Po dotarciu do głównej stacji w Kantchanaburi, wzięliśmy taxi do hotelu ( 120THB i nie było mowy o targowaniu niestety ), tuk-tuki są tylko rowerowe i na takie dystanse ( 5 km) nie jeżdżą. Nasz hotel Sugar Cane 2 znajdował tuż nad rzeką Kwai. Przepięknie położony. Fajna cicha okolica, lekki wiaterek wiejący od strony wody. No cud miód i orzeszki Od razu nam się spodobało. Pokój mieliśmy na wodzie, więc trochę bujało, szczególnie jak przejechała motorówka, ale kto by się takimi drobiazgami przejmował. Od razu wzięliśmy prysznic i poszliśmy zobaczyć słynny most na rzece Kwai. Od hotelu spacerkiem ok 20 min. Czytając opnie w internecie na temat mostu, raczej mało kto się nim zachwycał, każdy pisał, że to nic szczególnego, most jak most i że tę atrakcję można sobie spokojnie odpuścić. A ja tam mam inne zdanie. Jak ktoś zna historię tego mostu, a raczej tego prawdziwego, obecny jest tylko jego symbolem, wie że to miejsce ma szczególną wartość historyczną. Spędziliśmy tam na prawdę kupę czasu i nawet mieliśmy okazję zobaczyć przejeżdżający przez niego pociąg. Zdecydowanie warto się tam wybrać, szczególnie jeśli jest nam po drodze.
Po powrocie zamówiliśmy sobie jedzonko w naszym hotelu. Przesympatyczny właściciel. Bardzo pomocny i szczery, co zaczyna być dla nas nowością. Serwują przepyszne szejki, arbuzowy - niebo w gębie A na kolację zjedliśmy kurczaka z imbirem i mlekiem kokosowym. No i dopiero po raz pierwszy poczułam takie smaki z jakimi zawsze kojarzyła mi się Tajlandia. Cena za nocleg w tym guest housie to 550 THB od pokoju z klimatyzacja, a 200THB bez. No chyba taniej już być nie może Obiad 40-50 THB, więc tyle samo co na ulicy w Bangkoku, tyle że w przepięknej okolicy, podane na czystym talerzu i ze zdecydowanie bogatszą gamą smaków! Moje kubki smakowe wreszcie usatysfakcjonowane, tańczyły jak szalone
Spotkanie z tygrysami w Tiger Temple. No właśnie, chyba każdy kto słyszał o tym miejscu ma mieszane odczucia. My przygotowując się do podróży, też nie do końca byliśmy przekonani czy chcemy tam jechać. Kiedy po raz pierwszy usłyszałam o tej świątyni od razu wpisałam ją na listę must to see. Ale im więcej szperałam na ten temat, tym większe nachodziły nas wątpliwości. Był nawet moment, że wykreśliliśmy ją z naszego planu.
Świątynia Tygrysów prowadzona przez buddyjskich mnichów to jedno z nielicznych miejsc na ziemi gdzie można stanąć oko w oko z tygrysem, ba można je nawet dotknąć, pogłaskać, a nawet przytulić jeśli ktoś ma na tyle odwagi Jak powstała świątynia tygrysów? Otóż kilkanaście lat temu buddyjscy mnisi znaleźli dwa małe tygrysy w dżungli. Zwierzaki kręciły się wokół swojej nieżywej matki. Ponieważ koty nie były w stanie przetrwać w dżungli bez jej pomocy buddyści zabrali tygryski do świątyni i opiekowali się nimi niczym kotami domowymi. Karmione regularnie i nienauczone polowania traktowały mnichów niczym swoich rodziców i przyjaciół. W pewnym momencie świątynia zaczęła zapraszać turystów. Mnisi mieli nadzieje, że pieniądze zarobione w ten sposób pomogą im wybudować sztuczną dżunglę dla tygrysów, gdzie następne pokolenie kotów urodzonych w świątyni nauczyło by się polować. Oczywiście w internecie krąży wiele opinii na ten temat. Jedni się zachwycają, są pełni podziwu dla mnichów inni twierdzą, że tygrysy są faszerowane narkotykami, są ospałe, źle traktowane i że to jedna wielka maszynka do zarabiania pieniędzy. W ostateczności postanowiliśmy, że przekonamy się na własne oczy jak to wygląda i wyrobimy sobie na ten temat własne zdanie.
Plan był taki, żeby być tam o 7 rano, żeby zjeść śniadanie z mnichami i towarzyszyć im w myciu i karmieniu małych tygrysków. Niestety, po przybyciu do naszego guest house dowiedzieliśmy się, że świątynia tak naprawdę jest otwarta dla turystów dopiero od 12, a ten program z myciem i karmieniem jest tylko dla ograniczonej grupy osób, najczęściej trzeba zrobić wcześniej rezerwacje i cała ta przyjemność kosztuje bagatela 5000 THB od osoby. Do tego był problem z dostaniem się na miejsce o tak wczesnej porze, bo to ok 65 km od Kanchanaburi. Postanowiliśmy więc skorzystać z usługi naszego guest house i wybrać się tam w południe taxówką za 120 THB od osoby. Dzięki temu mogliśmy się wreszcie spokojnie wyspać i zrelaksować w naszym domku na wodzie.
Łooo...no Momi boska fota!
http://www.addicted-to-passion.com
Po dotarciu do głównej stacji w Kantchanaburi, wzięliśmy taxi do hotelu ( 120THB i nie było mowy o targowaniu niestety ), tuk-tuki są tylko rowerowe i na takie dystanse ( 5 km) nie jeżdżą. Nasz hotel Sugar Cane 2 znajdował tuż nad rzeką Kwai. Przepięknie położony. Fajna cicha okolica, lekki wiaterek wiejący od strony wody. No cud miód i orzeszki Od razu nam się spodobało. Pokój mieliśmy na wodzie, więc trochę bujało, szczególnie jak przejechała motorówka, ale kto by się takimi drobiazgami przejmował. Od razu wzięliśmy prysznic i poszliśmy zobaczyć słynny most na rzece Kwai. Od hotelu spacerkiem ok 20 min. Czytając opnie w internecie na temat mostu, raczej mało kto się nim zachwycał, każdy pisał, że to nic szczególnego, most jak most i że tę atrakcję można sobie spokojnie odpuścić. A ja tam mam inne zdanie. Jak ktoś zna historię tego mostu, a raczej tego prawdziwego, obecny jest tylko jego symbolem, wie że to miejsce ma szczególną wartość historyczną. Spędziliśmy tam na prawdę kupę czasu i nawet mieliśmy okazję zobaczyć przejeżdżający przez niego pociąg. Zdecydowanie warto się tam wybrać, szczególnie jeśli jest nam po drodze.
http://www.addicted-to-passion.com
A kiedy będą tygrynie, bo już się doczekać nie mogę
http://zajacepoznajaswiat.blogspot.com/
Będą...już nie dugo )
http://www.addicted-to-passion.com
Marylka, jupi jupi, czekam
http://zajacepoznajaswiat.blogspot.com/
Marylka, jupi jupi, czekam
http://zajacepoznajaswiat.blogspot.com/
Po powrocie zamówiliśmy sobie jedzonko w naszym hotelu. Przesympatyczny właściciel. Bardzo pomocny i szczery, co zaczyna być dla nas nowością. Serwują przepyszne szejki, arbuzowy - niebo w gębie A na kolację zjedliśmy kurczaka z imbirem i mlekiem kokosowym. No i dopiero po raz pierwszy poczułam takie smaki z jakimi zawsze kojarzyła mi się Tajlandia. Cena za nocleg w tym guest housie to 550 THB od pokoju z klimatyzacja, a 200THB bez. No chyba taniej już być nie może Obiad 40-50 THB, więc tyle samo co na ulicy w Bangkoku, tyle że w przepięknej okolicy, podane na czystym talerzu i ze zdecydowanie bogatszą gamą smaków! Moje kubki smakowe wreszcie usatysfakcjonowane, tańczyły jak szalone
http://www.addicted-to-passion.com
Marylka fotki z plywajacego targu perelka Patrzac na nie czuje jakbym znowu tam byla
No i jeszcze widok z Lebua Tower
http://www.addicted-to-passion.com
Spotkanie z tygrysami w Tiger Temple. No właśnie, chyba każdy kto słyszał o tym miejscu ma mieszane odczucia. My przygotowując się do podróży, też nie do końca byliśmy przekonani czy chcemy tam jechać. Kiedy po raz pierwszy usłyszałam o tej świątyni od razu wpisałam ją na listę must to see. Ale im więcej szperałam na ten temat, tym większe nachodziły nas wątpliwości. Był nawet moment, że wykreśliliśmy ją z naszego planu.
Świątynia Tygrysów prowadzona przez buddyjskich mnichów to jedno z nielicznych miejsc na ziemi gdzie można stanąć oko w oko z tygrysem, ba można je nawet dotknąć, pogłaskać, a nawet przytulić jeśli ktoś ma na tyle odwagi Jak powstała świątynia tygrysów? Otóż kilkanaście lat temu buddyjscy mnisi znaleźli dwa małe tygrysy w dżungli. Zwierzaki kręciły się wokół swojej nieżywej matki. Ponieważ koty nie były w stanie przetrwać w dżungli bez jej pomocy buddyści zabrali tygryski do świątyni i opiekowali się nimi niczym kotami domowymi. Karmione regularnie i nienauczone polowania traktowały mnichów niczym swoich rodziców i przyjaciół. W pewnym momencie świątynia zaczęła zapraszać turystów. Mnisi mieli nadzieje, że pieniądze zarobione w ten sposób pomogą im wybudować sztuczną dżunglę dla tygrysów, gdzie następne pokolenie kotów urodzonych w świątyni nauczyło by się polować. Oczywiście w internecie krąży wiele opinii na ten temat. Jedni się zachwycają, są pełni podziwu dla mnichów inni twierdzą, że tygrysy są faszerowane narkotykami, są ospałe, źle traktowane i że to jedna wielka maszynka do zarabiania pieniędzy. W ostateczności postanowiliśmy, że przekonamy się na własne oczy jak to wygląda i wyrobimy sobie na ten temat własne zdanie.
Plan był taki, żeby być tam o 7 rano, żeby zjeść śniadanie z mnichami i towarzyszyć im w myciu i karmieniu małych tygrysków. Niestety, po przybyciu do naszego guest house dowiedzieliśmy się, że świątynia tak naprawdę jest otwarta dla turystów dopiero od 12, a ten program z myciem i karmieniem jest tylko dla ograniczonej grupy osób, najczęściej trzeba zrobić wcześniej rezerwacje i cała ta przyjemność kosztuje bagatela 5000 THB od osoby. Do tego był problem z dostaniem się na miejsce o tak wczesnej porze, bo to ok 65 km od Kanchanaburi. Postanowiliśmy więc skorzystać z usługi naszego guest house i wybrać się tam w południe taxówką za 120 THB od osoby. Dzięki temu mogliśmy się wreszcie spokojnie wyspać i zrelaksować w naszym domku na wodzie.
http://www.addicted-to-passion.com