Jesteś tutaj
Jesteś tutaj
Witam wszystkich serdecznie i życzę Wesłołych Swiąt. Wciąż dochodzę do siebie po powrocie z Kuby, ale nie ma co się ociągac.....
ZACZYNAMY RELACJĘ - ZAPRASZAM CHĘTNYCH NA SZKLANECZKE PYSZNEGO ORYGINALNEGO I JEDYNEGO W SWOIM RODZAJU
MOJITO W PLAYA PESQUERO
Oczywiście jak nie bedziecie mieli ochoty siedzieć w cieniu, tylko wygrzewać się w gorącym kubanskim słoncu, to możemy poprosić pomocnika Mikołaja o drinki na plaży zaraz przy naszych lezakach.
No to jak gotowi na kubanską przygodę? Mojito smakuje?
http://sznupkowiewpodrozyzycia.blogspot.co.uk/
Momi
Smaku mojito kubańskiego nie poczuje ,ale na resztę bardzo liczę i czekam
Witaj po powrocie od Fidela
Żeglarstwo – najdroższy sposób najmniej wygodnego spędzania czasu.
DRUGA!!!!!!!! Relacja z ukochanej KUBY!!! yupi
To Wy jeszcze nie spicie??
Nad Kubą długo się zastanawiałam, bo miałąm wątpliwości co do pogody w grudniu. Rózne opinie czytałam tu na forum i na Trip Advisorze także, a niskiej temperaturze w miesiącach zimowych. Jednak już tak mi Kuba serce rozpaliła, że nie wyobrazałam sobie innego miejsca. Stali bywalcy Kuby radzili, aby w zimowych miesiącach, czyli od grudnia do marca wybierać rejony oddalone jak najbardziej od HaVANY , czym bliżej Santiago de Cuba tym cieplej. Z tego powodu postawiłam na rejon Houlgin lub Guardalavaca. Ostatecznie padło na hotel Playa Pesquero niedaleko miejscowości Holguin.
Hotel 5* - typowy olbrzymi resort all inclusive - na zyczenie Pana Sznupka. Plaża ładna, basen największy na Kubie, czyli coś dla mnie też sie znajdzie. Wiedziałam, ze nie uda nam sie zobaczyć Havany, ze względu na odłegłość, ale blisko jest do Santiago de Cuba, muzycznej stolicy Kuby. Wyjazd zakupiliśmy w Thomasie Cooku za jedyne 690 funtów od osoby za 2 tygodnie. WYlot mieliśmy z Londynu, co nam bardzo pasowało, bo mieliśmy 2 dni na szukanie swiatecznych klimatów i jarmarków. Tak mnie te klimaty zaczarowały, ze zbiegając schodami na metrze coś mi tak gruchneło w kolanie, że zgieło mnie w pół i ledwie dokickałam do najbliższej ławki. Udało mi się dotrzeć w bólu do hotelu i pozostało tylko patrzeć czy nie puchnie i modlić się, abym mogła rano dotrzeć na lotnisko. Rano było lepiej, chociaż lot 10 godzinny, to byla jakaś masakra dla mojego kolena Uwierzcie mi, że jak zobaczyłam, ze z samolotu wychodzimy schodami, a nie rękawem to modłiłam się, żeby Sznupek mnie kopnął w 4 litery, to może spadnę i nie będę musiała sie męczyć schodzeniem.
Ze wzgledu na nogę trochę musiał się ograniczyć ruchowo, ale jak to mówią, co nas nie zabije, to nas wzmocni. Spotkałam się z kubanskim lekarzem, za kolanko potrzymał, w oczy popatrzył i stwierdził, ze bez przeswietłenia to on za dużo mi nie może powiedzieć, mam się oszczędzać, nie nosić wysokich obcasów i nie wchodzic do morza, ze wzgledu na fale i nierówne dno, bo każde potkniecie może tylko stan kolana pogorszyć. Pocieszył mnie tylko, ze nie powinno to być nic powaznego.
No cóż, lekarz kazał, to do morza nie wchodziłam.................... po 3 dniach,nie wyrobiłam psychicznie......wołałam z tych wakacji wrócić kulawa, niż szmyrgnieta Mówię do Sznupka:
- ja się położę, a Ty mnie będziesz turłał do wody , jest z górki
Na szczescie obeszło sie bez turłania, ale wchodziliśmy do wody razem, Sznupek pół kroku do przodu mówił mi gdzie mogę pewnie stawiać nogę. Kto to widział, żeby mnie utrzymac zdala od wody.....hehehe NIEMOŻLIWE!
To na tyle mojego nieszczęsnego kolana, po nowym roku zobacze co powiedzą lekarze i jak szybko mi je naprawią, bo jak tu świat zwiedzac kuśtykając???......Strasznie powoli mi to szło
No, ale wracajmy do relacji !
LOT Z Londynu do Holguin trwał 10godzin 20 minut. Linie charterowe Thomas Cook, siedzenie tragedia - bardzo płytkie i niewygodne,ale sporo miejsca na nogi. Jedzenie bez smaku, bardzo mało i do picia tylko kawa i herbata serwowana 2 razy. Filmy nieciekawe, radio do kitu, gier żadnych. Jak dla mnie linie bardzo na minus w porównaniu do Thomsona ,ale przeżyć sie da.
Lotnisko w Holguin bardzo takie szaro bure, odprawa trwała całe wieki, a goraco jak w piekle. Na szczescie reszta poszła bardzo sprawnie. Wsiedliśmy do autobusów i tam już dostalismy opaski, klucze do pokoi, mapki i inne rozpiski. Dojazd do hotelu trwał godzinkę, tam juz czekała na nas ciuchcia i porwoziła nas do naszych pokoi. Resort olbrzymi, kolos normalnie, a nam sie udało i byliśmy w takim strategicznym miejscu, ze do plazy mieliśmy jakieś 3 minuty piechotą, do basenu 2 minuty, a do restauracji i lobby jakies 4 minuty piechotą.
Pokój bardzo ładny - słoneczy z tarasem. Na parterze, a nie było czuć wilgoci i nie spotkalismy ani razu zadnego robaczkA. Nasza pani zawsze sprzatała nam pokój na błysk. W lodówce była butelka wody mineralnej, 2X tukcola, 2X fanta i 2X piwo w puszcze. COdziennie uzupełniane. Sam resort bardzo przyjemny i bardzo czysty.
http://sznupkowiewpodrozyzycia.blogspot.co.uk/
Pogodę mieliśmy idealną. Pierwsze 2 dni niebo trochę zachmurzone, przelotne deszcze, chłodny wiatr wieczorem, albo raczej chłodnawy, bo swetry nie były potrzebne. Następne 10 dni to upalna piękna pogoda i słonce w pełneh krasie. Ostatni edwa dni powtórka z rozrywki, czyli trochę chmurek i kapryśne słonko, ale wciąz bardzo ciepło i nie przeszkadzało to w plażowaniu. Jedynym minusem było to, że robi się bardzo szybko ciemno w tym okresie, a mianowicie po 18.00 panują już wszedzie egipskie ciemności. Na dodatek resort jest słabo oswietlony, takie minimum, zeby sobie zębów nie wybić w drodze na kolację. Oglądając prognozę pogody w TV , widziałam, ze w okolicach Varadera czy CayoCoco jest zawsze 5-7 stopni mniej i wiecej padało niż u nas. WIec to chyba prawda, że jezeli che mieć sie takie niebo w zimowych miesiącach to tylko rejon Houlgin.
http://sznupkowiewpodrozyzycia.blogspot.co.uk/
Momi, widzę, że też nocki nie zmarnowałaś! Ale my robotne dziewczynki jesteśmy.....
Mariola
Czwarty
Hotel fajnie wygląda, pogoda dopisała czyli zapewne było super.
Będzie co czytać i oglądać.
Momi, jakbyś szukała kapsla od obiektywu, to został na łóżku na Kubie
Śledzę dalej
Moje zdjęcia z różnych, dziwnych miejsc http://tom-gdynia.jalbum.net/
Jestem i ja . Kubą byłam i jestem bardzo zainteresowana więc z przyjemnością obejrzę wyspę widzianą Twoimi oczami. Moje zaintesowanie wzmogła jeszcze pilotka z RT, która poznalam na ostatnim rejsie, zakochana własnie Kubie. Troche nam opowiadała i tym samym bardzo zacheciła..
No trip no life