Dopływając coraz bliżej naszego celu mijamy po drodze pięciogwiazdkowy,luxusowy Shangri-La's Le Touessrok Resort & Spa .Hotel faktycznie robi wrażenie. Na jego terenie znajduje się tropikalny ogród, spa, centrum odnowy biologicznej, odkryte baseny oraz 18-dołkowe pole golfowe-jednym z największych na świecie.
Widok dla mnie cudny Już nie mogę się doczekać kiedy będę mogła biegać po tej wyspie i pluskać się w tych płyciznach.
My zaraz ruszamy z katamaranu na okupację wyspy a załoga zaczyna szykować dla nas lunch.
No to w drogę
Idziemy leśną dróżką wśród sosen, palm, kaktusów i docieramy do plaży,przy której na wzniesieniu znajduje się jakaś resrauracja.Odpuszczamy sobie to miejsce bo szkoda nam czasu głód jeszcze nam nie doskwiera.
Na wyspie spędziliśmy sporo czasu i miejsce to nam się bardzo spodobało.
Dla mnie to miejsce idealne na urlopowy relaks.Mimo tego,że zaraz za przystanią gdzie łacha piachu zalewana przez ocean łącząca dwa przeciwległe brzegi wyspy jest oblegana przez turystów jest tutaj cudnie.
Większość wyspy można obejść brodząc w wodzie...tak też robimy i za moment docieramy na małą plażę, na której nie ma żywej duszy. Przed nami ciągnie się niebiesko-granatowy ocean, w dali widać fale zatrzymujące się na rafie. Za nami dziewiczy las. Jesteśmy w raju))
Kąpiel w morzu wspaniała, fauna i flora zachwycająca; Pełno kolorowych jeżowców: czarne, popielate, fioletowe. Nurkując widzimy małe popielate rybki albo perłowe z czarnymi paskami. Uciekają przed nami w szalonym tempie. A my pływamy i napawamy się tym przepięknym światem podwodnym-a ja przecież nie lubię wody
Po kilku godzinach na wyspie nastał czas powrotu.Na całe szczęście nie był to koniec wycieczki.
Na katamaranie czekał już na nas przepyszny lunch mocno zakrapiany rumem
Potem kilka przystanków na snurkowanie .....ja po tej imprezie wolałam obserwować wszystko z katamaranu
I na koniec dwa hity naszej wycieczki
Wodospad Grande Riviere Sud-Est -Wodospad ,który można oglądać tylko od strony morza. Spadająca z hukiem woda do oceanu miała zrobić niesamowie wrażenie a wodospad w rzeczywisości okazał się czymś mało atrakcyjnym ale zabawy było przy nim sporo....
Do wodospadu podpływa się małymi łódkami.Byliśmy przygotowani na wycieczkę wsród namorzyn i pięknych widoków.Widoki jakieś tam były ale cały rejs łódeczką trwał może 10 minut
Hahaha...ja to nawet nie wiedziałam ,w którym momencie mam robić foty...bo czekałam na wodospad jak na jakiś cud naturu.
Tak czy inaczej bawiliśmy się dobrze ))
Drugim hitem tego dnia i zarazem gwozdziem programu było to ,że katamaram osiadł nam na mieliznie
Poziom wody w tym dniu znacznie opadł więc wszyskie katamarany wracały na postawionych żaglach a nasza załoga tak się nami zajmowała,że o postawieniu żagli zapomnieli
Wcale nam to nie przeszkadzało bo pogoda była cudna,słonko cały czas dogrzewało,rumu było pod dostatkiem jedynie co nam tego dnia przepadło to zawitanie w Belle Mare.
Katamaranu nie udało się ruszyć więc do brzegu musieliśmy wrócić szybkimi łodziami a było to spory kawałek.
W przedostanim dniu naszego pobytu w pierwszym hotelu robimy sobie jeszcze jedną wycieczkę.
Dziś zabieram Was w jedno z najpiękniejszych miejsc na wyspie,w miejsce,którego nie można sobie odpuścić.Ten kto był to z pewnością to potwierdzi-Ogród Botaniczny Pamplemousses.
W planie dziś mamy odwiedzić oprócz ogrodu jeszcze stolicę więc z hotelu wyjeżdżamy dość wcześnie tym bardziej ,że jedziemy autobusem. Ogród Botaniczny Pamplemousses mieści się w zachodniej części wyspy, 20 km na północ od stolicy Port Louis.
Przystanek mamy zaraz za rondem przy Le Palmiste.Autobuś jezdzi dość często ,bilet kosztuje około 24 rupie a odległość może z 25 km pokonuje mniej więcej w pół godzinki.
Przystanek wysiadkowy znajduje się niedaleko cmentarza,skąd do ogrodu dochodzi się w pięć minut.Konduktor tradycyjnie powie gdzie mamy wysiąść a potem nie sposób pobłądzić mimo tego,że nie ma drogowskazów bo z autobusu zawsze wyjdzie więcej turystów.
Wstęp do ogrodu to koszt około 20 zł i w tej cenie możemy mieć przewodnika.My bierzemy mapkę i ogród zwiedzamy sami.
Bilety kupuje się w kasie zaraz przy wejściu a zaraz po odejściu od kasy podchodzi kontroler,zeby te bilety skasować jak widac nikt na Mauritiusue nie pozostaje bez pracy.
Nazwa Pamplemousses w dosłownym tłumaczeniu znaczy grejpfrut. Ogród został założony w XVIII wieku przez Pierre Poivre’a, francuskiego konsula. Na początku spełniał on funkcję letniej rezydencji, natomiast w późniejszym czasie przekształcony został w ogród botaniczny, który z czasem stał się pomnikiem przyrody. W parku jest przeogromna ilość roślin. Samych palm jest aż 82 gatunków a palmy królewskie utworzyły tutaj przepiekną aleję,która zachwyci chyba każdego.
Zadziwiające jest tym bardziej to, że na wyspie palmy nie występowały w naturalnym środowisku. Zostały one przywiezione w celu rozwinięcia turystyki. Z czasem palmy się rozrosły i można odnieść wrażenie, że jest to ich naturalne środowisko i były one tu od zawsze. Oprócz palm są tutaj też inne drzewa -figowce bengalskie, baobaby olbrzymy, drzewa cynamonowe.
Chyba największą atrakcją tego parku-przynajmniej dla nas i po to tutaj przyjechaliśmy- są największe lilie wodne na świecie – Victoria Regia (Wiktoria Królewska), na której można ponoć posadzić dziecko ważące do 3 kilogramów i przepiękne stawy lotosów.Mimo tego ,ze lilie nie były jeszcze w pełnym rozkwicie to i tak zrobiły na nas niesamowite wrażenie.
Dopływając coraz bliżej naszego celu mijamy po drodze pięciogwiazdkowy,luxusowy Shangri-La's Le Touessrok Resort & Spa .Hotel faktycznie robi wrażenie. Na jego terenie znajduje się tropikalny ogród, spa, centrum odnowy biologicznej, odkryte baseny oraz 18-dołkowe pole golfowe-jednym z największych na świecie.
Widoczki cudowne,załoga dba o nas jak tylko może ,wszyscy bawia się znakomicie ,pogoda dopisuje więc czego chcieć więcej....
Teraz foteczki z kija
Dopływamy wreszcie do malej przystani na wysepce.
Widok dla mnie cudny Już nie mogę się doczekać kiedy będę mogła biegać po tej wyspie i pluskać się w tych płyciznach.
My zaraz ruszamy z katamaranu na okupację wyspy a załoga zaczyna szykować dla nas lunch.
No to w drogę
Idziemy leśną dróżką wśród sosen, palm, kaktusów i docieramy do plaży,przy której na wzniesieniu znajduje się jakaś resrauracja.Odpuszczamy sobie to miejsce bo szkoda nam czasu głód jeszcze nam nie doskwiera.
Uwielbiam takie karaibskie klimaty.
Fantastycznie że tworzycie taką fajną grupę
basia35
Na wyspie spędziliśmy sporo czasu i miejsce to nam się bardzo spodobało.
Dla mnie to miejsce idealne na urlopowy relaks.Mimo tego,że zaraz za przystanią gdzie łacha piachu zalewana przez ocean łącząca dwa przeciwległe brzegi wyspy jest oblegana przez turystów jest tutaj cudnie.
Większość wyspy można obejść brodząc w wodzie...tak też robimy i za moment docieramy na małą plażę, na której nie ma żywej duszy. Przed nami ciągnie się niebiesko-granatowy ocean, w dali widać fale zatrzymujące się na rafie. Za nami dziewiczy las. Jesteśmy w raju))
Kąpiel w morzu wspaniała, fauna i flora zachwycająca; Pełno kolorowych jeżowców: czarne, popielate, fioletowe. Nurkując widzimy małe popielate rybki albo perłowe z czarnymi paskami. Uciekają przed nami w szalonym tempie. A my pływamy i napawamy się tym przepięknym światem podwodnym-a ja przecież nie lubię wody
Ile kosztuje wycieczka katamaranem.
basia35
Po kilku godzinach na wyspie nastał czas powrotu.Na całe szczęście nie był to koniec wycieczki.
Na katamaranie czekał już na nas przepyszny lunch mocno zakrapiany rumem
Potem kilka przystanków na snurkowanie .....ja po tej imprezie wolałam obserwować wszystko z katamaranu
I na koniec dwa hity naszej wycieczki
Wodospad Grande Riviere Sud-Est -Wodospad ,który można oglądać tylko od strony morza. Spadająca z hukiem woda do oceanu miała zrobić niesamowie wrażenie a wodospad w rzeczywisości okazał się czymś mało atrakcyjnym ale zabawy było przy nim sporo....
Do wodospadu podpływa się małymi łódkami.Byliśmy przygotowani na wycieczkę wsród namorzyn i pięknych widoków.Widoki jakieś tam były ale cały rejs łódeczką trwał może 10 minut
Hahaha...ja to nawet nie wiedziałam ,w którym momencie mam robić foty...bo czekałam na wodospad jak na jakiś cud naturu.
Tak czy inaczej bawiliśmy się dobrze ))
Drugim hitem tego dnia i zarazem gwozdziem programu było to ,że katamaram osiadł nam na mieliznie
Poziom wody w tym dniu znacznie opadł więc wszyskie katamarany wracały na postawionych żaglach a nasza załoga tak się nami zajmowała,że o postawieniu żagli zapomnieli
Wcale nam to nie przeszkadzało bo pogoda była cudna,słonko cały czas dogrzewało,rumu było pod dostatkiem jedynie co nam tego dnia przepadło to zawitanie w Belle Mare.
Katamaranu nie udało się ruszyć więc do brzegu musieliśmy wrócić szybkimi łodziami a było to spory kawałek.
Tak czy inaczej dzień uważamy za bardzo udany.
W przedostanim dniu naszego pobytu w pierwszym hotelu robimy sobie jeszcze jedną wycieczkę.
Dziś zabieram Was w jedno z najpiękniejszych miejsc na wyspie,w miejsce,którego nie można sobie odpuścić.Ten kto był to z pewnością to potwierdzi-Ogród Botaniczny Pamplemousses.
W planie dziś mamy odwiedzić oprócz ogrodu jeszcze stolicę więc z hotelu wyjeżdżamy dość wcześnie tym bardziej ,że jedziemy autobusem.
Ogród Botaniczny Pamplemousses mieści się w zachodniej części wyspy, 20 km na północ od stolicy Port Louis.
Przystanek mamy zaraz za rondem przy Le Palmiste.Autobuś jezdzi dość często ,bilet kosztuje około 24 rupie a odległość może z 25 km pokonuje mniej więcej w pół godzinki.
Przystanek wysiadkowy znajduje się niedaleko cmentarza,skąd do ogrodu dochodzi się w pięć minut.Konduktor tradycyjnie powie gdzie mamy wysiąść a potem nie sposób pobłądzić mimo tego,że nie ma drogowskazów bo z autobusu zawsze wyjdzie więcej turystów.
Wstęp do ogrodu to koszt około 20 zł i w tej cenie możemy mieć przewodnika.My bierzemy mapkę i ogród zwiedzamy sami.
Bilety kupuje się w kasie zaraz przy wejściu a zaraz po odejściu od kasy podchodzi kontroler,zeby te bilety skasować jak widac nikt na Mauritiusue nie pozostaje bez pracy.
Nazwa Pamplemousses w dosłownym tłumaczeniu znaczy grejpfrut. Ogród został założony w XVIII wieku przez Pierre Poivre’a, francuskiego konsula. Na początku spełniał on funkcję letniej rezydencji, natomiast w późniejszym czasie przekształcony został w ogród botaniczny, który z czasem stał się pomnikiem przyrody.
W parku jest przeogromna ilość roślin. Samych palm jest aż 82 gatunków a palmy królewskie utworzyły tutaj przepiekną aleję,która zachwyci chyba każdego.
Zadziwiające jest tym bardziej to, że na wyspie palmy nie występowały w naturalnym środowisku. Zostały one przywiezione w celu rozwinięcia turystyki. Z czasem palmy się rozrosły i można odnieść wrażenie, że jest to ich naturalne środowisko i były one tu od zawsze.
Oprócz palm są tutaj też inne drzewa -figowce bengalskie, baobaby olbrzymy, drzewa cynamonowe.
Chyba największą atrakcją tego parku-przynajmniej dla nas i po to tutaj przyjechaliśmy- są największe lilie wodne na świecie – Victoria Regia (Wiktoria Królewska), na której można ponoć posadzić dziecko ważące do 3 kilogramów i przepiękne stawy lotosów.Mimo tego ,ze lilie nie były jeszcze w pełnym rozkwicie to i tak zrobiły na nas niesamowite wrażenie.