Mój hotel to nic specjalnego, średnia wieku dzięki mnie wynosiła jedynie 70 lat - to też sanatorium i jest też sporo niemieckich emerytów. Nie jest źle, choć szczytem luksusu też nie byłł. Do dyspozycji był basne, jacuzzi, sauna i sala sportowa, namiastka siłowni.
Hotel jest na górce - kopie Czerniawskiej, a wszystko inne- sklepy, knajpy, szlaki i miejsca do spacerów są na dole. Wiadomo z czym to się wiążę... Z wdrapywaniem się do hotelu ostatkiem sił
Następnego dnia postanowiłam iść na stóg Izerski, a stamtąd na Smrk po czeskiej stronie, ale... szybko plany musiałam zmienić. Trasa mnie przerosła, a wycieczka na wieżę widokową byłoby totalnie bez sensu, zaraz zobaczycie dlaczego.
Wg prognoz miało nie padać przez cały mój pobyt, co właściwie się sprawdziło, ale brak deszczu to jedno...
Ruszam szlakiem spod Domu Zdrojowego (chyba jednak zamknięty, bo nie widziałam nigdy nikogo w jego okolicy, ale nie wydaje się być opuszczony).
Droga jest na razie leciutko pod górę, pomiędzy polami, asfaltowa, bo to ulica. Na chwilę wchodzi w las, po czym znowu lądujemy na asfaltowej drodze już do samego schroniska.
Choć im dalej, to tym bardziej zastanawiałam się, czy mądrze zrobiłam. I to nie dlatego że chmury były tak nisko/była mgłą, ale droga była OSTRO pod górę.
W końcu, spocona i mokra, nie spotykają nikogo po drodze, dochodzę do schroniska, które ledwo zauważyłam. Trasa zajęła mi ok 2h, z przystankami co 3 kroki, wg znaku powinno to być bodajże 1,45h
Przerwa na herbatę i aby nieco wyschnąć (nie udało się) w Schronisku na Izerskim Stogu. Przez mój dość długi pobyt były trzy pary.
Jeszcze wahałam się moment, co zrobić dalej, czy zejść na piechotę do Świeradowa, ale w końcu stwierdziłam, że podjadę gondolą. Widoków nie było przynajmniej do połowy trasy.
Ze stacji kolejki do centrum trzeba jeszcze przejść kawałek, trochę ścieżkami, trochę chodnikiem, aż dojdziemy do domu zdrojowego
Jako, że czas mnie nie gonił, postanowiłam udać się na ciastko i herbatę, bo kawy to nie pijam
Okazuje się, że tamtejsza Bohema to jest ta sama kawiarnia co we Wrocławiu, gdzie zdarzało mi się bywać w przeszłości
Oczywiście, skusiłam się na wodę, ale skoro jest zdrowa, to musiała być niedobra... Choć bardziej pamiętam, że śmierdziała niż była niedobra. Kupiłam też sobie na pamiątkę pijawkę - w dzieciństwie zawsze jakąś miałam, wiewiórkę np, tym razem skusiłam się na standardową:
Na dole pogoda była przyzwoita, więc jeszcze się przeszłam po Świeradowie, po czym wróciłam do Gondoli, a z niej ścieżką do Czerniawy.
Mój hotel to nic specjalnego, średnia wieku dzięki mnie wynosiła jedynie 70 lat - to też sanatorium i jest też sporo niemieckich emerytów. Nie jest źle, choć szczytem luksusu też nie byłł. Do dyspozycji był basne, jacuzzi, sauna i sala sportowa, namiastka siłowni.
Hotel jest na górce - kopie Czerniawskiej, a wszystko inne- sklepy, knajpy, szlaki i miejsca do spacerów są na dole. Wiadomo z czym to się wiążę... Z wdrapywaniem się do hotelu ostatkiem sił
Tam w oddali jest właśnie hotel
Jak widać zmotoryzowani mają łatwiej
Ale jak się tam chodzi „na nogach” jest się pięknym, smukłym i ma się kondycję.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
Prawdę Asia mówi, podpisuje sie
Oj usmiałam się z tej zanizonej przez ciebie średniej wieku he he
No trip no life
No tak, warto dodać, że ja jestem niezmotoryzowana, bez samochodu i prawka, więc wszystko muszę albo na piechotę, albo komunikacją miejską.
Następnego dnia postanowiłam iść na stóg Izerski, a stamtąd na Smrk po czeskiej stronie, ale... szybko plany musiałam zmienić. Trasa mnie przerosła, a wycieczka na wieżę widokową byłoby totalnie bez sensu, zaraz zobaczycie dlaczego.
Wg prognoz miało nie padać przez cały mój pobyt, co właściwie się sprawdziło, ale brak deszczu to jedno...
Ruszam szlakiem spod Domu Zdrojowego (chyba jednak zamknięty, bo nie widziałam nigdy nikogo w jego okolicy, ale nie wydaje się być opuszczony).
Droga jest na razie leciutko pod górę, pomiędzy polami, asfaltowa, bo to ulica. Na chwilę wchodzi w las, po czym znowu lądujemy na asfaltowej drodze już do samego schroniska.
Choć im dalej, to tym bardziej zastanawiałam się, czy mądrze zrobiłam. I to nie dlatego że chmury były tak nisko/była mgłą, ale droga była OSTRO pod górę.
W końcu, spocona i mokra, nie spotykają nikogo po drodze, dochodzę do schroniska, które ledwo zauważyłam. Trasa zajęła mi ok 2h, z przystankami co 3 kroki, wg znaku powinno to być bodajże 1,45h
Przerwa na herbatę i aby nieco wyschnąć (nie udało się) w Schronisku na Izerskim Stogu. Przez mój dość długi pobyt były trzy pary.
Jeszcze wahałam się moment, co zrobić dalej, czy zejść na piechotę do Świeradowa, ale w końcu stwierdziłam, że podjadę gondolą. Widoków nie było przynajmniej do połowy trasy.
o rany, ale mglica cię złapała to może być niebezpieczne
No trip no life
No mgla gesta naprawde,ale mysle ze mimo wysilku mialas tez satysfakcje,ze jednak ci sie udalo dojsc az do schroniska.Czasami warto sie zmeczyc;)
https://marzycielskapoczta.pl/
Napisz pocztowke ze swoich podrozy do chorych dzieci
Zdjęcie z prawie z tego samego miejsca, , nr 1 moje z sierpnia, późne popołudnie, nr 2 Basi przedpoludnie. Schroniska, nawet nie będę porównywać.-
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
...heee, a ja tam lubię gdy jest mgła !!!
wyobraźnia "mami wzrok",widać wtedy rzeczy..."nierzeczywiste" ; )))
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
Ze stacji kolejki do centrum trzeba jeszcze przejść kawałek, trochę ścieżkami, trochę chodnikiem, aż dojdziemy do domu zdrojowego
Jako, że czas mnie nie gonił, postanowiłam udać się na ciastko i herbatę, bo kawy to nie pijam
Okazuje się, że tamtejsza Bohema to jest ta sama kawiarnia co we Wrocławiu, gdzie zdarzało mi się bywać w przeszłości
Oczywiście, skusiłam się na wodę, ale skoro jest zdrowa, to musiała być niedobra... Choć bardziej pamiętam, że śmierdziała niż była niedobra. Kupiłam też sobie na pamiątkę pijawkę - w dzieciństwie zawsze jakąś miałam, wiewiórkę np, tym razem skusiłam się na standardową:
Na dole pogoda była przyzwoita, więc jeszcze się przeszłam po Świeradowie, po czym wróciłam do Gondoli, a z niej ścieżką do Czerniawy.