Marylko po Twoich cudnych zdjęciach wstyd wstawiać swoje
Na początku miałam obawy, co można robić tydzień na tak małej wysepce. Nic bardziej mylnego. W ogóle się tego nie czuje. Jest tyle miejsc i atrakcji do zwiedzenia, a małe odległości sprawiają, że nie spędza się czasu w samochodzie.
Malta powitała nas parnym powietrzem i rozbłyskami fajerwerków, które Maltańczycy kochają. Tego dnia było świeto kościelne, kończące się fiestą. Pomimo, że maltańska komunikacja funkcjonuje super, po wyspie poruszaliśmy się wynajętym samochodem. Dla nas to była jedyna opcja. I tutaj dosyć sporo czasu spędziłam na stronach różnych wypożyczalni. Większość z nich pobiera kaucję w wysokości 1000-2000 euro ze zwrotem w ciągu 3 miesięcy. W przypadku wykupienia pełnego ubezpieczenia zewnętrznego obowiązują te same zasady. W końcu zdecydowaliśmy się na http://www.rentalcargroup.com/pl/. Marylko bardzo dziekuję. W sumie wynajęcie samochodu Peuegota 207 z połową baku i pełnym ubezpieczeniem na 7 dni wyniosło około 1700 zł. Formalności na lotnisku trwały chwilkę. Na Malcie jak wiadomo obowiązuje ruch lewostronny, więc chętnych do kierowania nie było. Wybór padł na mojego męża. Do tego zdecydował, że bierzemy samochód bez automata. I w sumie najbardziej tego właśnie się obawiałam, a okazało się, że nie stanowiło to najmniejszego problemu. I nadszedł najgorszy moment. Formalności załatwione, ciemnica dookoła, a tu trzeba odjechać z lotniska i w 40 minut dojechać do hotelu. Jak się później okazało najlepszym sposobem na naukę jazdy po maltańskich drogach była przejażdżka męża z miejscowym i to w sposób, aby przegazować samochód, gdy sprawiał kłopoty. Od razu zyskał przydomek Niki Lauda. Trzeba było go stopować, a fotoradarów po drodze kilka spotkaliśmy.
Jako bazę wypadową zdecydowaliśmy się na hotel w sercu Bugibba. To znaczy, że zakładam, że w Bugibba. Na Malcie nie ma czegos takiego jak tabliczki informujące, że kończy się jedna miejscowość, a druga zaczyna. Miejscowość typowo turystyczna, tętniąca życiem. O to nam chodziło. Byliśmy ze znajomymi i wieczorkami nie mieliśmy zamiaru przesiadywać w hotelu. Pierwszy dzień postanowiliśmy spędzić na lenistwie i kąpielach, a przede wszystkim chłodzić się zimnym piwkiem. Słońce na Malcie operuje chyba jakoś inaczej, bo od kilku lat nie było mi tak gorąco na żadnym wyjeździe.
Kilka zdjęć z samej Bugibby. Jak się okazało wieczorkiem, gdybyśmy poszli na spacerek w drugą stronę, zahaczając o nasz zaparkowany samochód, uniknęlibyśmy wieczornych kłopotów.
Coś nas tknęło i postanowiliśmy sprawdzić, czy samochód stoi na swoim miejscu. Znacie to uczucie, gdy w miejscu gdzie zostawiliście samochód nie ma go tam? I doo tego jeszcze wypożyczony. Okazało się, że nasz samochód został odholowany. Stał w miejscu, gdzie miała przejść parada Letniego Karnawału. Oczami wobraźni widziałam z 1000 euro za tę "usługę". Jak się okazało taka przyjemność na Malcie kosztuje 105 euro, a z przywiezieniem pod hotel na lawecie 120. Kolejna nauczka na Malcie: parkując należy sprawdzać, czy gdzieś nie ma porozwieszanych kartek odbitych na ksero z końcówką tonera, że tego dnia szykuje się fiesta
Wszystko załatwione, więc pooglądaliśmy przynajmniej za co zapłaciliśmy. Malta się bawi.
Wow ale trafiliscie! Super! Szkoda tylko tych 120 euro, no ale przygody na wakacjach musza byc dobrze ze was wiecej nie skasowali. Ciesze sie ze moje wskazowki okazaly sie pomocne Czekamy na ciag dalszy
Marylko z tym samochodem później też cyrki były. Miał przejechane niby 40000 km, ale chyba zapchane wtryski. Szarpało, gasł silnik, a mąż pokonywał największe wzniesienia na jedynce. Suma sumarum do końca działał.
Jak obiecali rano przywieźli samochód na lawecie. Wypadałoby go użyć. Postanowliśmy pojechać do oddalonych o około 10 km Mdiny i Rabatu
Po drodze na chwilę zajrzeliśmy do Mosty. Miejscowość jest raczej mało interesująca, ale warto tam zawitać ze względu na wyjątkowy kościół, a raczej jego kopułę, jedną z największych na świecie. Jest ona widoczna niemal z każdego punktu widokowego na wyspie.
Stacja benzynowa
Można chwilkę odpocząć od skwaru
Większość domów na Malcie oprócz adresu ma swoją nazwę
Mdina - miasto ciszy. W mieście obowiązuje zakaz ruchu kołowego. Mdina - śliczna, klimatyczna i romantyczna to kwintesenscja Malty. Jak dla mnie Malta w pigułce. Obecnie w Mdinie mieszka zaledwie 400 osób.
Nielciu
Lordziu, Kasieńko, Karissku, Basiu, Momi, Marylko witam baaaardzo serdecznie
Marylko po Twoich cudnych zdjęciach wstyd wstawiać swoje
Na początku miałam obawy, co można robić tydzień na tak małej wysepce. Nic bardziej mylnego. W ogóle się tego nie czuje. Jest tyle miejsc i atrakcji do zwiedzenia, a małe odległości sprawiają, że nie spędza się czasu w samochodzie.
Malta powitała nas parnym powietrzem i rozbłyskami fajerwerków, które Maltańczycy kochają. Tego dnia było świeto kościelne, kończące się fiestą. Pomimo, że maltańska komunikacja funkcjonuje super, po wyspie poruszaliśmy się wynajętym samochodem. Dla nas to była jedyna opcja. I tutaj dosyć sporo czasu spędziłam na stronach różnych wypożyczalni. Większość z nich pobiera kaucję w wysokości 1000-2000 euro ze zwrotem w ciągu 3 miesięcy. W przypadku wykupienia pełnego ubezpieczenia zewnętrznego obowiązują te same zasady. W końcu zdecydowaliśmy się na http://www.rentalcargroup.com/pl/. Marylko bardzo dziekuję. W sumie wynajęcie samochodu Peuegota 207 z połową baku i pełnym ubezpieczeniem na 7 dni wyniosło około 1700 zł. Formalności na lotnisku trwały chwilkę. Na Malcie jak wiadomo obowiązuje ruch lewostronny, więc chętnych do kierowania nie było. Wybór padł na mojego męża. Do tego zdecydował, że bierzemy samochód bez automata. I w sumie najbardziej tego właśnie się obawiałam, a okazało się, że nie stanowiło to najmniejszego problemu. I nadszedł najgorszy moment. Formalności załatwione, ciemnica dookoła, a tu trzeba odjechać z lotniska i w 40 minut dojechać do hotelu. Jak się później okazało najlepszym sposobem na naukę jazdy po maltańskich drogach była przejażdżka męża z miejscowym i to w sposób, aby przegazować samochód, gdy sprawiał kłopoty. Od razu zyskał przydomek Niki Lauda. Trzeba było go stopować, a fotoradarów po drodze kilka spotkaliśmy.
Jako bazę wypadową zdecydowaliśmy się na hotel w sercu Bugibba. To znaczy, że zakładam, że w Bugibba. Na Malcie nie ma czegos takiego jak tabliczki informujące, że kończy się jedna miejscowość, a druga zaczyna. Miejscowość typowo turystyczna, tętniąca życiem. O to nam chodziło. Byliśmy ze znajomymi i wieczorkami nie mieliśmy zamiaru przesiadywać w hotelu. Pierwszy dzień postanowiliśmy spędzić na lenistwie i kąpielach, a przede wszystkim chłodzić się zimnym piwkiem. Słońce na Malcie operuje chyba jakoś inaczej, bo od kilku lat nie było mi tak gorąco na żadnym wyjeździe.
Kilka zdjęć z samej Bugibby. Jak się okazało wieczorkiem, gdybyśmy poszli na spacerek w drugą stronę, zahaczając o nasz zaparkowany samochód, uniknęlibyśmy wieczornych kłopotów.
...nieważne gdzie, ważne z kim...
Wieczorkiem zaczęły się jakieś przygotowania do kolejnego świętowania
...nieważne gdzie, ważne z kim...
się naprawiło
Kasik
Coś nas tknęło i postanowiliśmy sprawdzić, czy samochód stoi na swoim miejscu. Znacie to uczucie, gdy w miejscu gdzie zostawiliście samochód nie ma go tam? I doo tego jeszcze wypożyczony. Okazało się, że nasz samochód został odholowany. Stał w miejscu, gdzie miała przejść parada Letniego Karnawału. Oczami wobraźni widziałam z 1000 euro za tę "usługę". Jak się okazało taka przyjemność na Malcie kosztuje 105 euro, a z przywiezieniem pod hotel na lawecie 120. Kolejna nauczka na Malcie: parkując należy sprawdzać, czy gdzieś nie ma porozwieszanych kartek odbitych na ksero z końcówką tonera, że tego dnia szykuje się fiesta
Wszystko załatwione, więc pooglądaliśmy przynajmniej za co zapłaciliśmy. Malta się bawi.
Jeżdżące platformy
...nieważne gdzie, ważne z kim...
[
Jeżdżące platformy
super ujęcie szczęśliwych ludzi!!!!
[/quote]
Wow ale trafiliscie! Super! Szkoda tylko tych 120 euro, no ale przygody na wakacjach musza byc dobrze ze was wiecej nie skasowali. Ciesze sie ze moje wskazowki okazaly sie pomocne Czekamy na ciag dalszy
http://www.addicted-to-passion.com
Kasik, Marylko
Marylko z tym samochodem później też cyrki były. Miał przejechane niby 40000 km, ale chyba zapchane wtryski. Szarpało, gasł silnik, a mąż pokonywał największe wzniesienia na jedynce. Suma sumarum do końca działał.
Jak obiecali rano przywieźli samochód na lawecie. Wypadałoby go użyć. Postanowliśmy pojechać do oddalonych o około 10 km Mdiny i Rabatu
Po drodze na chwilę zajrzeliśmy do Mosty. Miejscowość jest raczej mało interesująca, ale warto tam zawitać ze względu na wyjątkowy kościół, a raczej jego kopułę, jedną z największych na świecie. Jest ona widoczna niemal z każdego punktu widokowego na wyspie.
Stacja benzynowa
Można chwilkę odpocząć od skwaru
Większość domów na Malcie oprócz adresu ma swoją nazwę
I jedziemy do Rabatu
...nieważne gdzie, ważne z kim...
No to lecim
"Nadzieja to największe skur......two jakie wyszło z puszki Pandory"....
Witaj Hapolku Lecim aż kilka kilometrów, za to wciąż ruchem lewostronnym
W porównaniu do cichej, maleńkej średniowieczniej Mdiny, otoczonej pierścieniem murów, Rabat wydaje się bardzo rozległy, gwarny i pełen życia.
I ukazuje się cudna Mdina
...nieważne gdzie, ważne z kim...
Mdina - miasto ciszy. W mieście obowiązuje zakaz ruchu kołowego. Mdina - śliczna, klimatyczna i romantyczna to kwintesenscja Malty. Jak dla mnie Malta w pigułce. Obecnie w Mdinie mieszka zaledwie 400 osób.
Bramy prowadzące do miasta
Widoki z murów miasta
...nieważne gdzie, ważne z kim...