Dzięki za odpowiedź. Zima w tym roku odpada jeśli chodzi o wyjazdy, więc rozważam Azję latem i każda taka relacja jest na wagę złota. Czasu jeszcze mnóstwo, ale jakoś trzeba się podtrzymywać na duchu, a takie planowanie, nawet czasami mało realne to mimo wszystko frajda
leżę .....ja juz nawet nie leżę.....ja juz się turlam.....a jak powiedziałam Sznupkowi , ze piszesz następną relację, to tylko wrzasnął do mnie z sypialni - WYŁĄCZ TEN TELEWIZOR I CZYTAJ, tylko głośno i wyrażnie.......
To jakby ktokolwiek wybierał sie do hotelu Fair house i był głodny to polecam knajpke samoobsługowa jakieś 200 m od hotelu.
Pewnego dnia poprostu nam sie nie chciało nigdzie dalej jeździć i postanowiliśmy znaleźć coś w pobliżu. Wychodzac z hotelu i kierując sie w prawo po jakiś 200 metrach po prawej stronie drogi jest dosyć duży zadaszony tak jakby pawilon z dużymi drewnianymi stolikami i wystawionym żarełkiem. Cholera nie pamietam nazwy ale korzstaliśmy tam z internetu wiec może na córy iphonie w nazwie sieci jest nazwa knajpy. Sprawdze to i podam info.
Niechciało nam sie łazić daleko wiec pakujemy sie tam. Troche wyglądało to jakby miało tam zaraz być jakieś wesele. Żarcie wystawione po całej knajpie i pusto.
Zapytaliśmy czy otwarte i można usiaść. Bardzo miła właścicielka zaprosiła nas do stolika.
Wiec my jak zwykle czekamy na karte a tu młode chłopaczki wjeżdżaja na stół z jakimś kotłem. My w szoku co to jest. I siedzimy dalej. Widząc naszą konsternacje pani właścicielka przyszła z pomocą i tlumaczy. 2 kelnerów lata z talerzami i po troszke wszystkiego man przynosza. Troche warzyw, makarony, ryby, mieska i kilka krewetek. Nastepny kelner pyta sie czy coś do picia, wiec owszem my z Bećką po dużym changu a Oliwia cole. Kelner przyjeżdża z wózkiem stawia go przy stoliku a tam 1.5 litrowa cola changi i wielki kubeł lodu. Na stole stoi ten kocioł w środku palą sie rozżażone węgle a z boku koles wlewa wode. Kobiecina nam tłumaczy że na środku sobie sami smażymy mieska czy rybki a w wodzie obok warzywka czy makarony. Wszystko to kosztuje 150 bht od osobyi jesz ile chcesz. A to o to chodzi. Mnie ryj sie tak usmiechnal że bałem sie že wygladam jak upośledzony. Hehe. Wiec zaczynamy zwiedzanie co tam można sobie upichcic a wybór przeogromny.
Różnego rodzaju szyneczki, mięska, wątróbki, ryby, kluski,makarony, krewetki, warzyw nie zliczona ilość. Oprucz tego gotowe juz zupki, pierożki won ton, salatki. Fantastyczna kiełbasa jak u nas wiejska prosto ze wsi. Dla maruderow czy tez dzieci frytki, nuggetsy, jakies gotowce typu kuleczki miesne. Jest tez gril przy ktorym stoi taj i na biezaco griluje sataie z kur zaka, swinki czy wołowinki. Na deser sa owoce lody i inne słodkości.
Ło ja cie nie pierdole pękne na bank jak sie za to zabiore. Hehe. Ale nie było tak źle.
Fajna sprawa jeszcze z tym wózkiem bo oczywiscie na jednym changu sie nie skończyło. Ze 3 godz tam siedzieliśmy. Kelner puste butelki wklada pod ten wuzek. Nie musi zapisywac na jakis kartkach co i ile ktoś zamówił tylko na końcu liczy i przynosi rachunek a klijent ma pewność ze mu nic nie dopisano. Szczególnie przy dužym ruchu. Sprytne.
Jak mowiłem byliśmy ok 17tej i było pusto. O 18tej już pełna knajpa i to sami azjaci. Po dziesieciu z całymi rodzinami przychodzili. Wiec jak ktoś może to lepiej sobie przyjsc wczesniej zeby spokojnie żarcie sobie powybierac. Wiecie jak to azjaci potem to armagedon. Kelnerzy naprawde musza tam pozapierdzielac zeby to wzystko ogarnąć. Zreszta mi sie wydaje że to rodzinna knajpka bo kelnerzy maja może po 16 lat i wydaje mi sie ze to synowie właścicielki.
Byliśmy tam jeszcze ze 2 razy i rachunek mniej wiecej jakies 1200 bht za 3 osoby. Szok 120 zł to w norwegi za kebaba na talezu z frytkami na jedna osobe trzeba zaplacic. A tu pare piwek shejki i ze dwie 1.5 litrowe cole plus zarcie. Aha i jeszcze fajki tam kupowalismy. Szok normalnie.
Tak że polecam tylko trzeba miec na uwadze ze po takim obżarstwie to żaluzje na oczach. Ledwo dotoczyłem sie do hotelu, dobrze że 200 m i do rze że z meleksiarzami pochlalem bo jak tylko mnie zobaczyli to meleks ekspres do pokoju. Hehe.
Dzięki za odpowiedź. Zima w tym roku odpada jeśli chodzi o wyjazdy, więc rozważam Azję latem i każda taka relacja jest na wagę złota. Czasu jeszcze mnóstwo, ale jakoś trzeba się podtrzymywać na duchu, a takie planowanie, nawet czasami mało realne to mimo wszystko frajda
leżę .....ja juz nawet nie leżę.....ja juz się turlam.....a jak powiedziałam Sznupkowi , ze piszesz następną relację, to tylko wrzasnął do mnie z sypialni - WYŁĄCZ TEN TELEWIZOR I CZYTAJ, tylko głośno i wyrażnie.......
http://sznupkowiewpodrozyzycia.blogspot.co.uk/
Hahaha Co za przyjemna relacja! Od razu wprowadza w wyśmienity nasrój!
Badshaman , zdjęć nie wstawiaj , nie ma sensu ..... pięknie obrazujesz wszystko słowem
.... jestem kupiony , pisz
dokładnie
Dawaj, dawaj lecimy dalej
Dobra to zdjęcia wstawie potem.
Gdzie to byliśmy? Aha tak knajpa.
To jakby ktokolwiek wybierał sie do hotelu Fair house i był głodny to polecam knajpke samoobsługowa jakieś 200 m od hotelu.
Pewnego dnia poprostu nam sie nie chciało nigdzie dalej jeździć i postanowiliśmy znaleźć coś w pobliżu. Wychodzac z hotelu i kierując sie w prawo po jakiś 200 metrach po prawej stronie drogi jest dosyć duży zadaszony tak jakby pawilon z dużymi drewnianymi stolikami i wystawionym żarełkiem. Cholera nie pamietam nazwy ale korzstaliśmy tam z internetu wiec może na córy iphonie w nazwie sieci jest nazwa knajpy. Sprawdze to i podam info.
Niechciało nam sie łazić daleko wiec pakujemy sie tam. Troche wyglądało to jakby miało tam zaraz być jakieś wesele. Żarcie wystawione po całej knajpie i pusto.
Zapytaliśmy czy otwarte i można usiaść. Bardzo miła właścicielka zaprosiła nas do stolika.
Wiec my jak zwykle czekamy na karte a tu młode chłopaczki wjeżdżaja na stół z jakimś kotłem. My w szoku co to jest. I siedzimy dalej. Widząc naszą konsternacje pani właścicielka przyszła z pomocą i tlumaczy. 2 kelnerów lata z talerzami i po troszke wszystkiego man przynosza. Troche warzyw, makarony, ryby, mieska i kilka krewetek. Nastepny kelner pyta sie czy coś do picia, wiec owszem my z Bećką po dużym changu a Oliwia cole. Kelner przyjeżdża z wózkiem stawia go przy stoliku a tam 1.5 litrowa cola changi i wielki kubeł lodu. Na stole stoi ten kocioł w środku palą sie rozżażone węgle a z boku koles wlewa wode. Kobiecina nam tłumaczy że na środku sobie sami smażymy mieska czy rybki a w wodzie obok warzywka czy makarony. Wszystko to kosztuje 150 bht od osobyi jesz ile chcesz. A to o to chodzi. Mnie ryj sie tak usmiechnal że bałem sie že wygladam jak upośledzony. Hehe. Wiec zaczynamy zwiedzanie co tam można sobie upichcic a wybór przeogromny.
Różnego rodzaju szyneczki, mięska, wątróbki, ryby, kluski,makarony, krewetki, warzyw nie zliczona ilość. Oprucz tego gotowe juz zupki, pierożki won ton, salatki. Fantastyczna kiełbasa jak u nas wiejska prosto ze wsi. Dla maruderow czy tez dzieci frytki, nuggetsy, jakies gotowce typu kuleczki miesne. Jest tez gril przy ktorym stoi taj i na biezaco griluje sataie z kur zaka, swinki czy wołowinki. Na deser sa owoce lody i inne słodkości.
Ło ja cie nie pierdole pękne na bank jak sie za to zabiore. Hehe. Ale nie było tak źle.
Fajna sprawa jeszcze z tym wózkiem bo oczywiscie na jednym changu sie nie skończyło. Ze 3 godz tam siedzieliśmy. Kelner puste butelki wklada pod ten wuzek. Nie musi zapisywac na jakis kartkach co i ile ktoś zamówił tylko na końcu liczy i przynosi rachunek a klijent ma pewność ze mu nic nie dopisano. Szczególnie przy dužym ruchu. Sprytne.
Jak mowiłem byliśmy ok 17tej i było pusto. O 18tej już pełna knajpa i to sami azjaci. Po dziesieciu z całymi rodzinami przychodzili. Wiec jak ktoś może to lepiej sobie przyjsc wczesniej zeby spokojnie żarcie sobie powybierac. Wiecie jak to azjaci potem to armagedon. Kelnerzy naprawde musza tam pozapierdzielac zeby to wzystko ogarnąć. Zreszta mi sie wydaje że to rodzinna knajpka bo kelnerzy maja może po 16 lat i wydaje mi sie ze to synowie właścicielki.
Byliśmy tam jeszcze ze 2 razy i rachunek mniej wiecej jakies 1200 bht za 3 osoby. Szok 120 zł to w norwegi za kebaba na talezu z frytkami na jedna osobe trzeba zaplacic. A tu pare piwek shejki i ze dwie 1.5 litrowe cole plus zarcie. Aha i jeszcze fajki tam kupowalismy. Szok normalnie.
Tak że polecam tylko trzeba miec na uwadze ze po takim obżarstwie to żaluzje na oczach. Ledwo dotoczyłem sie do hotelu, dobrze że 200 m i do rze że z meleksiarzami pochlalem bo jak tylko mnie zobaczyli to meleks ekspres do pokoju. Hehe.
I jak tu nie zakochac sie w Taj? Nie da sie.
Badshaman sprawdź koniecznie nazwę tej knajpy , bo to widzę cos dla nas bo ja chętnie tam się będę stołować jak kiedyś wróce w te rejony
i zdjęcia nam zapodaj tego pysznego żarełka albo knajpki
Spoko Bepi postaram sie. Zdjecia napewno wrzuce. Pozdrawiam i bede mial romans do Ciebie z nastepnym kierunkiem.