Daje nura pod wode. Wciąż jest przed południem ale upał już daje się we znaki. Oczywiście jestem tym zachwycona. I ta cudowna woda jest tak cudownie cieplutka. Można pływać i snurkować bez końca.
Zaczynają się kamole i robi się troszke ciekawiej.
Po drugiej stronie Blue Lagoon wynurzyłam się by sprawdzić jak wygląda "plaża" z tej perspektywy. Kolorki na zdjęciach wyszły marne, chyba aparat nie przestawił się z trybu wodnego. Ale przynajmniej widać jak mało miejsca na piasku faktycznie jest. Tam gdzie parasole tam dwa kawałeczki z piaskiem. Kto się nie zmieścił leży na skałach powyżej.
Tu z drugiej strony też jest plaża, nawet większa, ale suchą stopą można się tam dostać jedynie za pomocą wodnego taxi (lub własnej łodzi). W sumie nawet nie rozglądałam się za ceną, nie czułam potrzeby.
Wymoczyłam się, odmoczyłam i schłodziłam. Wróciłam do mojego grajdołka na skałce. Mogłam tam tylko siedzieć, słońce przypalało mi jedynie jedno ramie, a przecież każdy przyzwoity plażowicz lubi się przypalić równo po całości. Pozbierałam tobołki i poszłam na góre na skałki. Może nie było piasku pod ręcznikiem ale widok rekompensował wszystko
Czas miło płynie. Coraz więcej ludzi przypływa do laguny. Robi się głośniej i ciaśniej. Zapadła jednogłośna decyzja by ruszyć się i znaleźć jakieś inne cudowne miejsce, gdzie można robić dokładnie to samo.
W drodze wesołe nastalaki trzasneły mi pamiątkową fotke.
I powędrowałam suchym traktem w nieznane.
A po drodze oczy chłoneły wszystko co widziały
Jednak zieleni troszke brakowało
Polne kwiaty jednak kwitły. W ogromnych ilościach. Ale i tak nie na zielono.
No no, nie najgorzej. Tu zacumowałam na reszte dnia.
Sprzęt do wody:
Sprzęt do wina:
Zrobiło się popołudnie. Prowiant i napoje zaczeły się kończyć, popływałam do woli, zrelaksowałam się, chyba nawet drobna drzemka mi się przytrafiła, cała zrobiłam się różowiutka, więc to był odpowiedni moment na odwrót.
Po drodze do przystani nie mogłam się powstrzymać, żeby jeszcze kilku zdjęć nie zrobić. Wciąż pięknie, choć kolory jakby troszke zmienione.
Ja z hotelu miałem darmową łódkę na Comino i mogłem sobie jeździć codziennie, no i 2 razy popłynęliśmy.
Hmmm ... tylko miałem wówczas wielki dylemat, bo za każdym razem Blue Lagoon była .... zielona
Blue Lagoon przepiękna. Ech, ten kolor wody.
Sama na Malcie nie byłam, ale sporo moich znajomych owszem i wszyscy chwalą. Czyli pewnie coś w tym jest
co za kolory lazurowe ,zawrót głowy
Daje nura pod wode. Wciąż jest przed południem ale upał już daje się we znaki. Oczywiście jestem tym zachwycona. I ta cudowna woda jest tak cudownie cieplutka. Można pływać i snurkować bez końca.
Zaczynają się kamole i robi się troszke ciekawiej.
Po drugiej stronie Blue Lagoon wynurzyłam się by sprawdzić jak wygląda "plaża" z tej perspektywy. Kolorki na zdjęciach wyszły marne, chyba aparat nie przestawił się z trybu wodnego. Ale przynajmniej widać jak mało miejsca na piasku faktycznie jest. Tam gdzie parasole tam dwa kawałeczki z piaskiem. Kto się nie zmieścił leży na skałach powyżej.
Tu z drugiej strony też jest plaża, nawet większa, ale suchą stopą można się tam dostać jedynie za pomocą wodnego taxi (lub własnej łodzi). W sumie nawet nie rozglądałam się za ceną, nie czułam potrzeby.
Wymoczyłam się, odmoczyłam i schłodziłam. Wróciłam do mojego grajdołka na skałce. Mogłam tam tylko siedzieć, słońce przypalało mi jedynie jedno ramie, a przecież każdy przyzwoity plażowicz lubi się przypalić równo po całości. Pozbierałam tobołki i poszłam na góre na skałki. Może nie było piasku pod ręcznikiem ale widok rekompensował wszystko
Czas miło płynie. Coraz więcej ludzi przypływa do laguny. Robi się głośniej i ciaśniej. Zapadła jednogłośna decyzja by ruszyć się i znaleźć jakieś inne cudowne miejsce, gdzie można robić dokładnie to samo.
W drodze wesołe nastalaki trzasneły mi pamiątkową fotke.
I powędrowałam suchym traktem w nieznane.
A po drodze oczy chłoneły wszystko co widziały
Jednak zieleni troszke brakowało
Polne kwiaty jednak kwitły. W ogromnych ilościach. Ale i tak nie na zielono.
No no, nie najgorzej. Tu zacumowałam na reszte dnia.
Sprzęt do wody:
Sprzęt do wina:
Zrobiło się popołudnie. Prowiant i napoje zaczeły się kończyć, popływałam do woli, zrelaksowałam się, chyba nawet drobna drzemka mi się przytrafiła, cała zrobiłam się różowiutka, więc to był odpowiedni moment na odwrót.
Po drodze do przystani nie mogłam się powstrzymać, żeby jeszcze kilku zdjęć nie zrobić. Wciąż pięknie, choć kolory jakby troszke zmienione.
...extra fotki z zatoczkami pełnymi łodzi !!! : )
a co do "turystycznej cizby" na plaży to...ja TO lubię ; ))
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
Troche duzo ludzi,ale pieknie !!
No trip no life
Piękne plaże, piękne widoczki.
Pisz, pisz Kochana! Cudnie się z Tobą wspomina Maltę , zwłaszcza że za oknem szaro buro i
Perejra- się cudnie wakacyjnie zrobiło, oglądając twoją Maltę, szczególnie teraz jak za oknem szaro, buro i leje