Większa część drogi wiedzie wśród roślinności, która daje dużo cienia. Dlatego droga nie jest uciążliwa, gdyż dzień ten był mocni słoneczny. Przy hotelach tereny ładnie zagospodarowane i czyste.
Jak widać nawet są wytyczone trasy do biegania.
Próbowałyśmy odbić od morza drogą w bok w stronę „ulicy”, ale zrezygnowałyśmy.
Wracamy na promenade nadmorską.
Masaż na łonie natury może i fajny – ale tak na widoku… My wolałyśmy w salonie spa.
Idąc wzdłóż hoteli dochodzimy do pewnego cypla. Jest to zalesiony półwysep, mieszczący świątynię Nusa Dharma. Z jednej strony jest jeszcze hotelowa plaża, z drugiej zaczyna się bardziej miejski i chyba tubylczy obszar
To co nas interesuje, jest jeszcze kawałek dalej:
Na krótkiej przerwie w cieniu widziałyśmy wiewiórki
Można się domyślać, że to, co jest jedynie mokre, w czasie przypływu jest pod wodą
Dochodzimy do momentu kiedy przewężenie jest takie, że plaża z dwóch stron półwyspu jest w zasięgu wzroku, tutaj na zdjęciu ta druga strona
Mając nadzieję, że to, co chcemy zobaczyć jest już tuż tuż, idziemy dalej przed siebie
Idąc dalej, wchodzimy już na prawdziwy półwysep, na którym znajduje się Garden of Hope, pomnik o nazwie Peninsula Island, Waterblow i kilka innych rzeczy - zapewne, bo nie obeszłyśmy jej aż tak dokładnie.
Te skałki ze zdjęcia powyżej mówią, że dochodzimy już do miejsca, do którego szłyśmy.
Waterblow to skała, o którą rozbijają się fale, wyrzucając wodę w powietrze gdy może jest wzburzone. Niestety, było zbyt spokojnie, żeby można było coś zobaczyć, jednak miejsce do oglądania było jak najbardziej dobrze przygotowane pod turystów
Na pomostach do obserwowania spotykamy zwierzaczka...
No i jako, że nie było szans, na to aby fale stały się wysokie w ciągu najbliższych chwil, wróciłyśmy tą samą drogą do hotelu. W sumie wyszło nam jakieś 10km
Teren półwyspu z bardzo ładnie utrzymaną zielenią stanowi miejsce rekreacji dla turystów i miejscowych.
Droga z powrotem szybciej minęła bo mniej się rozglądałyśmy, ale i tak jeszcze udało się coś ciekawego sfotografować. Na przykład ćwiczenia na trawie (może w ramach hotelowych animacji?).
Większa część drogi wiedzie wśród roślinności, która daje dużo cienia. Dlatego droga nie jest uciążliwa, gdyż dzień ten był mocni słoneczny. Przy hotelach tereny ładnie zagospodarowane i czyste.
Jak widać nawet są wytyczone trasy do biegania.
Próbowałyśmy odbić od morza drogą w bok w stronę „ulicy”, ale zrezygnowałyśmy.
Wracamy na promenade nadmorską.
Masaż na łonie natury może i fajny – ale tak na widoku… My wolałyśmy w salonie spa.
Powoli widać cel naszej przechadzki.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
trzeba przyznać ,że fajny wypasik
No trip no life
...oooo, TO ,TO,TO chcę !!!!
z "taką pogodą" ; )))
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
Idąc wzdłóż hoteli dochodzimy do pewnego cypla. Jest to zalesiony półwysep, mieszczący świątynię Nusa Dharma. Z jednej strony jest jeszcze hotelowa plaża, z drugiej zaczyna się bardziej miejski i chyba tubylczy obszar
To co nas interesuje, jest jeszcze kawałek dalej:
Na krótkiej przerwie w cieniu widziałyśmy wiewiórki
Można się domyślać, że to, co jest jedynie mokre, w czasie przypływu jest pod wodą
Dochodzimy do momentu kiedy przewężenie jest takie, że plaża z dwóch stron półwyspu jest w zasięgu wzroku, tutaj na zdjęciu ta druga strona
Mając nadzieję, że to, co chcemy zobaczyć jest już tuż tuż, idziemy dalej przed siebie
Idąc dalej, wchodzimy już na prawdziwy półwysep, na którym znajduje się Garden of Hope, pomnik o nazwie Peninsula Island, Waterblow i kilka innych rzeczy - zapewne, bo nie obeszłyśmy jej aż tak dokładnie.
Te skałki ze zdjęcia powyżej mówią, że dochodzimy już do miejsca, do którego szłyśmy.
Waterblow to skała, o którą rozbijają się fale, wyrzucając wodę w powietrze gdy może jest wzburzone. Niestety, było zbyt spokojnie, żeby można było coś zobaczyć, jednak miejsce do oglądania było jak najbardziej dobrze przygotowane pod turystów
Na pomostach do obserwowania spotykamy zwierzaczka...
No i jako, że nie było szans, na to aby fale stały się wysokie w ciągu najbliższych chwil, wróciłyśmy tą samą drogą do hotelu. W sumie wyszło nam jakieś 10km
Teren półwyspu z bardzo ładnie utrzymaną zielenią stanowi miejsce rekreacji dla turystów i miejscowych.
Droga z powrotem szybciej minęła bo mniej się rozglądałyśmy, ale i tak jeszcze udało się coś ciekawego sfotografować. Na przykład ćwiczenia na trawie (może w ramach hotelowych animacji?).
Najpopularniejszy środek lokomocji.
Zagadka, co Basia chciała sfotografować?
I już prawie jesteśmy u siebie.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
Kurcze ,ale ciężka zagadka he he czy chodzi o ten znak z napisem ?
No trip no life
tak, chodzi o znak z napisem. Może panowie lepiej sobie poradzą
...hmmm, na tablicy to ,chyba, informacja o tym,że to..."własność prywatna" ???
jesli tak to pewnie jeszcze info o karach za "łażenie bez zezwolenia" ; )))
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
Może chodzi o nazwisko Milika?
Jorguś