Jaskinie wybudowane zostały na wzgórzach Sahyadri. Żeby je zobaczyć musimy podejść pod sporą górkę . Na nasze szczęście droga nie jest zbyt trudna. Może, po tylu godzinach lotu, niezbyt łatwo wchodzi nam się po nierównych schodach i wspina pod górkę po śliskich kamieniach, ale dajemy radę .
Jesteśmy w miarę wcześnie i słońce jeszcze nie operuje zbyt mocno. Wiernych odwiedzających świątynie też nie jest jeszcze zbyt wielu. Po drodze oczywiście już zaczyna działać targ
Zajączku - super, że piszesz...bede uważnie śledziła całą podróż, choć sama nigdy nie zamierzam się tam wybierać- heheheehe- mówiłam wam już , że za bardzo się boje...to z chęcią was poczytam i pooglądam na kanapie !!! Super widzieć znajome twarzyczki
Hej Aga. Z różnych powodów już miałam nie pisać relacji, jednak ostatnio padły tu jakieś bardzo dziwne, wzięte chyba z kapelusza, stwierdzenia na temat Indii. Postanowiłam się przełamać i coś skrobnąć. Oczywiście moja relacja nie będzie do końca obiektywna bo być nie może, ale postaram się pokazać jak widzieliśmy Indie i, że naprawdę demonizowanie tego kraju nie ma sensu oraz, że warto go odwiedzić. Przed wyjazdem trzeba tylko powiedzieć sobie w jakich warunkach chcemy podróżować(po Polsce też można jeździć rozklekotanym PKS, na stopa lub furmanką ale też przyzwoitym autobusem turystycznym, Intercity, samochodem….. Mieszkać można w hotelach lub pod namiotami) bo to ma przeogromny wpływ na odbiór miejsca i mieć świadomość, że każdy stan Indii to jak inne państwo .
Moje doświadczenie z Radżastanem nie było miłe pod pewnymi względami. Długo przeżywałam widok specjalnie i niesamowicie brutalnie okaleczanych dzieci( nie chcę o tym pisać zbyt wiele, ale dla mnie było to traumatyczne przeżycie), a jednocześnie widziałam najpiękniejsze forty i zabytki kraju, biedę i bogactwo wymieszane na maksa. Pogubiłam się w tym wszystkim i przez dłuższy czas nie chciałam wracać do Indii. Czas pozwolił mi na złapanie dystansu i uświadomienie sobie, że najgorsze to ja już widziałam (sami Indusi twierdzą, że Radżastan to specyficzne miejsce i nie przepadają za tym stanem). Pojechaliśmy do innych stanów, zobaczyliśmy nie Indie- czyli Goa i wróciliśmy zachwyceni. Mamy już plan na kolejną podróż . Może po przeczytaniu relacji zmienisz zdanie i się zapędzisz w te ciekawe rejony ?
Jadę z Zajączkami też wirtualnie bo mam jakoś jak Aga wprawdzie już raz miałam bilet do Delhi ale lot odwołali - chyba to przeznaczenie i jakoś mnie tam nie ciągnie póki co ale chętnie sobie poczytam
Planowo w Mumbaju mamy być o 5 rano czasu lokalnego . Na jakieś półtorej godz. wcześniej załoga zaczyna podawać śniadanie. Nienawidzę omletów z jajek w proszku . Coś tam skubię, wypijam kawkę i zasypiam.
DZ budzi mnie na chwilę przed lądowaniem. Półprzytomna zbieram szpargały i idziemy po bagaż i załatwić procedurę wjazdową. Po przejściu do odprawy wizowej orientuję się, że zostawiłam w samolocie komórkę . Biegnę przez te cholerne korytarze lotniskowe i próbuję sobie przypomnieć gdzie "zaparkował" nasz samolot . Nagle podjeżdża do mnie meleksem miły Indus i pyta co się stał, gdzie tak biegnę? Szybko odpowiadam, że lecę do samolotu odzyskać telefon . Już chcę biec dalej, a gościu każe mi wsiadać i razem mkniemy do właściwego kaftana .
Jak dobrze, że go spotkałam . Wejście już było zamknięte. Gościu przez krótkofalówkę zawołał jakiegoś magika, ten wystraszony bał się otworzyć drzwi, ale sprawdził mój paszport, bilet (właściwe jego resztkę) i przepadł. Po jakimś czasie wraca z kartką i telefonem . Ja rogal od ucha do ucha, dziękuję pięknie . Podpisuję kartkę i rzucam okiem na ilość znalezionych rzeczy w samolocie. Przenigdy nie myślałam, że ludzie tyle gubią . Jest mi raźniej, że takich roztrzepańców jak ja było dużo, dużo więcej . Jeszcze raz dziękuję obu gościom za pomoc i już chcę biec do DZ, a kierowca meleksa mówi: Madam proszę wsiadać to kawał drogi. No to madam wsiadła i pomknęła do imigration . Podwieziona zostałam pod same drzwi wyjściowe. Oczywiście za transport gościu nie chciał ani grosza .
Przez moją przygodę straciliśmy sporo czasu. Na szczęście szybko załatwiamy procedury wjazdu i wychodzimy na halę przylotów. Tutaj czeka na nas przedstawiciel biura wraz z kierowcą. Załatwiamy szybko wszystkie sprawy papierkowe, płacimy resztę umówionej kwoty i idziemy na parking do samochodu.
Fontanny przed halą wyglądają bardzo ładnie o tak wczesnej porze dnia.
doberek...witaj piekna blondynko! a myślałamz etylko ja gubię komorki w samolotach. UF:) tak czy siak miałas fajny poczatek;)
Witaj Anusia , przyznam Ci się szczerze, że Delhi odebrałam mocno negatywnie, szczególnie Stare Delhi. Koszmarne miasto, ale ma parę rzeczy wartych zobaczenia . Naprawdę nie warto zatrzymywać się tam na dłużej niż dwa dni.
Edzia no proszę, a wcześniej się nie przyznałaś, że też działasz w klubie nieogarniętych
Bilet wstępu dla turystów zagranicznych kosztuje 100 wariatów. Oczywiście żeby móc wejść do jaskiń trzeba być przyzwoicie ubranym. My nie mamy z tym problemu, bo po locie z PL jeszcze nie mieliśmy okazji wskoczyć w krótkie spodenki . Zostajemy więc bez problemu wpuszczeni. Naszym oczom ukazują się pierwsze świątynie.
Pierwsze widoki nas nie powalają, ale wiemy, ze za chwilę będzie dużo ciekawiej.
Idziemy dalej i już są perełki .
Sławny filar przed wyjściem do głównej Chaityaji (chyba tak to trzeba odmienić po naszemu )
Są i lwy patrzące w cztery strony świata
Motywy słoni z buddami
Piękne rzeźbienia wejścia do głównej "kaplicy"
I niestety pełno pszczelich gniazd. Ja należę do grupy ryzyka więc ostrzegam innych. Trzeba uważać, ale nie jest groźnie. Pszczółki mało aktywne jakieś
Wchodzimy do głównej chaityai. Przed wejściem oczywiście trzeba zdjąć buty, podłoga niestey nie jest czysta, ale kto by się tym przejmował . Przyznam, że łuki z tekowego drewna wyglądały imponująco. Nieźle się musieli namęczyć żeby uzyskać taki efekt.
Ciekawa jestem jak wchodzili żeby zasiąść na "tronie"
Jaskinie wybudowane zostały na wzgórzach Sahyadri. Żeby je zobaczyć musimy podejść pod sporą górkę . Na nasze szczęście droga nie jest zbyt trudna. Może, po tylu godzinach lotu, niezbyt łatwo wchodzi nam się po nierównych schodach i wspina pod górkę po śliskich kamieniach, ale dajemy radę .
Jesteśmy w miarę wcześnie i słońce jeszcze nie operuje zbyt mocno. Wiernych odwiedzających świątynie też nie jest jeszcze zbyt wielu. Po drodze oczywiście już zaczyna działać targ
http://zajacepoznajaswiat.blogspot.com/
INDIE
Jorguś
Zajączku - super, że piszesz...bede uważnie śledziła całą podróż, choć sama nigdy nie zamierzam się tam wybierać- heheheehe- mówiłam wam już , że za bardzo się boje...to z chęcią was poczytam i pooglądam na kanapie !!! Super widzieć znajome twarzyczki
życie to nieustająca podróż
Witaj jorguś
Hej Aga. Z różnych powodów już miałam nie pisać relacji, jednak ostatnio padły tu jakieś bardzo dziwne, wzięte chyba z kapelusza, stwierdzenia na temat Indii. Postanowiłam się przełamać i coś skrobnąć. Oczywiście moja relacja nie będzie do końca obiektywna bo być nie może, ale postaram się pokazać jak widzieliśmy Indie i, że naprawdę demonizowanie tego kraju nie ma sensu oraz, że warto go odwiedzić. Przed wyjazdem trzeba tylko powiedzieć sobie w jakich warunkach chcemy podróżować(po Polsce też można jeździć rozklekotanym PKS, na stopa lub furmanką ale też przyzwoitym autobusem turystycznym, Intercity, samochodem….. Mieszkać można w hotelach lub pod namiotami) bo to ma przeogromny wpływ na odbiór miejsca i mieć świadomość, że każdy stan Indii to jak inne państwo .
Moje doświadczenie z Radżastanem nie było miłe pod pewnymi względami. Długo przeżywałam widok specjalnie i niesamowicie brutalnie okaleczanych dzieci( nie chcę o tym pisać zbyt wiele, ale dla mnie było to traumatyczne przeżycie), a jednocześnie widziałam najpiękniejsze forty i zabytki kraju, biedę i bogactwo wymieszane na maksa. Pogubiłam się w tym wszystkim i przez dłuższy czas nie chciałam wracać do Indii. Czas pozwolił mi na złapanie dystansu i uświadomienie sobie, że najgorsze to ja już widziałam (sami Indusi twierdzą, że Radżastan to specyficzne miejsce i nie przepadają za tym stanem). Pojechaliśmy do innych stanów, zobaczyliśmy nie Indie- czyli Goa i wróciliśmy zachwyceni. Mamy już plan na kolejną podróż . Może po przeczytaniu relacji zmienisz zdanie i się zapędzisz w te ciekawe rejony ?
http://zajacepoznajaswiat.blogspot.com/
Jadę z Zajączkami też wirtualnie bo mam jakoś jak Aga wprawdzie już raz miałam bilet do Delhi ale lot odwołali - chyba to przeznaczenie i jakoś mnie tam nie ciągnie póki co ale chętnie sobie poczytam
http://www.followdreams.today/
https://www.facebook.com/followdreams.today/
doberek...witaj piekna blondynko! a myślałamz etylko ja gubię komorki w samolotach. UF:) tak czy siak miałas fajny poczatek;)
...................................................................
www.smakowanie-swiata.pl
....................................................................
Witaj Anusia , przyznam Ci się szczerze, że Delhi odebrałam mocno negatywnie, szczególnie Stare Delhi. Koszmarne miasto, ale ma parę rzeczy wartych zobaczenia . Naprawdę nie warto zatrzymywać się tam na dłużej niż dwa dni.
Edzia no proszę, a wcześniej się nie przyznałaś, że też działasz w klubie nieogarniętych
http://zajacepoznajaswiat.blogspot.com/
Bilet wstępu dla turystów zagranicznych kosztuje 100 wariatów. Oczywiście żeby móc wejść do jaskiń trzeba być przyzwoicie ubranym. My nie mamy z tym problemu, bo po locie z PL jeszcze nie mieliśmy okazji wskoczyć w krótkie spodenki . Zostajemy więc bez problemu wpuszczeni. Naszym oczom ukazują się pierwsze świątynie.
Pierwsze widoki nas nie powalają, ale wiemy, ze za chwilę będzie dużo ciekawiej.
Idziemy dalej i już są perełki .
Sławny filar przed wyjściem do głównej Chaityaji (chyba tak to trzeba odmienić po naszemu )
Są i lwy patrzące w cztery strony świata
Motywy słoni z buddami
Piękne rzeźbienia wejścia do głównej "kaplicy"
I niestety pełno pszczelich gniazd. Ja należę do grupy ryzyka więc ostrzegam innych. Trzeba uważać, ale nie jest groźnie. Pszczółki mało aktywne jakieś
http://zajacepoznajaswiat.blogspot.com/
Wchodzimy do głównej chaityai. Przed wejściem oczywiście trzeba zdjąć buty, podłoga niestey nie jest czysta, ale kto by się tym przejmował . Przyznam, że łuki z tekowego drewna wyglądały imponująco. Nieźle się musieli namęczyć żeby uzyskać taki efekt.
Ciekawa jestem jak wchodzili żeby zasiąść na "tronie"
Rzeźby świetnie się zachowały
http://zajacepoznajaswiat.blogspot.com/
Jeszcze chwilę kręcimy się po kompleksie świątynnym.
Tutaj niestety nie mamy wstępu
zerkamy przez kraty do środka
Tu też nie da się wejść. Ciekawość kazała mi wsadzić głowę i sprawdzić co tam jest *smile*.
tu przed chwilą odprawiano modły
podziwiamy widoczki ze wzgórza
Zaczynamy wracać do samochodu. Oczywiście droga wiedzie przez stragany
Te biedne osiołki przez cały czas dźwigały cegły na górę
http://zajacepoznajaswiat.blogspot.com/