Jesteś tutaj
Jesteś tutaj
Pomysł na krótki urlop zrodził się z potrzeby wykorzystania zaległego urlopu (Basię już mocno przycisnęli w pracy). Problem gdzie – jak gdzieś blisko to może w Góry Sowie do Gośki Podgórskiej. Nasza znajoma, do której Basia chodzi na ćwiczenia pilatesowe a my z mężem czasem na masaże prowadzi od niedawna pensjonat w Sokolcu „Podgórską Odskocznię”, tuż obok domu w którym stale mieszka.
Zimą to raczej nie dla nas (moje kolano nie lubi śniegu i lodu), ale w lecie dlaczego nie? Jak by nie było pogody - można poćwiczyć. Nie będzie nudy Mąż miał do wykorzystania voucher na masaż , który dostał od dzieci tuż przed pandemią więc wszystko się składało. Basia zarezerwowała dwa pokoje i z niecierpliwością oczekiwaliśmy wyjazdu.
Wyjechaliśmy w sobotę rano. Ledwo zamknęliśmy drzwi od samochodu, zaczęto padać. Może nie mocno, ale jakoś tak nieoptymistycznie się zaczęło.
Jakoś nie za bardzo zastanawiałam się , w której części Sokolca jest nasze lokum – okazało się, że blisko miejsca gdzie spędziliśmy w lipcu 1997 r. bardzo miły tydzień z grupą rodzin z dziećmi (ośrodek Wisła zaraz przy zejdzie na „Gośki” ulicę naprzeciwko kościoła). Data tamtego wyjazdu utkwiła w pamięci ponieważ ostatniego dnia zaczął padać deszcz, w efekcie czego po tygodniu Wrocław nawiedziła pamiętna powódź,.
Poniżej zdjęcia z wyjazdu z przed 23 lat (Basia chodziła wtedy do przedszkola) i dzisiaj – nie wiele się to miejsce zmieniło – taki PRL-owski trochę zapyziały obiekt.
Jak dojechaliśmy na miejsce, koło dwunastej deszcz przestał padać. Było trochę pochmurno, Pokoje jeszcze nie były gotowe więc mąż tylko zaprowadził rower do garażu (on zamierzał na urlopie sprawdzić swoje górskie możliwości) i postanowiliśmy zdobyć Wielką Sowę.
Od razu musieliśmy sprawdzić swoją kondycję, gdyż pensjonat stoi przy spokojnej ale stromej drodze (w zimie podobno nie trzeba włączać telewizora, można siedzieć przy oknie i oglądać ciekawe scenki). Chcąc iść na Sowę trzeba iść w górę na Przełęcz Sokolą i dalej znowu dość stromo pod górę mijając schronisko Szyprówkę, Schronisko Orzeł i Schronisko Sowa…
Poniżej widok prawie z Przełęczy Sokolej "w dół ", w strone naszego lokum
Widok z drogi powyżej Szyprówki.
Dalej droga prowadzi przez las.
I kolo Schroniska Sowa
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
jak tam ładnie... uwielbiam takie szlaki!
Piea
Pięknie tam
Witaj Piea i Dana, ładnie to będzie w dalszej części realacji. Tego dnia było pochmurnir.
.
Dalej droga na Wielką Sowę prowadzi przez las, nie jest mocno pod górę. Nie decydujemy się wejść na wieżę bo nad szczytem wiszą chmury. Wypijamy herbatkę chwilę się kręcimy, oglądamy nowy obiekt sakralny .
Schodząc mijamy po drodze grupę która przybyła na górę z własnymi pojazdami.
W schronisku Orzeł zatrzymujemy się na obiad. Klientów niewiele. Jedzonko podane szybko. Smacznie i tanio.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
Sama sowa, choć w nazwie ma wielka, to wielka nie jest - jedynie 1015 m npm, ale to pierwsze podejście, do schroniska orzeł zdecydowanie było najgorsze - choć sama przełęcz jest na wysokości ok 800 m npm, więc różnice wcale jakieś olbrzymie nie są...
Ładny krajobraz mimo pochmurnej pogody. Wielka jest na pewno jeśli chodzi o piękno.
Fajne zabawki. Taki mini off road. Spojrzałem się na fotki z obiadu i już wiem co bym na pewno tam zamówił. Gulaszu na pewno bym nie odpuścił.
Ciekawe miejsca.
Witaj Darek!
Powrót łatwiejszy, bo w dół., pogoda sio poprawia widoki coraz ciekawsze.
Widok na tereny narciarskie przy Przełęczy Sololej.
Schodzimy w dół z przeklęczy drogą do „Odskoczni” . Przy drodze tej znajduje się wiele nowych pięknych domów. Część to pensjonaty. Podobno ich posiadacze to nie są rdzenni mieszkańcy, osiedlili się niedawno (np. Gośka mieszka już 10 lat). U dołu ulicy mieszka jeden „stary mieszkaniec”.
Pokoje gotowe, kwaterujemy się. Widok na nasze okna. Basia ma jescze widok z bocznego okna w stronę doloiny.
My mamy widok na Dom Gośki (bardzo mi podoba styl domu - klimatyczny środek zobaczymy następnego dnia). U nas w pokoju jest w pełni wyposażona kucania (z płytą elektryczną. W dobie pandemii nie musimy korzystać z wspólnej kuchni na piętrze. W domu jesteśmy my i na górze jeden pokój zajęty. Więcej pokoi nie jest wynajętych, tak aby było bezpiecznie i ludzie nie kontaktowali się ze sobą.
Herbatka i nie ma co siedzieć. Tym razem idziemy w dół drogą w stronę Jugowa.
.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
Warto dodać, że Sokolec i okolice znamy nie tylko z pobytu w 1997, w podobnym czasie też jeździliśmy właśnie na tych stokach na nartach, bo jest na tyle blisko, że spokojnie można było na jeden dzień z domu podjechać
Doberek , melduję, że i ja dołączam do "sowich opowieści"
No trip no life
Witaj Nel, zapraszamy do Gór Sowich!
Następnego dnia (niedziela – dzień wyborów) udajemy się na 9.00 na śniadanie do domu Gośki . Takie powitalne, (oczywiście płatne – ale sami zobaczcie jakie uroczyste). Elegancko zastawiony stół. Klimatyczne wnętrze.
Pyszna owsianka z jabłkami, domowy, żytni chlebek, bunc od miejscowego bacy, oscypek smażony, jajeczniczka, sok wyciskany i inne specjały jak na zdjęciu. Wszystko z widokiem za oknem za milion dolarów.
Potem udajemy się na wybory.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
Ta przecinka na przedostatnim zdjęciu, to chyba - bo pewności nie mamy stara skocznia narciarska. Taka bardzo stara, gdzie rozbieg był wyłącznie oparty na krzywiźnie stoku. Oczywiście mówimy tu o czasach niemieckich, sprzed wojny...