Po wyjściu z promu oczywiście każdy proponował nam taksi i nie wiem co tam jeszcze. Pierwsze co zrobiliśmy to udaliśmy się do kantoru, zaraz obok na pancake banana nutella najlepsze jakie jadłam - ta budka ze zdjęć Bepi mąż najpierw jęczał, że tylko z promu wylazłam i od razu jem jakieś głupoty, a jak skosztował pancake to sam wsunął 2 na miejscu. Po zjedzeniu poszliśmy wypożyczyć skuter. Oczywiście z naszego hotelu jest darmowy transport, ale ponieważ hotel jest po drugiej stronie Koh Tao na szczycie skał to nas to nie urządzało bo i tak musielibyśmy iść pół dnia albo i dłużej do centrum by później wypożyczyć skuter. Tak więc postanowiliśmy, że wypożyczymy od razu i z torbami zajedziemy na miejsce. Skuter wypożyczyliśmy za 200 bth za dobę
Jak pomyśleliśmy tak zrobiliśmy ale mąż całą drogą przeklinał tamtejsze drogi najpierw było nieźle, ale dojazd do naszego hotelu to jakiś koszmar, raz w górę, raz w dół, 2 torby 10 kilowe z przodu, droga wyboista, raz wielka dziura, raz kamole, czasem prawie pionowo w dół. Pierwszy raz byłam ostro wystraszona w końcu dotarliśmy do Moondance Magic View
Po rozpakowaniu, wsiadamy na naszego "rumaka" i jedziemy zobaczyć wyspę.
Najpierw jedziemy na lewo od naszych bungalowów czy do Tanote Bay. To ostatnia zatoka po tej stronie wyspy, do której można dotrzeć, pozostałe są dostępne tylko od strony morza.
Sama zatoka jakoś nieszczególnie mnie urzekła, oczywiście są fajne kamulki, mało ludzi, ale nie ma tego co najbardziej kocham czyli lazurku, woda jakaś szara, piasek ostry, ciemny, mnóstwo kawałków raf, bez butów nie da się chodzić.
Ponieważ było już dosyć późno stwierdziliśmy, że pojedziemy do portu i Sairee Beach coś zjeść, znaleźliśmy knajpkę w okolicach Sairee, gdzie już stołowaliśmy się do końca pobytu, były tam najlepsze shake kokosowe jakie piłam. Wróciliśmy do hotelu zanim się zrobiło ciemno bo jazda na skuterku po takich drogach wymaga wyższych umiejętności
Następnego dnia wstaliśmy wcześnie, poszliśmy na śniadanko. Na śniadanie wybór "dość" marny: naleśniki, tosty, omlet, jajecznica, kiełbaski, kawa, sok. Po zjedzeniu, na rumaczka i pojechaliśmy zobaczyć wyspę. Słońca niestety nie było i jakoś nie wyglądało by miało się pojawić. Najpierw zajechaliśmy do zatoki z naszej lewej strony czyli Ao Lang Khaai
ale adrenalina ja bym chyba dostała zawału z tych stresów hehe..czekam na ciąg dalszy
Witaj Asiu
Bepi my byliśmy ostro zestresowani w tym samolocie
http://www.followdreams.today/
https://www.facebook.com/followdreams.today/
Dopływamy do Koh Nang Yuan
a następnie do upragnionej Koh Tao
http://www.followdreams.today/
https://www.facebook.com/followdreams.today/
Po wyjściu z promu oczywiście każdy proponował nam taksi i nie wiem co tam jeszcze. Pierwsze co zrobiliśmy to udaliśmy się do kantoru, zaraz obok na pancake banana nutella najlepsze jakie jadłam - ta budka ze zdjęć Bepi mąż najpierw jęczał, że tylko z promu wylazłam i od razu jem jakieś głupoty, a jak skosztował pancake to sam wsunął 2 na miejscu. Po zjedzeniu poszliśmy wypożyczyć skuter. Oczywiście z naszego hotelu jest darmowy transport, ale ponieważ hotel jest po drugiej stronie Koh Tao na szczycie skał to nas to nie urządzało bo i tak musielibyśmy iść pół dnia albo i dłużej do centrum by później wypożyczyć skuter. Tak więc postanowiliśmy, że wypożyczymy od razu i z torbami zajedziemy na miejsce. Skuter wypożyczyliśmy za 200 bth za dobę
Jak pomyśleliśmy tak zrobiliśmy ale mąż całą drogą przeklinał tamtejsze drogi najpierw było nieźle, ale dojazd do naszego hotelu to jakiś koszmar, raz w górę, raz w dół, 2 torby 10 kilowe z przodu, droga wyboista, raz wielka dziura, raz kamole, czasem prawie pionowo w dół. Pierwszy raz byłam ostro wystraszona w końcu dotarliśmy do Moondance Magic View
Nasza chatka
kibelek pod chmurką
widok z tarasu
http://www.followdreams.today/
https://www.facebook.com/followdreams.today/
Po rozpakowaniu, wsiadamy na naszego "rumaka" i jedziemy zobaczyć wyspę.
Najpierw jedziemy na lewo od naszych bungalowów czy do Tanote Bay. To ostatnia zatoka po tej stronie wyspy, do której można dotrzeć, pozostałe są dostępne tylko od strony morza.
Sama zatoka jakoś nieszczególnie mnie urzekła, oczywiście są fajne kamulki, mało ludzi, ale nie ma tego co najbardziej kocham czyli lazurku, woda jakaś szara, piasek ostry, ciemny, mnóstwo kawałków raf, bez butów nie da się chodzić.
Ponieważ było już dosyć późno stwierdziliśmy, że pojedziemy do portu i Sairee Beach coś zjeść, znaleźliśmy knajpkę w okolicach Sairee, gdzie już stołowaliśmy się do końca pobytu, były tam najlepsze shake kokosowe jakie piłam. Wróciliśmy do hotelu zanim się zrobiło ciemno bo jazda na skuterku po takich drogach wymaga wyższych umiejętności
http://www.followdreams.today/
https://www.facebook.com/followdreams.today/
O kurcze, a myślałam, że czytałam wszystkie relacje! Czekam z niecierpliwością na kontynuację
No i moja wymarzona Koh Tao
http://wolnoscsmakowania.blogspot.co.uk/
Witaj Carmi
http://www.followdreams.today/
https://www.facebook.com/followdreams.today/
Jak super sie teraz czyta te pokopiowane relacje....człowiek leci jak burza i juz wszystko wie
Następnego dnia wstaliśmy wcześnie, poszliśmy na śniadanko. Na śniadanie wybór "dość" marny: naleśniki, tosty, omlet, jajecznica, kiełbaski, kawa, sok. Po zjedzeniu, na rumaczka i pojechaliśmy zobaczyć wyspę. Słońca niestety nie było i jakoś nie wyglądało by miało się pojawić. Najpierw zajechaliśmy do zatoki z naszej lewej strony czyli Ao Lang Khaai
http://www.followdreams.today/
https://www.facebook.com/followdreams.today/