Tego dnia, mamy jeszcze ochotę odwiedzić China Town. Po wyjściu z parku i trzy kilometrowym spacerze wzdłuż wybrzeża, wydaje mi się, ze jesteśmy już niedaleko ....
Niestety jeszcze musimy podjechać kilka przystanków autobusem, bo dłużej dreptać już nam się po prostu nie chce .
Chinatown to dzielnica założona pod koniec XIX wieku, przez ludność chińską, która przyjechała tutaj do pracy w lokalnych kopalniach. Wybudowała oni także linię kolejową Trans-Canada. Aktualne Chinatown to trzecie co do wielkości miasto w Ameryce Północnej, po Nowym Jorku i San Francisco, jednakże bardzo odbiegające od tych, które widzieliśmy już w Azji... w Bangkoku, Kuala Lumpur czy Singapurze.
Zupełnie nie przypomina swojego azjatyckiego klimatu - połączenia bajzlu z pierdolnikiem .
Wszędzie czysto, mocno ucywilizowane nie tego się spodziewaliśmy... Wracamy zatem na późny obiad do "R"
Pięknie, co prawda przeczytałam już na blogu ale miło pośledzić jeszcze raz Mega ,,nudnebeznadziejniezajebistemegafoty" się nigdy nie nudzą się ogląda i czyta wciąż i wciąż a podróż sama w sobie jest mega podróżą w którą zabierasz, kolejny raz
Wreszcie przychodzi długo wyczekiwany 28 czerwca - dziś wypożyczamy furę i ruszamy w trasę . Jedziemy z samego rana do Hertz'a, gdzie mamy zaklepanego Jeepa Compasa. Podjeżdżamy pod wypożyczalnię ale żadnego Jeepa nie ma... Okazuje się, za zamiast wspomnianego Compasa, przygotowany jest dla nas 7 miejscowy Dodge Journey z ogromnym bagażnikiem - fajnie, nie będzie trzeba zawsze układać walizek, wystarczy je powrzucać bez zbędnego ładu i wszystko się zmieści. Oto nasza rakieta na kolejne 11 dni podróży.
Jako ciekawostka - każdy stan w Kanadzie na tablicy rejestracyjnej ma jakieś hasło przewodnie - dla British Columbia jest to Beautiful British Columbia, dla stanu Alberta - Wild Rose Country. Samochody w Alberta rejestracje mają tylko z tyłu.
Dzisiejsza trasa to tylko 125 km - jedziemy do Whistler, zatrzymując się po drodze przy ciekawszych miejscach.
Pierwsza atrakcja to Shannon Falls wysoki na ponad 350 metrów wodospad. Wiele się naczytałem, że znalezienie miejsca na malutkim parkingu często graniczy z cudem, trzeba uzbroić się w cierpliwość i po prostu czekać, aż ktoś wyjedzie. Nam udaje się znaleźć miejscówkę na naszą furmankę, praktycznie z marszu, znaczy "z podjazdu" ... Krótki spacerek, zaledwie kilkaset metrów i już możemy podziwiać ten piękny wodospad, którego woda z wielkim impetem i hukiem rozbija się po drodze o skały... zdjęcie robione pod światło...
Vis a vis wodospadu widok na ośnieżone szczyty i lasy...
Kolejna atrakcja to Brandywine Falls - Tutaj z parkingiem nie ma problemu. Wystarczy przejść pół kilometra, by znaleźć się na platformie nad wodospadem Brandywine i jeszcze kilka metrów, by oczy mogły się nacieszyć panoramą widokową na turkusowe jezioro Daisy i zaśnieżone wierzchołki gór Garibaldi.
Dojeżdżamy do kurortu Whistler - tutaj parking dla samochodu na dobę kosztuje 23,5 dolca - szoook . Kwaterujemy się w hotelu i idziemy rozkminić wjazd na jedną z najdłuższych wiszących kolejek gondolowych na świecie "Peak 2 Peak", która łączy góry Mount Whistler i Mount Blackcomb. Bilet dla rodziny 2+1 to koszt 155 CAD. Kierujemy się do kasy biletowej i już za chwilkę siedzimy w wagoniku Whistler Village Gondola - trasa dwudziestominutowa.
Och super...czekam na więcej
Pięknie jak zawsze - czekam na c.d.
Lordziu, z ciekawością czytami i oglądam!
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
Zelek, Mabro, Asia... witam
Tego dnia, mamy jeszcze ochotę odwiedzić China Town. Po wyjściu z parku i trzy kilometrowym spacerze wzdłuż wybrzeża, wydaje mi się, ze jesteśmy już niedaleko ....
Niestety jeszcze musimy podjechać kilka przystanków autobusem, bo dłużej dreptać już nam się po prostu nie chce .
Chinatown to dzielnica założona pod koniec XIX wieku, przez ludność chińską, która przyjechała tutaj do pracy w lokalnych kopalniach. Wybudowała oni także linię kolejową Trans-Canada. Aktualne Chinatown to trzecie co do wielkości miasto w Ameryce Północnej, po Nowym Jorku i San Francisco, jednakże bardzo odbiegające od tych, które widzieliśmy już w Azji... w Bangkoku, Kuala Lumpur czy Singapurze.
Zupełnie nie przypomina swojego azjatyckiego klimatu - połączenia bajzlu z pierdolnikiem .
Wszędzie czysto, mocno ucywilizowane nie tego się spodziewaliśmy... Wracamy zatem na późny obiad do "R"
www.foto-tarkowski.com
a robota to prymitywny sposób spędzania wolnego czasu...
Jako ciekawostka - tak wyglądają miejskie autobusy - bagażniki rowerowe są z przodu pojazdu, żeby dwukołowce nie zajmowały miejsca w środku.
www.foto-tarkowski.com
a robota to prymitywny sposób spędzania wolnego czasu...
Pięknie, co prawda przeczytałam już na blogu ale miło pośledzić jeszcze raz Mega ,,nudnebeznadziejniezajebistemegafoty" się nigdy nie nudzą się ogląda i czyta wciąż i wciąż a podróż sama w sobie jest mega podróżą w którą zabierasz, kolejny raz
Witaj Antenka... zapraszam na ciąg dlaszy
Wreszcie przychodzi długo wyczekiwany 28 czerwca - dziś wypożyczamy furę i ruszamy w trasę . Jedziemy z samego rana do Hertz'a, gdzie mamy zaklepanego Jeepa Compasa. Podjeżdżamy pod wypożyczalnię ale żadnego Jeepa nie ma... Okazuje się, za zamiast wspomnianego Compasa, przygotowany jest dla nas 7 miejscowy Dodge Journey z ogromnym bagażnikiem - fajnie, nie będzie trzeba zawsze układać walizek, wystarczy je powrzucać bez zbędnego ładu i wszystko się zmieści. Oto nasza rakieta na kolejne 11 dni podróży.
Jako ciekawostka - każdy stan w Kanadzie na tablicy rejestracyjnej ma jakieś hasło przewodnie - dla British Columbia jest to Beautiful British Columbia, dla stanu Alberta - Wild Rose Country. Samochody w Alberta rejestracje mają tylko z tyłu.
www.foto-tarkowski.com
a robota to prymitywny sposób spędzania wolnego czasu...
Dzisiejsza trasa to tylko 125 km - jedziemy do Whistler, zatrzymując się po drodze przy ciekawszych miejscach.
Pierwsza atrakcja to Shannon Falls wysoki na ponad 350 metrów wodospad. Wiele się naczytałem, że znalezienie miejsca na malutkim parkingu często graniczy z cudem, trzeba uzbroić się w cierpliwość i po prostu czekać, aż ktoś wyjedzie. Nam udaje się znaleźć miejscówkę na naszą furmankę, praktycznie z marszu, znaczy "z podjazdu" ... Krótki spacerek, zaledwie kilkaset metrów i już możemy podziwiać ten piękny wodospad, którego woda z wielkim impetem i hukiem rozbija się po drodze o skały... zdjęcie robione pod światło...
Vis a vis wodospadu widok na ośnieżone szczyty i lasy...
www.foto-tarkowski.com
a robota to prymitywny sposób spędzania wolnego czasu...
Kolejna atrakcja to Brandywine Falls - Tutaj z parkingiem nie ma problemu. Wystarczy przejść pół kilometra, by znaleźć się na platformie nad wodospadem Brandywine i jeszcze kilka metrów, by oczy mogły się nacieszyć panoramą widokową na turkusowe jezioro Daisy i zaśnieżone wierzchołki gór Garibaldi.
Dojeżdżamy do kurortu Whistler - tutaj parking dla samochodu na dobę kosztuje 23,5 dolca - szoook . Kwaterujemy się w hotelu i idziemy rozkminić wjazd na jedną z najdłuższych wiszących kolejek gondolowych na świecie "Peak 2 Peak", która łączy góry Mount Whistler i Mount Blackcomb. Bilet dla rodziny 2+1 to koszt 155 CAD. Kierujemy się do kasy biletowej i już za chwilkę siedzimy w wagoniku Whistler Village Gondola - trasa dwudziestominutowa.
www.foto-tarkowski.com
a robota to prymitywny sposób spędzania wolnego czasu...
Następnie wychodzimy z wagoniku i musimy podejść do Peak Express (10 minut spokojnym spacerem).
Młoda zalicza jeszcze podium,
Wsiadamy na "tapczany" - Peak Express i jedziemy dalej w górę - 10 minut do Top of The World Summit.
zdjęcia z samej góry
tam, w samym dole, te miniaturowe punkciki to domki Whistler
organizator zamieszania, we własnej osobie
www.foto-tarkowski.com
a robota to prymitywny sposób spędzania wolnego czasu...