Po śniadaniu jedziemy do Kasby Taourirt. Jest ona uważane za dziedzictwo narodowe. Należała kiedyś do potężnego rodu Glawich. W XIX wieku potężną fortecę zamieszkiwał cały garnizon, osłaniający karawany, wędrujące doliną rzeki Draa. Kasba była własnością Glawich do 1956 roku, kiedy Maroko odzyskało niepodległość. Po tym kasba została przejęta przez miasto Ouarzazate i również dzięki ochronie UNESCO poddana zostala renowacji i uzupełnień ścian i elewacji. Inne pałace, w tym siedziba rodowa Glawich w Atlasie Wysokim zostały doszczętnie zniszczone.
Nazwa „kazba”. Wywodzi się ona od arabskiego słowa „qasabah”, które w dosłownym tłumaczeniu oznacza „forteca”, ale także „trzcina”. Początkowo trzciny były ważnym elementem konstrukcyjnym w budowie kazb. Używano ich nie tylko jako materiału izolującego dodawanego do gliny, aby zrobić cegły, ale także kryto nimi dachy.
Od strony ulicy widnieją potężne mury z geometrycznymi zdobieniami. Za bramą wejściową znajduje się niewielki dziedziniec. Ponad nim wznoszą się kilkupiętrowe budynki, pięknie zdobione. To pomieszczenia mieszkalne i użytkowe.
Próbując uzupełnić informacje zapisane (a raczej bardzo wybiórczo nagryzmolone) na wyciecze grzebałam w internecie i znalazłam całkiem ciekawy artykuł.
Poniżej przeklejam. Osoby , które nie są spragnione dłuższych informacji niech spokojni go pominą.
Pilotka, p. Martyna przekazywała nam te informacje ale nie da się wszystkiego zanotować, a ja jestem bardziej miłośnik geografii i widoków niż historii.
Atlas Wysoki stanowił naturalną granicę pomiędzy urodzajnymi ziemiami wzdłuż wybrzeża oceanu, a suchą pustynią. Gdy na północy kolonizowali kraj Rzymianie, na południu walczyły o wpływy plemiona berberyjskie. Wyrywane górom ogromną pracą poletka obsiewano zbożem lub trawą na paszę dla zwierząt, hodowano kozy, owce, wielbłądy i osiołki wykorzystywano jako środek lokomocji, a na zboczach górskich budowano przystosowane do obrony przylepione do stoków obwarowane domostwa – kazby. Kiedy dotarli tu Arabowie, Berberowie nie chcieli przyjąć głoszonej przez nich religii, która na skutek różnych uwarunkowań politycznych jednak stała się religią panującą. I płynęło sobie życie tak spokojnie, choć w wielkim trudzie, do lat dwudziestych ubiegłego wieku. Wtedy to wyjechał z Maroka marszałek Luis Hubert Lyautey, pierwszy generalny rezydent francuski. Następni rezydenci uczynili z dotychczasowego protektoratu kolonię spychając rdzennych mieszkańców do roli obywateli II kategorii i ograniczając im możliwości pracy na bardziej prestiżowych stanowiskach. Organizowane akcje nacjonalistyczne spowodowały wzrost apetytów na władzę wśród ambitnych rodów berberyjskich z których Glawi mieli największe wpływy zarówno na wschodzie jak i na południu kraju. Tak więc należało tylko zdobyć poparcie na zachodzie w obrębie Marrakeszu, aby myśleć o przejęciu władzy. Świetni stratedzy przyjęli taktykę przekonania panującego sułtana Jusufa ibn Hassana do swojego pokojowego nastawienia i wierności. W sukurs przyszła im aura. Podróżujący po południu sułtan został zaskoczony przez burzę śnieżną. Wierni słudzy nie tylko uratowali władcę z całym orszakiem, ale i gościli tak długo i wystawnie, aż dwór mógł wrócić do Marrakeszu. Nie obyło się bez rewanżu; wdzięczny sułtan nadał tytuł wielkiego wezyra głowie Glawich, a jego następcę mianował paszą Marrakeszu. Glawi szybko wykorzystali władzę. Życie ponad stan doprowadziło do znaczących nadużyć podatkowych, co spowodowało pozbawienie ich dotychczasowych praw i wygnanie ze stolicy. Wrócili więc w Atlas, ale nigdy nie pogodzili się z oddaniem władzy. Powrót na eksponowane państwowe stanowiska zawdzięczali Francuzom z którymi sprzymierzyli się prawie natychmiast po ich wkroczeniu do Maroka. Zdradzili im tajne przejścia między górami co spowodowało skolonizowanie górskiego ludu. Nagrodzeni, ponownie zostali paszami Marrakeszu. Głowa rodziny, Thami Glawi należał w tym czasie do najbogatszych i najbardziej wpływowych ludzi na świecie. Zaproszony na koronację królowej Elżbiety II, goszczony przez Churchila, marzył mu się tytuł władcy całego Maroka. Uzyskiwane dziesięciny z handlu migdałami, szafranem, oliwkami i daktylami pozwalały na życie w pałacu godne władcy. Potęga rodu opierała się jednak na zdradzie, bardzo szybko zostali znienawidzeni przez lud którym rządzili. Francuzom "podziękowano za współpracę", a prawowity potomek dynastii Alawitów, Mohammed V powrócił na tron i nie skorzystał z prawa łaski. Skonfiskowano ich majątki i skazano na banicję bądź uwięziono.
W Taourirt pasza bywał rzadko, celebrując tytuł w Marrakeszu, co nie przeszkadzało, że i tu miał tu duży harem. Do wielkiej kazby wchodzi się przez nieustannie obserwowaną przez straż garnizonową bramę. Na tę bramę „oko” miał i sam pasza, jedno z okien jego pokoju i balkon zapewniały stały ogląd sytuacji. Z balkonu witał wojsko lub gości, gdy uznał, że są tego godni. Główna część kazby nie służąca żołnierzom posiadała na parterze łaźnię ( hamam) z której goście musieli skorzystać, co z jednej strony było dużą przyjemnością po długiej podróży, ale jednocześnie pozbawiano byli broni. Strażnica zajmowała piętro. System niskich korytarzy i salek, gdzie czuwali przy oknach wartownicy sprawdzał się doskonale. Pod niskimi stropami uplecionymi z konarów tamaryszka, unosił się pył wysuszonej i pokruszonej gliny i słomy , stąd system wentylacyjny stanowiły umieszczona na środku studnia. Powyżej mieszkał pasza, jego salony są bardzo bogato zdobione. Najwyżej zamieszkiwały kobiety. W ich pomieszczeniach zwracają uwagę pięknie kute kraty w oknach i zwieńczenie jednego z nich.
Kontynuujemy zwiedzanie. To teraz patrzymy do góry. Niskie stropy uplecione są i z konarów tamaryszka. Glina i słoma są głównym budulcem ścian.
Dalej oglądamy sufity , tym razem bardziej zdobione – malowane wykonane z cedru. Na ścianach przepiękne mozaiki. Ja jestem w nich zakochana.
Niektóre pomieszczenia są niskie inne wysokie. To że niektóre pomieszczenia są niskie wynika z tego, że łatwiej je było nagrzać. Te wyższe – to apartamenty służyły reprezentacyjnym celom.
Nisko położone okienka – dziury umożliwiało strażnikom oglądanie na siedząco co dzieje się na zewnątrz.
Znajduje się tu mnóstwo tajemniczych klatek schodowych.
Następnie udajemy się do sklepu z biżuterią. Wybór niesamowity. To głównie wyroby ze srebra. Srebro było szczególnie cenionym przez Tuaregów surowcem. Zdecydowanie unikano natomiast złota. Wierzono bowiem, że złoto przynosi nieszczęście.
Pilotka prezentuje nam typowe amulety:
Symbol ludzi wolnych (człowiek z uniesionymi rękami).
Ręka Fatimy ma chronić przed złym urokiem czy demonami oraz przynieść zdrowie, szczęście i błogosławieństwo. W symbolice ręki Fatimy należy też wspomnieć o znaczeniu liczby pięć w islamie, która odnosi się do małżeństwa, pięciu Filarów Islamu, pięciu dziennych modlitw, pięciu zmysłów oraz pięciu najważniejszych (świętych) członków rodziny proroka Mahometa
Krzyż – biżuteria męska Tuaregów – poganiaczy wielbłądów. Z pomocą krzyża oraz dzięki obserwacji gwiazd Tuaregowie potrafili wyznaczać trasę wędrówki przez pustynię. Jest on więc swego rodzaju kompasem.
Jest tego bardzo dużo. Korale, wisiory pierścionki. Amulety różnej wielkości. Dla mężczyzn są tu też kindżały i sygnety z czarnym kamieniem. Srebro malowane jest emulsją.
To pooglądajmy.
To zwróciło moją uwagę. W ostateczności z powodu zbyt dużej ilości nie zakupiłam nic.
Po śniadaniu jedziemy do Kasby Taourirt. Jest ona uważane za dziedzictwo narodowe. Należała kiedyś do potężnego rodu Glawich. W XIX wieku potężną fortecę zamieszkiwał cały garnizon, osłaniający karawany, wędrujące doliną rzeki Draa. Kasba była własnością Glawich do 1956 roku, kiedy Maroko odzyskało niepodległość. Po tym kasba została przejęta przez miasto Ouarzazate i również dzięki ochronie UNESCO poddana zostala renowacji i uzupełnień ścian i elewacji. Inne pałace, w tym siedziba rodowa Glawich w Atlasie Wysokim zostały doszczętnie zniszczone.
Nazwa „kazba”. Wywodzi się ona od arabskiego słowa „qasabah”, które w dosłownym tłumaczeniu oznacza „forteca”, ale także „trzcina”. Początkowo trzciny były ważnym elementem konstrukcyjnym w budowie kazb. Używano ich nie tylko jako materiału izolującego dodawanego do gliny, aby zrobić cegły, ale także kryto nimi dachy.
Od strony ulicy widnieją potężne mury z geometrycznymi zdobieniami. Za bramą wejściową znajduje się niewielki dziedziniec. Ponad nim wznoszą się kilkupiętrowe budynki, pięknie zdobione. To pomieszczenia mieszkalne i użytkowe.
Armata – dar Niemców – ubiegali się o Maroko.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
Próbując uzupełnić informacje zapisane (a raczej bardzo wybiórczo nagryzmolone) na wyciecze grzebałam w internecie i znalazłam całkiem ciekawy artykuł.
Poniżej przeklejam. Osoby , które nie są spragnione dłuższych informacji niech spokojni go pominą.
Pilotka, p. Martyna przekazywała nam te informacje ale nie da się wszystkiego zanotować, a ja jestem bardziej miłośnik geografii i widoków niż historii.
Atlas Wysoki stanowił naturalną granicę pomiędzy urodzajnymi ziemiami wzdłuż wybrzeża oceanu, a suchą pustynią. Gdy na północy kolonizowali kraj Rzymianie, na południu walczyły o wpływy plemiona berberyjskie. Wyrywane górom ogromną pracą poletka obsiewano zbożem lub trawą na paszę dla zwierząt, hodowano kozy, owce, wielbłądy i osiołki wykorzystywano jako środek lokomocji, a na zboczach górskich budowano przystosowane do obrony przylepione do stoków obwarowane domostwa – kazby. Kiedy dotarli tu Arabowie, Berberowie nie chcieli przyjąć głoszonej przez nich religii, która na skutek różnych uwarunkowań politycznych jednak stała się religią panującą. I płynęło sobie życie tak spokojnie, choć w wielkim trudzie, do lat dwudziestych ubiegłego wieku. Wtedy to wyjechał z Maroka marszałek Luis Hubert Lyautey, pierwszy generalny rezydent francuski. Następni rezydenci uczynili z dotychczasowego protektoratu kolonię spychając rdzennych mieszkańców do roli obywateli II kategorii i ograniczając im możliwości pracy na bardziej prestiżowych stanowiskach. Organizowane akcje nacjonalistyczne spowodowały wzrost apetytów na władzę wśród ambitnych rodów berberyjskich z których Glawi mieli największe wpływy zarówno na wschodzie jak i na południu kraju. Tak więc należało tylko zdobyć poparcie na zachodzie w obrębie Marrakeszu, aby myśleć o przejęciu władzy. Świetni stratedzy przyjęli taktykę przekonania panującego sułtana Jusufa ibn Hassana do swojego pokojowego nastawienia i wierności. W sukurs przyszła im aura. Podróżujący po południu sułtan został zaskoczony przez burzę śnieżną. Wierni słudzy nie tylko uratowali władcę z całym orszakiem, ale i gościli tak długo i wystawnie, aż dwór mógł wrócić do Marrakeszu. Nie obyło się bez rewanżu; wdzięczny sułtan nadał tytuł wielkiego wezyra głowie Glawich, a jego następcę mianował paszą Marrakeszu. Glawi szybko wykorzystali władzę. Życie ponad stan doprowadziło do znaczących nadużyć podatkowych, co spowodowało pozbawienie ich dotychczasowych praw i wygnanie ze stolicy. Wrócili więc w Atlas, ale nigdy nie pogodzili się z oddaniem władzy. Powrót na eksponowane państwowe stanowiska zawdzięczali Francuzom z którymi sprzymierzyli się prawie natychmiast po ich wkroczeniu do Maroka. Zdradzili im tajne przejścia między górami co spowodowało skolonizowanie górskiego ludu. Nagrodzeni, ponownie zostali paszami Marrakeszu. Głowa rodziny, Thami Glawi należał w tym czasie do najbogatszych i najbardziej wpływowych ludzi na świecie. Zaproszony na koronację królowej Elżbiety II, goszczony przez Churchila, marzył mu się tytuł władcy całego Maroka. Uzyskiwane dziesięciny z handlu migdałami, szafranem, oliwkami i daktylami pozwalały na życie w pałacu godne władcy. Potęga rodu opierała się jednak na zdradzie, bardzo szybko zostali znienawidzeni przez lud którym rządzili. Francuzom "podziękowano za współpracę", a prawowity potomek dynastii Alawitów, Mohammed V powrócił na tron i nie skorzystał z prawa łaski. Skonfiskowano ich majątki i skazano na banicję bądź uwięziono.
W Taourirt pasza bywał rzadko, celebrując tytuł w Marrakeszu, co nie przeszkadzało, że i tu miał tu duży harem. Do wielkiej kazby wchodzi się przez nieustannie obserwowaną przez straż garnizonową bramę. Na tę bramę „oko” miał i sam pasza, jedno z okien jego pokoju i balkon zapewniały stały ogląd sytuacji. Z balkonu witał wojsko lub gości, gdy uznał, że są tego godni. Główna część kazby nie służąca żołnierzom posiadała na parterze łaźnię ( hamam) z której goście musieli skorzystać, co z jednej strony było dużą przyjemnością po długiej podróży, ale jednocześnie pozbawiano byli broni. Strażnica zajmowała piętro. System niskich korytarzy i salek, gdzie czuwali przy oknach wartownicy sprawdzał się doskonale. Pod niskimi stropami uplecionymi z konarów tamaryszka, unosił się pył wysuszonej i pokruszonej gliny i słomy , stąd system wentylacyjny stanowiły umieszczona na środku studnia. Powyżej mieszkał pasza, jego salony są bardzo bogato zdobione. Najwyżej zamieszkiwały kobiety. W ich pomieszczeniach zwracają uwagę pięknie kute kraty w oknach i zwieńczenie jednego z nich.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
No to nie ma co dużo pisać trzeba polecieć ze zdjęciami.
Wchodzimy do kazby. Na wejściu galeryjka obrazów i obrazów.
Piękne te z kratami. W Maroku w oknach nie ma szyb (nie trzeba myć okien!!!!) Jedynie w pałacu Thami Glawi miał szyby.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
wow .. jakie piękne kraty prawdziwa ozdoba jak koronka a nie kraty ..
Fajne ujęcie Asia
No trip no life
Kontynuujemy zwiedzanie. To teraz patrzymy do góry.
Niskie stropy uplecione są i z konarów tamaryszka. Glina i słoma są głównym budulcem ścian.
Dalej oglądamy sufity , tym razem bardziej zdobione – malowane wykonane z cedru. Na ścianach przepiękne mozaiki. Ja jestem w nich zakochana.
Niektóre pomieszczenia są niskie inne wysokie. To że niektóre pomieszczenia są niskie wynika z tego, że łatwiej je było nagrzać. Te wyższe – to apartamenty służyły reprezentacyjnym celom.
Nisko położone okienka – dziury umożliwiało strażnikom oglądanie na siedząco co dzieje się na zewnątrz.
Znajduje się tu mnóstwo tajemniczych klatek schodowych.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
Jeszcze rzut oka na drzwi i wychodzimy z kasby .
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
Następnie udajemy się do sklepu z biżuterią. Wybór niesamowity. To głównie wyroby ze srebra. Srebro było szczególnie cenionym przez Tuaregów surowcem. Zdecydowanie unikano natomiast złota. Wierzono bowiem, że złoto przynosi nieszczęście.
Pilotka prezentuje nam typowe amulety:
Symbol ludzi wolnych (człowiek z uniesionymi rękami).
Ręka Fatimy ma chronić przed złym urokiem czy demonami oraz przynieść zdrowie, szczęście i błogosławieństwo. W symbolice ręki Fatimy należy też wspomnieć o znaczeniu liczby pięć w islamie, która odnosi się do małżeństwa, pięciu Filarów Islamu, pięciu dziennych modlitw, pięciu zmysłów oraz pięciu najważniejszych (świętych) członków rodziny proroka Mahometa
Krzyż – biżuteria męska Tuaregów – poganiaczy wielbłądów. Z pomocą krzyża oraz dzięki obserwacji gwiazd Tuaregowie potrafili wyznaczać trasę wędrówki przez pustynię. Jest on więc swego rodzaju kompasem.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
...czy "ręka Fatimy" to zaadoptowana przez Islam staroegipska dłoń symbolizujaca Horus,a ???
w Israelu (i w chrześcijaństwie...chyba ???) symbol znany jako "Dłoń Miriam"...
...ciekawe czy to..."ta sama ręka" ?!!! ; ))))
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
Jest tego bardzo dużo. Korale, wisiory pierścionki. Amulety różnej wielkości. Dla mężczyzn są tu też kindżały i sygnety z czarnym kamieniem. Srebro malowane jest emulsją.
To pooglądajmy.
To zwróciło moją uwagę. W ostateczności z powodu zbyt dużej ilości nie zakupiłam nic.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
Tak Radku, symbol ręki przewija się w różnych religiach i krajach.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!