WoW jestem pod ogromnym wrażeniem, co za zieleń, a te chmurki to jeszcze dodają tajemniczości tym miejscom, dla mnie jak z jakiejś baśni o elfach, chocby ta fotka...
Chyba pierwsza relację Nelci jaką przeczytałem była z Azorów.Teraz pilnie śledzę Twoją.Podoba się bardzo ,tylko ja bym wolał tam dopłynąć a nie lecieć samolorem.Jachty tam czasem dopływają .Fajnie byłoby zobaczyć te klify od strony oceanu. Bretania ma piekne klify i właśnie one mi zostały w pamięci.Wychodziliśmy z portu przy zachodzącym słońcu.
—
Żeglarstwo – najdroższy sposób najmniej wygodnego spędzania czasu.
Koniec podróży po wschodnim wybrzeżu zakończyliśmy w niewielkiej, ale urokliwej mieścinie Povoação. Nocleg zarezerwowaliśmy po drodze, w sumie 66,33€ za dwójkę.
Miłe powitanie w hotelowym pokoju.
Hotel nad brzegiem oceanu, z zewnątrz nieciekawy obiekt, ale dosyć komfortowy.
Podczas wieczornego spaceru po miasteczku natrafiliśmy na fetę kibiców lokalnego zespołu futbolowego. Młodzi ludzie świętowali zdobycie jakiegoś mistrzostwa.
Feta z okazji zdobycia mistrzostwa
Radości na ulicach nie było końca. Povoação mistrzem!
Wszystkich kibiców naliczyłem może z 50-ciu
W dzień to samo miejsce wyglądało zupełnie inaczej. Jakoś nikt nie zdemolował pomnika i nie powyrywał ławek
Centralny plac
Za dnia warto pójść do portu na molo i pooglądać sobie miasto od strony oceanu.
Zgubiona śruba
W samo południe udaliśmy się na mszę do miejscowego kościoła. Pomimo, że nie było to jakieś specjalne święto, celebra trwała 1,5h. Podczas mszy było również śpiewanie "100 lat" dla aktualnych solenizantów i jubilatów.
Bardzo miło spędziliśmy tę noc i pół dnia w Povoacao. Czas jednak było uciekać, bo czekały na nas jeszcze inne atrakcje.
Dobra, dosyć zwiedzania! Trzeba pojechać porządnie wyszorować się w gorących źródłach...
Na Azorach ciężko znaleźć piaszczystą plażę, dominują skały lub powulkaniczna lawa. Atlantyk, podobnie jak nasz Bałtyk nie rozpieszcza ciepłą wodą, więc amatorom kąpieli pozostaje raczej podziwianie fal lub szukanie uciech w jednym z wielu kąpielisk geotermalnych. Na wyspach są one bardzo popularne. Z licznych gejzerów tryskają gorące źródła, z których potem tworzą się naturalne kąpieliska. Są również tacy odważni, którzy potrafią w tej gorącej wodzie ugotować coś do jedzenia.
No i okazało się, że na Azorach są geotermy. Pisała w swojej relacji i tym Nelcia.
Furnas - tak to magiczne miejsce się nazywa - to take miasteczko/ciasteczko, w którym można natknąć się na bulzujące źródełka
Bulzujące gejzery w Furnas
Wszędzie unosił się zapach H2S.
W jednym z takich gejzerów, jakiś szaleniec gotował jajka. Robił przy tym niesamowite show. Nikt jednak nie chciał tego jeść
My jednak byliśmy spragnieni kąpieli, bynajmniej nie w gejzerach
Z racji, że na Azorach nie ma plaż wybraliśmy kąpielisko w Furnas. W otoczeniu pięknego parku (wjazd 6€) znajeźliśmy wspaniałe baseny termalne.
Kąpielisko w Furnas
Woda wygląda jak breja, ale to za sprawą jej dużego zażelezienia. Najważniejsze, że była cieplutka.
Kąpielisko Furnas
Pomimo, że to była niedziela, to - jak na zdjęciach widać - tłumów wcale nie było. Wyobrażam sobie Uniejów w tym samym czasie... a w basenach pół Polski
Po odmoczeniu się i wyszorowaniu udaliśmy się nad Lagoa da Furnas.
Fajne, powulkaniczne jeziorko, piękny park i kościółek.
Z każdym zdjęciem coraz bardziej mi się podoba
WoW jestem pod ogromnym wrażeniem, co za zieleń, a te chmurki to jeszcze dodają tajemniczości tym miejscom, dla mnie jak z jakiejś baśni o elfach, chocby ta fotka...
Chyba pierwsza relację Nelci jaką przeczytałem była z Azorów.Teraz pilnie śledzę Twoją.Podoba się bardzo ,tylko ja bym wolał tam dopłynąć a nie lecieć samolorem.Jachty tam czasem dopływają .Fajnie byłoby zobaczyć te klify od strony oceanu. Bretania ma piekne klify i właśnie one mi zostały w pamięci.Wychodziliśmy z portu przy zachodzącym słońcu.
Żeglarstwo – najdroższy sposób najmniej wygodnego spędzania czasu.
Endrju....foty wymiatają
"Nadzieja to największe skur......two jakie wyszło z puszki Pandory"....
Povoação
Koniec podróży po wschodnim wybrzeżu zakończyliśmy w niewielkiej, ale urokliwej mieścinie Povoação. Nocleg zarezerwowaliśmy po drodze, w sumie 66,33€ za dwójkę.
Miłe powitanie w hotelowym pokoju.
Hotel nad brzegiem oceanu, z zewnątrz nieciekawy obiekt, ale dosyć komfortowy.
Podczas wieczornego spaceru po miasteczku natrafiliśmy na fetę kibiców lokalnego zespołu futbolowego. Młodzi ludzie świętowali zdobycie jakiegoś mistrzostwa.
Feta z okazji zdobycia mistrzostwa
Radości na ulicach nie było końca. Povoação mistrzem!
Wszystkich kibiców naliczyłem może z 50-ciu
W dzień to samo miejsce wyglądało zupełnie inaczej. Jakoś nikt nie zdemolował pomnika i nie powyrywał ławek
Centralny plac
Za dnia warto pójść do portu na molo i pooglądać sobie miasto od strony oceanu.
Zgubiona śruba
W samo południe udaliśmy się na mszę do miejscowego kościoła. Pomimo, że nie było to jakieś specjalne święto, celebra trwała 1,5h. Podczas mszy było również śpiewanie "100 lat" dla aktualnych solenizantów i jubilatów.
Bardzo miło spędziliśmy tę noc i pół dnia w Povoacao. Czas jednak było uciekać, bo czekały na nas jeszcze inne atrakcje.
Last view na południowo-wschodnie wybrzeże
Czas na kąpiel...
Fajny widoczek, taka droga w "siną dal"
No trip no life
A kibice śpiewali?
Mnie się wszystko podoba nawet ta zagubiona śruba ma swój urok
Explore. Dream. Discover.
Dobra, dosyć zwiedzania! Trzeba pojechać porządnie wyszorować się w gorących źródłach...
Na Azorach ciężko znaleźć piaszczystą plażę, dominują skały lub powulkaniczna lawa. Atlantyk, podobnie jak nasz Bałtyk nie rozpieszcza ciepłą wodą, więc amatorom kąpieli pozostaje raczej podziwianie fal lub szukanie uciech w jednym z wielu kąpielisk geotermalnych. Na wyspach są one bardzo popularne. Z licznych gejzerów tryskają gorące źródła, z których potem tworzą się naturalne kąpieliska. Są również tacy odważni, którzy potrafią w tej gorącej wodzie ugotować coś do jedzenia.
No i okazało się, że na Azorach są geotermy. Pisała w swojej relacji i tym Nelcia.
Furnas - tak to magiczne miejsce się nazywa - to take miasteczko/ciasteczko, w którym można natknąć się na bulzujące źródełka
Bulzujące gejzery w Furnas
Wszędzie unosił się zapach H2S.
W jednym z takich gejzerów, jakiś szaleniec gotował jajka. Robił przy tym niesamowite show. Nikt jednak nie chciał tego jeść
My jednak byliśmy spragnieni kąpieli, bynajmniej nie w gejzerach
Z racji, że na Azorach nie ma plaż wybraliśmy kąpielisko w Furnas. W otoczeniu pięknego parku (wjazd 6€) znajeźliśmy wspaniałe baseny termalne.
Kąpielisko w Furnas
Woda wygląda jak breja, ale to za sprawą jej dużego zażelezienia. Najważniejsze, że była cieplutka.
Kąpielisko Furnas
Pomimo, że to była niedziela, to - jak na zdjęciach widać - tłumów wcale nie było. Wyobrażam sobie Uniejów w tym samym czasie... a w basenach pół Polski
Po odmoczeniu się i wyszorowaniu udaliśmy się nad Lagoa da Furnas.
Fajne, powulkaniczne jeziorko, piękny park i kościółek.
Lagoa da Furnas
Park Lagoa da Furnas
I ostatni rzut okiem na okolicę.
Widok na okolicę Furnas
A po wszystkim czas na posiłek regenerujący
A do snu butelka porto koniecznie białego.
Oj coraz bardziej mnie kuszą te Azorki A pogodę mieliście wymarzoną