Sama oferta cenowo wypada wspaniale, ale zastanawiając sie nad moim wyjazdem rozważałam i Coral Key. Ostatecznie, wybrałam pobyt w dwoch hotelach w rożnych częściach Diani Beach i absolutnie nie żałuję. Z tego co czytałam, nieopodal CK jest rzeka, która wpływa do oceanu w zw. Z czyM woda potrafi byc mętna i brązowa, a dla mnie to ogromna strata brak lazurów w Kenii
Ja zamiast siedzieć przy basenie, wolę iść na plaże. Gdy czytałam wcześniej komentarze dotyczące plaż blisko Mombasy, a dokładniej Nyali Beach wiele osób pisało, że jest tam niezbyt ładnie. My jesteśmy innego zdania-nam się bardzo podobało. Do tego ta plaża była taka bardziej miejscowa- zwłaszcza w weekendy przychodziło tam wielu Kenijczyków z rodzinami. Grali w piłkę. Już pierwszego dnia idziemy wykąpać się w Oceanie. Od razu oczywiście podchodzą do nas Kenijczycy z plaży, którzy próbują sprzedać nam wycieczki. Mój Mąż od razy mówi do nich” hakuna pesa”(nie mam pieniędzy) i się śmieje na to wszyscy beachboysi również zaczynają się bardzo śmiać. Szybko wyjaśniamy, że jesteśmy drugi raz w Kenii, że byliśmy tu i tam. Do tego mamy już wykupione safari gdzie indziej. I już mamy spokój Do końca naszego pobytu, gdy widzą mojego Męża pozdrawiają go” Jambo Hakuna Pesa” Później traktują nas bardziej jako pośredników pomiędzy nimi a innymi gośćmi w naszym hotelu. W ogóle bardzo się cieszą, że przyjechaliśmy drugi raz i tak bardzo nam się podoba ich kraj.
Po dwóch dniach lenistwa, wczesnym rankiem wyruszamy na safari. Tym razem dwudniowe Tsavo. Mieliśmy być w 6 osób w busie. W międzyczasie innych gości namówiłam na wykupienie safari u Jamesa i okazuje się, że będziemy właśnie z nimi tylko w cztery osoby. Bardzo wygodnie się jechało. Jak zwykle zajeżdżamy do Mombasy po wejściówki do parku. Gdy byliśmy pierwszy raz i z daleka zobaczyliśmy „coś” to z radością pstrykaliśmy plamkę w oddali, którą podobno była zebrą;) Jadąc drugi raz robiliśmy już dużo mniej zdjęć a za to cieszyliśmy oczy widokami. Ciężko mi ocenić, czy za pierwszym czy za drugim razem było więcej zwierząt. I wtedy i teraz było cudownie. Nocleg mieliśmy w znanym Voi Safari Lodge. Ta lodga ma doskonałą lokalizację, a wodopój usytuowany tak blisko przyciąga wiele zwierząt. Jak się okazało później-także w nocy
Wieczorem wyruszamy na kolejne „polowanie”. Chyba najbardziej lubię ten czas na safari. W tzw. Złotej godzinie, gdy słońce już powoli zachodzi i cały ten teren oblany jest niczym złotem! Po kolacji jeszcze idziemy na Tuskera. Pokoje nie są jakoś super duże w tej lodgy i niestety nie mają klimatyzacji. Całe okna są pokryte moskitierą, dlatego spokojnie mogą być otwarte. Po dniu pełnym wrażeń idziemy spać. Wiadomo-na sawannie jest ciemno. Bardzo ciemno tym bardziej, gdy zostaną wygaszone także światła w pokojach itd. W środku nocy budzi nas BARDZO GŁOŚNY ryk lwa!!! Było to tak głośno, że byliśmy niemal pewni, że jest pod oknami;) wyskoczyliśmy z lóżka i gapimy się przed siebie. Oczywiście praktycznie nic nie widać. Jednak, gdy wzrok przyzwyczaił się do ciemności, kontury postaci zaczęły być widoczne. Okazało się, że przy wodopoju stał lew i słonie. I jakoś ich wzajemne towarzystwo im przeszkadzało. Na zmianę ryczały słonie i lew. W końcu ryk lwa był jakby coraz bardziej odległy. Do świtu już nie zasnęliśmy
ojacie! ale oferta!
http://wolnoscsmakowania.blogspot.co.uk/
Sama oferta cenowo wypada wspaniale, ale zastanawiając sie nad moim wyjazdem rozważałam i Coral Key. Ostatecznie, wybrałam pobyt w dwoch hotelach w rożnych częściach Diani Beach i absolutnie nie żałuję. Z tego co czytałam, nieopodal CK jest rzeka, która wpływa do oceanu w zw. Z czyM woda potrafi byc mętna i brązowa, a dla mnie to ogromna strata brak lazurów w Kenii
Ja zamiast siedzieć przy basenie, wolę iść na plaże. Gdy czytałam wcześniej komentarze dotyczące plaż blisko Mombasy, a dokładniej Nyali Beach wiele osób pisało, że jest tam niezbyt ładnie. My jesteśmy innego zdania-nam się bardzo podobało. Do tego ta plaża była taka bardziej miejscowa- zwłaszcza w weekendy przychodziło tam wielu Kenijczyków z rodzinami. Grali w piłkę. Już pierwszego dnia idziemy wykąpać się w Oceanie. Od razu oczywiście podchodzą do nas Kenijczycy z plaży, którzy próbują sprzedać nam wycieczki. Mój Mąż od razy mówi do nich” hakuna pesa”(nie mam pieniędzy) i się śmieje na to wszyscy beachboysi również zaczynają się bardzo śmiać. Szybko wyjaśniamy, że jesteśmy drugi raz w Kenii, że byliśmy tu i tam. Do tego mamy już wykupione safari gdzie indziej. I już mamy spokój Do końca naszego pobytu, gdy widzą mojego Męża pozdrawiają go” Jambo Hakuna Pesa” Później traktują nas bardziej jako pośredników pomiędzy nimi a innymi gośćmi w naszym hotelu. W ogóle bardzo się cieszą, że przyjechaliśmy drugi raz i tak bardzo nam się podoba ich kraj.
Pięknie dobre z tym hakuna pesa Trza wybróbować kiedyś
Slobcia...znów zatęskniłam za Kenią
"Hakuna peso" bardzo dobry chwyt na wstępie.
Rączki zacieram na cd
Po dwóch dniach lenistwa, wczesnym rankiem wyruszamy na safari. Tym razem dwudniowe Tsavo. Mieliśmy być w 6 osób w busie. W międzyczasie innych gości namówiłam na wykupienie safari u Jamesa i okazuje się, że będziemy właśnie z nimi tylko w cztery osoby. Bardzo wygodnie się jechało. Jak zwykle zajeżdżamy do Mombasy po wejściówki do parku. Gdy byliśmy pierwszy raz i z daleka zobaczyliśmy „coś” to z radością pstrykaliśmy plamkę w oddali, którą podobno była zebrą;) Jadąc drugi raz robiliśmy już dużo mniej zdjęć a za to cieszyliśmy oczy widokami. Ciężko mi ocenić, czy za pierwszym czy za drugim razem było więcej zwierząt. I wtedy i teraz było cudownie. Nocleg mieliśmy w znanym Voi Safari Lodge. Ta lodga ma doskonałą lokalizację, a wodopój usytuowany tak blisko przyciąga wiele zwierząt. Jak się okazało później-także w nocy
Nasz pokój w lodgy:
Wieczorem wyruszamy na kolejne „polowanie”. Chyba najbardziej lubię ten czas na safari. W tzw. Złotej godzinie, gdy słońce już powoli zachodzi i cały ten teren oblany jest niczym złotem! Po kolacji jeszcze idziemy na Tuskera. Pokoje nie są jakoś super duże w tej lodgy i niestety nie mają klimatyzacji. Całe okna są pokryte moskitierą, dlatego spokojnie mogą być otwarte. Po dniu pełnym wrażeń idziemy spać. Wiadomo-na sawannie jest ciemno. Bardzo ciemno tym bardziej, gdy zostaną wygaszone także światła w pokojach itd. W środku nocy budzi nas BARDZO GŁOŚNY ryk lwa!!! Było to tak głośno, że byliśmy niemal pewni, że jest pod oknami;) wyskoczyliśmy z lóżka i gapimy się przed siebie. Oczywiście praktycznie nic nie widać. Jednak, gdy wzrok przyzwyczaił się do ciemności, kontury postaci zaczęły być widoczne. Okazało się, że przy wodopoju stał lew i słonie. I jakoś ich wzajemne towarzystwo im przeszkadzało. Na zmianę ryczały słonie i lew. W końcu ryk lwa był jakby coraz bardziej odległy. Do świtu już nie zasnęliśmy
slobcia, lejsz miód na moje serce ....
Podróż to jedyny zakup, który czyni Cię bogatszym.
O rany , poczulam jak strasznie tesknie do takich widoczkow... safari jest wspanialym przezyciem Słobcia wrzucaj ,wrzucaj kochana kolejne fotki
No trip no life