Nelcia, na koncercie sami Polacy, Holendrów może kilka sztuk, ale przyprowadzonych. Na polskich koncertach głównie sami Polacy.
No i dojechałam do tego cuda natury Azure Window (4 na mojej małej mapce).
Tam jest pięknie!!!! I w prawo i w lewo patrząc.
Sam brzeg bardzo skorodowany przez wodę. Same dziury i płaty solne po wyschniętych kałużach.
Prawie u podnóża łuku jest Blue Hole, głęboka studnia zaraz przy brzegu. Ludzie często się tam kąpią, a dziś szczególnie tłoczno było, bo morze zbyt falowało.
Wejście na łuk, na skały, jest zabronione. Porządku strzegą trzy wielkie znaki. Aaaalllleeeee nie wystawiają mandatów, więc są w 1/3 skuteczne. No co tu dużo mówić, też na góre polazłam
I jeszcze jedna ciekawostka naturalna: Inland Sea. Mała zatoczka oddzielona wysokim klifem od morza, ale połączona tunelem. Popularne miejsce do nurkowania, oczywiście jako start.
Jak już oczy zostały zaspokojone przyszła pora na ochłodzenie. Kupiłam sobie loda i zanim go zjadlam to upaprałam sie po łokcie jak każdy porządny czterolatek.
I znowu w droge. Chciałam odwiedzić jeszcze taką jedną cudną zatoczke ale nie trafiłam.
Za to natknęłam się na następny big-ass church (5).
Bazylika Ta' Pinu, miejsce cudów i cel pielgrzymek.
W zachrystii są powieszone podziękowania za szczęśliwy powrót do zdrowia, intencje modlitewne, nawet jakiś użyty gips się znalazł.
Nasz Człowiek też tu był
W samą pore skończyłam zwiedzać, bo na parkingu polska wycieczka/pielgrzymka wysypywała się z autokaru i od razu zrobił się tłum.
Nie wiem też jak to się stało, że czas tak szybko leciał. Pora lunchu już dawno mineła, więc trzeba było gdzieś zakotwiczyć na miche. No po drodze zrobiłam jeszcze jedno podejście do znalezienia zatoczki, ale bez powodzenia. Na obiad dotarłam do Marsalforn (6 na mapie). Zaparkowałam tyłek w kanjpie nad wodą i zamówiłam w końcu słynnego lokalnego królika.
Królik mnie nie powalił, strasznie dużo dłubania w tych mini kosteczkach. Ale mimo wszystko najedzona powlokłam się do wody i przez godzinkę poplażowałam.
Wróciłam do portu. Miałam jeszcze troche czasu do zdania sutera, więc pozwiedzałam najbliższą okolice.
Na górce mała kapliczka Matki Bożej z Lourdes. Zamknięta.
Ale widoczki rewelacyjne
Nadszedł czas oddać skuter i zaokrętować się.
To był najlepszy dzień tych wakacji. I ostatni. Rano trzeba było wstać o 5 rano i pojechać na lotnisko
Jestem oczarowana Maltą. Bardzo chciałabym tam wrócić, najbardziej na Gozo. Może się uda.
Nelcia, na koncercie sami Polacy, Holendrów może kilka sztuk, ale przyprowadzonych. Na polskich koncertach głównie sami Polacy.
No i dojechałam do tego cuda natury Azure Window (4 na mojej małej mapce).
Tam jest pięknie!!!! I w prawo i w lewo patrząc.
Sam brzeg bardzo skorodowany przez wodę. Same dziury i płaty solne po wyschniętych kałużach.
Prawie u podnóża łuku jest Blue Hole, głęboka studnia zaraz przy brzegu. Ludzie często się tam kąpią, a dziś szczególnie tłoczno było, bo morze zbyt falowało.
Wejście na łuk, na skały, jest zabronione. Porządku strzegą trzy wielkie znaki. Aaaalllleeeee nie wystawiają mandatów, więc są w 1/3 skuteczne. No co tu dużo mówić, też na góre polazłam
I jeszcze jedna ciekawostka naturalna: Inland Sea. Mała zatoczka oddzielona wysokim klifem od morza, ale połączona tunelem. Popularne miejsce do nurkowania, oczywiście jako start.
Jak już oczy zostały zaspokojone przyszła pora na ochłodzenie. Kupiłam sobie loda i zanim go zjadlam to upaprałam sie po łokcie jak każdy porządny czterolatek.
I znowu w droge. Chciałam odwiedzić jeszcze taką jedną cudną zatoczke ale nie trafiłam.
Za to natknęłam się na następny big-ass church (5).
Bazylika Ta' Pinu, miejsce cudów i cel pielgrzymek.
W zachrystii są powieszone podziękowania za szczęśliwy powrót do zdrowia, intencje modlitewne, nawet jakiś użyty gips się znalazł.
Nasz Człowiek też tu był
W samą pore skończyłam zwiedzać, bo na parkingu polska wycieczka/pielgrzymka wysypywała się z autokaru i od razu zrobił się tłum.
Nie wiem też jak to się stało, że czas tak szybko leciał. Pora lunchu już dawno mineła, więc trzeba było gdzieś zakotwiczyć na miche. No po drodze zrobiłam jeszcze jedno podejście do znalezienia zatoczki, ale bez powodzenia. Na obiad dotarłam do Marsalforn (6 na mapie). Zaparkowałam tyłek w kanjpie nad wodą i zamówiłam w końcu słynnego lokalnego królika.
Królik mnie nie powalił, strasznie dużo dłubania w tych mini kosteczkach. Ale mimo wszystko najedzona powlokłam się do wody i przez godzinkę poplażowałam.
Wróciłam do portu. Miałam jeszcze troche czasu do zdania sutera, więc pozwiedzałam najbliższą okolice.
Na górce mała kapliczka Matki Bożej z Lourdes. Zamknięta.
Ale widoczki rewelacyjne
Nadszedł czas oddać skuter i zaokrętować się.
To był najlepszy dzień tych wakacji. I ostatni. Rano trzeba było wstać o 5 rano i pojechać na lotnisko
Jestem oczarowana Maltą. Bardzo chciałabym tam wrócić, najbardziej na Gozo. Może się uda.
Dzięki za uwagę i mam nadzieję, że nie zanudziłam
...heee, muszę "opindolić" kolesia który mi antyreklamował Maltę...
u Ciebie wyglada całkiem,całkiem : )
może to zasługa fotek...a może opisu...lub "wszystkiego zusammen" !?? ; )
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
Pereira. pokazałaś trochę inną Maltą niż ja widziałam, ale ja byłam w grudniu..
Fajnie było powspominaći ale i zobaczyć zupełnie nieznane mi miejsca albo w innej letniej odsłonie..
Dziękuje
i mam nadzieje,że twój kolejny wyjazd na Zanzi będzie równie udany
No trip no life
Dzięki za pokazanie pieknych widoków na Malcie. Miejsce napewno warte odwiedzenia.
Nelciu a jakie temperatury były w grudniu?
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
Bardzo ciekawy wyjazd. Krajobrazowo super ale i miasteczka z duszą np Mdina .
Fajnie się czytało. Dziękuje
8 marca Gozo utraciło Azure Window. Wielki sztorm pokonał skały. Wielka szkoda
Szkoda. To było piekne miejsce. Pozostaje wciąż na fotkach...
No trip no life
Pereira, super że zdążyłaś zobaczyć to miejsce a matka natura nie do oswojenia
Dziękuję Perejra za tę maltańska opowieść, wybieram się tam niebawem, więc łyknęłam za jednym zamachem