Lordziu, no to mnie doszczętnie załamałeś tym filmikiem.
To chyba jednak nie dla mnie, zbyt - hardcorowe...
Płynęliśmy pierwszy raz w życiu na Bali i mam fantastyczne wspomnienia, ale tam był tylko II i III stopień, a to jednak różnica.
Właśnie rozpracowuje plan podróży po Kostaryce i marzyło mi się wziąć udział w raftingu na rzece Pacuare. Koresponduję z facetem, doświadczonym raftingowcem,którego blog przeczytałam i trochę wystraszyłam się. Właśnie porównywał rafting na Zambezi do tego na Pacuare przy wysokim poziomie wody. Tam jest jeszcze większa różnica poziomów na trasie - 1200 stóp i są rapidy III i IV stopnia z przewagą tych ostatnich.
Rafting w Turcji jest dla ciepłych kluch czyli w sam raz dla mnie. nam się podobał. Jedna wywrotka i to specjalnie wykonana, trochę pluskania, sporo zabawy.....
Apisku, jedyne co Ci mogę doradzić, to rób jak uważasz
Na Zambezi kilka progów jest V stopnia, a z tego co słyszałem to ten Kostaryce, jest troszkę lżejszy, ale mimo wszystko nalezy do "górnej półki" ... Ponadto, nam zależało na jak najbardziej ekstremalnym pokonywaniu rapidów, jeden z pontonów ani razu nie zaliczył wywrotki, więc też w dużej mierze ekstremum raftingu zależy to od sternika
Tomek.. w Turcji woda zimna, też bym sie tam nie kąpał
Lordziu, wydaje mi się, że umiejętności sternika są bardzo ważne, ale i takiemu cholernie doświadczonemu zdarzają się nieprzyjemne wypadki.
Cały weekend grzebałam w internecie pod tym kątem i mnóstwo się naczytałam.
Czytałam m. inn. raport z wypadku, z 2000 roku, w którym na Pacuarze zginęło dwóch Amerykanów. Był bardzo doświadczony sternik, kilkanaście lat tam pracujący. Szybko podjęli akcję ratunkową sternicy z innych płynących w pobliżu pontonów i nic ich nie zdołało uratować.
Taka rzeka jest nieujarzmiona, a siła przyrody nieprzewidywalna.
Podobno przy niskim stanie wody nie jest tak ekstramalnie...Ty byś pewnie wolał po największych ulewach, a ja - odwrotnie. Bo mnie nie chodzi o tą adrenalinę, tylko podobno widoki są nieziemskie w tym lesie deszczowym i tak bliski kontakt z dziką przyrodą.
Czuję, że na miejscu zadecydujemy....
Bo są też wersje lajcikowe na spokojniejszych rzekach.
Tom, zapomniałeś, że homo sapiens, powinien być też umieszczony w rubryce "feeding"
wyruszamy na safari, pani na bramie campu skrupulatnie notuje numer samochodu, ilość osób w aucie, przypomina o godzinie zamknięcia bramy i życzy udanych łowów
zaraz za bramą widzimy Hałaśnika szarego, angielska nazwa tego ptaszka to Grey go-away-bird... odgłos, jaki wydaje z siebie kojarzy nam się z odbijaniem się, po wypiciu dużej ilości gazowanych płynów
wreszcie, po tylu dniach widzimy zwierzęta, dla któych tłukliśmy się tutaj tyle kilometrów
samiec Kudu w pełnej okazałości
struś, który próbuje nam uciec i wcale nie chowa głowy w piasek
na brzegu bajorka bliżej nas odpoczywa sobie crocs
ziewający hipcio
takie postawione uszy słoni oznaczają złość i gotowość do pojedynku... w oddali widać zbliżające się konkurencyjne stado... stoimy na ambonie i obserwujemy co się za chwilę wydarzy
do niczego jednak nie dochodzi... nadciągające słonie postanowily zaczekać i nie doprowadzać do konfrontacji
w międzyczasie do wodpoju podeszło kilka samiczek kudu
razem z nami wszystkiemu przygląda się błyszczak krępy
nad bajorko przyleciał też bielik afrykański
nad tym oczkiem wodnym moglibyśmy spędzić nawet i cały wieczór, ale jako, że słóńće chyli sie ku zachodowi... musimy wracać, by zdążyć przed zamknięciem bramy do parku...
słóń o dwóch trąbach ??
tuż przed wjazdem do naszego obozowiska widziemy jeszcze żyrafę...
na dziś starczy już atrakcji... musimy przecież jeszcze rozłożyć nasze domki, zjeść kolację i posłuchać odgłosów parku....
rafting całkiem ekstremalny
Moje zdjęcia z różnych, dziwnych miejsc http://tom-gdynia.jalbum.net/
Antenka
Tomek, żebyś widział moją minę, jak wybrałem się na rafting w Turcji w 2004
www.foto-tarkowski.com
a robota to prymitywny sposób spędzania wolnego czasu...
Lordziu, no to mnie doszczętnie załamałeś tym filmikiem.
To chyba jednak nie dla mnie, zbyt - hardcorowe...
Płynęliśmy pierwszy raz w życiu na Bali i mam fantastyczne wspomnienia, ale tam był tylko II i III stopień, a to jednak różnica.
Właśnie rozpracowuje plan podróży po Kostaryce i marzyło mi się wziąć udział w raftingu na rzece Pacuare. Koresponduję z facetem, doświadczonym raftingowcem,którego blog przeczytałam i trochę wystraszyłam się. Właśnie porównywał rafting na Zambezi do tego na Pacuare przy wysokim poziomie wody. Tam jest jeszcze większa różnica poziomów na trasie - 1200 stóp i są rapidy III i IV stopnia z przewagą tych ostatnich.
Wiem, że na Zambezi są nawet V stopnia.
Mariola
Rafting w Turcji jest dla ciepłych kluch czyli w sam raz dla mnie. nam się podobał. Jedna wywrotka i to specjalnie wykonana, trochę pluskania, sporo zabawy.....
Tutaj widzę walkę o życie
Moje zdjęcia z różnych, dziwnych miejsc http://tom-gdynia.jalbum.net/
Apisku, jedyne co Ci mogę doradzić, to rób jak uważasz
Na Zambezi kilka progów jest V stopnia, a z tego co słyszałem to ten Kostaryce, jest troszkę lżejszy, ale mimo wszystko nalezy do "górnej półki" ... Ponadto, nam zależało na jak najbardziej ekstremalnym pokonywaniu rapidów, jeden z pontonów ani razu nie zaliczył wywrotki, więc też w dużej mierze ekstremum raftingu zależy to od sternika
Tomek.. w Turcji woda zimna, też bym sie tam nie kąpał
www.foto-tarkowski.com
a robota to prymitywny sposób spędzania wolnego czasu...
Lordziu, wydaje mi się, że umiejętności sternika są bardzo ważne, ale i takiemu cholernie doświadczonemu zdarzają się nieprzyjemne wypadki.
Cały weekend grzebałam w internecie pod tym kątem i mnóstwo się naczytałam.
Czytałam m. inn. raport z wypadku, z 2000 roku, w którym na Pacuarze zginęło dwóch Amerykanów. Był bardzo doświadczony sternik, kilkanaście lat tam pracujący. Szybko podjęli akcję ratunkową sternicy z innych płynących w pobliżu pontonów i nic ich nie zdołało uratować.
Taka rzeka jest nieujarzmiona, a siła przyrody nieprzewidywalna.
Podobno przy niskim stanie wody nie jest tak ekstramalnie...Ty byś pewnie wolał po największych ulewach, a ja - odwrotnie. Bo mnie nie chodzi o tą adrenalinę, tylko podobno widoki są nieziemskie w tym lesie deszczowym i tak bliski kontakt z dziką przyrodą.
Czuję, że na miejscu zadecydujemy....
Bo są też wersje lajcikowe na spokojniejszych rzekach.
Mariola
przed wyruszeniem na safari, w recepcji uwieczniłem moim zdaniem świetny obrazek...
www.foto-tarkowski.com
a robota to prymitywny sposób spędzania wolnego czasu...
W tych "drinking" powinni umieścić jeszcze homo-sapiensa
Moje zdjęcia z różnych, dziwnych miejsc http://tom-gdynia.jalbum.net/
Tom!
Nosz... komentarz miesiąca...
Tom, zapomniałeś, że homo sapiens, powinien być też umieszczony w rubryce "feeding"
wyruszamy na safari, pani na bramie campu skrupulatnie notuje numer samochodu, ilość osób w aucie, przypomina o godzinie zamknięcia bramy i życzy udanych łowów
zaraz za bramą widzimy Hałaśnika szarego, angielska nazwa tego ptaszka to Grey go-away-bird... odgłos, jaki wydaje z siebie kojarzy nam się z odbijaniem się, po wypiciu dużej ilości gazowanych płynów
wreszcie, po tylu dniach widzimy zwierzęta, dla któych tłukliśmy się tutaj tyle kilometrów
samiec Kudu w pełnej okazałości
struś, który próbuje nam uciec i wcale nie chowa głowy w piasek
na brzegu bajorka bliżej nas odpoczywa sobie crocs
ziewający hipcio
takie postawione uszy słoni oznaczają złość i gotowość do pojedynku... w oddali widać zbliżające się konkurencyjne stado... stoimy na ambonie i obserwujemy co się za chwilę wydarzy
do niczego jednak nie dochodzi... nadciągające słonie postanowily zaczekać i nie doprowadzać do konfrontacji
w międzyczasie do wodpoju podeszło kilka samiczek kudu
razem z nami wszystkiemu przygląda się błyszczak krępy
nad bajorko przyleciał też bielik afrykański
nad tym oczkiem wodnym moglibyśmy spędzić nawet i cały wieczór, ale jako, że słóńće chyli sie ku zachodowi... musimy wracać, by zdążyć przed zamknięciem bramy do parku...
słóń o dwóch trąbach ??
tuż przed wjazdem do naszego obozowiska widziemy jeszcze żyrafę...
na dziś starczy już atrakcji... musimy przecież jeszcze rozłożyć nasze domki, zjeść kolację i posłuchać odgłosów parku....
www.foto-tarkowski.com
a robota to prymitywny sposób spędzania wolnego czasu...