--------------------

____________________

 

 

 



24.01-14.02.2014 Tajlandia i mały skok na Kambodżę - czyli co, gdzie i za ile.

109 posts / 0 nowych
Ostatni wpis
Strony
kasiakrotoszyn
Obrazek użytkownika kasiakrotoszyn
Offline
Ostatnio: 4 miesiące 5 godzin temu
Rejestracja: 11 wrz 2013

Pięknie !!!!!!  Pisz pisz, wszyscy czytamy Biggrin

"JEŚLI POTRAFISZ COŚ WYMARZYĆ,
POTRAFISZ TAKŻE TO OSIĄGNĄĆ..."
Walt Disney

marinik
Obrazek użytkownika marinik
Offline
Ostatnio: 3 miesiące 2 tygodnie temu
Rejestracja: 04 wrz 2013

melleczka - dodam tylko, ze ja sobie swoja ubarana w czerwonym blocie koszulke zostawilem na pamiatke. Nie zlazly te zabrudzenia w praniu. No a co do sciezki do laguny - to sie zgadzam - po drodze sam siebie w myslach pytalem: kurna - co ty facet robisz? A przy moim zejsciu niemal wcale ludzi nie bylo.

melleczka
Obrazek użytkownika melleczka
Offline
Ostatnio: 10 lat 1 miesiąc temu
Rejestracja: 10 wrz 2013

06.02

Tego dnia mieliśmy wykupioną wycieczkę na wyspę Bonda. Rano podjechał pod nas van i udaliśmy się do zatoki Phang Nga. Ja od rana jakoś gorzej się czułam, ten dzień był dla mnie kryzysowy, jakieś ogólne osłabienie, brak apetytu:/ Po dopłynięciu do przystani przesiedliśmy się na dużego longtaila. Naszym pierwszym przystankiem była właśnie wsypa Bonda. Szczerze mówiąc to myślałam, że jest większa, przynajmniej taka się wydawała na zdjęciach w internecie...

Na wyspie znajdują się piękne formy skalne.

Porobiliśmy fotki i nic więcej tam nie było do roboty, więc czekaliśmy na łódkę.

Kolejną atrakcją wycieczki były kajaki. Trafiliśmy na jakiegoś nadpobudliwego wioślarza, bo cały czas specjalnie bujał tym kajakiem i pokazywał nam same formy skalne typu penisy czy "sexy lady".
Kiedy wpłynęliśmy do jednej zatoczki to za nami zaczęły wpływać kolejne kajaki i zrobił się "mały" korek...

Płynęliśmy obok skał, między skałami i pod skałami:

"Silikon boom boom" wg naszego wioślarza:

Po kajakowaniu mieliśmy obiad w wiosce muzułmańskiej, która w całości znajduje się na wodzie:

Po obiedzie zapakowaliśmy się do longtaila, wróciliśmy do przystani i zmierzając vanem w kierunku Ao Nang wstąpiliśmy jeszcze do Świątyni Małp i jaskini. Ja już kipiałam i ledwo dawałam radę:/

Potem były jeszcze wodospady, dla nas bez szału, bo nie umywały się do wodospadów Erawan.

Ogólnie wycieczka była fajna, miła odskocznia od piasku i lazurków, ale na mnie jakiegoś mega wrażenia nie zrobiła, może dlatego, że się źle czułam

Tajlandia - Kambodża
24.01.2014 - 14.02.2014

melleczka
Obrazek użytkownika melleczka
Offline
Ostatnio: 10 lat 1 miesiąc temu
Rejestracja: 10 wrz 2013

Marinik moje ulubione spodenki też się do kosza nadają, męża koszula mimo, że ciemna, to też ma plamy i nie idzie tego dopraćCrazy Ale masz rację - też chyba relikwie z tego zrobimy.

Tajlandia - Kambodża
24.01.2014 - 14.02.2014

melleczka
Obrazek użytkownika melleczka
Offline
Ostatnio: 10 lat 1 miesiąc temu
Rejestracja: 10 wrz 2013
07.02

Tego dnia mieliśmy mieć wycieczkę na archipelag Honga, który ponoć jest równie piękny jak Phi Phi, a jest znacznie mniej turystów, oczekiwania po takim opisie mieliśmy dość spore. Wyspa znajduje się blisko Ao Nang, ale płynęliśmy longtailem, więc zeszło długo... W dodatku naszym przewodnikiem był jakiś chłopaczek, który kogoś zastępował i zgarnęli go prosto ze szkoły. Na wycieczce było z nami sporo Koreańczyków. Pierwszym przystankiem była Wyspa Honga:

Dla nas zupełnie bez szału, spodziewaliśmy się czegoś lepszego, ale to pewnie dla tego, że najlepsze już widzieliśmy wcześniej.

Martwa meduza:

W tej zatoczce pływały ładne rybki, ale woda już nie tak przejrzysta jak na Similianach i widoki kiepskie:/

Następnie popłynęliśmy do laguny Honga. Podobna do tej na Phi Phi, ale nie tak piękna. I tu była pewna przygoda, bo w lagunie są rafy i na jednej z tych raf ugrzęzliśmy, nasz kapitan nieudolnie próbował wyprowadzić łódź, ale jakoś mu to nie wychodziło. Byłam na serio wystrachana, ale zobaczyłam ludzi schodzących z innych łódek, woda była po kolana. Za to ci Koreańczycy to w panikę wpadali, od razu zakładali kapoki, pakowali sprzęt do wodoodpornych toreb, mówiliśmy im, że woda jest po kolana i nie ma się czego bać, ale nie pomogło. Kiedy udało nam się wydostać z rafy popłynęliśmy na wyspę, której nazwy nie pamiętam na snoorki, ale też nic specjalnego.

Lunch był na samym końcu na Paradise Island i tam było całkiem przyjemnie. Piaseczek jak na Similianach.

Tajlandia - Kambodża
24.01.2014 - 14.02.2014

melleczka
Obrazek użytkownika melleczka
Offline
Ostatnio: 10 lat 1 miesiąc temu
Rejestracja: 10 wrz 2013

08.02

Tego dnia mieliśmy mieć wycieczkę "4 wyspy", mieliśmy również ponownie zawitać na Railay w ramach tej wycieczki, więc liczyłam, że teraz uda mi się cyknąć jakieś zdjęcia. Organizator zawsze się spóźniał, więc czekaliśmy cierpliwie, ale niestety tego dnia nie przyjechał wcale... Czekaliśmy chyba 1,5h w lobby hotelowym i nic. Dzwoniliśmy do p. Leszka, ale z nim też się nie dało skontaktować. Na początku byłam wkurzona, ale nie ma tego złego... Wybraliśmy się na cały dzień na plażę Ao Nang. Poopalaliśmy się, pobawiliśmy się na falach, odwiedziliśmy małpki.

I ostatnie zdjęcie plaży, czas się pożegnać...

Wieczorem spakowaliśmy się, bo następnego dnia mieliśmy transfer na Koh Mook.

Tajlandia - Kambodża
24.01.2014 - 14.02.2014

melleczka
Obrazek użytkownika melleczka
Offline
Ostatnio: 10 lat 1 miesiąc temu
Rejestracja: 10 wrz 2013
09-12.02 - nasz mały "prawie" raj

Czemu "prawie" to się dowiecie w dalszej części. Na ten etap wyprawy czekałam najbardziej, liczyłam na rajską plażę, i wspaniałe widoki i się nie pomyliłam. Wyspa Mook to prawdziwy raj. Ale o tym zaraz... Transfer organizowała nam firma, która zajmuje się transferami na różne tajskie wyspy, więc w busiku jechali z nami ludzie na Koh Lipe, Koh Kradan i inne wyspy. Po dojechaniu do przystani przesiedliśmy się na duży statek ferry i był to najbardziej zasyfiony środek transportu, gorszy niż pociąg. Na dolnym pokładzie straszny smród, orzygane siedzenia, masakra, bałam się czegokolwiek dotykać.. Transfer kosztował nas około 1100 THB od osoby. Po dopłynięciu do wybrzeży Koh Mook musieliśmy się przesiąść na longtaila, bo ferry jest zbyt duże żeby podpłynąć do brzegu. Oczywiście longtail nie był wliczony w cenę i na początku kapitan zaśpiewał po 50THB od osoby, a dla tych co mają hotel w drugiej części wyspy (w tym my) po kolejne 50THB. Kiedy ujrzeliśmy nasz resort już wiedziałam, że to raj, na całej wielkiej plaży było może z 5 osób. Zatrzymaliśmy się w Pawapi Resort. Za domek z widokiem na morze, przy plaży, z balkonem i łazienką, bez klimy płaciliśmy 3200THB za noc. Najdrozsze miejsce w jakim spaliśmy.

Domek tak wyglądał w środku:

Z balkonu mieliśmy taki widok.

Nasza plaża:

Piaseczek prawie taki jak na Similianach. Piękne palmy i widoki.
Pierwszy szok przeżyłam po wejściu do łazienki w naszym domku, która delikatnie mówiąc stanowczo odbiegała od moich standardów... Był w niej tylko natrysk i wc, umywalka była w pokoju. Nie było tam zbyt czysto i śmierdziało, woda w toalecie leciała brązowa...

Drugi szok przeżyłam pierwszej nocy, kiedy okazało się, że nie jesteśmy sami... Mamy takich sąsiadów jak w Kambodży, a szczeliny między pędami bambusa na ścianie z łatwością pozwalają wejść jaszczurkom do środka. W dodatku całą noc umilały nam sen swoim uroczym skrzekiem. Także wspaniały szum morza w nocy był bardzo mocno zakłócany przez darcie się jaszczurek.

Na wyspie nie robiliśmy nic specjalnego, bo też nie ma tam zbyt wiele do robienia poza plażowaniem... Wysepka jest malutka, a połowa jest wcale nie zamieszkała, zajmują ja lasy. Na wyspie są chyba 4 większe resorty i kilka mniejszych, jest też mała wioska, nie ma dróg, wszyscy poruszają się po wąskich chodnikach skuterkami.

Palmy za naszym domkiem:

Jadaliśmy tylko w hotelowej restauracji, bo była ona na plaży, nad samym morzem, w związku z czym widok był przedni, a i bryza morska dawała przyjemne orzeźwienie. Co do tej restauracji to to był trzeci szok... Poziom obsługi i w ogóle poziom tego przybytku jak dla mnie poniżej krytyki. Jedzenie co prawda mieli dobre, ale za takie ceny jak tam były (oczywiście wyższe niż wszędzie) wymagałabym chociaż minimalnego zaangażowania obsługi, czystego stolika, czy chociażby podania posiłku razem, a nie tak, że mięso dostaję teraz, a frytki po 15 minutach. Śniadania mieliśmy w cenie pokoju i zwłaszcza to było uciążliwe wtedy, bo dostawaliśmy jajka sadzone z bekonem, ale na tosty musieliśmy czekać jakieś 10min, więc jajka zdążyły nam wystygnąć. Naprawdę nie rozumiem jaki to problem włożyć chleb do tostera w czasie kiedy smaży się jajka, tym bardziej, że w restauracji byliśmy tylko my, ewentualnie jeszcze dwie inne osoby. Obsługa zbyt na luzie, totalnie olewali wszystko. Była nawet śmieszna sytuacja, bo jedna kelnerka totalnie nie kumała po angielsku. Poszliśmy na kolację, ale nie było wolnych stolików, został jeden bez krzeseł, więc mój mąż poszedł do tej kelnerki zapytać czy może przynieść z recepcji "tu czeers" (dwa krzesła, pisownia fonetyczna), na co ona "tu chee**", "yes, yes", na co ona "ok", no więc mój mąż poszedł po te krzesła, a po 10minutach kelnerka przynosi nam dwa Changi. Ona jako, że mało kumała po angielsku to zrozumiała chyba, że wszystko na "cz" tyczy się czangów, a oni mają taką dziwną wymowę angielskiego, że często ich trudno zrozumieć, więc nie wiadomo czy ona powiedziała "tu cheengs", czy "tu ches", czy jeszcze inaczej. W każdym bądź razie odmówiliśmy te Changi.

    Za to wzięliśmy sobie drinki, w hotelowej restauracji były happy hour od 17:00 do 19:00 i w tych godzinach były 2 drinki w cenie jednego.

Piłam Pina Coladę z kobiety:

Ale niedobra była:/

Popołudniu był odpływ, morze cofało się kilkadziesiąt metrów. Wybraliśmy się na spacer po mieliźnie i różne stworzenia napotkaliśmy:

tysiące takich krabików:

To wszystko zostało zostawione przez morze podczas odpływu i z powrotem migrowało do wody, spora część żyjątek niestety nie przetrwa takiej drogi.

Jeszcze raz nasza plaża:

I zachód słońca

Ostatniego dnia o 16:00 mieliśmy zamówiony prywatny transfer do Krabi za 2800THB za dwie osoby, to niewiele drożej niż transfer zorganizowany, a przynajmniej mogliśmy zostać na wyspie dłużej. Najpierw popłynęliśmy longtailem do przystani, a stamtąd samochodem do Krabi.

W Krabi zatrzymaliśmy się w hotelu Hometel, położonym przy rzece i bazarze, celowo wybrałam taką lokalizację, żebyśmy mogli kupić jeszcze jakieś pamiątki. Pokój był w porządku, czysty, nowoczesny, chociaż bez okien (były dwa balkony z drewnianymi drzwiami), za pokój bez śniadania płaciliśmy 720THB. Odświeżyliśmy się i wybraliśmy się na bazar, skosztowaliśmy troszkę pyszności, połaziliśmy po sklepach i straganach, wróciliśmy do hotelu i poszliśmy wcześniej spać, bo rano znów wczesna pobudka i samolot do Bangkoku.

Tajlandia - Kambodża
24.01.2014 - 14.02.2014

melleczka
Obrazek użytkownika melleczka
Offline
Ostatnio: 10 lat 1 miesiąc temu
Rejestracja: 10 wrz 2013
13.02

Tego dnia mamy o 9:20 samolot z Krabi do Bangkoku. W nocy nie spaliśmy prawie nic, bo w naszym hotelu na parterze jest bar, my mieszkamy na pierwszym piętrze i pokój mamy na rogu, więc gwar z baru i zgiełk ulicy nie dają spać:/ W recepcji hotelowej nie załatwią nam taksówki, musimy wyjść do głównej ulicy na przystanek i tam may coś złapać. Liczyliśmy na normalną taxi, ale podjechało coś jak nasz Tarpan, z siedzeniami i daszkiem na pace. Pan spytał gdzie chcemy jechać i zadeklarował, że za rozsądną cenę 100THB od osoby zawiezie nas na lotnisko, więc zgodziliśmy się. Wtedy stwierdziłam, że podczas tych wakacji jechałam chyba wszystkim co tylko możliwe (no, może poza słoniem). Szybki lot i jesteśmy w Bangkoku. My następnego dnia mamy wylot do Polski z lotniska Suvarnabhumi, przy którym zarezerwowałam hotel Airy (dzięki Carmi). Nie było wyjścia - musieliśmy wziąć taxi, szykowałam się na pokaźną sumkę... Ale na lotnisku mają bardzo fajnie to rozwiązane. Podchodzi się do specjalnych stanowisk, gdzie pobiera się tak jakby bilet na taksówkę, mówimy pani gdzie chcemy jechać, ona wypisuje kwitek, woła taksówkarza i do celu jedziemy nie za z góry ustaloną kwotę, tylko z licznikiem co okazało się dla nas bardzo korzystne, bo za 45km zapłaciliśmy jakieś 350THB. Hotel bardzo bardzo fajny, na uboczu, więc jest cicho, bardzo ładny pokój (mieliśmy takie piękne krzesło, że bym zakosiła do sypialni), za pokój ze śniadaniem i transferem na lotnisko płaciliśmy coś około 700THB (nie pamiętam dokładnie). Po nieprzespanej nocy byliśmy wykończeni, więc mimo tego, że było południe, zasunęliśmy zasłony i ucięliśmy sobie drzemkę. Potem postanowiliśmy jechać do tutejszego Tesco. Wzięliśmy więc taksówkę i za 150THB pojechaliśmy do najbliższego Tesco. Centrum handlowe takie jak u nas, pierwsze co to poszliśmy zjeść do tajskiego fast-fooda, coś jak nasz Mac, ceny mieli bardzo niskie. Byliśmy chyba jedynymi turystami tam, ludzie się na nas patrzyli i uśmiechali do nas. W portfelu mieliśmy 3000THB z kawałkiem, tyle nam zostało i zamierzaliśmy kupić przyprawy, troszkę piwa i jakieś fajne pamiątki. Cóż... Budżet przekroczyliśmy... Trzeba było płacić kartą. Trochę się obawiałam. bo transakcja nie była na PIN tylko na podpis... Po wyjściu było już ciemno i z taksówkami nie tak łatwo, łapaliśmy taxi, ale dopiero któryś z kolei taksówkarz kumał cokolwiek po angielsku, albo w ogóle kumał gdzie chcemy jechać. Po dojechaniu do hotelu trzeba było to wszystko zmieścić co kupiliśmy, ja miałam czarne myśli, bo toreb mieliśmy kilka, a walizki i bez tego były doładowane do fulla, ale jakoś się udało.

14.02
O 10:20 mieliśmy samolot do Moskwy, więc o 7:30, po śniadaniu pojechaliśmy na lotnisko hotelowym busikiem. I dobrze, że tak wcześnie... Bo tam wszędzie kolejki, ludzi multum, masakra jakaś. Lot w porządku, jedzenie w samolocie lepsze niż ostatnio. W Moskwie tak samo kolejki i jakaś słaba organizacja, bo mogli otworzyć więcej okienek dla takiego dużego lotu. Do Warszawy również docieramy o czasie, o 19:00, ale na bagaże czekamy prawie godzinę. Zaraz praktycznie mieliśmy pojazd z parkingu, więc sprawnie poszło.

I tak oto zakończyła się nasza podróż życia:)

Tajlandia - Kambodża
24.01.2014 - 14.02.2014

melleczka
Obrazek użytkownika melleczka
Offline
Ostatnio: 10 lat 1 miesiąc temu
Rejestracja: 10 wrz 2013

Co mogę poradzić osobom które tak jak ja jadą do Tajlandii pierwszy raz na własną rękę?

Żeby się nie bały!

Moja opinia o Tajlandii Ja się zakochałam w tym kraju.

Co mnie urzekło?
Ludzie - mili, wiecznie uśmiechnięci, weseli, pomocni na każdym kroku. Zupełnie inna mentalność niż u nas, oni cieszą się każdą chwilą, nie ma pogoni za pieniądzem, najbardziej podobało mi się to, że oni w ciągu dnia, czyli w czasie kiedy my wszyscy pilnie pracujemy, oni wtedy mają czas żeby usiąść z rodziną w ogrodzie i zjeść wspólny posiłek, widać, że bardzo dużo czasu spędzają ze sobą. Ich uczciwość, mieliśmy taką sytuację, że kupowaliśmy coś na straganie i Taj wydał mojemu mężowi drobniakami, mąż wziął, nie przeliczył i odchodziliśmy, a on jeszcze woła za nami że jeszcze 1THB.

Za czym będę tęsknić?
Za jedzeniem, niesamowite smaki, słodkie zmieszane z bardzo ostrym i nutką kwaskowatości. Aromatyczne przyprawy idealnie dobrane pod daną potrawę, podkreślające jej smak. Soczyste, pełne smaku owoce, ananasy, arbuzy i banany. Przepyszne szejki miksowane ze świeżych owoców. Ryby i owoce morza, które smakują jak ryby i owoce morza, a nie jak papier. Piwo Chang, bo jak ja nigdy piwa nie piłam, tak tam mi bardzo smakowało. Najlepsze frytki jakie kiedykolwiek jadłam. Noodle - moje ulubione tajskie danie. I wreszcie... Najlepsza Pina Colada na świecie od Dean'a.

Co mi się podobało?
Wspaniałe widoki, morze, plaża, skały w jednym.
Niesamowita atmosfera życia nocnego, które tam nie umiera.
Najpiękniejsze plaże na świecie.
Życie podwodne.
Poczucie bezpieczeństwa, tam nie ma obawy że się zgubimy albo nas ktoś napadnie czy okradnie.

Co mi się nie podobało?
Toalety - niestety Tajowie nie uznają papieru toaletowego. Normalny sedes i papier toaletowy jest tylko w hotelach, na lotniskach, w restauracjach. Poza tym wszędzie jest taki kibelek w kucki. Czyli taki niski sedes, na którym się staje, kuca i robi do dziury, a potem można się umyć natryskiem, który jest w każdej toalecie.

  I to chyba kluczowa informacja, bo ja nie napotkałam o tym info nigdzie wcześniej, a warto jednak mieć przy sobie papiero toaletowyCrazy

Co powiem o Kambodży?
Niestety tutaj mam bardzo odmienne zdanie, bo mnie się nie podobało wcale, poza Angkorem oczywiście. Inna sprawa jest taka, że mało poznaliśmy tej Kambodży, bo głównie siedzieliśmy w hotelu, albo zwiedzaliśmy najbardziej oblegane turystycznie miejsca. Kiedy jechaliśmy przez okoliczne wioski to widać pozostałość po reżimie Pol Pota, widać, że Kambodża to biedny kraj. Poza tym bród, smród wszędzie. I ludzie też inni... W miejscach turystycznych bardzo nastawieni na zarobek z turystów, spotkaliśmy to samo co w Egipcie, czyli wszędobylskie "One dollar! One dollar!", pod świątyniami dzieci niemal żebrzą żeby od nich coś kupić. Natomiast historia i kultura tego kraju jest na pewno niesamowita i naprawdę warta większej uwagi.

  To teraz będą konkrety...

Tajlandia jest krajem banalnie prostym do podróżowania na własną rękę, gdzie wszystko da się załatwić, jak nie tak to inaczej. Generalnie to wszystko jest bardzo przejrzyście oznakowane i opisane. Jeśli chodzi o koszta takiej wyprawy, to najdroższy jest przelot, na miejscu życie jest bardzo tanie. Myśmy też sporo wydawali na te wycieczki jednodniowe i transfery. W Tajlandii na każdym kroku sąi 7eleven i tam można kupić większość potrzebnych rzeczy, ewentualnie wybrać się do Tesco, w którym będzie taniej i większy wybór.

Jeśli chodzi o ceny to w sklepie:

Mała woda - 7THB

Duża woda - 14THB

Pepsi 0,5l - 16THB

Bułeczka słodka - 15-20THB

Pringlesy - 45-60THB

Duże Lay'sy - 20-30THB

Małe ciastka - 15-20THB

Duży Chang (0,63l) - 45-51THB

Mały Chang (0,33l) - 35THB

Alkohole typu Smirnoff, Malibu, Bailey's i inne importowane są bardzo drogie, np. 0,7l Smirnoffa kosztuje około 900THB.

Jedzenie na ulicy:

Shake owocowy - 35-45THB

Porcja świeżych owoców - 20THB

Mięsne szaszłyczki - 10-20THB

Duża porcja mięsa na szaszłyku - 80THB

Pad Thai - 40-50THB

Świeży kokos do wypicia - 40-50THB

Pancake (naleśnik) - 25THB

Ceny w restauracji:

Pad Thai - 70-150THB

Tuńczyk z grilla 0,5kg - 250THB

Filet z barakudy z grilla - 200THB

Ryba smażona - 300 THB

Krewetki - 700-1200THB/1kg

Małże - 300THB/1kg

Frytki - 50-80THB

Ryż - 20THB

Stek wołowy z frytkami i surówką - 300THB

Duże piwo - 80-120THB

Drinki - 100-200THB

Jeśli planujecie kupować letnie ciuchy na wyjazd to stanowczo odradzam, bo na miejscu wystarczy wybrać się do dużego Tesco i tam ciuchy są bardzo tanie.

Szorty - 200THB

Elegancka sukienka - 400THB

Koszulki - 150THB

Eleganckie bluzki - 250THB

Itp.:)

Ile nas ten wyjazd kosztował?

jeszcze w Polsce wydaliśmy 6300zł - przelot główny, przelot na Krabi i z powrotem, wiza kambodżańska, bilety do oceanarium i ubezpieczenie. Ze sobą wzięliśmy 600$ i 1180euro i liczyliśmy, że na pewno będziemy musieli wyciągnąć jeszcze 1500zł w przeliczeniu i to w optymistycznej wersji. Nie wyciągaliśmy nic. Mamy jeszcze nie opłacone wycieczki, które robiliśmy w Ao Nang, czekam na dane do wpłaty i to będzie jakieś 1100zł, także można powiedzieć, że wydaliśmy mniej o jakieś 800zł niż to było zakładane. Nie liczę tych ogromnych zakupów w Tesco, bo to w ogóle nie było planowane. To łącznie wyjdzie jakieś 14000zł chyba. Nie oszczędzaliśmy na niczym, codziennie był jakiś alko, a to też kosztuje, kupiliśmy mnóstwo ciuchów i pamiątek, których wcześniej nie uwzględniałam w budżecie.

Ja zakładałam, że na jedzenie będziemy wydawać ok. 130zł dziennie i nie przekroczyliśmy tego budżetu, wręcz wydawaliśmy mniej, stąd te oszczędności. Były dni kiedy na jedzenie wydawaliśmy tylko 50zł, a były i takie kiedy wydawaliśmy 150zł.

Tajlandia - Kambodża
24.01.2014 - 14.02.2014

melleczka
Obrazek użytkownika melleczka
Offline
Ostatnio: 10 lat 1 miesiąc temu
Rejestracja: 10 wrz 2013

Napiszę jeszcze tylko co polecam, a czego nie, bo może to ułatwi coś innym osobom...

Polecam hotel Rambuttri bo jest blisko wszystkiego.

Polecam też bardzo gorąco Airy Hotel przed wylotem z Suvarnabhumi, bo tanio, miło, przyjemnie, czysto i z transferem w cenie.

Jeśli chodzi o fakultety to polecam p. Leszka. Poza tym incydentem z 4 wyspami to było ok.

Jeśli chodzi o te wycieczki to przyznaję, że my je zrobiliśmy zupełnie od d*** strony:/ I po prostu nie było tego "wow", zaczęliśmy od najlepszego...

I ja bym radziła zacząć od 4 wysp, Railay i Bonda, potem Phi Phi i na końcu Similiany. Takie stopniowanie napięcia:)

Jeśłi chodzi o Honga to ja uważam, że tą wycieczkę sobie można w zupełności odpuścić, dla nas było bez szału, na Phi Phi ładniej, Hong nie oferuje nic nowego.

Jeżeli miałabym drugi raz pokonywać trasę Bangkok-Siem Reap to uściułałabym na samolot, bo ten pociąg to masakra... Chociaż oczywiście ja to uznaję za swoistą atrakcję i formę obcowania z tamtejszą kulturą. I na pewno wtedy wzięłabym lot ze Siem Reap do Krabi. Teraz mądrzejsza o te doświadczenia zaplanowałabym troszkę lepiej te transfery, żeby oszczędzić czasu.

Jeśli chodzi o tuk-tuki i taksówki to zapewne można było jeździć taniej, nie wiem, może my się nie umiemy targować.

W planach mieliśmy jeszcze zobaczenie Złotego Buddy i Marmurowej Świątyni ale nie wyszło. My nie jesteśmy zbyt świątynni i dla nas takie zwiedzanie w upale było bardzo męczące.

Tak samo żałuję, że Chicken Island i Podę oglądaliśmy tylko z łodzi w drodze na Phi Phi, ale trudno się mówi:(

Jeśli chodzi o te domki w Pawapi Resort to dla mnie to porażka, ale to już czytaliście... Byliśmy na drinku w Sivalai i tam jest już zupełnie inaczej, domki lux, restauracja też na poziomie, obsługa w porządku. Niebo a ziemia, no ale cena 2 razy wyższa.

I co mnie zaskoczyło w Koh Mook - jest bardzo, bardzo blisko stałego lądu, sądziłam, że to dalej, a okazało się, że stały ląd mamy na wyciągnięcie ręki.

Tajlandia - Kambodża
24.01.2014 - 14.02.2014

Strony

Wyszukaj w trip4cheap