Tak sie zastanawiam czy spanie na dachu jest zupelnie bezpieczne tam?Przeciez taki duzy kot bez problemu by tam mogl wskoczyc???Najpierw na maske,a pozniej na dach.Nie bylo nigdy takiego przypadku,ze jakis kotek turyste spiacego na dachu swojej Toyoty przerobil na przekaske?
—
https://marzycielskapoczta.pl/
Napisz pocztowke ze swoich podrozy do chorych dzieci
Huragan, drapieżniki w Afryce nie lubią ludzkiego mięsa, dla nich to ostateczność, żeby zapolować na człowieka, muszą już dogorywać i nie jeść nic od kliku tygodni, tak, że spokojnie, spanie takie w namiotach jest bardzo bezpieczne.
Lamia... mnie jesteś odosobniona
Malaria, Młoda daje sobie radę, nie marudzi, nie grymasi... podczas całego wyjazdyu nie zdarzył się żaden incynednt z jej udziałem, a wręcz była wszystkim zachwycona, więc nie muszę się już męczyć wyjazdami typowo stacjonarnymi/basenowymi
Trochę późno tu dotarłam, ale za to jaka lekturka mi się szykuje
Zdążyłam przeczytać 3 pierwsze strony i powiem Ci... jak zawsze Twoje zdjęcia zapierają dech w piersiach. Zaaaaazdroszczę niesamowicie tej przygody, tych wrażeń i doznań, tych widoków, przeżyć, a teraz wspomnień. Na szczęście niesamowite zdjęcia zawsze będą Ci je przypominać, a nam pokażą ten wyjątkowy kawałek świata, niezwykłej dzikiej przyrody. Ech... zasiadam z kawusią do lekturki.
Następnego dnia po wczesnym śniadaniu wyruszamy w kierunku Namibii. Tankujemy po drodze za 540 PUL, mijamy Maun, Ghanzi, krajobraz jaki nam towarzyszy to bezkresne pustkowie pustyni Kalahari. Miasteczka zaś, charakteryzują się "delikatnym" nieładem architektonicznym, szczególnie widocznym w Botswanie . Wczesnym popołudniem dojeżdżamy do granicy z Namibią w miejscowości Mamuno, tam tankujemy jeszcze za 180 PUL, żeby pozbyć się miejscowych pieniędzy, które w Namibii będą raczej bezużyteczne. Resztę wymieniamy na granicy w stosunku 1:1
Przeprawa graniczna trwa dosłownie kilka minut, ponieważ wzięliśmy sobie wcześniej przy wyjeździe z Namibii na zapas deklaracje wjazdowe. Wypełnione wcześniej, stempelek do paszportu i witaj Namibio... ale to oznacz, że nasz wyjazd zbliża się już do końca.. zostały nam zaledwie dwa noclegi. Jeden w pobliżu farmerskiego miasteczka Gobabis , gdzie można spotkać sporo starej daty, białych farmerów ale i też bardzo dużo ludności Herero, którzy również posiadają sporo farm.
jedyne zdjęcie z tego dnia - kobieta Herero, w swoim tradycyjnym stroju
Następnego dnia, po wyspaniu się w logdy prowadzonej przez Holenderkę i po takim wschodzie słońca...
wyruszamy do N/a'an ku sê Wildlife Sanctuary. Rezerwat ten założony został dzięki dobrowolnym darowiznom ludzi, a jego dalsza działalność uzależniona jest głównie od czasu wolontariuszy. Naankuse Lodge zajmuje powierzchnię 10.000 hektarów w tym naturalnym środowisku i jest częścią charytatywnego przedsięwzięcia non-profit - dochody z prowadzenia lodge są inwestowane w działalność tejże organizacji. Aby lepiej przybliżyć jego położenie to nadmienię, że ośrodek usytuowany jest o nieco ponad 40 km na wschód od stolicy Namibii - Windhoek. Sama nazwa N/a'an ku sê, w wolnym tłumaczeniu w języku buszmeńskim oznacza "Bóg nas chroni" , "Bóg czuwa nad nami".
Naankuse Wildlife Sanctuaryprowadzi program ochrony zwierząt mięsożernych, przedszkole dla szczeniaków oraz ośrodek medyczny dla społeczności San Bushman.
Ośrodek oferuje zakwaterowanie w luksusowych willach, basen, restaurację i bar. W styczniu 2011 roku Brad Pit i Angelina Jolie wybrali Naankuse na partnera swojej fundacji Shiloh Jolie-Pitt, na cześć swojej córki urodzonej w Namibii.
tutaj brama wzjazdowa do parku
jedziemy ładnych parę kilometrów do recepcji. Mimo, że jesteśmy koło południa, to nasze wille są już dla nas gotowe. Odbieramy klucze, dostajemy mapkę dojazdową i w drogę...
Tak, jak staram się unikać robienia zdjęć z wnętrz wybranych hoteli, to tym razem willa w Naankuse wywarła na mnie ogromne wrażenie... to był naprawdę mocny akcent na zakończenie imprezy
Kuchnia i Living room z pięknym widokiem na otaczającą nas sawannę
widok z drugiej strony wraz ze schodami prowadzącymi do dwóch sypialni i łazienki
Cudowna ta willa, a widok Mogłabym tam zamieszkać.
Ale wracam do lekturki od początku, bo mam jeszcze sporo do nadrobienia. Choć już doczytałam o niektórych Waszych "przygodach" z zepsutym resorem i spacerku z lwami. Swoją drogą podziwiam. O ile zabawa z małymi lwiątkami wydaje się być fajna (miałam tę przyjemność w RPA), to już na takie zbliżenia z dorosłymi kociakami nie wiem, czy bym sobie pozwoliła. Pewnie baaaardzo by mnie korciło, bo taka przygoda może się nie powtórzyć, ale jednak ... No nie wiem. W każdym razie podziwiam odwagę i ogromnie zazdroszczę (odwagi i przeżyć).
No to mnie dobiłeś
Tak sie zastanawiam czy spanie na dachu jest zupelnie bezpieczne tam?Przeciez taki duzy kot bez problemu by tam mogl wskoczyc???Najpierw na maske,a pozniej na dach.Nie bylo nigdy takiego przypadku,ze jakis kotek turyste spiacego na dachu swojej Toyoty przerobil na przekaske?
https://marzycielskapoczta.pl/
Napisz pocztowke ze swoich podrozy do chorych dzieci
Wojtek doczytałam. Delta Okavango powaliła mnie na kolana....
Podróż to jedyny zakup, który czyni Cię bogatszym.
Wojciechu u Cb jest zawsze uczta dla oczu Powiem Ci, że Twoja Córa ma z Tobą dobrze. Taka mała Pannica, a już zobaczyła kawał świata. Super!
Antenka
Huragan, drapieżniki w Afryce nie lubią ludzkiego mięsa, dla nich to ostateczność, żeby zapolować na człowieka, muszą już dogorywać i nie jeść nic od kliku tygodni, tak, że spokojnie, spanie takie w namiotach jest bardzo bezpieczne.
Lamia... mnie jesteś odosobniona
Malaria, Młoda daje sobie radę, nie marudzi, nie grymasi... podczas całego wyjazdyu nie zdarzył się żaden incynednt z jej udziałem, a wręcz była wszystkim zachwycona, więc nie muszę się już męczyć wyjazdami typowo stacjonarnymi/basenowymi
www.foto-tarkowski.com
a robota to prymitywny sposób spędzania wolnego czasu...
Trochę późno tu dotarłam, ale za to jaka lekturka mi się szykuje
Zdążyłam przeczytać 3 pierwsze strony i powiem Ci... jak zawsze Twoje zdjęcia zapierają dech w piersiach. Zaaaaazdroszczę niesamowicie tej przygody, tych wrażeń i doznań, tych widoków, przeżyć, a teraz wspomnień. Na szczęście niesamowite zdjęcia zawsze będą Ci je przypominać, a nam pokażą ten wyjątkowy kawałek świata, niezwykłej dzikiej przyrody. Ech... zasiadam z kawusią do lekturki.
Umilka, zapraszam
Następnego dnia po wczesnym śniadaniu wyruszamy w kierunku Namibii. Tankujemy po drodze za 540 PUL, mijamy Maun, Ghanzi, krajobraz jaki nam towarzyszy to bezkresne pustkowie pustyni Kalahari. Miasteczka zaś, charakteryzują się "delikatnym" nieładem architektonicznym, szczególnie widocznym w Botswanie . Wczesnym popołudniem dojeżdżamy do granicy z Namibią w miejscowości Mamuno, tam tankujemy jeszcze za 180 PUL, żeby pozbyć się miejscowych pieniędzy, które w Namibii będą raczej bezużyteczne. Resztę wymieniamy na granicy w stosunku 1:1
Przeprawa graniczna trwa dosłownie kilka minut, ponieważ wzięliśmy sobie wcześniej przy wyjeździe z Namibii na zapas deklaracje wjazdowe. Wypełnione wcześniej, stempelek do paszportu i witaj Namibio... ale to oznacz, że nasz wyjazd zbliża się już do końca.. zostały nam zaledwie dwa noclegi. Jeden w pobliżu farmerskiego miasteczka Gobabis , gdzie można spotkać sporo starej daty, białych farmerów ale i też bardzo dużo ludności Herero, którzy również posiadają sporo farm.
jedyne zdjęcie z tego dnia - kobieta Herero, w swoim tradycyjnym stroju
www.foto-tarkowski.com
a robota to prymitywny sposób spędzania wolnego czasu...
Następnego dnia, po wyspaniu się w logdy prowadzonej przez Holenderkę i po takim wschodzie słońca...
wyruszamy do N/a'an ku sê Wildlife Sanctuary. Rezerwat ten założony został dzięki dobrowolnym darowiznom ludzi, a jego dalsza działalność uzależniona jest głównie od czasu wolontariuszy. Naankuse Lodge zajmuje powierzchnię 10.000 hektarów w tym naturalnym środowisku i jest częścią charytatywnego przedsięwzięcia non-profit - dochody z prowadzenia lodge są inwestowane w działalność tejże organizacji. Aby lepiej przybliżyć jego położenie to nadmienię, że ośrodek usytuowany jest o nieco ponad 40 km na wschód od stolicy Namibii - Windhoek. Sama nazwa N/a'an ku sê, w wolnym tłumaczeniu w języku buszmeńskim oznacza "Bóg nas chroni" , "Bóg czuwa nad nami".
Naankuse Wildlife Sanctuaryprowadzi program ochrony zwierząt mięsożernych, przedszkole dla szczeniaków oraz ośrodek medyczny dla społeczności San Bushman.
Ośrodek oferuje zakwaterowanie w luksusowych willach, basen, restaurację i bar. W styczniu 2011 roku Brad Pit i Angelina Jolie wybrali Naankuse na partnera swojej fundacji Shiloh Jolie-Pitt, na cześć swojej córki urodzonej w Namibii.
tutaj brama wzjazdowa do parku
jedziemy ładnych parę kilometrów do recepcji. Mimo, że jesteśmy koło południa, to nasze wille są już dla nas gotowe. Odbieramy klucze, dostajemy mapkę dojazdową i w drogę...
Tak, jak staram się unikać robienia zdjęć z wnętrz wybranych hoteli, to tym razem willa w Naankuse wywarła na mnie ogromne wrażenie... to był naprawdę mocny akcent na zakończenie imprezy
Kuchnia i Living room z pięknym widokiem na otaczającą nas sawannę
widok z drugiej strony wraz ze schodami prowadzącymi do dwóch sypialni i łazienki
i panorama na nasz "prywatny" kawałek sawanny
www.foto-tarkowski.com
a robota to prymitywny sposób spędzania wolnego czasu...
Piękne miejsce z super widokiem
Cudowna ta willa, a widok Mogłabym tam zamieszkać.
Ale wracam do lekturki od początku, bo mam jeszcze sporo do nadrobienia. Choć już doczytałam o niektórych Waszych "przygodach" z zepsutym resorem i spacerku z lwami. Swoją drogą podziwiam. O ile zabawa z małymi lwiątkami wydaje się być fajna (miałam tę przyjemność w RPA), to już na takie zbliżenia z dorosłymi kociakami nie wiem, czy bym sobie pozwoliła. Pewnie baaaardzo by mnie korciło, bo taka przygoda może się nie powtórzyć, ale jednak ... No nie wiem. W każdym razie podziwiam odwagę i ogromnie zazdroszczę (odwagi i przeżyć).