Jak pewnie wiesz, byłem w tych stronach mniej więcej w tym samym czasie, co Ty, ale ku mojemu zdziwieniu nie udało mi się wypatrzyć ani jednego łosia. Za to niedźwiedzi faktycznie było sporo, w ciągu trzech dni napotkałem w sumie chyba jedenaście osobników.
Huragan - kolory eleganckie... ale woda cholernie zimna.. jak to w jeziorku lodowcowym
Cienkibolek...tak wiem, że byliśmy w podobnym czasie w Kanadzie, przyznaję się bez bicia, że nie czytałem Twojej relacji, bo po prostu nie miałem czasu, ale chciałbym się dowiedziec czy moja trasa mocno rózni się od tej, którą Ty realizowałeś??
tymczasem zapraszam na ciąg dalszy
1 lipca i poglądowa mapka (zaczynamy w Econo Lodge i kończymy ten dzień w tym samym miejscu)
Tego dnia jedziemy do Jasper. O godz. 11 mają rozpocząć się wszelkie uroczystości związane z obchodami dnia niepodległości - czyli tzw. Canada Day. Postanawiamy pojechać wcześniej rano, żeby znaleźć gdzieś jakieś miejsce do parkowania. Przed samą imprezą będzie z pewnością spory tłok a i większość ulic w centrem będzie zamknięta. Tego dnia pogoda nas nie rozpieszcza, tak jak do tej pory było zawsze słonecznie, tak tym razem na niebie zbierają się ciężkie chmury, które zapowiadają deszcz... po drodze jeszcze mieliśmy taką niespotykaną jak na nasze warunki przygodę... z lasu nieoczekiwanie wybiegł niedźwiedź, który zaliczył bliskie spotkanie z vanem poprzedzającym nasz dyliżans... samochód stracił oko zwane potocznie reflektorem, mordka zwana zderzakiem wypięła się z całości twarzy i wyglądała jak po walce z bokserem. A misiek odbił się tylko i pobiegł przez drugą stronę jezdni do rzeki... i zaszył się w krzakach... tym razem zdjęć niedźwiedzia z bliska jeszcze nie mamy , za to dysponuję kilkoma zdjęciami z poranka w Jasper... .
Im bliżej godziny "0", tym więcej ludzi, wszędzie pełno flag z charakterystycznym czerwonym liściem klonowym na białym tle, masa osób poprzebieranych, wyczuwa się atmosferę święta.
w tym miejscu punktualnie o 11 wciągnięta zostanie na maszt flaga Kanady i zaczną się oficjalne obchody, przemówienia oficjeli i innych ważnych osób...
Jedyny problem, to taki, że zaczyna padać, a za chwilę już porządnie leje. Postanawiamy jechać dalej, w końcu mamy na dziś zaplanowane inne atrakcje, a parady, czy przemówienia to niekoniecznie "nasze klimaty". Mamy nadzieję, że skoro są tutaj "wszyscy", to przy atrakcjach turystycznych, jakie mamy zamiar dziś obejrzeć, będzie w miarę pusto. Przed dalszą drogą kupujemy w Jasper bilety na rejs po jeziorze Maligne oraz na kolejny dzień na Glacier Adenture na konkretną godzinę. Okazuje się, że lepiej się w takie bilety zaopatrzyć wcześniej, gdyż jest to najbardziej oblegana atrakcja tego rejonu i zdobycie biletu z marszu, na miejscu pod lodowcem graniczy z cudem... . Za 2 bilety 2+1 płacimy 370 dolców .
Nelcia.. ta atrakcja to następnego dnia, ale zanim do niej dotrzemy to po drodze również będziemy się zachwycali nieziemskimi widolami
Opuszczamy Jasper i kierujemy się w stronę kanionu Maligne, którym to chcemy dotrzeć do jeziora Medicine, a następnie na końcu trasy do jeziora Maligne, żeby udać się po nim w rejs statkiem. Po przejechaniu kilku kilometrów zaczyna tak lać, ze wycieraczki ledwo co nadążają, żeby zbierać wodę. Przy Medicine nawet się nie zatrzymujemy, w sumie żadna strata, będziemy przecież wracać tą samą drogą, a prognozy pogody sugerują, ze to przejściowy deszcz i po południu ma się wypogodzić... Ciekawostką jest, że jezioro Medicine latem wypełnione po brzegi wodą, zimą prawie całkowicie znika z powierzchni ziemi i zostaje z niego tylko mały strumyczek. Wyjaśnienie tego fenomenu znajduje się "poniżej dna", gdyż jest ono jak wanna bez korka. Rzeka Medicine, która je zasila przepływa pod spodem unikalną siecią podziemnych korytarzy. Jezioro zaczyna wypełniać się dopiero wiosną w czasie śnieżnych roztopów, a jeśli chodzi o jego nazwę, została ona nadana przez Indian, którzy nie widzieli żadnej różnicy między medycyną białych i czarną magią. Dla nich znikające zimą jezioro oznaczało obecność złych duchów i omijali je z daleka.
Po drodze pozdrawiają nas owce kanadyjskie - dziko żyjące w górach
Docieramy do jeziora Maligne, na parkingu pełne obłożenie...
Rejs w dwie strony trwa w sumie półtorej godziny, w tym 20 minutowy pobyt na przeciwległym brzegu jeziora, stateczki pływają co pół godziny. Początkowo pogoda nie napawa optymizmem...
ale z każdą chwilą coraz bardziej się wypogadza.... ruszamy . Jezioro o długości 22 km rozciąga się malowniczo od okolic wyspy Spirit aż do kanałów wodnych pod lodowcem Coronet. Jego średnia głębokość wynosi 35 m. Jezioro znajduje się na wysokości 1 670 metrów nad poziomem morza.
Mamy jeszcze trochę czasu, zrobimy zatem sobie spacerek po kanionie Maligne... tuż przed wjazdem na parking, widzimy sznur samochodów wzdłuż głównej drogi... okazuje się, że na poboczu gapiom przygląda się misiek - czarny niedźwiedź. Z krzaków dobiegają głosy "go away, go away" ... wygląda to tak, jakby jego braciszek postanowił urozmaicić swoją dietę i załatwić do żarcia bardziej przemysłowego . Stoimy tak dobre 10 minut, ale akcja się wcale nie jest rozwojowa... słychać tylko jakieś krzyki i trzaski w oddali . Kilka zdjęć i ruszamy ku kanionowi.
Kanion Maligne, to tak naprawdę jest wąwóz rzeczny. Podziwiamy jak zaczarowani niezwykłą siłę natury, woda wyżłobiła w skalnej ścianie korytarze głębokie na 50 metrów. Jest kilka tras, można zwiedzić cały kanion, można tylko część, my wybieramy się na 1,5 h spacerek. Zapraszam do galerii z tego wąwozu...
Wracając do Hinton, na nocleg ponownie spotykamy młodego łosia... i zastanawiamy się, czy aby przypadkiem to nie był ten sam, którego widzieliśmy dzień wcześniej .
Jak pewnie wiesz, byłem w tych stronach mniej więcej w tym samym czasie, co Ty, ale ku mojemu zdziwieniu nie udało mi się wypatrzyć ani jednego łosia. Za to niedźwiedzi faktycznie było sporo, w ciągu trzech dni napotkałem w sumie chyba jedenaście osobników.
Huragan - kolory eleganckie... ale woda cholernie zimna.. jak to w jeziorku lodowcowym
Cienkibolek...tak wiem, że byliśmy w podobnym czasie w Kanadzie, przyznaję się bez bicia, że nie czytałem Twojej relacji, bo po prostu nie miałem czasu, ale chciałbym się dowiedziec czy moja trasa mocno rózni się od tej, którą Ty realizowałeś??
tymczasem zapraszam na ciąg dalszy
1 lipca i poglądowa mapka (zaczynamy w Econo Lodge i kończymy ten dzień w tym samym miejscu)
Tego dnia jedziemy do Jasper. O godz. 11 mają rozpocząć się wszelkie uroczystości związane z obchodami dnia niepodległości - czyli tzw. Canada Day. Postanawiamy pojechać wcześniej rano, żeby znaleźć gdzieś jakieś miejsce do parkowania. Przed samą imprezą będzie z pewnością spory tłok a i większość ulic w centrem będzie zamknięta. Tego dnia pogoda nas nie rozpieszcza, tak jak do tej pory było zawsze słonecznie, tak tym razem na niebie zbierają się ciężkie chmury, które zapowiadają deszcz... po drodze jeszcze mieliśmy taką niespotykaną jak na nasze warunki przygodę... z lasu nieoczekiwanie wybiegł niedźwiedź, który zaliczył bliskie spotkanie z vanem poprzedzającym nasz dyliżans... samochód stracił oko zwane potocznie reflektorem, mordka zwana zderzakiem wypięła się z całości twarzy i wyglądała jak po walce z bokserem. A misiek odbił się tylko i pobiegł przez drugą stronę jezdni do rzeki... i zaszył się w krzakach... tym razem zdjęć niedźwiedzia z bliska jeszcze nie mamy , za to dysponuję kilkoma zdjęciami z poranka w Jasper... .
www.foto-tarkowski.com
a robota to prymitywny sposób spędzania wolnego czasu...
Im bliżej godziny "0", tym więcej ludzi, wszędzie pełno flag z charakterystycznym czerwonym liściem klonowym na białym tle, masa osób poprzebieranych, wyczuwa się atmosferę święta.
w tym miejscu punktualnie o 11 wciągnięta zostanie na maszt flaga Kanady i zaczną się oficjalne obchody, przemówienia oficjeli i innych ważnych osób...
Jedyny problem, to taki, że zaczyna padać, a za chwilę już porządnie leje. Postanawiamy jechać dalej, w końcu mamy na dziś zaplanowane inne atrakcje, a parady, czy przemówienia to niekoniecznie "nasze klimaty". Mamy nadzieję, że skoro są tutaj "wszyscy", to przy atrakcjach turystycznych, jakie mamy zamiar dziś obejrzeć, będzie w miarę pusto. Przed dalszą drogą kupujemy w Jasper bilety na rejs po jeziorze Maligne oraz na kolejny dzień na Glacier Adenture na konkretną godzinę. Okazuje się, że lepiej się w takie bilety zaopatrzyć wcześniej, gdyż jest to najbardziej oblegana atrakcja tego rejonu i zdobycie biletu z marszu, na miejscu pod lodowcem graniczy z cudem... . Za 2 bilety 2+1 płacimy 370 dolców .
www.foto-tarkowski.com
a robota to prymitywny sposób spędzania wolnego czasu...
to zacieram rączki na ta największą i nienajtańszą atrakcję regionu
No trip no life
Nelcia.. ta atrakcja to następnego dnia, ale zanim do niej dotrzemy to po drodze również będziemy się zachwycali nieziemskimi widolami
Opuszczamy Jasper i kierujemy się w stronę kanionu Maligne, którym to chcemy dotrzeć do jeziora Medicine, a następnie na końcu trasy do jeziora Maligne, żeby udać się po nim w rejs statkiem. Po przejechaniu kilku kilometrów zaczyna tak lać, ze wycieraczki ledwo co nadążają, żeby zbierać wodę. Przy Medicine nawet się nie zatrzymujemy, w sumie żadna strata, będziemy przecież wracać tą samą drogą, a prognozy pogody sugerują, ze to przejściowy deszcz i po południu ma się wypogodzić... Ciekawostką jest, że jezioro Medicine latem wypełnione po brzegi wodą, zimą prawie całkowicie znika z powierzchni ziemi i zostaje z niego tylko mały strumyczek. Wyjaśnienie tego fenomenu znajduje się "poniżej dna", gdyż jest ono jak wanna bez korka. Rzeka Medicine, która je zasila przepływa pod spodem unikalną siecią podziemnych korytarzy. Jezioro zaczyna wypełniać się dopiero wiosną w czasie śnieżnych roztopów, a jeśli chodzi o jego nazwę, została ona nadana przez Indian, którzy nie widzieli żadnej różnicy między medycyną białych i czarną magią. Dla nich znikające zimą jezioro oznaczało obecność złych duchów i omijali je z daleka.
Po drodze pozdrawiają nas owce kanadyjskie - dziko żyjące w górach
Docieramy do jeziora Maligne, na parkingu pełne obłożenie...
www.foto-tarkowski.com
a robota to prymitywny sposób spędzania wolnego czasu...
Rejs w dwie strony trwa w sumie półtorej godziny, w tym 20 minutowy pobyt na przeciwległym brzegu jeziora, stateczki pływają co pół godziny. Początkowo pogoda nie napawa optymizmem...
ale z każdą chwilą coraz bardziej się wypogadza.... ruszamy . Jezioro o długości 22 km rozciąga się malowniczo od okolic wyspy Spirit aż do kanałów wodnych pod lodowcem Coronet. Jego średnia głębokość wynosi 35 m. Jezioro znajduje się na wysokości 1 670 metrów nad poziomem morza.
kilka zdjęć z przeciwległego brzegu Maligne Lake
www.foto-tarkowski.com
a robota to prymitywny sposób spędzania wolnego czasu...
Wracamy z powrotem, pogoda piękna, zatrzymamy się teraz nad jeziorem Medicine. Tutaj widać je z oddali...
a tu jezioro Medicine w pełnej krasie z otaczającymi go górami...
www.foto-tarkowski.com
a robota to prymitywny sposób spędzania wolnego czasu...
Mamy jeszcze trochę czasu, zrobimy zatem sobie spacerek po kanionie Maligne... tuż przed wjazdem na parking, widzimy sznur samochodów wzdłuż głównej drogi... okazuje się, że na poboczu gapiom przygląda się misiek - czarny niedźwiedź. Z krzaków dobiegają głosy "go away, go away" ... wygląda to tak, jakby jego braciszek postanowił urozmaicić swoją dietę i załatwić do żarcia bardziej przemysłowego . Stoimy tak dobre 10 minut, ale akcja się wcale nie jest rozwojowa... słychać tylko jakieś krzyki i trzaski w oddali . Kilka zdjęć i ruszamy ku kanionowi.
www.foto-tarkowski.com
a robota to prymitywny sposób spędzania wolnego czasu...
Kanion Maligne, to tak naprawdę jest wąwóz rzeczny. Podziwiamy jak zaczarowani niezwykłą siłę natury, woda wyżłobiła w skalnej ścianie korytarze głębokie na 50 metrów. Jest kilka tras, można zwiedzić cały kanion, można tylko część, my wybieramy się na 1,5 h spacerek. Zapraszam do galerii z tego wąwozu...
www.foto-tarkowski.com
a robota to prymitywny sposób spędzania wolnego czasu...
Wracając do Hinton, na nocleg ponownie spotykamy młodego łosia... i zastanawiamy się, czy aby przypadkiem to nie był ten sam, którego widzieliśmy dzień wcześniej .
www.foto-tarkowski.com
a robota to prymitywny sposób spędzania wolnego czasu...