Papuas, no Witanko , tak, wiem że Ty mocno "zabytkowy" jesteś, zatem zasiadaj i napawaj się zabytkami, których tu nie zabraknie
Huragan, ha ha... a się obśmiałam! no faktycznie, teraz to Małż może się poczuć mocno "zagrożony" , bo to już nie jest takie oczywiste, czy go gdzieś jeszcze zabiorę? ( a tak już bez żartów, to z wiekiem zrobił się z niego leniwiec i nieco "znielubił" wycieczki , chyba że takie stricte przyrodnicze w typie: Norwegia, Kenia, Madera - O! takie to tak ) natomiast te - jak to on mawia: "kościołowo-zabytkowe" to już niekoniecznie.... , dlatego ja już od lat dużo wyjeżdżam "w kratkę" - jeden wyjazd z Małżem , kolejny jakis babski ( nie dobralismy się za bardzo pod kątem "podróżniczym" - mój małż jest pod tym względem zgoła odmienny niż ja ) ;
Archernar, a no tak to bywa... nie da się dotrzeć wszędzie..., nawet jak mamy "najlepszy plan na świecie" , zawsze na coś zabraknie czasu....
Mabro, no fakt, przez pandemię było znacznie "luźniej" niż bywało w starych, dobrych czasach.... tłumy nas tam jakoś nie gniotły!
(piszesz, że dokładnie opisuję...., no masz Ci los! a mnie się cały czas wydaje, że "lecę tak po łebkach" , bo uwierz mi na słowo, to wszystko piszę naprawdę w wielkim skrócie!
Asiu, hi hi..., ja jak nie mogę się zdecydować na coś, bo podoba mi się wiele....., to.... zamykam oczy i trafiam palcem "w ciemno"
**********
Jadąc już w kierunku Lizbony, po drodze zatrzymaliśmy się gdzieś "w szczerym polu" w regionie Alentejo ;
postój był „najzwyklejszy na świecie” tzw. serwis autostradowy: czyli sklepik, kawka, piwko, siusiu, dla niektórych jeszcze papierosek i tyle; takie zwyczajowe pół godzinki, ale dla mnie nie było to "zmarnowane pół godzinki" , wręcz przeciwnie… ; grupa – jak zwykle - uderza w pośpiechu w kierunku budynku z „serwisem” wszelakim, ja nie czułam potrzeby ani uzupełniania, ani opróżniania płynów, więc z kawki i WC zrezygnowałam (jakoś tak mam, że na stacjach benzynowych kawki nie pijam , wolę zupełnie inny anturaż ) ;
a tutaj: po jednej stronie łąka- jakieś krowy i inne bydło , ale po drugiej zauważyłam w oddali, że za stacją rosną jakieś ciekawe drzewa…. poszłam tam z ciekawości (samotna i jedyna) a tam… moim oczom ukazała się cała plantacja dębów korkowych! Łał… i to jakie piękne okazy…. z korą, i bez kory, oznakowane i nie , większe i mniejsze, grubsze i cieńsze, stare i takie całkiem jeszcze młódki….
Byłam wniebowzięta! , wiadomym jest, że Portugalia korkiem słynie, ale program tej wycieczki nie obejmował żadnej wizyty wśród tych korkowych drzew, widzieliśmy je tylko tyle co podczas jazdy p/okno - jak migały nam w oczach po drodze…. a tu ich tyle…. jakby na mnie czekały… ; z radością zatem uwieczniłam je nieomalże wszystkie na karcie mojego aparatu i z żalem wróciłam do autokaru o wyznaczonym czasie, ale szczęśliwa z powodu spotkania z tymi korkowymi jegomościami; reszta mojej wycieczki też wróciła szczęśliwa z pustymi pęcherzami i napojona kolejnym piwkiem i kawusią
ten okaz w całości obdarty "ze skóry"
dęby korkowe żyją średnio w zależności od miejsca w którym rosną od 150-do 250 lat
"8" oznacza, że kora z tego dębu została zdjęta w 2018 roku (ostatnia cyferka dekady)
korę po raz pierwszy zdejmuje się z 25-letnich drzew
zabieg ten powtarza się średnio co 9-12 lat (oceniają to miejscowi dendrolodzy po kondycji drzewa i "gotowości" kory )
kora z tego pnia została zdjęta w 2016 roku
Podczas okorowywania zdejmuje się płatami zewnętrzną warstwę kory, bez uszkadzania wewnętrznej części regenerującej ; zabieg ten jest całkowicie bezpieczny dla drzewa; i po tych 9-12 latach zarosną poprzednie nacięcia i kora całkowicie się zregeneruje bez żadnej szkody dla drzewa
suszenie obdartej kory w gorącym, portugalskim słońcu
(nie było tam takiego stosiku, wiec tą jedną fotkę dla zobrazowania zapozyczyłam z sieci)
i koniec mojej krótkiej wizyty wśród "korków"
no a potem my, turyści (a zwłaszcza Panie turystki ) kupujemy sobie wyroby gotowe
oczywiście poza produkcją korków do butelek (których Portugalia jest największym producentem) z korka wyrabia się tu masę innych przedmiotów, głównie galanterię, ale i biżuterię, obuwie i dekoracyjne przedmioty użytkowe, również bardzo popularne są korkowe pocztówki i magnesiki
ja też sobie kupiłam malutką korkową torebeczkę, mały portfelik i kilka korkowych pierdulansów dla psiapsiółek i magnesiki (1 dla siebie, reszta dla znajomych, którzy wiem, że chcą dostawać takie rzeczy), bo u mnie z magnesikami jest odmiennie i moi znajomi nie pojmują jakoś, że ja zbieram, ale tylko z miejsc, w których byłam osobście! i mimo, że wielokrotnie juz im to sugerowałam, to dalej nagminnie mnie obdarowują swoimi magnesikami , no, miłe to, ale szkoda, że potem te wszystkie "obce" magnesy lądują gdzieś po szufladach... i muszę pamiętać jak ktoś mnie odwiedza, żeby je wyciagnąć na wierzch, co by im przykro nie było, że dali, a nigdzie nie wisi ...
kupiłam tez taką korkową pocztówkę, oprawiłam w rameczkę i stoi za szybką
ale swoją drogą to szkoda,że nie ma w wycieczce takiego punktu na stałe,skoro jest to wręcz po drodze..Przewodniczka zreszta tez mogła o tym wspomnieć przed przystankiem.
A w ogóle jak przewodnik ? zadowolona byłaś tak ogólnie ?
A propos jeżdzenia na wycieczki razem czy odzielnie, to u nas jest zawsze problem ze wspólnym jeżdzeniem ze wzgledu na zwierzaki ( no teraz już tylko 1 ). Oddanie do hoteliku nie wchodzi w grę , więc musimy nieżle kombinować,żeby wyjechać razem. Niemniej lubimy też jeżdzic oddzielnie, na przykład własnie teraz mąż jest na "męskim" żaglowym rejsie po morzu i ja nie mam z tym problemu..
Nel, no właśnie! Pilotka ani słowa nie wspomniała wcześniej , że w tym miejscu rosną te "korki"! a może nie wiedziała? bo sama jakoś ich nie zauwazyła? ale w sumie to dla mnie dobrze , bo byłby tam wtedy niezły tłumek, he he...
Generalnie jako pilotka była naprawdę świetna! (Anita Ziegler, latem jeżdżąca z R.pl po półw. Iberyjskim (zarówno wycieczki po Portugalii jak i Hiszpanii; zimą jeździ na objazdówki po Kubie i Meksyku (mnie się nie trafiła w żadnym z tych krajów) ; kobitka przemiła, fajna, kompetentna i kontaktowa i z bardzo rozległą wiedzą na temat, ale..... nic nie dodała dodatkowo od siebie ; pokazała tylko to, co było w programie i tyle i sama musiałam sobie organizowac te "dodatki" (np. ten Pałac w Cascais - niec nie wspomniała i większośc tam w ogóle nie dotarła
My ze zwierzakami też musieliśmy jakoś dawac sobie radę, bo różne zwierzole były z nami od zawsze... ; kiedyś na czas naszego urlopu (jak jeździliśmy jeszcze z naszymi chłopakami) na ten czas wprowadzali się do nas dziadkowie i opiekowali się domem i zwierzakami, potem jak chłopaki dorośli i nie chcieli juz nigdzie jeździć ze starymi to oni "przejmowali piłeczkę" nad wszelką opieką , a ostatnio to tak różnie.... dzieci nie mieszkają daleko, więc jak Małż jedzie gdzieś ze mną, to po prostu mają klucze i wpadają nakarmic zwierzynę, podlać kwiatki i tyle, i chałupa stoi pusta ; ja też nigdy nie miałam problemu z wyjazdami małża ( ale fakt, on tak turystycznie to nigdy beze mnie nie jeździł, tylko jakieś tam kilkudniowe męskie wypady na ryby, polowania (czytaj: wódeczkę ha ha itd...) ; ja za to znacznie częściej bez niego z babami na wojaże , ale małż też nie miał nigdy problemu z miomi wyjazdami - chyba na zasadzie: baba wyjeżdża!, będzie wreszcie cisza i spokój )
Oczywiście, tam gdzie zabytki jestem i ja; sam z racji wieku jestem nieco zabytkowy. Byłem w Portugali i z przyjemnością oglądam foto, bo to zawsze wspominki są. Zrobiło się dyskusyjnie to i ja kilka uwag dorzucę. Przewodnicy to temat szeroki - najlepsi są centryczni. Bo cała gama rozciąga się między dwoma biegunami - na jednym biegunie są milczki i oszczędni w słowach, a na drugim trajkoczący cały czas; ale wolę już trajkoczących niż milczków. Przykład - jedziemy autokarem i na dojeździe do programowych atrakcji mijamy jakieś duże opactwo czy zamek, a przewodnik milczy itp. itd. A ja chciałbym żeby kilka słów powiedział - nie musi mi całej historii opowiadać, ale nazwę miasta czy obiektu. Sorry, ale nie lubię też przewodników, którzy dając czas wolny nie wymieniają żadnych ciekawych pobliskich obiektów, bo przewodniki leżą w domu na półce. Oczywiście mówię o dłuższym czasie, a nie takim na kawę czy drinka. No, tutaj to chyba pilotka o korkach nie wiedziała, bo nie wszyscy szukający toalety biegają pod drzewko. I mój punkt widzenia na początkowe pytanie - "czy na każdej wycieczce musi być Fatima??" Cóż, program tak jest konstruowany aby pokazywał miejsca najważniejsze i zadowalał każdego klienta. Nawiasem, Fatima to już miejsce historyczne, bo od objawień upłynęło ponad 100 lat. Z mojego punktu widzenia - jakieś modły czy celebracje to na pielgrzymce, ale zobaczenie jak najbardziej tak. Poczytałem na TM chociaż foto nie oglądałem i trochę się przeraziłem - toż to "maseczkowa wycieczka" była ta Twoja Portugalia.
PAPUAS, Zabytku Ty mój! - wycieczka nie była z serii "przerażających" - wiadomo, maseczki są upierdliwe i nikt ich nie lubi, ale wiedziałam gdzie jadę i jakie panują tam przepisy, mój wybór, można nie jechać.... ; faktem jest, że tam restrykcje covidove na terenie Portugalii są bardziej zaostrzone niż obecnie w Polsce (czytałam w wiadomościach, że w zeszłym tygodniu zniesiono tam zakaz noszenia maseczek na ulicy) ; ale ja "rezimowa" jestem : skoro coś trzeba było - to trzeba! i nie będę kombinować "po polsku" żeby jakis przepis ominąć ( chociaż ściagałam czasami maskę z nosa, jako chwilowy ratunek przed uduszeniem) ; nie żebym była jakaś przewrażliwiona, ale wkurza mnie ogólno panujący "hurraoptymizm" niektórych ludzi! ;
i słówko odnośnie Fatimy, Papuasku, chyba pokićkały Ci się portale , bo tutaj jeszcze słowa nie wspomniałam o Fatimie , ale wybaczam Ci jako Zabytkowi (i mam nadzieję, że Twoje poczucie humoru nie pozwoli Ci się za ten "zabytek" obrazić )
PS. dla mnie w Fatimie nie ma niczego zabytkowego! niczego, co mogę obejrzeć i popodziwiać jako turystka zainteresowana historią, a juz objawienia wszelakie i inne modły mnie nie interesują kompletnie i te 100-u i te 1000-letnie ile by nie miały tych lat- to i tak nie moja bajka.... , ale to nie czas i miejsce na takie dyskusje.... jak dojdę do Fatimy, to podzielę sie z Wami moimi wrażeniami
********************
a my tymczasem wjeżdżamy do Lizbony......
widok na Tag
widok z mostu "25 Kwietnia" na Pomnik Odkrywców i dzielnicę Belem
sorki, fakt - rozdwojenie jaźni też jestem maseczkowo - reżimowy, trza to trza; ale dobrze, że jednak pojechałem z żoną, bo we Włoszech, Szwajcarii i Francji maseczki w przestrzeni otwartej nie trza
sorki, fakt - rozdwojenie jaźni też jestem maseczkowo - reżimowy, trza to trza; ale dobrze, że jednak pojechałem z żoną, bo we Włoszech, Szwajcarii i Francji maseczki w przestrzeni otwartej nie trza
wiesz jak jest: dziś trza, jutro nie trza! a żona przynajmniej spokojniejsza, mając Cię "przy boku"
no to czas na moje "Lisbon Story" ... (przy okazji: wiedzieliście ten film? ; no łatwy nie jest, ale niezwykle klimatyczny.....)
przed nami najbardziej znany most Lizbony- Ponte 25 de Abril - cały skąpany w porannej mgle..., ale przez to i nieco tajemniczy... ; początkowo nazywano go Mostem Salazara na cześć tego.... dyktatora, który rozpoczął jego budowę; ale nazwę mostu zamieniono na Most 25 Kwietnia - dla upamiętnienia Rewolucji Goździków z 1974 roku, obalającą dyktaturę w Portugalii
tuż obok wyłania się Chrystus we mgle...
ale jak to rankiem... po chwili mgły się unoszą, słonko wychodzi..., chociaz jakieś groźne niebo nad nami...
oto i znana wszystkim Wieża Betlejemska (Torre de Belém) - nieomalże symbol morskiej potęgi Portugalii
ta militarna budowla z 1520 roku stoi sobie na przedmieściu dzielnicy Belém, nieopodal Klasztoru Hieronimitów, tuż u ujścia Tagu do oceanu;
wybudowana w epoce wielkich odkryć geograficznych z polecenia portugalskiego króla Manuela I Szczęśliwego - uchodzi za jedyną zachowaną do dziś budowlę wzniesioną całkowicie w tzw. stylu manuelińskim; odgrywała ważną rolę strażnicy lizbońskiego portu, stała się także punktem orientacyjnym dla powracających żeglarzy
W latach okupacji hiszpańskiej (1580-1640), wieża pełniła funkcję więzienia, w którym w wilgotnych pomieszczeniach przetrzymywano więźniów politycznych, m.in. w 1833 r. przez dwa miesiące był tu więziony polski generał Józef Bem, twórca Legionu Polskiego w Portugalii
( a tymczasem na firmamencie - szarości gdzieś odchodzą, i wyłażą błękity)
ciekawostką jest, że pierwotnie wieża ta wznosiła się pośrodku koryta Tagu; ale w wyniku wielkiego trzęsienia ziemi z 1755 r. które nawiedziło Lizbone rzeka zmieniła nieco swoje koryto i obecnie budowla ta znajduje się tuż przy jej prawym brzegu
W 1907 r. wieża została uznana za zabytek narodowy Portugalii; a w 1983 r. wpisano ją na Listę światowego dziedzictwa UNESCO, w 2007 wybrano ją jako jeden z Siedmiu Cudów Portugalii
( tak, wiem..., z reguły kłębią się tu tłumy.... ale w Czasach Zarazy - pandemiczne pustki! )
pamiątkowy kolaż z Torre de Bellem i idziemy dalej....
Marina w dzielnicy Belem
dosłownie "tuż niedaleko" znajduje się kolejny, lizboński symbol który zwiedzają, oglądają, podziwiają nieomalże wszyscy, a na pewno duża większość turystów odwiedzających to miasto - charakterystyczny Pomnik Odkrywców
konstrukcja pomnika została odsłonięta w 1960 roku, równo w pięćsetną rocznicę śmierci księcia Henryka Żeglarza; sam pomnik to dość wysoka, licząca 52 m wys - betonowa konstrukcja w kształcie karaweli z Henrykiem Żeglarzem na czele
Pomnik przedstawia najważniejsze postacie z okresu wielkich odkryć geograficznych, zarówno żeglarzy, jak i naukowców , misjonarzy, poetów; pierwsza i najważniejsza postać to wspomniany Henryk Żeglarz- trzymający karawelę w prawej dłoni i ówczesną mapę w lewej
kolejni to: Vasco da Gama, Ferdynand Magellan, Nuno Gonçalves, Luís de Camões, Bartolomeu Dias, Afonso de Albuquerque i wielu innych... a po drugiej stronie wśród tych postaci również kapitan João Gonçalves Zarco, znany nam już z Madery
ciekawe lampy - wieczorna iluminacja schowana w takie astrolabium
tuż przed pomnikiem Odkryć Geograficznych znajduje się piękna i ogromna mozaika – tzw Róża Wiatrów z mapą świata (na której zaznaczone są najważniejsze trasy wypraw geograficznych portugalskich żeglarzy
ta wielka marmurowa mozaika o średnicy 50 m, została podarowana Portugalii w 1960 r. przez RPA
żeby w pełni docenić urodę i walory Rózy Wiatrów, należałoby nad nią polatać choćby dronem , ale ja nie polatałam , zatem pokażę tylko zdjęcie pogladowe z góry (ta fotka rzecz jasna - jest sieciowa)
Pomnik samolotu „Santa Cruz” stoi obecnie na wybrzeżu Belem , w miejscu skąd rozpoczęła się ta historyczna podróż nad południowym Atlantykiem
Pierwszy przelot nad południowym Atlantykiem został dokonany przez portugalskich lotników Artura de Sacadura Freira Cabral, i Carlosa Viegas Gago Coutinho; ich Lot rozpoczął się w Lizbonie 30 marca 1922; panowie ci wykorzystali jednosilnikowy hydroplan F Fairey III-D MkII, zaprojektowany specjalnie do tej podróży, wyposażony w silnik Rolls-Royce i ochrzczony „Lusitania”
trasa przelotu tego samolociku z Lizbony do Brazylii
stąd ładnie widać Klasztor Hieronimitów do którego za chwilę zmierzamy...
Tak, tłumy na wycieczce nie sprzyjają robieniu zdjęć i oczywiście oglądaniu. Te mozajli, dla mnie cudo.
A i taką pamiątkę chętnie bym nabyła (do naszej kolekcji magnesików) , ale którą?
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
Papuas, no Witanko , tak, wiem że Ty mocno "zabytkowy" jesteś, zatem zasiadaj i napawaj się zabytkami, których tu nie zabraknie
Huragan, ha ha... a się obśmiałam! no faktycznie, teraz to Małż może się poczuć mocno "zagrożony" , bo to już nie jest takie oczywiste, czy go gdzieś jeszcze zabiorę? ( a tak już bez żartów, to z wiekiem zrobił się z niego leniwiec i nieco "znielubił" wycieczki , chyba że takie stricte przyrodnicze w typie: Norwegia, Kenia, Madera - O! takie to tak ) natomiast te - jak to on mawia: "kościołowo-zabytkowe" to już niekoniecznie.... , dlatego ja już od lat dużo wyjeżdżam "w kratkę" - jeden wyjazd z Małżem , kolejny jakis babski ( nie dobralismy się za bardzo pod kątem "podróżniczym" - mój małż jest pod tym względem zgoła odmienny niż ja ) ;
Archernar, a no tak to bywa... nie da się dotrzeć wszędzie..., nawet jak mamy "najlepszy plan na świecie" , zawsze na coś zabraknie czasu....
Mabro, no fakt, przez pandemię było znacznie "luźniej" niż bywało w starych, dobrych czasach.... tłumy nas tam jakoś nie gniotły!
(piszesz, że dokładnie opisuję...., no masz Ci los! a mnie się cały czas wydaje, że "lecę tak po łebkach" , bo uwierz mi na słowo, to wszystko piszę naprawdę w wielkim skrócie!
Asiu, hi hi..., ja jak nie mogę się zdecydować na coś, bo podoba mi się wiele....., to.... zamykam oczy i trafiam palcem "w ciemno"
**********
Jadąc już w kierunku Lizbony, po drodze zatrzymaliśmy się gdzieś "w szczerym polu" w regionie Alentejo ;
postój był „najzwyklejszy na świecie” tzw. serwis autostradowy: czyli sklepik, kawka, piwko, siusiu, dla niektórych jeszcze papierosek i tyle; takie zwyczajowe pół godzinki, ale dla mnie nie było to "zmarnowane pół godzinki" , wręcz przeciwnie… ; grupa – jak zwykle - uderza w pośpiechu w kierunku budynku z „serwisem” wszelakim, ja nie czułam potrzeby ani uzupełniania, ani opróżniania płynów, więc z kawki i WC zrezygnowałam (jakoś tak mam, że na stacjach benzynowych kawki nie pijam , wolę zupełnie inny anturaż ) ;
a tutaj: po jednej stronie łąka- jakieś krowy i inne bydło , ale po drugiej zauważyłam w oddali, że za stacją rosną jakieś ciekawe drzewa…. poszłam tam z ciekawości (samotna i jedyna) a tam… moim oczom ukazała się cała plantacja dębów korkowych! Łał… i to jakie piękne okazy…. z korą, i bez kory, oznakowane i nie , większe i mniejsze, grubsze i cieńsze, stare i takie całkiem jeszcze młódki….
Byłam wniebowzięta! , wiadomym jest, że Portugalia korkiem słynie, ale program tej wycieczki nie obejmował żadnej wizyty wśród tych korkowych drzew, widzieliśmy je tylko tyle co podczas jazdy p/okno - jak migały nam w oczach po drodze…. a tu ich tyle…. jakby na mnie czekały… ; z radością zatem uwieczniłam je nieomalże wszystkie na karcie mojego aparatu i z żalem wróciłam do autokaru o wyznaczonym czasie, ale szczęśliwa z powodu spotkania z tymi korkowymi jegomościami; reszta mojej wycieczki też wróciła szczęśliwa z pustymi pęcherzami i napojona kolejnym piwkiem i kawusią
ten okaz w całości obdarty "ze skóry"
dęby korkowe żyją średnio w zależności od miejsca w którym rosną od 150-do 250 lat
"8" oznacza, że kora z tego dębu została zdjęta w 2018 roku (ostatnia cyferka dekady)
korę po raz pierwszy zdejmuje się z 25-letnich drzew
zabieg ten powtarza się średnio co 9-12 lat (oceniają to miejscowi dendrolodzy po kondycji drzewa i "gotowości" kory )
kora z tego pnia została zdjęta w 2016 roku
Podczas okorowywania zdejmuje się płatami zewnętrzną warstwę kory, bez uszkadzania wewnętrznej części regenerującej ; zabieg ten jest całkowicie bezpieczny dla drzewa; i po tych 9-12 latach zarosną poprzednie nacięcia i kora całkowicie się zregeneruje bez żadnej szkody dla drzewa
suszenie obdartej kory w gorącym, portugalskim słońcu
(nie było tam takiego stosiku, wiec tą jedną fotkę dla zobrazowania zapozyczyłam z sieci)
i koniec mojej krótkiej wizyty wśród "korków"
no a potem my, turyści (a zwłaszcza Panie turystki ) kupujemy sobie wyroby gotowe
oczywiście poza produkcją korków do butelek (których Portugalia jest największym producentem) z korka wyrabia się tu masę innych przedmiotów, głównie galanterię, ale i biżuterię, obuwie i dekoracyjne przedmioty użytkowe, również bardzo popularne są korkowe pocztówki i magnesiki
ja też sobie kupiłam malutką korkową torebeczkę, mały portfelik i kilka korkowych pierdulansów dla psiapsiółek i magnesiki (1 dla siebie, reszta dla znajomych, którzy wiem, że chcą dostawać takie rzeczy), bo u mnie z magnesikami jest odmiennie i moi znajomi nie pojmują jakoś, że ja zbieram, ale tylko z miejsc, w których byłam osobście! i mimo, że wielokrotnie juz im to sugerowałam, to dalej nagminnie mnie obdarowują swoimi magnesikami , no, miłe to, ale szkoda, że potem te wszystkie "obce" magnesy lądują gdzieś po szufladach... i muszę pamiętać jak ktoś mnie odwiedza, żeby je wyciagnąć na wierzch, co by im przykro nie było, że dali, a nigdzie nie wisi ...
kupiłam tez taką korkową pocztówkę, oprawiłam w rameczkę i stoi za szybką
Piea
Piea, ale wypatrzyłaś, masz oko he he , super !!
ale swoją drogą to szkoda,że nie ma w wycieczce takiego punktu na stałe,skoro jest to wręcz po drodze..Przewodniczka zreszta tez mogła o tym wspomnieć przed przystankiem.
A w ogóle jak przewodnik ? zadowolona byłaś tak ogólnie ?
A propos jeżdzenia na wycieczki razem czy odzielnie, to u nas jest zawsze problem ze wspólnym jeżdzeniem ze wzgledu na zwierzaki ( no teraz już tylko 1 ). Oddanie do hoteliku nie wchodzi w grę , więc musimy nieżle kombinować,żeby wyjechać razem. Niemniej lubimy też jeżdzic oddzielnie, na przykład własnie teraz mąż jest na "męskim" żaglowym rejsie po morzu i ja nie mam z tym problemu..
No trip no life
Nel, no właśnie! Pilotka ani słowa nie wspomniała wcześniej , że w tym miejscu rosną te "korki"! a może nie wiedziała? bo sama jakoś ich nie zauwazyła? ale w sumie to dla mnie dobrze , bo byłby tam wtedy niezły tłumek, he he...
Generalnie jako pilotka była naprawdę świetna! (Anita Ziegler, latem jeżdżąca z R.pl po półw. Iberyjskim (zarówno wycieczki po Portugalii jak i Hiszpanii; zimą jeździ na objazdówki po Kubie i Meksyku (mnie się nie trafiła w żadnym z tych krajów) ; kobitka przemiła, fajna, kompetentna i kontaktowa i z bardzo rozległą wiedzą na temat, ale..... nic nie dodała dodatkowo od siebie ; pokazała tylko to, co było w programie i tyle i sama musiałam sobie organizowac te "dodatki" (np. ten Pałac w Cascais - niec nie wspomniała i większośc tam w ogóle nie dotarła
My ze zwierzakami też musieliśmy jakoś dawac sobie radę, bo różne zwierzole były z nami od zawsze... ; kiedyś na czas naszego urlopu (jak jeździliśmy jeszcze z naszymi chłopakami) na ten czas wprowadzali się do nas dziadkowie i opiekowali się domem i zwierzakami, potem jak chłopaki dorośli i nie chcieli juz nigdzie jeździć ze starymi to oni "przejmowali piłeczkę" nad wszelką opieką , a ostatnio to tak różnie.... dzieci nie mieszkają daleko, więc jak Małż jedzie gdzieś ze mną, to po prostu mają klucze i wpadają nakarmic zwierzynę, podlać kwiatki i tyle, i chałupa stoi pusta ; ja też nigdy nie miałam problemu z wyjazdami małża ( ale fakt, on tak turystycznie to nigdy beze mnie nie jeździł, tylko jakieś tam kilkudniowe męskie wypady na ryby, polowania (czytaj: wódeczkę ha ha itd...) ; ja za to znacznie częściej bez niego z babami na wojaże , ale małż też nie miał nigdy problemu z miomi wyjazdami - chyba na zasadzie: baba wyjeżdża!, będzie wreszcie cisza i spokój )
Piea
Oczywiście, tam gdzie zabytki jestem i ja; sam z racji wieku jestem nieco zabytkowy. Byłem w Portugali i z przyjemnością oglądam foto, bo to zawsze wspominki są. Zrobiło się dyskusyjnie to i ja kilka uwag dorzucę. Przewodnicy to temat szeroki - najlepsi są centryczni. Bo cała gama rozciąga się między dwoma biegunami - na jednym biegunie są milczki i oszczędni w słowach, a na drugim trajkoczący cały czas; ale wolę już trajkoczących niż milczków. Przykład - jedziemy autokarem i na dojeździe do programowych atrakcji mijamy jakieś duże opactwo czy zamek, a przewodnik milczy itp. itd. A ja chciałbym żeby kilka słów powiedział - nie musi mi całej historii opowiadać, ale nazwę miasta czy obiektu. Sorry, ale nie lubię też przewodników, którzy dając czas wolny nie wymieniają żadnych ciekawych pobliskich obiektów, bo przewodniki leżą w domu na półce. Oczywiście mówię o dłuższym czasie, a nie takim na kawę czy drinka. No, tutaj to chyba pilotka o korkach nie wiedziała, bo nie wszyscy szukający toalety biegają pod drzewko. I mój punkt widzenia na początkowe pytanie - "czy na każdej wycieczce musi być Fatima??" Cóż, program tak jest konstruowany aby pokazywał miejsca najważniejsze i zadowalał każdego klienta. Nawiasem, Fatima to już miejsce historyczne, bo od objawień upłynęło ponad 100 lat. Z mojego punktu widzenia - jakieś modły czy celebracje to na pielgrzymce, ale zobaczenie jak najbardziej tak. Poczytałem na TM chociaż foto nie oglądałem i trochę się przeraziłem - toż to "maseczkowa wycieczka" była ta Twoja Portugalia.
papuas
PAPUAS, Zabytku Ty mój! - wycieczka nie była z serii "przerażających" - wiadomo, maseczki są upierdliwe i nikt ich nie lubi, ale wiedziałam gdzie jadę i jakie panują tam przepisy, mój wybór, można nie jechać.... ; faktem jest, że tam restrykcje covidove na terenie Portugalii są bardziej zaostrzone niż obecnie w Polsce (czytałam w wiadomościach, że w zeszłym tygodniu zniesiono tam zakaz noszenia maseczek na ulicy) ; ale ja "rezimowa" jestem : skoro coś trzeba było - to trzeba! i nie będę kombinować "po polsku" żeby jakis przepis ominąć ( chociaż ściagałam czasami maskę z nosa, jako chwilowy ratunek przed uduszeniem) ; nie żebym była jakaś przewrażliwiona, ale wkurza mnie ogólno panujący "hurraoptymizm" niektórych ludzi! ;
i słówko odnośnie Fatimy, Papuasku, chyba pokićkały Ci się portale , bo tutaj jeszcze słowa nie wspomniałam o Fatimie , ale wybaczam Ci jako Zabytkowi (i mam nadzieję, że Twoje poczucie humoru nie pozwoli Ci się za ten "zabytek" obrazić )
PS. dla mnie w Fatimie nie ma niczego zabytkowego! niczego, co mogę obejrzeć i popodziwiać jako turystka zainteresowana historią, a juz objawienia wszelakie i inne modły mnie nie interesują kompletnie i te 100-u i te 1000-letnie ile by nie miały tych lat- to i tak nie moja bajka.... , ale to nie czas i miejsce na takie dyskusje.... jak dojdę do Fatimy, to podzielę sie z Wami moimi wrażeniami
********************
a my tymczasem wjeżdżamy do Lizbony......
widok na Tag
widok z mostu "25 Kwietnia" na Pomnik Odkrywców i dzielnicę Belem
ale cd jutro.....
Dobrej Nocki
Piea
sorki, fakt - rozdwojenie jaźni też jestem maseczkowo - reżimowy, trza to trza; ale dobrze, że jednak pojechałem z żoną, bo we Włoszech, Szwajcarii i Francji maseczki w przestrzeni otwartej nie trza
papuas
Piea
no to czas na moje "Lisbon Story" ... (przy okazji: wiedzieliście ten film? ; no łatwy nie jest, ale niezwykle klimatyczny.....)
przed nami najbardziej znany most Lizbony- Ponte 25 de Abril - cały skąpany w porannej mgle..., ale przez to i nieco tajemniczy... ; początkowo nazywano go Mostem Salazara na cześć tego.... dyktatora, który rozpoczął jego budowę; ale nazwę mostu zamieniono na Most 25 Kwietnia - dla upamiętnienia Rewolucji Goździków z 1974 roku, obalającą dyktaturę w Portugalii
tuż obok wyłania się Chrystus we mgle...
ale jak to rankiem... po chwili mgły się unoszą, słonko wychodzi..., chociaz jakieś groźne niebo nad nami...
oto i znana wszystkim Wieża Betlejemska (Torre de Belém) - nieomalże symbol morskiej potęgi Portugalii
ta militarna budowla z 1520 roku stoi sobie na przedmieściu dzielnicy Belém, nieopodal Klasztoru Hieronimitów, tuż u ujścia Tagu do oceanu;
wybudowana w epoce wielkich odkryć geograficznych z polecenia portugalskiego króla Manuela I Szczęśliwego - uchodzi za jedyną zachowaną do dziś budowlę wzniesioną całkowicie w tzw. stylu manuelińskim; odgrywała ważną rolę strażnicy lizbońskiego portu, stała się także punktem orientacyjnym dla powracających żeglarzy
W latach okupacji hiszpańskiej (1580-1640), wieża pełniła funkcję więzienia, w którym w wilgotnych pomieszczeniach przetrzymywano więźniów politycznych, m.in. w 1833 r. przez dwa miesiące był tu więziony polski generał Józef Bem, twórca Legionu Polskiego w Portugalii
( a tymczasem na firmamencie - szarości gdzieś odchodzą, i wyłażą błękity)
ciekawostką jest, że pierwotnie wieża ta wznosiła się pośrodku koryta Tagu; ale w wyniku wielkiego trzęsienia ziemi z 1755 r. które nawiedziło Lizbone rzeka zmieniła nieco swoje koryto i obecnie budowla ta znajduje się tuż przy jej prawym brzegu
W 1907 r. wieża została uznana za zabytek narodowy Portugalii; a w 1983 r. wpisano ją na Listę światowego dziedzictwa UNESCO, w 2007 wybrano ją jako jeden z Siedmiu Cudów Portugalii
( tak, wiem..., z reguły kłębią się tu tłumy.... ale w Czasach Zarazy - pandemiczne pustki! )
pamiątkowy kolaż z Torre de Bellem i idziemy dalej....
Marina w dzielnicy Belem
dosłownie "tuż niedaleko" znajduje się kolejny, lizboński symbol który zwiedzają, oglądają, podziwiają nieomalże wszyscy, a na pewno duża większość turystów odwiedzających to miasto - charakterystyczny Pomnik Odkrywców
konstrukcja pomnika została odsłonięta w 1960 roku, równo w pięćsetną rocznicę śmierci księcia Henryka Żeglarza; sam pomnik to dość wysoka, licząca 52 m wys - betonowa konstrukcja w kształcie karaweli z Henrykiem Żeglarzem na czele
Pomnik przedstawia najważniejsze postacie z okresu wielkich odkryć geograficznych, zarówno żeglarzy, jak i naukowców , misjonarzy, poetów; pierwsza i najważniejsza postać to wspomniany Henryk Żeglarz- trzymający karawelę w prawej dłoni i ówczesną mapę w lewej
kolejni to: Vasco da Gama, Ferdynand Magellan, Nuno Gonçalves, Luís de Camões, Bartolomeu Dias, Afonso de Albuquerque i wielu innych... a po drugiej stronie wśród tych postaci również kapitan João Gonçalves Zarco, znany nam już z Madery
ciekawe lampy - wieczorna iluminacja schowana w takie astrolabium
tuż przed pomnikiem Odkryć Geograficznych znajduje się piękna i ogromna mozaika – tzw Róża Wiatrów z mapą świata (na której zaznaczone są najważniejsze trasy wypraw geograficznych portugalskich żeglarzy
ta wielka marmurowa mozaika o średnicy 50 m, została podarowana Portugalii w 1960 r. przez RPA
żeby w pełni docenić urodę i walory Rózy Wiatrów, należałoby nad nią polatać choćby dronem , ale ja nie polatałam , zatem pokażę tylko zdjęcie pogladowe z góry (ta fotka rzecz jasna - jest sieciowa)
Pomnik samolotu „Santa Cruz” stoi obecnie na wybrzeżu Belem , w miejscu skąd rozpoczęła się ta historyczna podróż nad południowym Atlantykiem
Pierwszy przelot nad południowym Atlantykiem został dokonany przez portugalskich lotników Artura de Sacadura Freira Cabral, i Carlosa Viegas Gago Coutinho; ich Lot rozpoczął się w Lizbonie 30 marca 1922; panowie ci wykorzystali jednosilnikowy hydroplan F Fairey III-D MkII, zaprojektowany specjalnie do tej podróży, wyposażony w silnik Rolls-Royce i ochrzczony „Lusitania”
trasa przelotu tego samolociku z Lizbony do Brazylii
stąd ładnie widać Klasztor Hieronimitów do którego za chwilę zmierzamy...
cdn...
Piea
...wielką mam frajde ogladając Twoją Portugalię. Szczególnie uważnie ogladam "część stołeczną". Później powiem dlaczego ; )))
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav