Owamboland to tradycyjna nazwa regionu Namibii, najdalej wysuniętego na północ i leżącego przy granicy z Angolą. Region ten, zajmujący zaledwie 6% terytorium państwa, jest najgęściej zaludnionym obszarem Namibii bo mieszka tu ponad połowa ludności kraju Żyją tu przedstawiciele najliczniejszej grupy etnicznej w Namibii - ludu Owambo/Ovambo (prawie połowa obywateli).
Owamboland ma dobre warunki do rozwoju rolnictwa z powodu dużych opadów i niezłej ziemi (jak na tamtejsze wymagania). Uprawia się tu m. in. kukurydzę, sorgo, proso. Główne miasta to Oshakati, Ondangwa i Rucana. Ciekawostką jest to, że podobno większość nazw zaczyna się w tym regionie na "O" Naszym celem jest właśnie Ondangwa i jej okolice
Na początek parę fotek zrobionych z okna jadącego autokaru:
Palmy i ogromne termitiery bo bardzo charakterystyczne widoki w tym regionie.
A to mała scenka z miasteczka:
typowe obejście, składające się z kilku budynków mieszkalnych i gospodarczych, otoczne zwykle płotkiem z grubych patyków wbitych w ziemię i połączonych drutem:
Dojeżdżamy do wioski Olukonda, położonej 20 km od Ondangwy. Tu znajduje się nasz dzisiejszy cel podróży czyli Nakambale Museum:
Muzem to mieści się na terenie dawnej fińskiej stacji misyjnej (ewangelicko-luterańskiej) założonej w 1870 roku, w domu misjonarskim zbudowanym w 1893 roku. Gromadzi przedmioty (np. sprzęty gospodarstwa domowego, medyczne, meble, instrumenty muzyczne itp.) oraz fotografie i dokumenty związane z działalnością misyjną a także artefakty kultury Ovambo. Zostało ono założone na cześć fińskiego misjonarza Martti Rautanena, mającego przydomek Nakambale ( co oznacza "ten co nosi kapelusz"), nadany mu przez miejscową ludność
Martti Rautanen przez ponad 50 lat (od 1880 roku) pracował jako dyrektor stacji, bardzo cierpliwie kształcąc lokalną ludność, która go polubiła i szanowała. Miał wiele zainteresowań i osiągnięć. Jako pierwszy przetłumaczył Biblię na język ludu Ovambo. Poza tym prowadził badania etnograficzne i obserwacje meteorologiczne. Zbierał też rośliny.
A to jedyne zdjęcie z wnętrza Muzeum, jakie zrobiłam, związane właśnie z pracami nad tłumaczeniem Biblii - "urządzenie" na fiszki z miejscowym słownictwem
Nakambale zainicjował również budowę miejscowego kościoła w 1889 roku. Budynek przetrwał do dziś i tak wygląda:
Skromne wnętrze:
Kościół wykorzystywany jest nadal ale rzadko - tylko w czasie ważnych uroczystości np. podczas ceremonii ślubnych. Na co dzień mieszkańcy korzystają z nowego budynku kościoła, stojącego w pobliżu:
Obok starego kościoła znajduje się wiata, gdzie przechowywany jest wóz jakim Rautanen przywiózł rozmaite przedmioty na wyposażenie misji. Takich wozów przyjechało podobno kilka:
Stary kościół i dom misyjny od 1992 roku uznane są za zabytki narodowe Namibii. Zostały one odnowione dzięki rządowi Finlandii, który te prace sponsorował. Finlandia także przekazała niektóre eksponaty do Nakambale Museum.
Nakambale, który zmarł w 1926 roku, w wieku 81 lat, został pochowany wraz ze swoją rodziną na miejscowym cmentarzu. Niestety, zdjęć jego nagrobka nie zrobiłam Wydaje mi się, że jest to jeden z tych białych nagrobków po lewej stronie. Za to sam cmentarz wygląda tak:
Po drugiej stronie drogi, pod baobabem, jest jeszcze jeden cmentarz - stary i zaniedbany, z drewnianymi krzyżami:
Obok Muzeum znajduje się pokazowe, tradycyjne gospodarstwo Ndonga - jednej z grup językowych kultury Ovambo. Przyznam się, że nie przepadam za tego typu atrakcjami bo to takie trochę "cepeliady" pod turystów ale jak już są w programie wycieczki to grzecznie w nich uczestniczę
Idziemy wzdłuż fajnego i całkiem pokaźnego, kaktusowego płotu:
Po drodze spotykamy dzieciaczki wracające ze szkoły:
Po części kulinarnej czeka nas jeszcze pokaz rękodzieła Pięknie wystrojona kobieta prezentuje jak wyplata się ciekawe przedmioty z liści dzielonych na włókna różnej grubości. Trzeba naprawdę dużej sprawności by takie cudeńka wytworzyć. Mam nadziejęą, że pozostali uczestnicy wycieczki nie dopadną mnie kiedyś za ujawnienie ich wizerunku
A to już gotowe wyroby do sprzedaży. Niestety, nie skusiłam się na żaden z nich bo nie mam dostatecznie dużo miejsca w mieszkaniu by z każdego wyjazdu coś przywozić
Po tej dużej porcji wrażeń jedziemy do hotelu A za oknem takie widoczki:
Na jednym z postojów podziwiam piękne, kwitnące drzewa
I już dojeżdżamy do hotelu o nazwie Protea Hotel Ondangwa. Jest dość wcześnie więc mamy trochę czasu na relaks. Niestety, hotel choć czysty i ładnie urządzony ma niewiele do zaoferowania. Położony na małym terenie, ma tylko nieduży basen z leżakami (nawet fotki nie warto robić). Na zewnątrz też nie ma dokąd pójść Moim zdaniem ta część wycieczki była niefortunnie zaplanowana bo najdłuższy czas na odpoczynek spędzaliśmy w najmniej atrakcyjnym miejscu Natomiast w pięknie położonych lodge czasu wolnego prawie nie było (oprócz Opuwo)
Dana, jak miło, że zaraz po powrocie do domu przeczytałaś wszystko, co do tej pory napisałam, i że Ci się spodobało Będzie jeszcze duuużo do czytania i oglądania
Wypoczęci i wyspani, bo tym razem mieliśmy "luz", rozpoczynamy piąty dzień wycieczki Dzisiaj czeka nas przejazd przez Owamboland do hotelu w regionie Kaokoland. A po drodze maja być różne atrakcje
Na początek duuuża porcja fotek z okna jadącego autokaru... a za oknem zawsze dzieje się coś ciekawego... Tu muszę wyjaśnić, że bardzo lubię zdjęcia codziennego życia miejscowej ludności i mijanych widoków więc będę je często pokazywać Nawet, jeśli pstryki nie są najlepszej jakości, to oddają prawdziwą atmosferę danego kraju
Owamboland to tradycyjna nazwa regionu Namibii, najdalej wysuniętego na północ i leżącego przy granicy z Angolą. Region ten, zajmujący zaledwie 6% terytorium państwa, jest najgęściej zaludnionym obszarem Namibii bo mieszka tu ponad połowa ludności kraju Żyją tu przedstawiciele najliczniejszej grupy etnicznej w Namibii - ludu Owambo/Ovambo (prawie połowa obywateli).
Owamboland ma dobre warunki do rozwoju rolnictwa z powodu dużych opadów i niezłej ziemi (jak na tamtejsze wymagania). Uprawia się tu m. in. kukurydzę, sorgo, proso. Główne miasta to Oshakati, Ondangwa i Rucana. Ciekawostką jest to, że podobno większość nazw zaczyna się w tym regionie na "O" Naszym celem jest właśnie Ondangwa i jej okolice
Na początek parę fotek zrobionych z okna jadącego autokaru:
Palmy i ogromne termitiery bo bardzo charakterystyczne widoki w tym regionie.
A to mała scenka z miasteczka:
typowe obejście, składające się z kilku budynków mieszkalnych i gospodarczych, otoczne zwykle płotkiem z grubych patyków wbitych w ziemię i połączonych drutem:
oraz lokalny cmentarzyk:
Dojeżdżamy do wioski Olukonda, położonej 20 km od Ondangwy. Tu znajduje się nasz dzisiejszy cel podróży czyli Nakambale Museum:
Muzem to mieści się na terenie dawnej fińskiej stacji misyjnej (ewangelicko-luterańskiej) założonej w 1870 roku, w domu misjonarskim zbudowanym w 1893 roku. Gromadzi przedmioty (np. sprzęty gospodarstwa domowego, medyczne, meble, instrumenty muzyczne itp.) oraz fotografie i dokumenty związane z działalnością misyjną a także artefakty kultury Ovambo. Zostało ono założone na cześć fińskiego misjonarza Martti Rautanena, mającego przydomek Nakambale ( co oznacza "ten co nosi kapelusz"), nadany mu przez miejscową ludność
Martti Rautanen przez ponad 50 lat (od 1880 roku) pracował jako dyrektor stacji, bardzo cierpliwie kształcąc lokalną ludność, która go polubiła i szanowała. Miał wiele zainteresowań i osiągnięć. Jako pierwszy przetłumaczył Biblię na język ludu Ovambo. Poza tym prowadził badania etnograficzne i obserwacje meteorologiczne. Zbierał też rośliny.
A to jedyne zdjęcie z wnętrza Muzeum, jakie zrobiłam, związane właśnie z pracami nad tłumaczeniem Biblii - "urządzenie" na fiszki z miejscowym słownictwem
Nakambale zainicjował również budowę miejscowego kościoła w 1889 roku. Budynek przetrwał do dziś i tak wygląda:
Skromne wnętrze:
Kościół wykorzystywany jest nadal ale rzadko - tylko w czasie ważnych uroczystości np. podczas ceremonii ślubnych. Na co dzień mieszkańcy korzystają z nowego budynku kościoła, stojącego w pobliżu:
Obok starego kościoła znajduje się wiata, gdzie przechowywany jest wóz jakim Rautanen przywiózł rozmaite przedmioty na wyposażenie misji. Takich wozów przyjechało podobno kilka:
Stary kościół i dom misyjny od 1992 roku uznane są za zabytki narodowe Namibii. Zostały one odnowione dzięki rządowi Finlandii, który te prace sponsorował. Finlandia także przekazała niektóre eksponaty do Nakambale Museum.
Nakambale, który zmarł w 1926 roku, w wieku 81 lat, został pochowany wraz ze swoją rodziną na miejscowym cmentarzu. Niestety, zdjęć jego nagrobka nie zrobiłam Wydaje mi się, że jest to jeden z tych białych nagrobków po lewej stronie. Za to sam cmentarz wygląda tak:
Po drugiej stronie drogi, pod baobabem, jest jeszcze jeden cmentarz - stary i zaniedbany, z drewnianymi krzyżami:
Obok Muzeum znajduje się pokazowe, tradycyjne gospodarstwo Ndonga - jednej z grup językowych kultury Ovambo. Przyznam się, że nie przepadam za tego typu atrakcjami bo to takie trochę "cepeliady" pod turystów ale jak już są w programie wycieczki to grzecznie w nich uczestniczę
Idziemy wzdłuż fajnego i całkiem pokaźnego, kaktusowego płotu:
Po drodze spotykamy dzieciaczki wracające ze szkoły:
Gospodarstwo - skansen otoczone jest typowym płotem z grubych patyków i gałęzi...
Wewnątrz znajdują się okrągłe domki przykryte strzechą:
Różne drobiazgi wewnątrz domu:
Za chwilę rozpocznie się pokaz przyrządzania tradycyjnego posiłku:
Kobiety rozcierają ziarno na mączkę, z której gotują papkę bez smaku. Zostaliśmy nawet poczęstowani - jak dla mnie paskudne
I jeszcze coś z lokalnego menu? (niestety nie pamiętam co to takiego):
Po części kulinarnej czeka nas jeszcze pokaz rękodzieła Pięknie wystrojona kobieta prezentuje jak wyplata się ciekawe przedmioty z liści dzielonych na włókna różnej grubości. Trzeba naprawdę dużej sprawności by takie cudeńka wytworzyć. Mam nadziejęą, że pozostali uczestnicy wycieczki nie dopadną mnie kiedyś za ujawnienie ich wizerunku
A to już gotowe wyroby do sprzedaży. Niestety, nie skusiłam się na żaden z nich bo nie mam dostatecznie dużo miejsca w mieszkaniu by z każdego wyjazdu coś przywozić
Ale super te kaktusy ! olbrzymy
No trip no life
Mabro, nadrobiłam wszystkie zaległości w czytaniu Twojej relacji. Ależ to jest uczta
Czekam na dalej
Po tej dużej porcji wrażeń jedziemy do hotelu A za oknem takie widoczki:
Na jednym z postojów podziwiam piękne, kwitnące drzewa
I już dojeżdżamy do hotelu o nazwie Protea Hotel Ondangwa. Jest dość wcześnie więc mamy trochę czasu na relaks. Niestety, hotel choć czysty i ładnie urządzony ma niewiele do zaoferowania. Położony na małym terenie, ma tylko nieduży basen z leżakami (nawet fotki nie warto robić). Na zewnątrz też nie ma dokąd pójść Moim zdaniem ta część wycieczki była niefortunnie zaplanowana bo najdłuższy czas na odpoczynek spędzaliśmy w najmniej atrakcyjnym miejscu Natomiast w pięknie położonych lodge czasu wolnego prawie nie było (oprócz Opuwo)
Dwie fotki z hotelowego holu:
Plumeria albo inaczej frangipani przy hotelu:
Nel, dzięki, że zaglądasz na bieżąco
Dana, jak miło, że zaraz po powrocie do domu przeczytałaś wszystko, co do tej pory napisałam, i że Ci się spodobało Będzie jeszcze duuużo do czytania i oglądania
Wypoczęci i wyspani, bo tym razem mieliśmy "luz", rozpoczynamy piąty dzień wycieczki Dzisiaj czeka nas przejazd przez Owamboland do hotelu w regionie Kaokoland. A po drodze maja być różne atrakcje
Na początek duuuża porcja fotek z okna jadącego autokaru... a za oknem zawsze dzieje się coś ciekawego... Tu muszę wyjaśnić, że bardzo lubię zdjęcia codziennego życia miejscowej ludności i mijanych widoków więc będę je często pokazywać Nawet, jeśli pstryki nie są najlepszej jakości, to oddają prawdziwą atmosferę danego kraju
No to jedziemy: