Bardzo blisko świątyni , w centrum Ubud znajdują się pola ryżowe. Kinga pokazuje nam gdzie trzeba skręcić z ulicy. Dalej już mamy czas dla siebie i idziemy niewielką grupą. Tajna ścieżka prowadzi przez mało reprezentacyjne miejsca ale po jakimś czasie ukazują się malownicze pola ryżowe. Pełne zieleni.
Nelcia, świątynie na Bali są wszędzie, większość b. urokliwa – ale wszystkich nie da się zobaczyć. Pewnie w Ubud jest więcej fajnych miejsc do zobaczenia. Jak ktoś z Was chce się pochwalić zdjęciem to zapraszam do uzupełniania relacji.
Mamy trochę wolnego czasu i zaczynamy od posiłku. Zastanawiałyśmy się gdzie się udać. Polecany był lokal prowadzony podobno przez rodzinę Oka , serwujący danie ze świnki (jakiś miejscowy specjał). Po namyśle i konsultacji osób z naszej grupy, które były już w trakcie konsumowania decydujemy się i my spróbować. Ponieważ inne dania tam serwowane do nas nie przemówiły wzięłyśmy obie to samo + kokos do picia. Jeden jedyny raz to samo no raczej starałyśmy się próbować różne rzeczy wiec wymieniałyśmy się daniami. Było to mięsko i inne wyroby ze świni w tym również „kaszanka”. Powiem tak – niezłe , ale szału nie robi.
o bogach i świątyniach już było, więc co, może pora na duchy?
Bali jest niesamowicie uduchowiona, mieszkańcy niezależnie od wyznawanej religii, mocno w to wierzą, a oprócz tego są jeszcze rzeczy takie oprócz. Na Bali wszyscy wierzą w duchy. Wiedzą, że z nimi mieszkają, ale nie boją ich, wręcz przeciwnie. Wierzą, że to dobry, pozytywny znak. Każdy duch podobno się czymś zajmuje, czymś opiekuje. A oprócz tego są duchy, które robią psikusy
Podobno są sytuacje, kiedy nawet najwięksi sceptycy muszą uwierzyć, że coś oprócz nich jest - na przykłąd w hotelach. Tam gdzie my mieszkaliśmy w Kucie, też podobno jeden pokój, którego Kinga nigdy nie brała dla klientów, bo tam straszy. Zdarzyło się, że po tym jak mieszkańcy wyszli na zewnątrz, na balkon duch zasunął i zamknął drzwi balkonowe na zamek. Dopiero ktoś usłyszał ich wołania i otworzyli pokój z zewnątrz. Następnej nocy turyści z Polski postanowili się z obecnymi duchami napić i zostawili im pełny kieliszek - rano był pusty.
Potem Kinga opowiadała, że w innym hotelu sama słyszała hałasy z piętra wyżej, co przez pierwszą noc zwalała na głośnych chińczyków, lecz potem sama na monitoringu widziała, że absolutnie nikogo w restauracji nad jej pokojem nie było.
Co więcej, grupa przed nami miała spotkanie trzeciego stopnia z duchami w drodze z wycieczki do hotelu. Zepsuł się im autobus i czekali na naprawę, więc kilka osób kupiło piwa i inne takie trunki i dla żartów kupili jedno więcej - właśnie dla duchów. Żarty żartami, wsiedli w końcu do autobusu, pojechali dalej do hotelu. Nagle, w trakcie jazdy otworzyły się tylne drzwi od autobusu no i duch sobie wysiadł. Musiał potrzebować podwózki.
A tak na serio, to raczej jestem ostatnią osobą, aby w to uwierzyła, ale jeśli ma być jakieś miejsce, w którym takie rzeczy mogą się zdarzyć, to chyba właśnie będzie Bali, gdzie atmosfera jest... szczególna. Nawet my mieliśmy małą "duchową" przygodę. Ja codziennie słyszałam w naszym pokoju cichutkie pikanie budzika, a jak byliśmy na targu w Ubud... Takie pikanie towarzyszyło nam non stop. Co to było w hotelu, to nie mamy pojęcia do dziś, za to po targowisku chodził pan, który sprzedał różne budziki
Tak Nelciu, duchy na Bali wliczone są w cenę He, He.Po obiadku udajemy się na miejscowy targ, aby pooglądać i ewentualnie coś kupić . Planów nie ma . Mnie cały czas męczy lampionik, o którym pisała Dana i z którym wiąże się jej rodzinna historia, Bardzo chciałam kupić podobny. Wczesnej nigdzie takich nie widziałyśmy. W Ubud na lampioniki trafiam prawie od razu i tu zaczyna się klopot – kupić stojący – czy wiszący? W końcu decyduję się na wiszący – bo już wiem gdzie go powieszę w salonie. Cena to chyba100.000 IDR.
Po lewo widać lampioniki. Na pierwszym planie torebki, które już pierwszego dnia zakupiłyśmy przy Tanah Lot.
Asia, Basia, czytam i ogladam... ( a wiecie że rozważałam tą wycieczkę wlaśnie na luty? ) ; ale urlop zaplanowałyśmy z koleżanką, a ona mogła tylko na 1 tydzień , m.in dlatego padło na Kubę; (choć przyznam, że też z powodów zagrożeń ze strony Natury (Pacyficzny Pierścień Ognia) , bo ostatnio na Bali trochę się działo......
Uff.... ale widzę, że wszystko ok; no a wrażeń co niemiara! piękna , kolorowa, egzotyczna i "uduchowiona" podróż; wspaniałe zdjęcia, no może kiedyś jeszcze się wybiorę ?
Bardzo blisko świątyni , w centrum Ubud znajdują się pola ryżowe. Kinga pokazuje nam gdzie trzeba skręcić z ulicy. Dalej już mamy czas dla siebie i idziemy niewielką grupą. Tajna ścieżka prowadzi przez mało reprezentacyjne miejsca ale po jakimś czasie ukazują się malownicze pola ryżowe. Pełne zieleni.
No i wracamy tą samą drogą.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
Fajna ta tajna ścieżka
Świątynia -robi wrażenia
Przyszłość to marzenia, przeszłośc to wspomnienia
Saraswati temple fajna ! nie widziałam jej w czasie mojego pobytu.. jakoś mi uciekła
No trip no life
i ja czytam i podziwiam piękne, oryginalne świątynie
Nelcia, świątynie na Bali są wszędzie, większość b. urokliwa – ale wszystkich nie da się zobaczyć. Pewnie w Ubud jest więcej fajnych miejsc do zobaczenia. Jak ktoś z Was chce się pochwalić zdjęciem to zapraszam do uzupełniania relacji.
Mamy trochę wolnego czasu i zaczynamy od posiłku. Zastanawiałyśmy się gdzie się udać. Polecany był lokal prowadzony podobno przez rodzinę Oka , serwujący danie ze świnki (jakiś miejscowy specjał). Po namyśle i konsultacji osób z naszej grupy, które były już w trakcie konsumowania decydujemy się i my spróbować. Ponieważ inne dania tam serwowane do nas nie przemówiły wzięłyśmy obie to samo + kokos do picia. Jeden jedyny raz to samo no raczej starałyśmy się próbować różne rzeczy wiec wymieniałyśmy się daniami. Było to mięsko i inne wyroby ze świni w tym również „kaszanka”. Powiem tak – niezłe , ale szału nie robi.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
o bogach i świątyniach już było, więc co, może pora na duchy?
Bali jest niesamowicie uduchowiona, mieszkańcy niezależnie od wyznawanej religii, mocno w to wierzą, a oprócz tego są jeszcze rzeczy takie oprócz. Na Bali wszyscy wierzą w duchy. Wiedzą, że z nimi mieszkają, ale nie boją ich, wręcz przeciwnie. Wierzą, że to dobry, pozytywny znak. Każdy duch podobno się czymś zajmuje, czymś opiekuje. A oprócz tego są duchy, które robią psikusy
Podobno są sytuacje, kiedy nawet najwięksi sceptycy muszą uwierzyć, że coś oprócz nich jest - na przykłąd w hotelach. Tam gdzie my mieszkaliśmy w Kucie, też podobno jeden pokój, którego Kinga nigdy nie brała dla klientów, bo tam straszy. Zdarzyło się, że po tym jak mieszkańcy wyszli na zewnątrz, na balkon duch zasunął i zamknął drzwi balkonowe na zamek. Dopiero ktoś usłyszał ich wołania i otworzyli pokój z zewnątrz. Następnej nocy turyści z Polski postanowili się z obecnymi duchami napić i zostawili im pełny kieliszek - rano był pusty.
Potem Kinga opowiadała, że w innym hotelu sama słyszała hałasy z piętra wyżej, co przez pierwszą noc zwalała na głośnych chińczyków, lecz potem sama na monitoringu widziała, że absolutnie nikogo w restauracji nad jej pokojem nie było.
Co więcej, grupa przed nami miała spotkanie trzeciego stopnia z duchami w drodze z wycieczki do hotelu. Zepsuł się im autobus i czekali na naprawę, więc kilka osób kupiło piwa i inne takie trunki i dla żartów kupili jedno więcej - właśnie dla duchów. Żarty żartami, wsiedli w końcu do autobusu, pojechali dalej do hotelu. Nagle, w trakcie jazdy otworzyły się tylne drzwi od autobusu no i duch sobie wysiadł. Musiał potrzebować podwózki.
A tak na serio, to raczej jestem ostatnią osobą, aby w to uwierzyła, ale jeśli ma być jakieś miejsce, w którym takie rzeczy mogą się zdarzyć, to chyba właśnie będzie Bali, gdzie atmosfera jest... szczególna. Nawet my mieliśmy małą "duchową" przygodę. Ja codziennie słyszałam w naszym pokoju cichutkie pikanie budzika, a jak byliśmy na targu w Ubud... Takie pikanie towarzyszyło nam non stop. Co to było w hotelu, to nie mamy pojęcia do dziś, za to po targowisku chodził pan, który sprzedał różne budziki
he he... ciekawe z tymi duchami
No trip no life
Po lewo widać lampioniki. Na pierwszym planie torebki, które już pierwszego dnia zakupiłyśmy przy Tanah Lot.
Dużo tu „łapaczy snów”.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
Asia, Basia, czytam i ogladam... ( a wiecie że rozważałam tą wycieczkę wlaśnie na luty? ) ; ale urlop zaplanowałyśmy z koleżanką, a ona mogła tylko na 1 tydzień , m.in dlatego padło na Kubę; (choć przyznam, że też z powodów zagrożeń ze strony Natury (Pacyficzny Pierścień Ognia) , bo ostatnio na Bali trochę się działo......
Uff.... ale widzę, że wszystko ok; no a wrażeń co niemiara! piękna , kolorowa, egzotyczna i "uduchowiona" podróż; wspaniałe zdjęcia, no może kiedyś jeszcze się wybiorę ?
Piea
Piea, to naprawdę szkoda, że nie spotkalyśmy się na Bali. Brakowalo nam tam kompanów do wyciieczek na drugiej części, pobytowej.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!