Izraelskie wybrzeże Morza Czerwonego to jakieś 12 km. W mieście Eljat znajduje się plaża, a właściwie kilka strzeżonych plaż. Do tego bary, knajpki i mnóstwo sklepów z pamiątkami.
W samym centrum miasta znajduje się promenada nadmorska z plażą. Niestety nie jest to bałtycki piasek lecz raczej żwir lub coś a-la żużel. O tej porze roku można bezpłatnie korzystać z leżaków, które codziennie są rozkładane i składane przez służby plażowe.
Wszystko to nawet fajnie wygląda, zwłaszcza palmy.
Woda w Morzu Czerwonym w styczniu miała około 20-23C. Dla mnie to niestety jest i tak za mało, żeby się kąpać, chociaż moi kumple to robili. Dla kogoś, kto nie może sobie wyobrazić ile to jest 20-21C, podaję prostą metodę określania temperatury wody w morzu.
Subiektywny test:
1) zdejmuję obuwie i wchodzę do wody; pierwsze wrażenie zawsze jest zimniejsze
2) jeżeli po 1-2 minutach stopy drętwieją, a po 3 minutach ból jest nie do wytrzymania - oznacza to, że wszedłeś do Bałtyku, a woda ma 14C i mniej. Dodatkowa wskazówka - kąpią się tylko dzieciaki i panowie po 60-tce
3) jeżeli zanurzysz stopy i jesteś w stanie wytrzymać w wodzie dłużej niż 3 min, to jest nadzieja, że woda ma tyle stopni co ta w kranie. Zanurzenie w połowie ciała powoduje kurczenie się innych części ciała... ale o tej metodzie nie będę dalej pisać
4) jeżeli zanurzysz stopy i po ok. 3 min odczuwasz wrażenie, że "woda jest ciepła" to oznacza, że trafiłeś/aś na temp. powyżej 23C
5) jeżeli wchodzisz "z marszu" do morza i nie odczuwasz żadnego dyskomfortu, to oznacza, że woda ma ok. 29C i więcej.
W moim przypadku był to pkt. 4. I tylko na tyle mnie było stać
Wędrując wzdłuż dwunastokilometrowego wybrzeża można - od zachodniej strony dojść do Taby w Egipcie lub - od wschodniej strony do Akaby w Jordanii
Oczywiście nie jest to takie proste, jak by się wydawało. Ja powędrowałem plażą na wschód.
Akabę leżącą już w Jordanii widać z całego Ejlatu. Miasto położone u podnóża gór o niskiej zabudowie. Z daleka patrząc można rzec, że to jedna tkanka miejska, ale to nic bardziej mylnego. To dwa różne światy przedzielone wysokim płotem i drutami kolczastymi.
Akabę widać zewsząd
Dotarcie do Akaby nie jest niestety tanie. Pytaliśmy w wielu miejscach, jak najlepiej (najtaniej) przedostać się do Jordanii. Każdy oczywiście opowiadał co innego. Nikt z miejscowych nie był w stanie udzielić nam wyczerpujących informacji. Miejscowi nie są zainteresowani raczej, aby turysta odwiedzał ich sąsiadów.
Próbowaliśmy zatem na właśną rękę.
Po drodze mijaliśmy obóz cyganerii koczujący na plaży tuż przy strefie granicznej
A potem już tylko na własne ryzyko.
Niestety w pewnym miejscu zawrócili nas izraelscy żołnierze. Spacer fajny, ale musieliśmy wrócić do centrum.
Asia, Jorguś, Nelcia - dziekuję za czujność w kwestii zdjęć Niestety mój komp trochę zwariował
Wracając jednak do Izraela...
Za wszelką cenę chciałem dotrzeć do Jordanii, do Petry albo chociaż do Akaby... Niestety zasobność portfela (choć to akurat najmniej), ale i... świetna zabawa na miejscu... skutecznie oddalały od nas wizję wyjazdu. Ja mimo wszystko nie dawałem za wygraną. Poszliśmy zatem do biura informacji turystycznej. Siedział tam gruby Joshua - gość kole sześćdziesiątki, z ogromnym podgardlem, wąsiskami i sygnetem na małym lewym grubym paluchu
No i zaczął nam opowiadać i wyliczać jak to się podróżuje do Akaby. A, że trzeba wziąć taksówkę za 50 szekli do granicy, a że trzeba zapłacić izraelski border tax ze 100 szekli na głowę, potem nająć taksówkę do miasta też ze 20-30$ no i jeszcze wrócić. Zachęcał jednak, aby w Akabie wpaść na pyszną kawę do Ali Baby... Moim współtowarzyszom, którzy już byli trochę wstawieni było już wszystko jedno, a ja... stwierdziłem, że mam pretekst, by przyfrunąć tu jeszcze raz... (nota bene Ryanair będzie tu latać prawie z każdego większego miasta).
Jak póżniej okazało, już przy wylocie - dobrze, że tam nie pojechałem... Ale po tym na sam koniec.
Tymczasem wróciliśmy do Eljatu, by cieszyć się tym co mamy...
Powoli zapadał zmrok...
W mieście nie widać prawie w ogóle ortodoksyjnych Żydów. Jeśli już spotka się ortodoksa, to dobra zabawa jest murowana
Miejscowi, w dużej mierze Rosjanie, którzy przyjechali tu w czasie pierestrojki opanowali całkowicie handel...
W każdym sklepie można swobodnie dogadać się po rosyjsku.
W Izraelu szczególny nacisk kładzie się na bezpieczeństwo... Wiadomo, w kraju, który jest skłócony ze wszystkimi jest to bardzo ważne, aby nie narażać właśnych obywateli i turystów. Przed wejściem do praktycznie każdego budynku użyteczności publicznej trzeba przejść przez bramkę kontrolną. Wchodząc na pocztę również. Zabrali nam piwo do depozytu
No właśnie, a propos piwa i alkoholu w Ejlacie. Oczywiście alkohol jest dostępny, jak najbardziej i można go kupić jeszcze łatwiej niż w Polsce, nawet w zwykłym kiosku z gazetami. Nie widziałem jednak żadnego pijaka po drodze
Jak już wcześniej wspomniałem alko nie jest tanie. Litr miejscowej wódki (40%) kosztował 69 ₪, ale już dwa litry tylko 100 ₪. No więc jak tu nie pić? Byle nie za dużo, bo potem się kręci we łbie
Pokazuj dalej Izrael , ciekawy jestem twoich wrażeń
Izraelskie wybrzeże Morza Czerwonego to jakieś 12 km. W mieście Eljat znajduje się plaża, a właściwie kilka strzeżonych plaż. Do tego bary, knajpki i mnóstwo sklepów z pamiątkami.
W samym centrum miasta znajduje się promenada nadmorska z plażą. Niestety nie jest to bałtycki piasek lecz raczej żwir lub coś a-la żużel. O tej porze roku można bezpłatnie korzystać z leżaków, które codziennie są rozkładane i składane przez służby plażowe.
Wszystko to nawet fajnie wygląda, zwłaszcza palmy.
Woda w Morzu Czerwonym w styczniu miała około 20-23C. Dla mnie to niestety jest i tak za mało, żeby się kąpać, chociaż moi kumple to robili. Dla kogoś, kto nie może sobie wyobrazić ile to jest 20-21C, podaję prostą metodę określania temperatury wody w morzu.
Subiektywny test:
1) zdejmuję obuwie i wchodzę do wody; pierwsze wrażenie zawsze jest zimniejsze
2) jeżeli po 1-2 minutach stopy drętwieją, a po 3 minutach ból jest nie do wytrzymania - oznacza to, że wszedłeś do Bałtyku, a woda ma 14C i mniej. Dodatkowa wskazówka - kąpią się tylko dzieciaki i panowie po 60-tce
3) jeżeli zanurzysz stopy i jesteś w stanie wytrzymać w wodzie dłużej niż 3 min, to jest nadzieja, że woda ma tyle stopni co ta w kranie. Zanurzenie w połowie ciała powoduje kurczenie się innych części ciała... ale o tej metodzie nie będę dalej pisać
4) jeżeli zanurzysz stopy i po ok. 3 min odczuwasz wrażenie, że "woda jest ciepła" to oznacza, że trafiłeś/aś na temp. powyżej 23C
5) jeżeli wchodzisz "z marszu" do morza i nie odczuwasz żadnego dyskomfortu, to oznacza, że woda ma ok. 29C i więcej.
W moim przypadku był to pkt. 4. I tylko na tyle mnie było stać
Andrew, subiektywny test
chyba morsem nie jesteś ?
Wędrując wzdłuż dwunastokilometrowego wybrzeża można - od zachodniej strony dojść do Taby w Egipcie lub - od wschodniej strony do Akaby w Jordanii
Oczywiście nie jest to takie proste, jak by się wydawało. Ja powędrowałem plażą na wschód.
Akabę leżącą już w Jordanii widać z całego Ejlatu. Miasto położone u podnóża gór o niskiej zabudowie. Z daleka patrząc można rzec, że to jedna tkanka miejska, ale to nic bardziej mylnego. To dwa różne światy przedzielone wysokim płotem i drutami kolczastymi.
Akabę widać zewsząd
Dotarcie do Akaby nie jest niestety tanie. Pytaliśmy w wielu miejscach, jak najlepiej (najtaniej) przedostać się do Jordanii. Każdy oczywiście opowiadał co innego. Nikt z miejscowych nie był w stanie udzielić nam wyczerpujących informacji. Miejscowi nie są zainteresowani raczej, aby turysta odwiedzał ich sąsiadów.
Próbowaliśmy zatem na właśną rękę.
Po drodze mijaliśmy obóz cyganerii koczujący na plaży tuż przy strefie granicznej
A potem już tylko na własne ryzyko.
Niestety w pewnym miejscu zawrócili nas izraelscy żołnierze. Spacer fajny, ale musieliśmy wrócić do centrum.
Andrew nie widać fotek.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
Adminie, zdjęcia ???
Jorguś
Już poprawiam
Andrew, wszystkie foty wróciły oprócz przedostatniej. Możemy jechać dalej
No trip no life
Asia, Jorguś, Nelcia - dziekuję za czujność w kwestii zdjęć Niestety mój komp trochę zwariował
Wracając jednak do Izraela...
Za wszelką cenę chciałem dotrzeć do Jordanii, do Petry albo chociaż do Akaby... Niestety zasobność portfela (choć to akurat najmniej), ale i... świetna zabawa na miejscu... skutecznie oddalały od nas wizję wyjazdu. Ja mimo wszystko nie dawałem za wygraną. Poszliśmy zatem do biura informacji turystycznej. Siedział tam gruby Joshua - gość kole sześćdziesiątki, z ogromnym podgardlem, wąsiskami i sygnetem na małym lewym grubym paluchu
No i zaczął nam opowiadać i wyliczać jak to się podróżuje do Akaby. A, że trzeba wziąć taksówkę za 50 szekli do granicy, a że trzeba zapłacić izraelski border tax ze 100 szekli na głowę, potem nająć taksówkę do miasta też ze 20-30$ no i jeszcze wrócić. Zachęcał jednak, aby w Akabie wpaść na pyszną kawę do Ali Baby... Moim współtowarzyszom, którzy już byli trochę wstawieni było już wszystko jedno, a ja... stwierdziłem, że mam pretekst, by przyfrunąć tu jeszcze raz... (nota bene Ryanair będzie tu latać prawie z każdego większego miasta).
Jak póżniej okazało, już przy wylocie - dobrze, że tam nie pojechałem... Ale po tym na sam koniec.
Tymczasem wróciliśmy do Eljatu, by cieszyć się tym co mamy...
Powoli zapadał zmrok...
W mieście nie widać prawie w ogóle ortodoksyjnych Żydów. Jeśli już spotka się ortodoksa, to dobra zabawa jest murowana
Miejscowi, w dużej mierze Rosjanie, którzy przyjechali tu w czasie pierestrojki opanowali całkowicie handel...
W każdym sklepie można swobodnie dogadać się po rosyjsku.
Miasto nocą wygląda też zupełnie ładnie...
W Izraelu szczególny nacisk kładzie się na bezpieczeństwo... Wiadomo, w kraju, który jest skłócony ze wszystkimi jest to bardzo ważne, aby nie narażać właśnych obywateli i turystów. Przed wejściem do praktycznie każdego budynku użyteczności publicznej trzeba przejść przez bramkę kontrolną. Wchodząc na pocztę również. Zabrali nam piwo do depozytu
No właśnie, a propos piwa i alkoholu w Ejlacie. Oczywiście alkohol jest dostępny, jak najbardziej i można go kupić jeszcze łatwiej niż w Polsce, nawet w zwykłym kiosku z gazetami. Nie widziałem jednak żadnego pijaka po drodze
Jak już wcześniej wspomniałem alko nie jest tanie. Litr miejscowej wódki (40%) kosztował 69 ₪, ale już dwa litry tylko 100 ₪. No więc jak tu nie pić? Byle nie za dużo, bo potem się kręci we łbie
W mieście jest sporo hoteli-molochów
Rozkład jazdy autobusów
Brak jakiejkolwiek informacji po angielsku