Doczłapałam powoli do "żyjącej" części miasta, choć to już Bugibba. W tym zakątku świata aglomeracje są podzielone na miasta, nie na dzielnice
Szkoci składają sprzęt, jeszcze z oddali słyszałam melodie, ale nie dotarłam na czas
Były też tańce brzucha
Ale ja zawzięcie dążyłam do morza. Woda mnie zawsze ciągneła do siebie. I jest morze!!!
Miejska plaża nie powala, ale w końcu piasku mam pod dostatkiem pod domem. I tak jest fajnie. A w tej knajpie na lewo któregoś wieczoru zjadłam rewelacyjnego hamburgera z frytkami i kolesławem i z piwem polanym z puszki za jedyne €10.
No to spaceruje. Obrałam kierunek w prawo, czyli w kierunku cypla kończącego miasto. Droga obsadzona palmami, ładna dekoracja, zwłaszcza, że palm ogólnie bardzo mało spotkałam.
Tak powoli się platałam, że zastał mnie zachód słońca
Przy ostatkach światła dziennego dotarłam na sam koniec
Przy sobocie lokalsi wylegli całymi rodzinami na grilowanie.
I się ściemniło. Troszke jeszcze poplatałam się po mieście, zjadłam smażoną rybke i wróciłam do hotelu. Odpaliłam fejsbunia i podzieliłam się pierwszymi wrażeniami z pierwszą osobą, którą dopadłam online. To moje pierwsze solowe wakacje w życiu i szczerze mówiąc przez pierwsze dwa dni strasznie mi brakowało tego natychmiastowego obgadania wszystkiego co w koło. Ale potem już się przyzwyczaiłam. I z perspektywy jestem zadowolona z tego samotnego wyjazdu. Człowiek na prawde robi co chce i relaksuje się na maksa. Wstajesz kiedy się wyśpisz, jesz kiedy jesteś głodna, opalasz się aż masz dość, zwiedzasz tylko to co cię interesuje. Nie obrażę się jeśli kiedyś znowu będę miała okazje na taki wyjazd.
Wyspana i wypoczęta udałam się na hotelowe śniadanie. No słabo wypadło. Mały wybór, nie wszystko smaczne, ale english breakfast naładowało mi akumulatory na pół dnia.
Dziś zaplanowana wyprawa na cały dzień do Blue Lagoon na wysepce Komino. Wyspa bardzo mała, zamieszkała na stałe przez jadną rodzine (podobno), sezonowo przez mieszkańców hotelu. Blue Lagoon to jedna z flagowych atrakcji Malty, lazury i błękity. Więc spakowałam akcesoria plażowe, udałam się na przystanek, skąd autobus 221 zabrał mnie do portu w Cirkewwa. Niby nie daleko, tylko 14 kilometrów, ale autobus jedzie 45 minut przez wiele miasteczek, zatrzymując się na wielu przystankach.
Btw, bilet autobusowy, elektroniczna karta, koszt €21 za tygodniowy bilet, nieograniczona ilość przejazdów na dwóch wyspach. Przy każdym przejeździe należy bilet "skasować" przykładając do czytnika przy kierowcy.
W porcie nie da się zgubić. Jeden wielki terminal dla promów na Gozo i 50 metrów dalej jeden mały kiosk z biletami na Komino i przystanek przy pomoście. Nie było czasu na zdjęcia, bo pani z kiosku krzyczała do mnie, żebym się spieszyła, bo łódź właśnie odplywa, równocześnie krzycząc na łódź, żeby czekała na mnie. Bilet w dwie strony €10 (dzieci do lat 10 za pół ceny). Rozkład jazdy na ich stronie www.cominoferries.com.
Łódź zmieściła kilkunastu turystów i wypłyneła. Najpierw powoli, elegancko opuszczała wody portowe, a potem się zaczeło
Wszystko trwało mniej niż 10 minut. Aż w końcu za zakrętem pojawił się cud natury. Niby wiedziałam co tam jest, przecież oglądałam zdjęcia w necie, niby oczekiwałam bycia oczarowaną, ale to co zobaczyłam i tak przerosło moje oczekiwania.
Ale nie mogłam dłużej tracić czasu na zdjęcia, po prostu musiałam wskoczyć do wody. Okazało się jednak, że znalezienie miejsca do leżakowania to nie jest taka prosta sprawa. Były jedynie dwie malutkie plażyczki przy wodzie, a poza tym trzeba było się lokować na skałkach. Gdzieś jeszcze udało mi się wcisnąć dupencje na skraj plaży, choć na leżenie nie było miejsca, siedziałam sobie na skalnej pułce.
Leżaki chyba za €5 za pare, ale parasol dodatkowo. Ja w każdym razie porzuciłam cały swój dobytek i rzuciłam się do wody. Była cudownie ciepła. Obyło się bez zawału przy wchodzeniu.
Malta Myślę o niej nieustannie
Świerszcz "Biegnąc nie skracasz odległości...."
Obok Wenecji właśnie Malta chodzi mi po głowie bo loty można złapać całkiem tanio ,więc z zainteresowaniem czytam
Mnie Malta podobała się bardzo, bardzo ...
Chętnie pooglądam.
Jasne, że Malta jest spoko. Nawet ruch lewostronny mi nie przeszkadzał. Ja byłem w marcu i trochę gwiździło, ale i tak było super.
Petera, czekam na ciąg dalszy. Fajna opowieść
Doczłapałam powoli do "żyjącej" części miasta, choć to już Bugibba. W tym zakątku świata aglomeracje są podzielone na miasta, nie na dzielnice
Szkoci składają sprzęt, jeszcze z oddali słyszałam melodie, ale nie dotarłam na czas
Były też tańce brzucha
Ale ja zawzięcie dążyłam do morza. Woda mnie zawsze ciągneła do siebie. I jest morze!!!
Miejska plaża nie powala, ale w końcu piasku mam pod dostatkiem pod domem. I tak jest fajnie. A w tej knajpie na lewo któregoś wieczoru zjadłam rewelacyjnego hamburgera z frytkami i kolesławem i z piwem polanym z puszki za jedyne €10.
No to spaceruje. Obrałam kierunek w prawo, czyli w kierunku cypla kończącego miasto. Droga obsadzona palmami, ładna dekoracja, zwłaszcza, że palm ogólnie bardzo mało spotkałam.
Po drodze cudowne skałki
Pierwsze ślady pierwotnych cywilizacji
Jest też coś w stylu parku, chyba.
Dla sportowców: mini golf
Tak powoli się platałam, że zastał mnie zachód słońca
Przy ostatkach światła dziennego dotarłam na sam koniec
Przy sobocie lokalsi wylegli całymi rodzinami na grilowanie.
I się ściemniło. Troszke jeszcze poplatałam się po mieście, zjadłam smażoną rybke i wróciłam do hotelu. Odpaliłam fejsbunia i podzieliłam się pierwszymi wrażeniami z pierwszą osobą, którą dopadłam online. To moje pierwsze solowe wakacje w życiu i szczerze mówiąc przez pierwsze dwa dni strasznie mi brakowało tego natychmiastowego obgadania wszystkiego co w koło. Ale potem już się przyzwyczaiłam. I z perspektywy jestem zadowolona z tego samotnego wyjazdu. Człowiek na prawde robi co chce i relaksuje się na maksa. Wstajesz kiedy się wyśpisz, jesz kiedy jesteś głodna, opalasz się aż masz dość, zwiedzasz tylko to co cię interesuje. Nie obrażę się jeśli kiedyś znowu będę miała okazje na taki wyjazd.
..."motyw grill,owy" mnie zaskoczył,myslałem że to..."słowiański zwyczaj"...
a opcja "wakacji solo" ma z pewnościa swoje plusy...jak i minusy ; )
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
NIEDZIELA
To będzie najbardziej lazurowy dzień tego urlopu.
Wyspana i wypoczęta udałam się na hotelowe śniadanie. No słabo wypadło. Mały wybór, nie wszystko smaczne, ale english breakfast naładowało mi akumulatory na pół dnia.
Dziś zaplanowana wyprawa na cały dzień do Blue Lagoon na wysepce Komino. Wyspa bardzo mała, zamieszkała na stałe przez jadną rodzine (podobno), sezonowo przez mieszkańców hotelu. Blue Lagoon to jedna z flagowych atrakcji Malty, lazury i błękity. Więc spakowałam akcesoria plażowe, udałam się na przystanek, skąd autobus 221 zabrał mnie do portu w Cirkewwa. Niby nie daleko, tylko 14 kilometrów, ale autobus jedzie 45 minut przez wiele miasteczek, zatrzymując się na wielu przystankach.
Btw, bilet autobusowy, elektroniczna karta, koszt €21 za tygodniowy bilet, nieograniczona ilość przejazdów na dwóch wyspach. Przy każdym przejeździe należy bilet "skasować" przykładając do czytnika przy kierowcy.
W porcie nie da się zgubić. Jeden wielki terminal dla promów na Gozo i 50 metrów dalej jeden mały kiosk z biletami na Komino i przystanek przy pomoście. Nie było czasu na zdjęcia, bo pani z kiosku krzyczała do mnie, żebym się spieszyła, bo łódź właśnie odplywa, równocześnie krzycząc na łódź, żeby czekała na mnie. Bilet w dwie strony €10 (dzieci do lat 10 za pół ceny). Rozkład jazdy na ich stronie www.cominoferries.com.
Łódź zmieściła kilkunastu turystów i wypłyneła. Najpierw powoli, elegancko opuszczała wody portowe, a potem się zaczeło
Kapelusze a głów zdzierało.
Wszystko trwało mniej niż 10 minut. Aż w końcu za zakrętem pojawił się cud natury. Niby wiedziałam co tam jest, przecież oglądałam zdjęcia w necie, niby oczekiwałam bycia oczarowaną, ale to co zobaczyłam i tak przerosło moje oczekiwania.
Ale nie mogłam dłużej tracić czasu na zdjęcia, po prostu musiałam wskoczyć do wody. Okazało się jednak, że znalezienie miejsca do leżakowania to nie jest taka prosta sprawa. Były jedynie dwie malutkie plażyczki przy wodzie, a poza tym trzeba było się lokować na skałkach. Gdzieś jeszcze udało mi się wcisnąć dupencje na skraj plaży, choć na leżenie nie było miejsca, siedziałam sobie na skalnej pułce.
Leżaki chyba za €5 za pare, ale parasol dodatkowo. Ja w każdym razie porzuciłam cały swój dobytek i rzuciłam się do wody. Była cudownie ciepła. Obyło się bez zawału przy wchodzeniu.
...heee, kolorek wody fajnie "sie dograł" z niebem ; )
gdyby tylko troszkę... wiecej piasku i ...byłoby rajsko ; )))
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav