Tak jak wspomniałam resort olbrzmi ! Dwie bufetowe restaurcje, 7 a la carte - włoska, owoce morza, kubanska, grillowa, romantyczna i jeszcze inne których nei pamietam. My rezerwacji na kolacje nie robilismy, bo jakoś nie lubię tych podrabianych restauracji w resortach. Jednak można było z nich korzystać bez rezerwacji w czasie lunchu, oczywiście karta dan była skromniejsza, ale jakieś tam rozeznanie było. Warta grzechu była kubańska i owoce morza - w kubanskiej przepyszny kurczak, a w owocach morza takie krewetki tygrysie, że sie normalnie w człowieku tygrys budził i po takim posiłku, aż mu się ryczeć z radości chciało
Bufetowe restauracje były dwie - ja tam wielkiego doświadczenia nie mam i nie wiem ile tego jedzenia powinno byc, żeby ludzie przestali pisac, ze jedzenie na Kubie jest niesmaczne i monotonne.
Dla mnie i dla Sznupka jedzenie było bardzo dobre i co najważniejsze większosc przygotowywane na świeżo, a nie wyłozone w podgrzewaczach. WYglądało to mniejwiecej tak, że bufet zaczynał sie od warzyw i owoców i obok stala pani,która na zamówienie robiła sałatki i sosy do sałatek wedle życzenia, dalej były zupy i ryby - dalej stanowisko gdzie kucharz miał wystawione świerze ryby, owoce morza róznego rodzaju i grillował na blasze wdle smaku, można było powiedzieć, że się chce po tajsku i czary mary wielkie krewety leżały na talerzu:) dalej miesa róznego rodzaju - kurczaki duszone, smażone, wołowina w sosie, jagniecina na trzy sposony i kolejne stanowisko gdzie kucharz, mistrz ceremonii przyrządzał steki, hamburgery, żeberka, jagnięce bitki i co tylko sie chciało. Dalek stanowisko włoskie, gdzie na świeżo robili rózne sosy do makaronów i piekli pizze, dalej stanowisko z paellą - zawsze 3 rodzaje . DLa mnie ogólnie ryż na Kubie smakował pierwsza klasa! Dalej stanowisko gdzie można było sobie robić tosty i kanapki panini. Słodkości wyłożone na 4 wielkich stołach, mini lodziarnia i pani kŧóra smażyła naleśniki i gofry. Jedzenie bardzo zróznicowane, My tam zadych braków nie widzieliśmy, nigdy niczego nie brakowało, nigdy nic nam nie zaszkodziło. RYby i mięsa były bardzo smaczne, prosto od okolicznych rolników. PIeczone świniaki serwowane 2-3 razy w tygodniu to była poezja smaku. Ryba Red Sanpper - najlepsza jaką kiedykolwiek jadłam, ale co sie dziwić - wioska rybacka za rogiem.
Sniadania tak samo - wybór niesamowity - kucharki uśmiechniete rzucały omletami pod sam sufit. SERIO!!! COdziennie ustawiała się kolejka po świezo pieczone całuski. Kiełbaski , boczki, bekony, w podgrzewaczach lub grillowane na życzenie. Kiełbaski były w 5 rodzajach oraz w 2-3 smakach - paprykowe, chili, czosnkowe. Fasolka w sosie pomidorowym, lub na bogato z wędzonką. Trzy rodzaje jajecznicy, jajka sadzone i gotowane. Cała gama do wyboru na słodko, nawet lody serwowane od rana, soki świeżo wyciskane, koktaile owocowe, mleczne, owoce w kilkuy rodzajech. Najlepsze były ananasy i banany. NIestety moje ukochane arbuzy były nie za dobre, bo po sezonie.
Oczywiście jak sie tak człowiek objadł to koniecznie musiał spacerkiem udać sie do baru lub do COffee wagonu. My po śniadaniu koniecznie wypijaliśmy po 2 szklaneczki mojito lub Havana Special. Cuba Libre nam nie smakowało, bo ta podrabiana cola była okropna....bleee. Za to ichny 7UP lub Sprite robiony oczywiście na limonkach i cytrtynach - pierwsza klasa! Bar kawowy serwował od rana bardzo dobre kubanskie kawy - na ciepło i na zimno. Pyszne!!! Aromatyczne!! Mocne!
Lobby Bar ogromny, ale przeplatany oczkami wodnymi i pięknymi figurkami, więc było dośc przytulnie
Tutaj na zdjeciu landuje się Mister Piękniś - gwiazda resortu - zawsze chodził dwa razy wolniej od innych, zeby każdy go zauważył, codziennie ubrany inaczej, wszystko dopracowane, nawet miał sexy wdzianko do gry w siatkówke - czerwone lacry po kostki
Mojito pierwsza klasa.
Kubańska opowieść też
Tak jak wspomniałam resort olbrzmi ! Dwie bufetowe restaurcje, 7 a la carte - włoska, owoce morza, kubanska, grillowa, romantyczna i jeszcze inne których nei pamietam. My rezerwacji na kolacje nie robilismy, bo jakoś nie lubię tych podrabianych restauracji w resortach. Jednak można było z nich korzystać bez rezerwacji w czasie lunchu, oczywiście karta dan była skromniejsza, ale jakieś tam rozeznanie było. Warta grzechu była kubańska i owoce morza - w kubanskiej przepyszny kurczak, a w owocach morza takie krewetki tygrysie, że sie normalnie w człowieku tygrys budził i po takim posiłku, aż mu się ryczeć z radości chciało
Bufetowe restauracje były dwie - ja tam wielkiego doświadczenia nie mam i nie wiem ile tego jedzenia powinno byc, żeby ludzie przestali pisac, ze jedzenie na Kubie jest niesmaczne i monotonne.
Dla mnie i dla Sznupka jedzenie było bardzo dobre i co najważniejsze większosc przygotowywane na świeżo, a nie wyłozone w podgrzewaczach. WYglądało to mniejwiecej tak, że bufet zaczynał sie od warzyw i owoców i obok stala pani,która na zamówienie robiła sałatki i sosy do sałatek wedle życzenia, dalej były zupy i ryby - dalej stanowisko gdzie kucharz miał wystawione świerze ryby, owoce morza róznego rodzaju i grillował na blasze wdle smaku, można było powiedzieć, że się chce po tajsku i czary mary wielkie krewety leżały na talerzu:) dalej miesa róznego rodzaju - kurczaki duszone, smażone, wołowina w sosie, jagniecina na trzy sposony i kolejne stanowisko gdzie kucharz, mistrz ceremonii przyrządzał steki, hamburgery, żeberka, jagnięce bitki i co tylko sie chciało. Dalek stanowisko włoskie, gdzie na świeżo robili rózne sosy do makaronów i piekli pizze, dalej stanowisko z paellą - zawsze 3 rodzaje . DLa mnie ogólnie ryż na Kubie smakował pierwsza klasa! Dalej stanowisko gdzie można było sobie robić tosty i kanapki panini. Słodkości wyłożone na 4 wielkich stołach, mini lodziarnia i pani kŧóra smażyła naleśniki i gofry. Jedzenie bardzo zróznicowane, My tam zadych braków nie widzieliśmy, nigdy niczego nie brakowało, nigdy nic nam nie zaszkodziło. RYby i mięsa były bardzo smaczne, prosto od okolicznych rolników. PIeczone świniaki serwowane 2-3 razy w tygodniu to była poezja smaku. Ryba Red Sanpper - najlepsza jaką kiedykolwiek jadłam, ale co sie dziwić - wioska rybacka za rogiem.
Sniadania tak samo - wybór niesamowity - kucharki uśmiechniete rzucały omletami pod sam sufit. SERIO!!! COdziennie ustawiała się kolejka po świezo pieczone całuski. Kiełbaski , boczki, bekony, w podgrzewaczach lub grillowane na życzenie. Kiełbaski były w 5 rodzajach oraz w 2-3 smakach - paprykowe, chili, czosnkowe. Fasolka w sosie pomidorowym, lub na bogato z wędzonką. Trzy rodzaje jajecznicy, jajka sadzone i gotowane. Cała gama do wyboru na słodko, nawet lody serwowane od rana, soki świeżo wyciskane, koktaile owocowe, mleczne, owoce w kilkuy rodzajech. Najlepsze były ananasy i banany. NIestety moje ukochane arbuzy były nie za dobre, bo po sezonie.
http://sznupkowiewpodrozyzycia.blogspot.co.uk/
Momi mmmmmmniam same pyszności nam zaserwowałaś
Na tym zdjeciu pomiedzy zdjęciami z paniami to jakieś kiełbasy są , metki czy co ?
Bez podróży się duszę....
http://kolekcjonujacchwile.blogspot.com/
uff....GOŚCI SIE WRESZCIE POZBYŁAM I BIEGIEM SIE MELDUJE
Jedzonko pierwsza klasa ale,ze objedzona jestem na maxa nie bedę sliniła moniitora
Oczywiście jak sie tak człowiek objadł to koniecznie musiał spacerkiem udać sie do baru lub do COffee wagonu. My po śniadaniu koniecznie wypijaliśmy po 2 szklaneczki mojito lub Havana Special. Cuba Libre nam nie smakowało, bo ta podrabiana cola była okropna....bleee. Za to ichny 7UP lub Sprite robiony oczywiście na limonkach i cytrtynach - pierwsza klasa! Bar kawowy serwował od rana bardzo dobre kubanskie kawy - na ciepło i na zimno. Pyszne!!! Aromatyczne!! Mocne!
Lobby Bar ogromny, ale przeplatany oczkami wodnymi i pięknymi figurkami, więc było dośc przytulnie
Tutaj na zdjeciu landuje się Mister Piękniś - gwiazda resortu - zawsze chodził dwa razy wolniej od innych, zeby każdy go zauważył, codziennie ubrany inaczej, wszystko dopracowane, nawet miał sexy wdzianko do gry w siatkówke - czerwone lacry po kostki
http://sznupkowiewpodrozyzycia.blogspot.co.uk/
to są wląsnie kiełbaski które panie wrzucaja na grilla, bardzo smaczne, zwłaszcza biała..:)
http://sznupkowiewpodrozyzycia.blogspot.co.uk/
Tak wlaśnie myślałam :-). Fajnie zielono. Oj bym się teraz dobrej kawki w takich okolicznościach przyrody napiła
Bez podróży się duszę....
http://kolekcjonujacchwile.blogspot.com/
ale super klimacik w tym coffe wagonie.....no i to drzewo na ostatiej fotce wymiata
I ja juz wolna melduje sie i z przyjemnoscia wczytuje sie w opowiesci Momitkowe