babciomoherka zacząłem obserwować dopiero po drugiej lampce porto wieczorkiem , siedząc sobie na ulicy w bocznej uliczce po drugiej stronie rzeki Duoro.
Już wpieprzyłem 4 babeczki "pasteis de nata" i kończyłem drugi kieliszek wina (taka promocja - 2 babeczki + lampka wina = 3 euro ? ). Brać , nie pytać........
Zatem upchany babeczkami oddawałem się błogiemu zwisowi z krzesełka i mętnym spojrzeniem omiatałem bezczelnie to co działo sie na ulicy....
Babciomoherek w fartuchu (takim jaki zwykła nosić moja babcia) wolnym, kuśtykającym krokiem przeszła obok nas i zapukała do drewnianych drzwi wąskiej kamieniczki...
Wyszedł drugi babciomoherek czyli psiapsiółka. Pogadały, pogestykulowały sobie.... następnie jedna wzięła pod pachę drugą , bo ta tez miała problemy z chodzeniem i przechodząc na drugą stronę uliczki odprowadziła tą pierwszą do drzwi (drzwi po lewej na zdjęciu poniżej). Babcia zniknęła za drzwiami. Czy ona za tymi drzwiami ma pokój czy tylko strome schody na piętro ? No bo jeśli ma pokój to co ma ta pierwsza w różowym ? ........
Tak sobie własnie rozmyślałem nad tym problemem nie do konca na trzeźwo.
Po chwili babka w różowym znika za drzwiami ale pojawia sie babka z lewej . Puka do sasiadki i gadają znowu przez drzwi. Parę minut i ta z lewej znowu znika w domu. Pozostaje moherek w różowym. Chłonie ulicę.....
W koncu zdecydowałem się na zdjęcie, żałujac że tak późno bo byłby z tego tryptyk lub jak kto woli całkiem fajny komiks...
.
.
Tymczasem opuszczamy boczną uliczkę i kierujemy się nad rzeke. Wysypało nie wiadomo skąd i po co stado studentów.
My natomiast czekamy na szwagrów, bo gdzieś tu, pod Sandemanem się umówiliśmy.....
.
.
Szwagrów nie trzeba było długo namawiać na babeczki i porto w promocji. Wracamy zatem w boczną uliczkę i zasiadamy znowu w tym samym miejscu. Dla nas to już po sześć babeczek "pasteis de nata" na głowę i trzeci kieliszek 20% porto....
I znowu otwierają się drzwi naprzeciwko. Jeden babciomoherek puka po drugiego. Pogadały parę minut w drzwiach, złapały się pod rękę żeby nie upaść i zaczęły kuśtykać bez konkretnego celu czyli w kierunku sklepiku z porto.....
Lokalny lowelas , który jeszcze przed chwilą usiłował udawadniać, że jest urodzonym spiewakiem i wogóle , że od dziecka miał talent tylko świat nie potrafił go docenić zaczyna spiewać serenady do babciomoherków. Cos w stylu : moja ty kochana najpiękniejsza..... !!
--- idź synek się wyśpij i nie grzesz więcej..... - babciomoherkowa pogłaskała go po główce i wtoczyły sie do sklepiku na pogaduchy
.
Takie momenty sa najlepsze i za ten senny klimat lubię Portugalię.-- czwarte winko ???
To nasz ostatni wieczór w Porto. Rano będziemy się ewakuowac do.....Fatimy i Sintry.
Porto spodobało mi sie jak żadne duże miasto. Przyznam , że Lizbona też jest piękna i ma wiele do zaoferowania. Mieliśmy w Lizbonie pięknie zlokalizowaną miejscówkę, za to w Porto najbardziej "deluxe".
Porto jednak wciągnęło nas bardziej. To takie stare, zmurszałe, zabytkowe miasto z klimatem i tradycjami. Lizbona jest piękna, wyczesana, wiem że tez zabytkowa, powiedziałbym, że bardziej światowa. Również bardzo przyjazna (o Lizbonie niedługo).
Ale te piwniczki z winem w Porto, Ribeira, most w samiutkim centrum, rzeka Duoro, która nie jest ani tak strasznie szeroka jak Tag ani za wąska. W sam raz by łazic z jednej strony na drugą. Barki na rzece z beczkami, ciasne uliczki i położenie starówki na wzniesieniu. Świetne miejsca widokowe o świcie, za dnia i o zachodzie. Słońce wschodzące i zachodzące prawie dokładnie wzdłuż rzeki. Kasztany. Pomijając to, iż nie za bardzo mi smakowały (w skorupkach jeszcze mniej) to podobał mi się ich zapach na ulicach, dym jaki wozki z kasztanami roznosiły po miescie i......przy kasztanach zawsze coś się działo.
Generalnie ulice w Porto żyją do poźnych godzin nocnych a 20 stopni C w listopadzie o godzinie 22-giej nie zachęca do pójscia spać.
Tomek my podczas naszego pobytu w Lizbonie sporo podratowaliśmy portugalski fiskus.
Podczas ich pierwszego meczu na MŚ zastawiliśmy się piwem,bo barman powiedeział,że jak się zacznie mecz ,to nie będzie nalewał piwa.Jak stracili 3 bramkę ,to już i dania zaczeli serwować,a piwa prawie brakło.Jak wypływaliśmy z Setubal,to supermarket też opróżniliśmy,a na żaglowcu nie wolno nadużywać
Porto jakoś nie miało powodzenia i u mnie jeszcze nabiera mocy
—
Żeglarstwo – najdroższy sposób najmniej wygodnego spędzania czasu.
Tom, no jestem pod wrażeniem. Wiedzialem, ze Ci Porto przypadnie do gustu. Babcie moherowe tez są super. A księgarnia ma zajefajny klimacik. Ja tam niestety nie dotarłem, bo - jak Nelcia słusznie zauważyła - chyba było za wiele porto.
tak przy okazji, to jestem właśnie w Lizbonie skąd gorąco i słonecznie Cię pozdrawiam. Musiałem uciec na 3 dni od zimowej polskiej rzeczywistości.
Janjus - odkrywasz dotąd niepublikowane acz mroczne tajemnice ze swojego rejsu
Ale rozumiem, portugalskiego fiskusa należy wspierać. To sama przyjemność.
.
Andrew - jak to napisałeś w pozdrowieniach z wyjazdu -? Temperatura w Lizbonie w połowie stycznia 15 stopni i pełne słoneczko ? I pewnie jeszcze babeczki smakują jak nigdzie ?
Jak to dyplomatycznie powiedział kiedyś pewien francuski mąż stanu : "straciłeś świetną okazję by siedzieć cicho"
Za oknem minus 7 i pochmurno. No i przez Ciebie zaglądam na Fly4free i szukam. A promocji do Portugalii akurat nie ma.....Pojawiło sie uczucie ssania w żołądku
.
Wojtek - na księgarnię napalałem się przed wyjazdem, a w sumie wyszedłem z niej z nerwicą. Poza tym jest naprawdę ładna. Przysługiawała mi zniżka na zakup książek za ten bilet.
20 %. Tyle że książki były portugalskie.....
.
Nelcia - no jakoś tak musiałem odreagować babeczkami księgarnię , a winkiem zwieńczyć udany dzień i zakup chwilę wcześniej 3 Sandemanów na prezenty Doleciały całe w workach z brudnymi skarpetami. Nikt nic nie widział, nie słyszał i nie czytał.....
Oj, coraz bardziej przekonuję się przez Ciebie do odwiedzenia Porto. A chciałam je pominąć na trasie (Lizbonę pomijamy. Zostawimy sobie na jakiś weekendowy wypad).
Joasiamac - A wiesz , że nawet dobrze kombinujesz ? Oczywiscie, że zwiedzanie Portugalii bez Lizbony i Porto jest niepełne. Daleko niepełne ale......
Mając na uwadze ograniczony czas na jeden wyjazd (np 2 tygodnie urlopu) to biorąc samochód faktycznie można "zrobić " z łatwością wszystko to co trudne logistycznie lub wygodne właśnie samochodem. (duże miasta raczej wygodniejsze bez samochodu). Tym samym można zobaczyć więcej innych małych miejsc.....
Natomiast na Lizbonę i Porto przeznaczyć krótkie kilkudniowe wypady z tanich promocji lotniczych (akurat do tych miast latamy). No i jest komplet. Na raty ale bardziej dokładnie.
.
Ps: w babeczkach byl budyń niewiadomego pochodzenia
Babciomoherek
babciomoherka zacząłem obserwować dopiero po drugiej lampce porto wieczorkiem , siedząc sobie na ulicy w bocznej uliczce po drugiej stronie rzeki Duoro.
Już wpieprzyłem 4 babeczki "pasteis de nata" i kończyłem drugi kieliszek wina (taka promocja - 2 babeczki + lampka wina = 3 euro ? ). Brać , nie pytać........
Zatem upchany babeczkami oddawałem się błogiemu zwisowi z krzesełka i mętnym spojrzeniem omiatałem bezczelnie to co działo sie na ulicy....
Babciomoherek w fartuchu (takim jaki zwykła nosić moja babcia) wolnym, kuśtykającym krokiem przeszła obok nas i zapukała do drewnianych drzwi wąskiej kamieniczki...
Wyszedł drugi babciomoherek czyli psiapsiółka. Pogadały, pogestykulowały sobie.... następnie jedna wzięła pod pachę drugą , bo ta tez miała problemy z chodzeniem i przechodząc na drugą stronę uliczki odprowadziła tą pierwszą do drzwi (drzwi po lewej na zdjęciu poniżej). Babcia zniknęła za drzwiami. Czy ona za tymi drzwiami ma pokój czy tylko strome schody na piętro ? No bo jeśli ma pokój to co ma ta pierwsza w różowym ? ........
Tak sobie własnie rozmyślałem nad tym problemem nie do konca na trzeźwo.
Po chwili babka w różowym znika za drzwiami ale pojawia sie babka z lewej . Puka do sasiadki i gadają znowu przez drzwi. Parę minut i ta z lewej znowu znika w domu. Pozostaje moherek w różowym. Chłonie ulicę.....
W koncu zdecydowałem się na zdjęcie, żałujac że tak późno bo byłby z tego tryptyk lub jak kto woli całkiem fajny komiks...
.
.
Tymczasem opuszczamy boczną uliczkę i kierujemy się nad rzeke. Wysypało nie wiadomo skąd i po co stado studentów.
My natomiast czekamy na szwagrów, bo gdzieś tu, pod Sandemanem się umówiliśmy.....
.
.
Szwagrów nie trzeba było długo namawiać na babeczki i porto w promocji. Wracamy zatem w boczną uliczkę i zasiadamy znowu w tym samym miejscu. Dla nas to już po sześć babeczek "pasteis de nata" na głowę i trzeci kieliszek 20% porto....
I znowu otwierają się drzwi naprzeciwko. Jeden babciomoherek puka po drugiego. Pogadały parę minut w drzwiach, złapały się pod rękę żeby nie upaść i zaczęły kuśtykać bez konkretnego celu czyli w kierunku sklepiku z porto.....
Lokalny lowelas , który jeszcze przed chwilą usiłował udawadniać, że jest urodzonym spiewakiem i wogóle , że od dziecka miał talent tylko świat nie potrafił go docenić zaczyna spiewać serenady do babciomoherków. Cos w stylu : moja ty kochana najpiękniejsza..... !!
--- idź synek się wyśpij i nie grzesz więcej..... - babciomoherkowa pogłaskała go po główce i wtoczyły sie do sklepiku na pogaduchy
.
Takie momenty sa najlepsze i za ten senny klimat lubię Portugalię.-- czwarte winko ???
-- nie damy rady zjesć babeczek....
-- to weźmiemy do domku....
.
.
.
Moje zdjęcia z różnych, dziwnych miejsc http://tom-gdynia.jalbum.net/
To nasz ostatni wieczór w Porto. Rano będziemy się ewakuowac do.....Fatimy i Sintry.
Porto spodobało mi sie jak żadne duże miasto. Przyznam , że Lizbona też jest piękna i ma wiele do zaoferowania. Mieliśmy w Lizbonie pięknie zlokalizowaną miejscówkę, za to w Porto najbardziej "deluxe".
Porto jednak wciągnęło nas bardziej. To takie stare, zmurszałe, zabytkowe miasto z klimatem i tradycjami. Lizbona jest piękna, wyczesana, wiem że tez zabytkowa, powiedziałbym, że bardziej światowa. Również bardzo przyjazna (o Lizbonie niedługo).
Ale te piwniczki z winem w Porto, Ribeira, most w samiutkim centrum, rzeka Duoro, która nie jest ani tak strasznie szeroka jak Tag ani za wąska. W sam raz by łazic z jednej strony na drugą. Barki na rzece z beczkami, ciasne uliczki i położenie starówki na wzniesieniu. Świetne miejsca widokowe o świcie, za dnia i o zachodzie. Słońce wschodzące i zachodzące prawie dokładnie wzdłuż rzeki. Kasztany. Pomijając to, iż nie za bardzo mi smakowały (w skorupkach jeszcze mniej) to podobał mi się ich zapach na ulicach, dym jaki wozki z kasztanami roznosiły po miescie i......przy kasztanach zawsze coś się działo.
Generalnie ulice w Porto żyją do poźnych godzin nocnych a 20 stopni C w listopadzie o godzinie 22-giej nie zachęca do pójscia spać.
.
.
.
.
.
Moje zdjęcia z różnych, dziwnych miejsc http://tom-gdynia.jalbum.net/
Tomek zdjęcia jak zwykle zajefajne
Tomek my podczas naszego pobytu w Lizbonie sporo podratowaliśmy portugalski fiskus.
Podczas ich pierwszego meczu na MŚ zastawiliśmy się piwem,bo barman powiedeział,że jak się zacznie mecz ,to nie będzie nalewał piwa.Jak stracili 3 bramkę ,to już i dania zaczeli serwować,a piwa prawie brakło.Jak wypływaliśmy z Setubal,to supermarket też opróżniliśmy,a na żaglowcu nie wolno nadużywać
Porto jakoś nie miało powodzenia i u mnie jeszcze nabiera mocy
Żeglarstwo – najdroższy sposób najmniej wygodnego spędzania czasu.
Tom, no jestem pod wrażeniem. Wiedzialem, ze Ci Porto przypadnie do gustu. Babcie moherowe tez są super. A księgarnia ma zajefajny klimacik. Ja tam niestety nie dotarłem, bo - jak Nelcia słusznie zauważyła - chyba było za wiele porto.
tak przy okazji, to jestem właśnie w Lizbonie skąd gorąco i słonecznie Cię pozdrawiam. Musiałem uciec na 3 dni od zimowej polskiej rzeczywistości.
Babeczkowa promocja a ile wrażeń oj pośmiałam się he he
No trip no life
Tomku , babeczki + porto ..... Porto pokazujesz naprawdę interesująco , księgarnia cud-miód-malina .
Janjus - odkrywasz dotąd niepublikowane acz mroczne tajemnice ze swojego rejsu
Ale rozumiem, portugalskiego fiskusa należy wspierać. To sama przyjemność.
.
Andrew - jak to napisałeś w pozdrowieniach z wyjazdu -? Temperatura w Lizbonie w połowie stycznia 15 stopni i pełne słoneczko ? I pewnie jeszcze babeczki smakują jak nigdzie ?
Jak to dyplomatycznie powiedział kiedyś pewien francuski mąż stanu : "straciłeś świetną okazję by siedzieć cicho"
Za oknem minus 7 i pochmurno. No i przez Ciebie zaglądam na Fly4free i szukam. A promocji do Portugalii akurat nie ma.....Pojawiło sie uczucie ssania w żołądku
.
Wojtek - na księgarnię napalałem się przed wyjazdem, a w sumie wyszedłem z niej z nerwicą. Poza tym jest naprawdę ładna. Przysługiawała mi zniżka na zakup książek za ten bilet.
20 %. Tyle że książki były portugalskie.....
.
Nelcia - no jakoś tak musiałem odreagować babeczkami księgarnię , a winkiem zwieńczyć udany dzień i zakup chwilę wcześniej 3 Sandemanów na prezenty Doleciały całe w workach z brudnymi skarpetami. Nikt nic nie widział, nie słyszał i nie czytał.....
Moje zdjęcia z różnych, dziwnych miejsc http://tom-gdynia.jalbum.net/
Tom- Porto(miasto) w Twoim wydaniu podoba mi się baardzo, a w szczególności kontemplowanie ulicy w zwisie z krzesełka kocham takie klimaty
Ciekawe, co było w tych babeczkach
Oj, coraz bardziej przekonuję się przez Ciebie do odwiedzenia Porto. A chciałam je pominąć na trasie (Lizbonę pomijamy. Zostawimy sobie na jakiś weekendowy wypad).
Antenka - ciesze się, że sie podoba.
Joasiamac - A wiesz , że nawet dobrze kombinujesz ? Oczywiscie, że zwiedzanie Portugalii bez Lizbony i Porto jest niepełne. Daleko niepełne ale......
Mając na uwadze ograniczony czas na jeden wyjazd (np 2 tygodnie urlopu) to biorąc samochód faktycznie można "zrobić " z łatwością wszystko to co trudne logistycznie lub wygodne właśnie samochodem. (duże miasta raczej wygodniejsze bez samochodu). Tym samym można zobaczyć więcej innych małych miejsc.....
Natomiast na Lizbonę i Porto przeznaczyć krótkie kilkudniowe wypady z tanich promocji lotniczych (akurat do tych miast latamy). No i jest komplet. Na raty ale bardziej dokładnie.
.
Ps: w babeczkach byl budyń niewiadomego pochodzenia
Moje zdjęcia z różnych, dziwnych miejsc http://tom-gdynia.jalbum.net/