super.. Asico super... byłem w Norwegii w 2005 roku, zrobiłem samochodem 7000 km po samej Norwegii.., starałame się żarcie wziąć własne, bylismy ze 2 razy w reastauracj na steku z wieloryba i renifera.. i z moich zapisków wynika, że wydaliśmy 9000 zł na 2 osoby (spanie w domkach, promy, benzyna)...
Norwegia nie jest tania, ale z pewnością warta "zachodu" ... nie wiem czy do tej pory w dalszym ciągu nie ma przy drogach żadnych bilboardów... to najbardziej rzuciło mi sie w oczy... u nas jak jedziesz jakąs szosą, to... kolorowy zawrót głowy....
Pięknie dziękuję
I faktycznie - przy drogach nie ma żadnych bilbordów. W ogóle to nasi polscy urbaniści mogą się uczyć od Norwegów
Po zwiedzeniu okolic lodowca Briksdalbreen ruszamy do Bergen. Zwiedzanie zaczynamy od akwarium, gdzie oprócz standardowych rybek, mieszkają również foki, lwy morskie oraz przede wszytskim pingwiny. Prawda, że są słodkie?
W Bergen pokręciliśmy sie po mieście, zwiedziliśmy zabytkową dzielnicę Brygge i hanzeatyckie budynki na nabrzeżu Bryggen (wpisane na liste Unesco) oraz targ rybny Torget, gdzie można zjeść smaczny i jak na warunki norweskie stosunkowo niedrogi lunch.
Z Bergen przejechaliśmy do Flam i Aurland. Szczerze mówiąc Flam nas trochę rozczarowało. Gdybym to wiedziała, wybrałabym inną miejscówkę. Jako jedną z głównych atrakcji regionu przewodniki wymieniają przejazd kolejką Flamsbana, z Flam do Myrdal, czyli z poziomu morza na ok. 860 m n.p.m. Po drodze kolejka mija 20 tuneli wykutych w skale. Z Myrdal można wrócić do Flam pociągiem albo spacerem szutrową drogą wijącą się serpentynami wśród gór. Można również wybrać zjazd rowerem, trzeba jednak pamiętać, że pierwszy odcinek drogi jest dość stromy. No ale cóż, pociąg jak pociąg. Wprawdzie widoki za oknem ładne, ale ciężko zrobić fajne zdjęcia. Droga powrotna do Myrdal ma 20 km, więc pod koniec już mi sie nie chciało wyciągać aparatu, zwłaszcza że pogoda znów była kapryśna.
Mówisz, masz
Mnie się marzy Norwegia zimą. Bardzo chciałabym zobaczyć kiedyś zorzę polarną.
Pięknie dziękuję
I faktycznie - przy drogach nie ma żadnych bilbordów. W ogóle to nasi polscy urbaniści mogą się uczyć od Norwegów
Po zwiedzeniu okolic lodowca Briksdalbreen ruszamy do Bergen. Zwiedzanie zaczynamy od akwarium, gdzie oprócz standardowych rybek, mieszkają również foki, lwy morskie oraz przede wszytskim pingwiny. Prawda, że są słodkie?
Czy dobrze poznaje czy to warkocz siedmiu siostr w Geiranger ?
No trip no life
W Bergen pokręciliśmy sie po mieście, zwiedziliśmy zabytkową dzielnicę Brygge i hanzeatyckie budynki na nabrzeżu Bryggen (wpisane na liste Unesco) oraz targ rybny Torget, gdzie można zjeść smaczny i jak na warunki norweskie stosunkowo niedrogi lunch.
Z Bergen przejechaliśmy do Flam i Aurland. Szczerze mówiąc Flam nas trochę rozczarowało. Gdybym to wiedziała, wybrałabym inną miejscówkę. Jako jedną z głównych atrakcji regionu przewodniki wymieniają przejazd kolejką Flamsbana, z Flam do Myrdal, czyli z poziomu morza na ok. 860 m n.p.m. Po drodze kolejka mija 20 tuneli wykutych w skale. Z Myrdal można wrócić do Flam pociągiem albo spacerem szutrową drogą wijącą się serpentynami wśród gór. Można również wybrać zjazd rowerem, trzeba jednak pamiętać, że pierwszy odcinek drogi jest dość stromy. No ale cóż, pociąg jak pociąg. Wprawdzie widoki za oknem ładne, ale ciężko zrobić fajne zdjęcia. Droga powrotna do Myrdal ma 20 km, więc pod koniec już mi sie nie chciało wyciągać aparatu, zwłaszcza że pogoda znów była kapryśna.
A poniżej kilka zdjęć z drogi z Myrdal do Flam:
Oczywiście jak na złość, gdy wyjeźdżaliśmy, rozpogodziło się I zrobiło się tak:
Bingo
No tak to juz jest w tej Norwegii, raz slonko raz deszcz...ale pieknie jest! I latem i zimą!
http://www.addicted-to-passion.com