Moje pogodowe kalkulacje na nic sie zdały. Lizbona sprowadziła mnie na ziemię dośc brutalnie.
Dzień po ciężkich ulewach pamiętnego pierwszego listopada mżawka drażniła a powiedziałbym, że nawet mocno wkurwiała. 17 stopni C. szaro buro i ponuro ......
Nadzieja umiera ostatnia, więc łudzilismy się do końca że południe to przeciez kurna południe i TAM na pewno będzie swieciło słońce a laski w toples czekają z drinkami. To znaczy my tak się łudzilismy bo panie z tyłu samochodu odsypiały podczas jazdy autostradą długą podróż.
Po drodze termometr pokazywał nam temperatury 15 , 14 a miejscowo nawet 13 stopni C. Paranoja !!
Dojechalismy do Albufeiry, temparatura ustabilizowała się wieczorem i w nocy na 17 stopniach by w dzień osiągać 20.
Niestety , zarówno pierwszy jak i drugi dzień naszej proszę wycieczki upłynął pod znakiem ciężkich chmur, mżawek i dośc nieciekawej pogody. Jeden poranek przywitał nas słońcem ale to była okrutna zmyłka.....
Dopiero pod koniec drugiego dnia , dojeżdzając do Lagos ujrzelismy koniec niekończacego sie zwałowiska chmur i od tej pory nastała jasność. Jasność i gorąc, bo 23 stopnie w pełnym słońcu to już nie ciepełko. I tak już było do samego odlotu I na południu i na północy.
Nie planowałem mieszkać w typowych hotelach. Czyli pokój i łazienka.Po pierwsze jadąc w czwórkę mieliśmy wiecej możliwosci wyboru wygodnych gniazdek niż jadąc we dwoje lub samemu. To oczywiste. Całe mieszkania, domki lub apartamenty są droższe. Duuuuuuuzo większe i wygodniejsze ale dla dwójki będa droższe. Przy czterech osobach były opcją najtańsza i przy tym mega komfortową. Hotele były zupełnie niekonkurencyjne
Może dostanie mi się po głowie za pomysł wynajmu aparthoteli i mieszkań po 100-140 m2. Być może aby poczuć się rodowitym Portugalczykiem należałoby wynająć pokoik w lepiance czyli w takim fotogenicznym bielonym domku zbudowanym z gliny przekładanej słomą. Najlepiej też w mini mieścinie. Jakieś Sagres albo Luz, ostatecznie średniej wielkosci Carvoeiro.
Odwiedzając takowe malutkie mieściny nawet sobie o tym pomyślałem. Dwie kawiarnie , dwie knajpy, 4 uliczki, 50 domków kawałek plaży. NIE. jednak nie Lubimy takie mieściny, odwiedzamy co drugą ,nawet specjalnie jedziemy wieczorem na święto kasztana....ale my tym razem wygodni i na wakacjach. Przykro mi
.
Trzecim powodem dla których wynajmowaliśmy całe obiekty była pełna niezależność. Tak jak samochód pozwalał nam ją osiągnąć w podróży, tak własna kuchnia również.
.
W rejonie Algarve korzystaliśmmy zatem z aparthoteli czyli kompleksów wlli z apartamentami z pełnym wyposażeniem pod wynajem. Zarządzane przez jedną firmę , wiele apartamentów w podobnym stylu. W Algarve wszystkie (wszystkie dwie) rezerwacje na 6 noclegów zrobilismy przez Booking.com.
-- nie wiem jak cena w sezonie ale my płaciliśmy za apartament 56 m2 - zaledwie 164 pln (z widokiem na ogród. Te z widokiem na morze po około 50 pln drożej)
-- Jest bardzo wygodny (dwie sypialnie z małżeńskimi łożami, salon z dobrze wyposażoną kuchnią 1 łazienka. Może tam spać nawet 6 osób). Brak pralki.
-- świetna lokalizacja - po pierwsze plaża , na która się schodzi po schodkach jest jedną z najładniejszych w okolicy. Jedynie Praia Falesia ładniejsza, bo szersza i dłiuższa. Do tego ta nasza plaża jest zaraz pod bokiem (nie trzeba łazić lub jeździć). Wille zlokalizowane na klifie.Szczególnie polecam wynając apartament w częśći willowej na samym klifie. Alfagar poza aparthotelem willowym ma też budynek typowego hotelu. Tam jakoś mi się nie podobało.
-- Dwa baseny - jeden , mały na klifie, drugi duży z mostkiem i wysepką przed budynkiem hotelowym.
-- bardzo ładnie zagospodarowany teren , wszystko w ogrodzie. Sklepik spożywczy ze świeżym pieczywem za rogiem na terenie ośrodka
-- miejsca parkingowe za free.
-- spacerkiem można dojść w 40 minut prostą drogą do starówki Albufeiry (samochodem 5-7 minut) czyli w kierunku zachód jakieś max. 5 km
--do dzielnicy Olhos de Aqua spacerkiem 30 minut (3 km na wschód), i kolejne 5 minut do Praia Falesia
Mimo iż w zupełności wystarczał , to była nasza najmniejsza norka.
Tom, mnie Portugalia zachwyciała, a właściwie jej namiastka, którą liznęłam. Jednak na pewno w przyszłym roku tam wrócę (bo syn od lutego w Porto na studiach).
I chętnie skorzystam z Twoich doświadczeń podróżniczych i wspomnień.
Co do pogody to my 13 czerwca rano mięliśmy 15 stopni i deszcz. Byłam całkowicie nieprzygotowana na taką ewentualność.... więc w Lizbonie również zaliczyłam sklepy aby sie cieplutko ubrać
Bea37- Jakby syn studiował w Coimbrze to nie opędziłby się od studentek. A w Porto to raczej popadnie w alkoholizm. Oby nie , ale podsłuchałem rozmowę jednej młodej chyba-Japonki z innym młodym chyba-studentem europejskim. Otóż Japonka w ciągu tygodnia była 7 razy w degustatorniach porto....
.
Anusia- czyli to co najlepsze już wypiłaś.Tak trzymaj.
.
Darek.K- A pierdolnij sobie tutaj wygodnie (cytat z autobusu). Staram sie być szczegółowy. Zdjęciowo będzie mało szczegółowo bo nie przywiązywałem się, (większośc wiosek nie ma ani jednej fotki), a po konkretne informacje na temat zabytków i historii to trzeba po sąsiedzku do Umilki .
.
.
Coś o gastronomii knajpowej i domowej.
--JezUUUU !!! Zeżarłam prosiaczka !!! Taki malutki był !! Jak ja teraz spojrzę w oczka naszej Misi .....:(
-- A dobry był ?
-- no....niestety był dobry
Tak. To było na temat Leitao - W pieczonych prosiaczkach, nieco pikantnych o chrupiącej skórce specjalizują się restauracje w środkowej Portugalii , a bliżej w okolicach Aveiro i Coimbry. Zatem jadąc sobie z punktu A do punktu B być może warto zjechać z autostrady na drogi lokalne. Długo szukać nie trzeba. Knajpy sa co 1-2 kilometry, wołają z daleka prosiaczkowym szyldem. W naszym przypadku nie zdaliśmy się na łut szczęścia tylko nasz pilot wyszukał szybko knajpy z dużym rankingiem ocen googla i tam zaprowadziła nas nawigacja. Sami Portugalczycy, pełen lokal. Trafilismy 10 minut przed sjestą ale i tak nas obsłużono.
Jeśli jestes wegetarianinem i kochasz zwierzeta z malutkim różowym ryjkiem rzuć teraz wirtualnym kamieniem Ja byłem po tym w Fatimie.
Sardynki z grilla - Uff.....jak przeczytałem że wrzucają je na grilla jak leci , praktycznie prosto z wody i z całą wkładka to lekko mi ochota na te rybki przeszła. Do czasu spróbowania. Są mega pyszne, a wnętrzności w niczym nie przeszkadzają. po pierwsze tyle ich co nic, po drugie, nie mieszają się z resztą rybki. Podawane z ziemniakiem z wody i surówką. Sardynkmi z grilla bardzo polecam.
Tylko gdzie ? No i tu jest pies pogrzebany. Daja czasem 3 szt, czasem 4 ....a my zupełnie przypadkiem na portugalskim zadupiu , wracając z plaży dla surferów na Costa Vincentina trafiliśmy do knajpki gdzie na talerz poleciało aż 6 sardynek.
Zachowałem jeszcze rachunek , więc polecam knajpę: Restaurante do Cabrita Rua Bacelos do Rio tuż za miasteczkiem Carrapateira (zresztą o typowo portugalskiej urodzie)
Zestaw z sardynkami kosztował tam 8,5 Euro , a ich zdjęcie jest na pierwszej stronie.
Szwagier zafundował tam sobie muszle i tez była to najwieksza jak dotąd porcja :
.
Z pozostałych gastronomicznych rarytasów:
-- flaczki a la Porto -polecane przez przewodnik i nie tylko. Takie z dodatkiem fasolki. Zamówione w Porto (nie dla mnie). Podobno nasze polskie lepsze.
-- bifana - taki portugalski hamburger (podobno bardzo dobry)
-- pasteis de nata - babeczki z ciasta francuskiego wypchane budyniem . W wersji prawdziwej są bardzo dobre i właśnie na cieście francuskim. w wersji marketowej bywają (bo nie zawsze) na spodzie z ciasta kruchego i to juz nie to samo. (market - 0,39 Euro , cukiernie zwykle 1 szt-1 euro)
-- prażone kasztany - mi nie smakowały. Padłem przy tym ofiarą szyderstwa i wytykania palcami. Wszystkiema palcyma !!! Otóż zeżarłem kasztana razem ze skorupką. Myśleli durnie, ze ja pierwszy raz kasztana mam w buzi. A ja po prostu lubię skorupki.
--cataplana - garnek gliniany pełny gulaszu (rybnego z owocami morza wraz z ryżem. Dla dwojga to za dużo). Dobre.
-- cała masa innych ryb (poza sardynkami). Dorady, tuńczyk, łosoś, dorsz po portugalsku w warzywach . Ryby wsuwaliśmy bez wyjątku codziennie.
-- suszony dorsz (wyszła mi nazwa) - nie skusilismy się ale babki w Intermarche kupowały to na kilogramy.
.
Jakieś 6 na 15 razy stołowaliśmy się w knajpie..... szybko jednak się uniezależniliśmy.
--Po pierwsze listopad miesiącem oszczędzania. (koszt fajnego obiadu w knajpie (z kieliszkiem wina) to jednak zwykle 20 euro/osobę)
--Po drugie - mamy kuchnię w każdym z miejsc na full wypasie, a my zawodowcy gastronomiczni.
--po trzecie- mamy targi i świetnie wyposażone Intermarche Premium (bo ten zwykły nie miał stoiska rybnego) pełne lokalnych i świeżych produktów.Uznalismy że stawiając na najlepsze lokalne produkty z targów i sklepów sami sobie zrobimy lepiej i czterokrotnie taniej. (jakieś po 5-7 euro/os)
Zatem 9 na 15 razy sami robilismy sobie spasione biesiady. Śmiem twierdzić, że knajpy się mimo wszystko nie umywały.
W intermarche kilo łososia - 5-6 euro, kilo dorady - 7 euro, kilo sardynek - 5 euro (14 sztuk), kilo rybek doradopodobnych - 1 euro (były super), kilo niebieskiej makreli (raz je pomyliłem z sardynkami) - 1 euro (ale tych raczej nie polecam), kilo krewetek tajgerek - czasem 8 euro , a tych większych - 14 euro.
czosnek, pietruszka,masło, regionalna oliwa, oliwki, lokalne sery i kilka butelek porto (od początku polowalismy na Offleye ale mi wszystko jedno) świeże bagietki lub okrągłe, chrupiace chlebki, młoda kapusta, sałata , pomidory, brokuły i świezy kalafior, piwko w dużych butlach.
Przygotowanie z tego czegoś ciekawego zajmowało zwykle 30-40 minut .
No i po powrocie wyglądamy jak takie małe leitao. Trzeba iść na dietę.
Jeśli myślicie że mozolnie oprawiałem ryby to nic z tych rzeczy. Wybierasz rybki w Intermarche a pani grzecznie pyta czy je oprawić. A czemu nie. No i siedzi nad nimi 15 minut , oprawia 3 kilo małych rybek, zdziera łuski, patroszy , rozcina. Pełen serwis gratis. Kilka kobitek obsługuje więc jakoś to idzie....
A sardynki ? nie oprawialiśmy. Tylko łuski , posolic grubo i na patelnię w całości. szybko sie uczymy od Portugalczyków
Pogoda.
Moje pogodowe kalkulacje na nic sie zdały. Lizbona sprowadziła mnie na ziemię dośc brutalnie.
Dzień po ciężkich ulewach pamiętnego pierwszego listopada mżawka drażniła a powiedziałbym, że nawet mocno wkurwiała. 17 stopni C. szaro buro i ponuro ......
Nadzieja umiera ostatnia, więc łudzilismy się do końca że południe to przeciez kurna południe i TAM na pewno będzie swieciło słońce a laski w toples czekają z drinkami. To znaczy my tak się łudzilismy bo panie z tyłu samochodu odsypiały podczas jazdy autostradą długą podróż.
Po drodze termometr pokazywał nam temperatury 15 , 14 a miejscowo nawet 13 stopni C. Paranoja !!
Dojechalismy do Albufeiry, temparatura ustabilizowała się wieczorem i w nocy na 17 stopniach by w dzień osiągać 20.
Niestety , zarówno pierwszy jak i drugi dzień naszej proszę wycieczki upłynął pod znakiem ciężkich chmur, mżawek i dośc nieciekawej pogody. Jeden poranek przywitał nas słońcem ale to była okrutna zmyłka.....
Dopiero pod koniec drugiego dnia , dojeżdzając do Lagos ujrzelismy koniec niekończacego sie zwałowiska chmur i od tej pory nastała jasność. Jasność i gorąc, bo 23 stopnie w pełnym słońcu to już nie ciepełko. I tak już było do samego odlotu I na południu i na północy.
.
Poniżej Praia Falesia polecana przez Skint :
.
.
Moje zdjęcia z różnych, dziwnych miejsc http://tom-gdynia.jalbum.net/
Zakwaterowanie w Albufeirze. (i wogóle)
Nie planowałem mieszkać w typowych hotelach. Czyli pokój i łazienka.Po pierwsze jadąc w czwórkę mieliśmy wiecej możliwosci wyboru wygodnych gniazdek niż jadąc we dwoje lub samemu. To oczywiste. Całe mieszkania, domki lub apartamenty są droższe. Duuuuuuuzo większe i wygodniejsze ale dla dwójki będa droższe. Przy czterech osobach były opcją najtańsza i przy tym mega komfortową. Hotele były zupełnie niekonkurencyjne
Może dostanie mi się po głowie za pomysł wynajmu aparthoteli i mieszkań po 100-140 m2. Być może aby poczuć się rodowitym Portugalczykiem należałoby wynająć pokoik w lepiance czyli w takim fotogenicznym bielonym domku zbudowanym z gliny przekładanej słomą. Najlepiej też w mini mieścinie. Jakieś Sagres albo Luz, ostatecznie średniej wielkosci Carvoeiro.
Odwiedzając takowe malutkie mieściny nawet sobie o tym pomyślałem. Dwie kawiarnie , dwie knajpy, 4 uliczki, 50 domków kawałek plaży. NIE. jednak nie Lubimy takie mieściny, odwiedzamy co drugą ,nawet specjalnie jedziemy wieczorem na święto kasztana....ale my tym razem wygodni i na wakacjach. Przykro mi
.
Trzecim powodem dla których wynajmowaliśmy całe obiekty była pełna niezależność. Tak jak samochód pozwalał nam ją osiągnąć w podróży, tak własna kuchnia również.
.
W rejonie Algarve korzystaliśmmy zatem z aparthoteli czyli kompleksów wlli z apartamentami z pełnym wyposażeniem pod wynajem. Zarządzane przez jedną firmę , wiele apartamentów w podobnym stylu. W Algarve wszystkie (wszystkie dwie) rezerwacje na 6 noclegów zrobilismy przez Booking.com.
W Albufeirze padło na Booking.com: Alfagar I Village , Albufeira, Portugalia - 1046 Opinie Gości . Zarezerwuj hotel już teraz!
Polecam tą miejscówkę z kilku powodów:
-- nie wiem jak cena w sezonie ale my płaciliśmy za apartament 56 m2 - zaledwie 164 pln (z widokiem na ogród. Te z widokiem na morze po około 50 pln drożej)
-- Jest bardzo wygodny (dwie sypialnie z małżeńskimi łożami, salon z dobrze wyposażoną kuchnią 1 łazienka. Może tam spać nawet 6 osób). Brak pralki.
-- świetna lokalizacja - po pierwsze plaża , na która się schodzi po schodkach jest jedną z najładniejszych w okolicy. Jedynie Praia Falesia ładniejsza, bo szersza i dłiuższa. Do tego ta nasza plaża jest zaraz pod bokiem (nie trzeba łazić lub jeździć). Wille zlokalizowane na klifie.Szczególnie polecam wynając apartament w częśći willowej na samym klifie. Alfagar poza aparthotelem willowym ma też budynek typowego hotelu. Tam jakoś mi się nie podobało.
-- Dwa baseny - jeden , mały na klifie, drugi duży z mostkiem i wysepką przed budynkiem hotelowym.
-- bardzo ładnie zagospodarowany teren , wszystko w ogrodzie. Sklepik spożywczy ze świeżym pieczywem za rogiem na terenie ośrodka
-- miejsca parkingowe za free.
-- spacerkiem można dojść w 40 minut prostą drogą do starówki Albufeiry (samochodem 5-7 minut) czyli w kierunku zachód jakieś max. 5 km
--do dzielnicy Olhos de Aqua spacerkiem 30 minut (3 km na wschód), i kolejne 5 minut do Praia Falesia
Mimo iż w zupełności wystarczał , to była nasza najmniejsza norka.
Moje zdjęcia z różnych, dziwnych miejsc http://tom-gdynia.jalbum.net/
Tom, mnie Portugalia zachwyciała, a właściwie jej namiastka, którą liznęłam. Jednak na pewno w przyszłym roku tam wrócę (bo syn od lutego w Porto na studiach).
I chętnie skorzystam z Twoich doświadczeń podróżniczych i wspomnień.
Co do pogody to my 13 czerwca rano mięliśmy 15 stopni i deszcz. Byłam całkowicie nieprzygotowana na taką ewentualność.... więc w Lizbonie również zaliczyłam sklepy aby sie cieplutko ubrać
Bea
Zasiadam i czytam z Portugalii tylko Porto zakosztowałam
http://www.followdreams.today/
https://www.facebook.com/followdreams.today/
Także zrobiłem tutaj "dupen klapen" żeby się dowiedzieć wielu rzeczy na przyszły kierunek.
A opisy są ciekawe i dosyć szczegółowe. Ujęcia super więc nie może mnie tutaj zabraknąć.
O widzisz, na Praia de Falesia nie dotarliśmy... mieliśmy widok z okna przez lornetkę
A tak poważnie, brakło nam czasu i w sumie to zrobiliśmy tylko plaże na zachód od Albufeiry
Bea37- Jakby syn studiował w Coimbrze to nie opędziłby się od studentek. A w Porto to raczej popadnie w alkoholizm. Oby nie , ale podsłuchałem rozmowę jednej młodej chyba-Japonki z innym młodym chyba-studentem europejskim. Otóż Japonka w ciągu tygodnia była 7 razy w degustatorniach porto....
.
Anusia- czyli to co najlepsze już wypiłaś.Tak trzymaj.
.
Darek.K- A pierdolnij sobie tutaj wygodnie (cytat z autobusu). Staram sie być szczegółowy. Zdjęciowo będzie mało szczegółowo bo nie przywiązywałem się, (większośc wiosek nie ma ani jednej fotki), a po konkretne informacje na temat zabytków i historii to trzeba po sąsiedzku do Umilki .
.
.
Coś o gastronomii knajpowej i domowej.
--JezUUUU !!! Zeżarłam prosiaczka !!! Taki malutki był !! Jak ja teraz spojrzę w oczka naszej Misi .....:(
-- A dobry był ?
-- no....niestety był dobry
Tak. To było na temat Leitao - W pieczonych prosiaczkach, nieco pikantnych o chrupiącej skórce specjalizują się restauracje w środkowej Portugalii , a bliżej w okolicach Aveiro i Coimbry. Zatem jadąc sobie z punktu A do punktu B być może warto zjechać z autostrady na drogi lokalne. Długo szukać nie trzeba. Knajpy sa co 1-2 kilometry, wołają z daleka prosiaczkowym szyldem. W naszym przypadku nie zdaliśmy się na łut szczęścia tylko nasz pilot wyszukał szybko knajpy z dużym rankingiem ocen googla i tam zaprowadziła nas nawigacja. Sami Portugalczycy, pełen lokal. Trafilismy 10 minut przed sjestą ale i tak nas obsłużono.
Jeśli jestes wegetarianinem i kochasz zwierzeta z malutkim różowym ryjkiem rzuć teraz wirtualnym kamieniem Ja byłem po tym w Fatimie.
Sardynki z grilla - Uff.....jak przeczytałem że wrzucają je na grilla jak leci , praktycznie prosto z wody i z całą wkładka to lekko mi ochota na te rybki przeszła. Do czasu spróbowania. Są mega pyszne, a wnętrzności w niczym nie przeszkadzają. po pierwsze tyle ich co nic, po drugie, nie mieszają się z resztą rybki. Podawane z ziemniakiem z wody i surówką. Sardynkmi z grilla bardzo polecam.
Tylko gdzie ? No i tu jest pies pogrzebany. Daja czasem 3 szt, czasem 4 ....a my zupełnie przypadkiem na portugalskim zadupiu , wracając z plaży dla surferów na Costa Vincentina trafiliśmy do knajpki gdzie na talerz poleciało aż 6 sardynek.
Zachowałem jeszcze rachunek , więc polecam knajpę: Restaurante do Cabrita Rua Bacelos do Rio tuż za miasteczkiem Carrapateira (zresztą o typowo portugalskiej urodzie)
Zestaw z sardynkami kosztował tam 8,5 Euro , a ich zdjęcie jest na pierwszej stronie.
Szwagier zafundował tam sobie muszle i tez była to najwieksza jak dotąd porcja :
.
Z pozostałych gastronomicznych rarytasów:
-- flaczki a la Porto -polecane przez przewodnik i nie tylko. Takie z dodatkiem fasolki. Zamówione w Porto (nie dla mnie). Podobno nasze polskie lepsze.
-- bifana - taki portugalski hamburger (podobno bardzo dobry)
-- pasteis de nata - babeczki z ciasta francuskiego wypchane budyniem . W wersji prawdziwej są bardzo dobre i właśnie na cieście francuskim. w wersji marketowej bywają (bo nie zawsze) na spodzie z ciasta kruchego i to juz nie to samo. (market - 0,39 Euro , cukiernie zwykle 1 szt-1 euro)
-- prażone kasztany - mi nie smakowały. Padłem przy tym ofiarą szyderstwa i wytykania palcami. Wszystkiema palcyma !!! Otóż zeżarłem kasztana razem ze skorupką. Myśleli durnie, ze ja pierwszy raz kasztana mam w buzi. A ja po prostu lubię skorupki.
--cataplana - garnek gliniany pełny gulaszu (rybnego z owocami morza wraz z ryżem. Dla dwojga to za dużo). Dobre.
-- cała masa innych ryb (poza sardynkami). Dorady, tuńczyk, łosoś, dorsz po portugalsku w warzywach . Ryby wsuwaliśmy bez wyjątku codziennie.
-- suszony dorsz (wyszła mi nazwa) - nie skusilismy się ale babki w Intermarche kupowały to na kilogramy.
.
Jakieś 6 na 15 razy stołowaliśmy się w knajpie..... szybko jednak się uniezależniliśmy.
--Po pierwsze listopad miesiącem oszczędzania. (koszt fajnego obiadu w knajpie (z kieliszkiem wina) to jednak zwykle 20 euro/osobę)
--Po drugie - mamy kuchnię w każdym z miejsc na full wypasie, a my zawodowcy gastronomiczni.
--po trzecie- mamy targi i świetnie wyposażone Intermarche Premium (bo ten zwykły nie miał stoiska rybnego) pełne lokalnych i świeżych produktów.Uznalismy że stawiając na najlepsze lokalne produkty z targów i sklepów sami sobie zrobimy lepiej i czterokrotnie taniej. (jakieś po 5-7 euro/os)
Zatem 9 na 15 razy sami robilismy sobie spasione biesiady. Śmiem twierdzić, że knajpy się mimo wszystko nie umywały.
W intermarche kilo łososia - 5-6 euro, kilo dorady - 7 euro, kilo sardynek - 5 euro (14 sztuk), kilo rybek doradopodobnych - 1 euro (były super), kilo niebieskiej makreli (raz je pomyliłem z sardynkami) - 1 euro (ale tych raczej nie polecam), kilo krewetek tajgerek - czasem 8 euro , a tych większych - 14 euro.
czosnek, pietruszka,masło, regionalna oliwa, oliwki, lokalne sery i kilka butelek porto (od początku polowalismy na Offleye ale mi wszystko jedno) świeże bagietki lub okrągłe, chrupiace chlebki, młoda kapusta, sałata , pomidory, brokuły i świezy kalafior, piwko w dużych butlach.
Przygotowanie z tego czegoś ciekawego zajmowało zwykle 30-40 minut .
No i po powrocie wyglądamy jak takie małe leitao. Trzeba iść na dietę.
Jeśli myślicie że mozolnie oprawiałem ryby to nic z tych rzeczy. Wybierasz rybki w Intermarche a pani grzecznie pyta czy je oprawić. A czemu nie. No i siedzi nad nimi 15 minut , oprawia 3 kilo małych rybek, zdziera łuski, patroszy , rozcina. Pełen serwis gratis. Kilka kobitek obsługuje więc jakoś to idzie....
A sardynki ? nie oprawialiśmy. Tylko łuski , posolic grubo i na patelnię w całości. szybko sie uczymy od Portugalczyków
Moje zdjęcia z różnych, dziwnych miejsc http://tom-gdynia.jalbum.net/
ten dorsz suszony , to chodzi o bacalhau ?
Dokładnie. Podobno długo się go najpierw moczy w wodzie
.
Ps Zapomniałem:
z kuchni domowej:
Młode ziemniaczki- młode ziemniaczki gotowane w mundurkach z dodatkiem masła . O ziemniaczki się biliśmy
Moje zdjęcia z różnych, dziwnych miejsc http://tom-gdynia.jalbum.net/
Jestem po kolacji,ale az sie oblizuję he he rozpalasz zmysly Tom
a ja kasztanki bardzo lubie
No trip no life