Drugiego dnia w BKK planowalismy Ayutthayę. Wszystko było przygotowane - sprawdzone połączenia, dojazd na dworzec kolejowy itp. Pociąg o 8:20 lub tuż po 10. I co? I zaspaliśmy Ale na szczęście to była sobota i mieliśmy plan B, więc zbytnio się nie przejęliśmy. Jedziemy na Chatuchak- weekendowy market! Ktoś gdzieś powiedział, że spod Rambuttri dojeżdża tam autobus - możemy jechać autobusem, czemu nie. Ale gdzie jest przystanek? Gdzie jakiś rozkład jazdy? Czy ktoś mówi po angielsku? Dobra, bierzemy tuk tuka 300 THB? Jedziemy za 200 Do targowania się wysyłałam męża bo ja bym pewnie zapłaciła ile wołają i jeszcze napiwek zostawiła Mam poczucie, że oni zarabiają mniej od nas i głupio mi negocjować ceny
No to w drogę.
Matko co to był za rajd! Ledwo wyrabialiśmy na zakrętach, wymuszalismy pierwszeństwo, a podróż trwałą w nieskończoność. Na mapie to jakoś bliżej wyglądało Teraz się cieszymy że jednak nie zdecydowaliśmy się na autobus który stoi w korkach i zatrzymuje sie na każdym przystanku.
Kierowca wysadza nas przy jakimś bocznym wejściu - hmmm, mały ten targ. 5 minut później szukaliśmy punktu informacyjnego z mapką Labirynt alejek, ponad 20 sektorów, no to nam trochę zejdzie
Nie jestem typem zakupoholiczki - wchodzę tylko do tych sklepów które mnie interesują, szukając sukienki nie oglądam butów i ze sklepu wychodzę po max. 10 minutach, także Chatuchak był dla mnie wyzwaniem.
Skupiłam się głównie na akcesoriach do kuchni i przyprawach. Niestety tych drugich nie udało mi się dostać. Za to zakupiłam łyżki do curry, drewniane miski na owoce, chopsticks, miski z kokosa i jeszcze kilka drobiazgów.
Na większości stoisk produkty się powtarzają, ale można trafić na perełki. Na pamiątkach typu budda czy słonie się nie skupialiśmy - to kupimy ręcznie robione w Chiang Mai przy kolejnej wizycie w Taj
Po kilku godzinach szukaliśmy tuk tuka, który nas zawiezie do hotelu. Kierowca podał cenę 400 THB, ale my już wiemy, że wszędzie da się pojechać za max. 200 Tylko rozczarowani byliśmy bo nikt nam nigdy nie zaproponował fabryki garniturów ani innych atrakcji. No trudno
Dokłądnie Kiwi Szczerze mówiąc spontan jest wbrew mojej naturze, ale to Tajlandia - Sabai Sabai No i przecież mamy jeszcze jeden dzień w BKK. Od zmiany planów nikt nie umarł
Bea w sobotę i niedzielę od 6 rano do 6 wieczorem, ale my byliśmy na miejscu jakoś po 12 i bylismy ze 3-4 godziny. Większość stoisk była otwarta.
anulka tuk tuk obowiązkowo Takie przejażdżki tylko w Bangkoku. Przykładowe ceny: pałeczki 10-20 THB za 2 szt., miseczka z kokosa lakierowana 40-60 THB, łyżka ceramiczna do curry 20-25 THB, duża miska na owoce z jednego kawałka drewna 300 THB, sukienka "szydełkowa" 300-350 THB, luźna koszulka bawełniana 100-120 THB.
Następnego dnia spinamy pośladki i wstajemy o 8, żeby zdążyć na pociąg do Ayutthaya. Bierzemy tuk tuk na stację Hualamphong, gdzie kupujemy bilety 3 klasy za kilkadziesiąt bahtów (20 lub 30). Słyszałam, że turystom nie zawsze chcą sprzedawać te bilety, ale w naszym przypadku nie ma z tym najmniejszego problemu. Wsiadamy do pociągu i czekamy na odjazd. Turystów jest bardzo mało, co jakiś czas przechodzi jakiś Taj i sprzedaje jedzenie.
Mnich też spokojnie czeka na swój pociąg
W końcu ruszamy. Niedługo cieszymy się jazdą, bo po ok. 40 minutach pociąg zatrzymuje się na jakiejś stacji i stoi prawie godzinę. Wszyscy zaniepokojeni, to znaczy wszyscy niemiejscowi, bo tamtym chyba nigdzie się nie spieszy. Po godzinie kazano nam wysiąść z pociągu i czekać na kolejny, bo ten się zepsuł. No to czekamy na tej stacyjce i po 15 minutach przyjeżdża pociąg, troche pełny, ale daliśmy radę sie zapakować Idziemy za tłumem, przeprawiamy się przez rzekę i ... burczy nam w brzuchach. Trafiamy na jakis lokalny tart - ooj tu jeść nie będziemy. Zapachy są nie do zniesienia. Szukamy dalej i przysiadamy na godzinę w przyhotelowej knajpie, koło której znajduje się wypożyczalnia rowerów - tak będziemy zwiedzać starożytną stolicę Tajlandii
Kompleks świątyń zajmuje spory teren. W upalny dzień nie jest łatwo dotrzeć nawet rowerem do skrajnych jego krańców. Przynajmniej nam się nie udało. To co nas zaskoczyło to niskie ceny wejść do poszczególnych obiektów, większość za 50 THB lub za darmo Jaka miła różnica po zwiedzaniu Bangkoku
Woda kokosowa musi być
To co nas zaskoczyło w Ayutthayi to brak tłumów. W TAKIM miejscu spodziewaliśmy się ludzia na ludziu, a tu cisza spokój, jedziemy rowerkami nie bawiąc się w GTA. Nikt nam na drodze nie staje. Zdjęcie też da się sensowne zrobić bez miliona mrówek w tle. Atmosfera tego miejsca jest wyjątkowa. Czujemy, że czas się zatrzymał. Achhh
Nie polecam natomiast ubierać jasnych ciuszków. Wrócicie oblepieni od stóp do głów brunatnym pyłem, który jest bardzo ciężko doprać
Carmi wstawaj
Wstałam wstałam
Drugiego dnia w BKK planowalismy Ayutthayę. Wszystko było przygotowane - sprawdzone połączenia, dojazd na dworzec kolejowy itp. Pociąg o 8:20 lub tuż po 10. I co? I zaspaliśmy Ale na szczęście to była sobota i mieliśmy plan B, więc zbytnio się nie przejęliśmy. Jedziemy na Chatuchak- weekendowy market! Ktoś gdzieś powiedział, że spod Rambuttri dojeżdża tam autobus - możemy jechać autobusem, czemu nie. Ale gdzie jest przystanek? Gdzie jakiś rozkład jazdy? Czy ktoś mówi po angielsku? Dobra, bierzemy tuk tuka 300 THB? Jedziemy za 200 Do targowania się wysyłałam męża bo ja bym pewnie zapłaciła ile wołają i jeszcze napiwek zostawiła Mam poczucie, że oni zarabiają mniej od nas i głupio mi negocjować ceny
No to w drogę.
Matko co to był za rajd! Ledwo wyrabialiśmy na zakrętach, wymuszalismy pierwszeństwo, a podróż trwałą w nieskończoność. Na mapie to jakoś bliżej wyglądało Teraz się cieszymy że jednak nie zdecydowaliśmy się na autobus który stoi w korkach i zatrzymuje sie na każdym przystanku.
Kierowca wysadza nas przy jakimś bocznym wejściu - hmmm, mały ten targ. 5 minut później szukaliśmy punktu informacyjnego z mapką Labirynt alejek, ponad 20 sektorów, no to nam trochę zejdzie
Nie jestem typem zakupoholiczki - wchodzę tylko do tych sklepów które mnie interesują, szukając sukienki nie oglądam butów i ze sklepu wychodzę po max. 10 minutach, także Chatuchak był dla mnie wyzwaniem.
Skupiłam się głównie na akcesoriach do kuchni i przyprawach. Niestety tych drugich nie udało mi się dostać. Za to zakupiłam łyżki do curry, drewniane miski na owoce, chopsticks, miski z kokosa i jeszcze kilka drobiazgów.
Na większości stoisk produkty się powtarzają, ale można trafić na perełki. Na pamiątkach typu budda czy słonie się nie skupialiśmy - to kupimy ręcznie robione w Chiang Mai przy kolejnej wizycie w Taj
Po kilku godzinach szukaliśmy tuk tuka, który nas zawiezie do hotelu. Kierowca podał cenę 400 THB, ale my już wiemy, że wszędzie da się pojechać za max. 200 Tylko rozczarowani byliśmy bo nikt nam nigdy nie zaproponował fabryki garniturów ani innych atrakcji. No trudno
http://wolnoscsmakowania.blogspot.co.uk/
Czasami taki spontan jest lepszy od najlepszego planu .
- Kocham ptaszki i podróże, te małe i duże ...
Dokłądnie Kiwi Szczerze mówiąc spontan jest wbrew mojej naturze, ale to Tajlandia - Sabai Sabai No i przecież mamy jeszcze jeden dzień w BKK. Od zmiany planów nikt nie umarł
http://wolnoscsmakowania.blogspot.co.uk/
Koniecznie muszę się bujnąć tuk tukiem Carmi ale z ciebie piękna dziewoja! Jak ceny tych gratów (miseczek itp)?
Carmi a w sobote to do której ten targ? A w niedzielę tez jest?
Bea
Bea w sobotę i niedzielę od 6 rano do 6 wieczorem, ale my byliśmy na miejscu jakoś po 12 i bylismy ze 3-4 godziny. Większość stoisk była otwarta.
anulka tuk tuk obowiązkowo Takie przejażdżki tylko w Bangkoku. Przykładowe ceny: pałeczki 10-20 THB za 2 szt., miseczka z kokosa lakierowana 40-60 THB, łyżka ceramiczna do curry 20-25 THB, duża miska na owoce z jednego kawałka drewna 300 THB, sukienka "szydełkowa" 300-350 THB, luźna koszulka bawełniana 100-120 THB.
http://wolnoscsmakowania.blogspot.co.uk/
Carmi a nie wiesz może czy bazar Chatuchak bardzo jest inny od Lumphini?
Bea
Bea nie bylam na tym o ktorym mowisz, wiec nie pomoge
http://wolnoscsmakowania.blogspot.co.uk/
Następnego dnia spinamy pośladki i wstajemy o 8, żeby zdążyć na pociąg do Ayutthaya. Bierzemy tuk tuk na stację Hualamphong, gdzie kupujemy bilety 3 klasy za kilkadziesiąt bahtów (20 lub 30). Słyszałam, że turystom nie zawsze chcą sprzedawać te bilety, ale w naszym przypadku nie ma z tym najmniejszego problemu. Wsiadamy do pociągu i czekamy na odjazd. Turystów jest bardzo mało, co jakiś czas przechodzi jakiś Taj i sprzedaje jedzenie.
Mnich też spokojnie czeka na swój pociąg
W końcu ruszamy. Niedługo cieszymy się jazdą, bo po ok. 40 minutach pociąg zatrzymuje się na jakiejś stacji i stoi prawie godzinę. Wszyscy zaniepokojeni, to znaczy wszyscy niemiejscowi, bo tamtym chyba nigdzie się nie spieszy. Po godzinie kazano nam wysiąść z pociągu i czekać na kolejny, bo ten się zepsuł. No to czekamy na tej stacyjce i po 15 minutach przyjeżdża pociąg, troche pełny, ale daliśmy radę sie zapakować Idziemy za tłumem, przeprawiamy się przez rzekę i ... burczy nam w brzuchach. Trafiamy na jakis lokalny tart - ooj tu jeść nie będziemy. Zapachy są nie do zniesienia. Szukamy dalej i przysiadamy na godzinę w przyhotelowej knajpie, koło której znajduje się wypożyczalnia rowerów - tak będziemy zwiedzać starożytną stolicę Tajlandii
Kompleks świątyń zajmuje spory teren. W upalny dzień nie jest łatwo dotrzeć nawet rowerem do skrajnych jego krańców. Przynajmniej nam się nie udało. To co nas zaskoczyło to niskie ceny wejść do poszczególnych obiektów, większość za 50 THB lub za darmo Jaka miła różnica po zwiedzaniu Bangkoku
Woda kokosowa musi być
To co nas zaskoczyło w Ayutthayi to brak tłumów. W TAKIM miejscu spodziewaliśmy się ludzia na ludziu, a tu cisza spokój, jedziemy rowerkami nie bawiąc się w GTA. Nikt nam na drodze nie staje. Zdjęcie też da się sensowne zrobić bez miliona mrówek w tle. Atmosfera tego miejsca jest wyjątkowa. Czujemy, że czas się zatrzymał. Achhh
Nie polecam natomiast ubierać jasnych ciuszków. Wrócicie oblepieni od stóp do głów brunatnym pyłem, który jest bardzo ciężko doprać
http://wolnoscsmakowania.blogspot.co.uk/