--------------------

____________________

 

 

 



Indie południowe czyli kosmopolityczny Bombaj, rajskie Goa oraz dzika idylliczna Kerala

4 wpisów / 0 nowych
Ostatni wpis
mirek161
Obrazek użytkownika mirek161
Offline
Ostatnio: 7 lat 10 miesięcy temu
Rejestracja: 21 maj 2016
Indie południowe czyli kosmopolityczny Bombaj, rajskie Goa oraz dzika idylliczna Kerala
 

Nasze wakacje w Indiach zaczęły się od odwiedzenia Bombaju, a następnie Goa, Kerala. Wyruszyliśmy w marcu 2016 w grupie trzech znajomych. Mieliśmy do dyspozycji 14 dni urlopu. Do Indii (Bombaju) przylecieliśmy Turkish airlines, które polecam nie tylko ze względu na czas przelotu (ok 12 h z przesiadką), ale również za obsługę, jedzenie i cenę przelotu.

W Bombaju czekał na nas kierowca  z kartą  z moim nazwiskiem i przywitał serdecznie zawieszając na naszych szyjach kwiaty, następnie udaliśmy się do hotelu umiejscowionego w lepszej dzielnicy Bombaju Powai, gdzie znajdował się nasz apartament w jednym z wieżowców bombajskich na 16 piętrze – nazwa Suncity apartments . Widok na miasto oszałamiający zarówno na morze oraz jezioro. Pokój niedrogi (ok 3000 rsp ze śniadaniem), czysty, schludy dość blisko lotniska.

Następnego dnia ruszyliśmy na zwiedzanie miasta samochodem z kierowcą dobrze znającym miasto oraz pobliskie atrakcje. Zaczeliśmy od klasyki czyli Fontanna Flora, Gmach sądu, Brama Indii (zbudowna na wizytę Króla Anglii Jerzego oraz małżonki Marii) oraz oszałamiający Victoria Station – dworzec w stylu gotyckim– pozostałośc kolonialna bardzo dobrze zachowana. Świetnie prezentuje się po zachodzie słońca.  Następnie zjedliśmy lanczyk w jednaj z restauracji indyjskich  z dobrym bombajskiem jadłem i pojechaliśmy zobaczyć pralnie Bomabjskie (Dobi ghat), które robią niesamowite wrażenie. Kilogramy wiszących ubrań i widok piorących mężczyzn. (Prać mogą tam tylko mężczyźni!)  Następnie pojechaliśly do miejsca dośc kontrowersyjnego – slumsy Dharavi (miejsce z filmu Slumdog). Weszliśmy na teren slumsów, gdzie oprócz bardzo skromnych „domów”mieliśmy okazję zobaczyć miejscowe fabryki. Na terenie slumsów nie tylko się mieszka, ale równiez pracuje. Według przewodnika Lonely planet slumsy w Bombaju – Dharavi przynosza dochody ok  665 mln dolarów rocznie dając zatrudniednie wielu mieszkańcom miasta. Ludzie mieszkają tam całkiem normalnie pracując, płacąc czynsz mając dostęp do wody oraz prądu. Wśród mieszkańców slumsów można zauważyc nie tylko biednych pracowników fizycznych pracujących w tamtejszych fabrykach, ale równiez pracowników chodzących do pracy biurowej (white collar workers). Zostaliśmy zaproszeni tam na indyjską herabatę przez jednego z mieszkańców.

Po spędzonymdniu pełnym wrażeń pojechaliśmy do kolację – soczewicę (dal) z chlebkami nan oraz lassi(mango). Nasza żołądki czuły się całkiem dobrzeJ Przyprawy nie były problemem, gdyż po naszych doświadczeniach kulinarnych w Tajlandii oraz Malezji polubiliśmy ostrą kuchnię.

Następnego dnia jeszcze przed lotem do Goa wstaliśmy dość wcześnie i pojechaliśmy oglądać słynną Elefantę – Świątynie skalne wpisane na liste UNESCO, aby tam się dostać musieliśmy popłynąć łodzią. Na wyspie znajdują się świątynie hinduistyczne, ale także buddyjskie zbudowene między VIII i IX wieku. Widok ciekawy i myślę, że warty wycieczki łodzią w dwie strony.

Na miejscu pokręciliśmy się około godziny robiąc photki kompleksom sklalnym, ale także hindusom chętnie pozującuch do photek. Po Elefanicie mieliśmy czas jedynie na szybki fast food – samosę indyjską (warzywa w cieście) i pojechaliśmy na lotnisko, aby złapać lot do rajskiego Goa.

Lot do Goa wspominamy bardzo miło, bez większych opóźnień. Linie Spicejet sprawdziły sie w 100 %. W Goa mieliśmy zakwterowanie w ośrodku Royal palms na jednej z popularnych plaż w płd. Części Goa – Benaulium. Goa to była kolonia portugalska (400 lat rządów), więc wszędzie można zaobserwować wszechobecne kościoły z ciekawą architekturą. Klimat Goa uderzył wysoką wilgotnością, ale najważniejsze, że było czym oddychać.

Pierwszy dzień przeznaczylismy na lokalny rekonesans na pobliskich plażach – Benaulim oraz Colva. Plaże szerokie, dość czyste pełne małych klimatycznych restauracyjek serwujące przepyszne i niedrogie dania owoców morza. Na plaży dało się również zauważyć przemiłe bezpańskie psy oraz byki z garbami spacerujące z właścicielami po zachodzie słońca. W Colva na polach ryżowych odbywają się walki byków – tą atrakcję sobie odpuściliśmy. Przed zachodem słońca, który w Goa wygląda bardzo romantycznie, poszliśmy się wykąpac w ciepłym oraz dość wzburzonym morzu Arabskim. Później jak zwykle kolacja – Goan fish masala – lokalny specjał z piwem Kingfisher:)

Podczas naszego kilkudniowego pobytu na Goa zdecydowaliśmy się odwiedzić stolicę Goa Panjim. Pojechaliśmy tam lokalnym autobusem z Benaulium - najpierw do miasteczka Margao, a następnie na dworcu złapaliśmy autobus bezpośrednio do stolicy. Autobus dość stary z głośnym  silnikiem, ale podróż stanowiła dla nas atrakcję. Bilety za przejazd śmiesznie tanie ok 70 rsp (2 autobusy),  a przejazd czasowo wychodzi ok 1, 5 h. Na miejscu wynajęliśmy tuk-tuka i pojechaliśmy na zwiedzanie miejscowym transportem. Początkowo w stronę plaży Miramar skąd łodzią wycieczkową popłynęliśmy zobaczyć delfiny, fort Aguada (pozostałość portugalska), gdzie mieści się teraz największe  więznienie w Goa oraz okazała posiadłość biznesmena indyskiego w kolorze różowym. Udało nam się zobaczyć tylko płetwy delfinów, za to widok fortu z łodzi oraz miasta bardzo ładny i warty sfotografowania. Plaża Miramar położna tuż przy ruchliwej ulicy jest również bardzo malownicza i warta odwiedzenia.

Po wycieczce, którą wprzedano nam na plaży pojechalismy zobaczyć przepiękny kościół portugalski z XVI w oraz dzielnicę domów Fontainhas. Architektura zarówna kościoła jak i domów jest niezwykle ciekawa. Warto się tam pokręcić i porobić fotki ciekawych domów, wypić kawę w pobliskiej kawiarni.

Na oglądanie zachodu słońca udaliśmy się w stronę promenady, gdzie można podziwiać ogromne statki, w których mieszczą się kasyna. Z braku większej gotówki, odpuściliśmy sobie tą przyjemność. Na uwagę zasługuje tam równiez ogromny napis marki piwa Kingfisher.Do domu wrócilismy transportem lokalnym dość zmęczeni, ale pełni wrażeń.

Kolejne dni w Goa spędziliśmy na relaksie. Wypożyczyliśmy też skuter oraz zrobiliśmy zakupy. W ostatni dzień pojechaliśmy taxi zobaczyć wodospad Dudhsagar. Do samego wodospadu już po przyjeżdzie  dojeżdża się jeepem około godziny, następnie krótki spacer do wodospadu, gdzie można nie tylko zrobić photki, pokarmić małpki , ale również wziąść dość zimną kąpiel w wodach wodospadu. Jak dla nas na miejscu było zbyt dużo ludzi, jednakże wodospad dość ciekawy. Podczas kąpieli widzieliśmy przejeżdżający pociąg – tuż nad wodospadem!, co stanowiło pewną atrakcję zwłaszcza dla fotografujących.

Przyszedł czas na Keralę i podróż pociągiem klasy II do Kochi. Wybraliśmy pociąg, gdyż nie ma bezposredniego połączenia samolotem z Goa i do tego chcielismy przeżyć przygodę. Indyskie pociągi całkiem całkiem – szkoda tylko, że się spóźniają...w sumie czekaliśmy na dworcu ponad godzinę, ale w końcu pociąg przyjechał i mogliśmy w spokoju usiąść i zacząć naszą podróż wagonem sypialnym z dobrze działającą klimą. Dostaliśmy poduszkę, prześcieradła oraz koc. Torby włożyliśmy pod kuszetki i jechaliśmy – aż do rana około 12 godzin. W pociągu można zakupic wszelkiego rodzaju indyjskie smakołyki, kawe, indyjski ćaj itp.

Na miejscu do Kochi przyjechaliśmy z opoźnieniem, zadzwoniliśmy po naszego drivera i pojechaliśmy do przmiłego pensjonatu w centrum Kochi o nazwie Bethany home stay, gdzie przywiatała nas życzliwie rodzina indyjska. Bardzo polecamy ten pensjonat wszystkim turystom, którzy szukają niedrogiego noclegu blisko Centrum.

Na miejsu zarezewowaliśmy na wieczor Kathakali show i udaliśmy sie w miasto. Kathakali show – to sztuka polegająca na ruchach mimik twarzy oraz dłoni, które oznaczają słowa oraz frazy. Aktorzy są imponująco wymalowani oraz ubrani. Warto przyjść trochę wcześnie na pokaz makijażu.

Przed pokazem poszliśmy odwiedzić słynny kościół Świętego Franciszka– pierwszy europejski kościół w Indiach z grobowcem Vasco da Gamma. Następnie poszliśmy w kierunku chińskich sieci, gdzie zostaliśmy zaproszeni przez rybaków do ich podnoszenia. Za demonstracje trzeba oczywiście dać rybakom godny napiwek.

Po tym, poszliśmy przejśc uliczkami Fort Kochi w celu podziwiania sztuki ulicznej na murach domów oraz architektury będącej mieszanką wielu wpływów (holenerskich, portugalskich) Został czas na lunch w jednej z uroczych knajpek z owacami morza. My jednak zamówiliśmy klasyczne Thali – warzywa z sosami z miską ryżu. Dodatkowo, odwiedziliśmy jeszcze pełną sklepów dzielnice żydowską, gdzie ceny są nieco wysokie (do synagogi już nie wchodziliśmy)  oraz zwiedzilismy Pałac Holenderski zbudowany przez Portugalczyków w drugiej połowie XVI w. - jest to muzeum z bogatą kolekcją malowideł i nie tylko, gdzie wstęp kosztuje tylko 5 rsp i nie można robić photek. Został czas na bazylike Santa Cruz imponująca bazylika z przepieknymi muralami ściennymi-  oraz udaliśmy się na pokaz Kathakali, gdzie ku naszemu zaskoczeniu otzrymaliśmy przy wejściu tłumaczenie scen po polsku.

Następnego dnia udaliśmy się do miasteczka pól herbacianych Munnar - miasteczko położone na wysokości 1600 m npm. Droga do Munnar jest niezwykle kręta, lecz po drodze kierowca zatrzymywał się, aby pokazac nam przepiękną naturę Kerali. Widzieliśmy, więć drzewa kauczukowe, plantacje ananasów, bananowce, imponujące pola tapioków (rodzaj ziemniaka). Zatrzymalismy się również przy drzewach nerkowców.

Miasteczko Munnar zrobiło na nas niesamowite wrażenie. Pola herbaciane są niemal wszędzie i wyglądają jak rozległe soczyste zielone dywany. W Munnar odwiedziliśy muzeum herbaty Tata tea, gdzie można zobaczyć filmik pokazujący historie fabryki/miasteczka oraz zwiedzić fabrykę herbaty. Po muzeum pojechaliśmy w stronę zapory Mattupetty dam, która jest malowniczo położona wśród wzgórz. Dobre miejsce na przyjemny spacer. Niedaleko tego uroczego miejsca znajduje się targ, gdzie zakupiliśmy produkty charakterystyczne dla regionu jak – home made chocolate (w smaku taka średnia), wino domowej roboty oraz jakieś miejscowe pamiątki.

W Munnar mieliśmy nocleg w pensjonacie położonym w dolinie View valley homestay. Dookoła ogrody, piękny widok przyrody,a nad ranem słychac było śpiew ptaków. Właścicielka pensjonatu przygotowała dla nas na zamówienie dzień wcześniej domowy obiad (rybę z wyborem sosów, ryż) oraz dnia następnego pyszne śniadanie w regionalnym stylu (idli oraz masala dosa).

Pojechaliśmy do Thekkady (region Kerali w poblizu granicy stanu Tamil Nadu) zobaczyć słynny rezerwat przyrody nad jeziorem Periyar. Po drodze zatrzymalismy się na planatcji przypraw dowiedzieć się czegoś więcej o indyjskich „wzmacnaiczach smaku” i mijaliśmy rozległe plantacje kardamonu. Na miejscu rezerwatu należy wcześniej kupić bilet na rejs statkiem oraz stawić się o odpowiedniej porze. Zdążyliśmy na popołudniowy (ostatni) rejs po jeziorze. Główną atrakcją safari są tu widoki dzikiego ptactwa, słoni przechodzących do wodopoju oraz innych zwierząt – jeleni Sambar, bizonów Gaur .  Po rejsie udaliśmy się na  releksacyjny masaż ajurwedyjski w jedym z gabinetów oraz wieczorem zobaczyć pokaz sztuk walk południowych Kalaripayattu- tradycja, która ma 5000 lat i ma związek z medycyną ajurwedyjską oraz masażami. Powiem szczerze, iż sztuki walki były bardzo dobrym wyborem. Cały pokaz twał godzinę, ale był dynamiczny i owocował w demonstarcję walk z różnym rodzajem broni – pałki, miecze, kije, noże. Miło było popatrzeć na zwinność oraz precyzję wojowników. Celem walk jest zachownie przede wszytkim harmonii duchowej i umysłowej. Wrócilismy do hotelu tuż położonego przy rezerwacie przyrody.

Po Thekkady przyszedł czas na najbardziej oczekiwany punkt wycieczki – rajski rejs łodzią po kanałach Kerali. Czy rzeczywiście taki rajski?

Powiem sczerze, iż rejs jest niezwykle relaksacyjny oraz wyjątkowy. Można bez wahania powiedzieć, iż czuliśmy się jak w raju. Po kilku dnia intensywnego zwiedzania rejs wspaniałą łodzią z wszelkimi udogodnieniami stanowił dla nas wspaniałą atrakcję. Łodzie wykonane są wyłącznie z naturalnego materiału – kokosa, ratanu oraz bambusa. Byliśmy zaskoczeni wyposażeniem łodzi (klimatyzwne schludnie urządzone pokoje z łazienkami) oraz zauroczeni wspaniałą obsługą (prywatny wioślarz oraz kucharz).Wcześniej czytaliśmy o niezadowlnych ludziach narzekających na warunki na łodziach, jednakzę  udało się nam trafić znakomicie. Powitano nas woda z kokosa, a nastepnie zaproszono na przepyszny lunch. Przez cały dzień rejsu podziwialiśmy niezwykłe widoki zieleni, miejscowej ludności oraz przepięknej natury, która uderza tam swoim pięknem. Czas na leniwej łodzi minął bardzo szybko. Zachód słońca nad rozlewiskiem Kerali był jednym z najpiękniejszych jakie do tej pory widzieliśmy. Kolacja przyrządzona przez kucharza równiez była wyśmienita i wspaniale doprawiona.

Pamiętam również smazone banany, które kucharz przygotował nam na deser. 

Następnego dnia po śniadaniu musieliśmy niestety opuścić Kerale i udaliśmy się na lotnisko w Kochi, gdzie mieliśmy samolot do Bombaju, a nastepnie do Polski. W drodze samochdem do Kochi zatrzymalismy się przy plaży w Alleppey i niestety trochę się rozczarowaliśmy, gdyż plaże w Goa są zdecydowanie bardziej atrakcyjne. Przede wszystkim są szerokie, czyste i z mnóstwem klimatycznym knajpek.

Myślę, że każde miejsce, które widzieliśmi miało swój specyficzny klimat oraz charakter. Bomabaj –miasto kontrastów, tłumów oraz wspaniałej architektury, Goa – portugalski klimat regionu z wyjatkowymi plażami oraz urokliwą stolicą kasyn, Kerala – region bezsprzecznie dla miłóśników natury z ciekawą historią, wspaniałymi widokami oraz niezapomnianym iddylicznym rejsem po kanałach Kerali.  Wszędzie spotkaliśmy miłych oraz przyjaznych ludzi, spróbowaliśmy naprawdę dobrej kuchni oraz spędziliśmy czas dynamicznie z wrażeniami oraz emocjami.  

Na koniec chcieliśmy gorąco polecić jaki i podziekować biurowi turystycznemu Paylesstoursindia  za pomoc w zoorganizowaniu dla nas tak wspaniałej wyprawy indywidualnej.

edyta11
Obrazek użytkownika edyta11
Offline
Ostatnio: 3 lata 2 miesiące temu
Rejestracja: 02 lis 2013

no...a jakies zdjęcia???:(

...................................................................
www.smakowanie-swiata.pl
....................................................................

umilka
Obrazek użytkownika umilka
Offline
Ostatnio: 3 lata 4 miesiące temu
Rejestracja: 23 lis 2014

edyta11 :

no...a jakies zdjęcia???:(

 

I dalszy ciąg...? Wygląda to jednak tylko na jakąś reklamę, bo Mirek dziękuje jakiemuś mało znanemu biurowi... i znika

Agata
Obrazek użytkownika Agata
Offline
Ostatnio: 1 rok 3 miesiące temu
Rejestracja: 08 maj 2015

Mirek moze wrzucisz jakieś zdjęcia? 

I co dalej było? 

Agaciorek

Wyszukaj w trip4cheap