i zdecydowanie polecam. Hotel położony około 10 min spacerkiem od plaży. Bardzo cichy i spokojny. Podobno był pełen, ale gości naprawdę nie było nigdzie widać. Na basenie zawsze wolne leżaki- chyba po prostu zbyt pięknie było w okolicy aby spędzać tam więcej czasu niż noc i poranek ze śniadaniem
Hotel składał się głównie z ładnych, czystych i komfortowo urządzonych podwójnych domków. Dodatkowo był jeden równie ładny pawilon z pokojami.
Śniadania dobre- taki typowy standard tajski czyli omlety na kilka sposobów, parówki, pyszne placuszki bananowe, jogurty, miód, płatki, owoce itp. Zawsze też było coś na ciepło typu ryż z warzywami ale to mi akurat na śniadanie zdecydowanie nie pasowało
Nad basenem bar z drinkami i przekąskami. Co dzień organizowane happy hours a co kilka dni całkiem dobry grill- za rozsądną cenę można było zjeść przyzwoity obiad, jeśli ktoś już nie miał siły szlajać się po okolicy po wyczerpującym dniu- my raz skorzystaliśmy
Obsługa w hotelu na 5- codziennie sprzątane pokoje, ręczniki wymieniane zgodnie z naszymi potrzebami. W pokoju też były lodówki, co jest dużym plusem, bo jest gdzie chłodzić Changi
Jedna ze ścieżek nad basen, po bokach domki hotelowe
Nad basenem totalna cisza i spokój i taki piękny widok
Dobra to tyle o hotelu. Samo AoNang nie ma w sobie nic olśniewającego- ot zwykłe turystyczne miasteczko, pełne restauracji, barów, sklepików i biur podróży. Jednak jego zalety to przede wszystkim fakt, że jest super bazą wypadową oraz ma mnóstwo knajpek z pysznym jedzeniem.
Plaża w AoNang nie powaliła mnie na kolana w ciągu dnia- ma dość brzydki ciemnawy piasek, jest wąska a kolor wody przypomina trochę nasz Bałtyk Za to wieczorami jest PRZEPIEKNA- co wieczór możemy oglądać piękne zachody słońca a dodatkowego uroku dodają longtaile, które za dnia pełnią rolę taxi boatów a wieczorami po prostu cumują na plaży.
Ulice Aonang
To ulica wzdłuż plazy- w prawo od taxi boatów
Widok na centralną część plaży Aonang- no dobra przesadziłam trochę lepsza jest ta plaża od naszego Bałtyku ??
Stojąc w centralnym punkcie plaży AoNang (powiedzmy, że jest to koło punktu zbierania się chętnych do wynajęcia taxi boatów) a później zmierzając w lewo możemy dojść do punktów masażu na plaży, których jest tam ogrom- masaże są super, ceny rewelacyjne a piwo najtańsze- nawet, jeśli nie idziesz na masaż możesz usiąść u nich z widokiem na zachód słońca i po prostu delektować się piwkiem i widokiem pasaż kończy się bardzo klimatycznym barem na plaży- fisherman coś tam
Dalej już tylko plaża oraz bardzo interesująca ścieżka zbudowana z bali prowadząca do hotelu Centrala Grand Beach resort. Zanim nigdzie dalej już nie pójdziemy bo hotel z 3 stron otoczony jest górami a z czwartej morzem- goście dowożeni są łódkami- może kogoś skusi
Warto wybrać się tam na spacer, bo główną atrakcją są małpki, których jest tam po prostu od groma. Przyzwyczajone do ludzi- nie dadzą Wam spokoju, więc jak ktoś ma niedosyt obcowania z tymi zwierzątkami- zadowolenie gwarantowane
Kolka łóżka były wypasione, mega wygodne i zawsze wolne do tego ten widok i chill out z głośników- bajka aaaa no i oczywiście odpowiedni drink do tego
Tajlandia to po prostu raj dla każdego, kto chce spróbować tych wszystkich rozsławionych w filmach drinków na całym świecie- nie płaci się za to 30-40 pln jak a u nas a 10 czy 15- nie załowaliśmy sobie
Idąc z kolei na prawo od punktu centralnego plazy dochodzimy do znacznie ładniejszej części plaży w AoNang. Co prawda to spacerek na jakieś 30 min, ale warto się tam przejść na przykład w pierwszym dniu w celu zapoznania się z okolicą- my tak właśnie uczyniliśmy. Gdyby ktoś się zmęczył to w drodze powrotnej może skorzystać z tuk- tuka- kawałek dalej za tą plażą i kanałem jest ich postój.
Nie mam wiele zdjęć z tej plaży ale musicie uwierzyć, że warto pójśc tam na spacer pierwszego dnia- bo oczywiście później po wszystkich rajskich wysepkach w około cięzko będzie przebić wspomnienie o nich czymś innym
Srednio ciekawy kanał za którym są zabudowania i przystanek tuk tuków- dalej nie doszliśmy. Po długim leżakowaniu i spacerze przyszedł czas na obiad
Pierwszy dzień minął nam na poznawaniu miasteczka, okolic i możliwości podróżowania z niego w dalszych kierunkach.
W drugim dniu wybraliśmy się na stacje taxi boat’ów i ruszyliśmy do Railay beach west & east. West to najbliższy kierunek jaki oferują tutejsze taksówki- 10 min i jesteśmy na miejscu.
Taxi boat w to miejsce kosztował wówczas 100bth dla jednej osoby. Wystarczyło zapłacić, usiąść i poczekać aż uzbierają się 4 do 6 osób- w zależności od kierunku.
Niestety drugiego dnia słońce nas nie rozpieszczało. Gorąco było ale wiadomo bez słońca lazur to nie lazur a ja osobiście byłam już na tym etapie lazurów spragniona także zdjęcie nie oddają zapewne uroku tego miejsca w słoneczny dzień ale my poznaliśmy tylko takie Railay.
Nasz środek lokomocji z super nowoczsnych dieslowskim napędem
Widoczki po drodze- po tych samych miejscach mozna sobie popływać samemu wypożyczając kajak- zarówno na plaży w Anang, jak i Railay
A tu już Railway beach west- tylko na tę stronę dopłyniemy taksówką. Na east trzeba sie przejść na piechotkę- po drodze zwiedzając rózne ciekawe miejsca na tym półwyspie
My ruszyliśmy najpierw na spacer w stronę Railay East, które wywarło na nas mieszane odczucia a nastepnie na Pranang Beach Cave- która nas osobiście zachwyciła.
Musze powiedzieć, że kolejność zwiedzania, która wybraliśmy w okolicach AoNang- przez przypadek zresztą- była najlepsza.
Dlaczego? bo zdecydowanie stopniowalismy sobie miejsca pod względem atrakcyjności krajobrazowej- od tych najslabszych do najbardziej zapierających dech w piersiach.
Zaczeliśmy od plazy po prawej stronie w AoNang- wydała nam się bardzo ładna!
Następnie Pranang Brach Cave- jest w koncu trafiliśmy na to czego szukamy- w końcu jakiś lazur i biały piaseczek!!!
I tak każdego dnia wierzylismy, że to co dzis zobaczyliśmy było ŁAŁ!!! i już lepiej być nie może a było i pewnie gdybyśmy kolejność zwiedzania odwrócili bylibysmy zdecydowanie zawiedzeni
To wciąż railay beach west
A teraz wchodzimy w głab- po drodze jest trochę sklepów, barów także spokojnie mozna sie zaopatrzeć w jedzenie i picie. Zresztą na railay nigdzie nie trzeba się o to martwić
Przedziarając się przez środek półwyspu napotykamy rózne formacje skalne i jaskinie
W jaskinie nietoperki- w pewnych ciemnych miejscach było słychać ich piki i czuło się, że jest ich nad tobą znacznie więcej niż na zdjęciu. Niestety oprócz nich pełno było też ich guano- marzyłam, żeby wyjść z tej jaskinii bez tej pamiątki
Docieramy do Railay beach East. Jest ładnie, jest ciekawie, jest inaczej ale lazurów i piaseczku to tu nie ma
Trafiliśmy akurat na moment odpływu i plaza niestetymiejscami była nie tyle co brzydka a nawet pełna śmieci z tego co widziałam na zdjęciach przy przypływie plaza jest bardzo wąziutka i siedzi się/idzie praktycznie nad wodą, a drzewa są w niej zanurzone- co też ma swój urok
i tak naprawdę wyglądało o tej porze dnia- czyli gdzieś koło południa Railay East
a tym przywiezli turystów do hotelu
Mimo to i tak warto zobaczyć to miejsce krzepimy się Changiem w jednej z knajpek i ruszamy w stronę Pranang Beach Cave. Po drodze znów rózne ciekawe krajobrazy przyjemna, powolna wycieczka
Po drodze jest dla chętnych opcja wdrapania się do Princess Lagoon i punktu widokowego. Zastanawialiśmy się nad tym, ale gdy zobaczyliśmy tylko pierwsze podejście- zwykłe liny na sliskim rudym błocie i nasze buty- japonki stwierdziliśmy, że odpuszczamy. pierwsze podejscie nie wyglądało najgorzej. Miałam jednak info, z tego forum, że póxniej naprawdę są pionowe ściany i trzeba się natrudzić więc dalismy sobie spokój. Pózniej na plaży widzielismy ludzi, którzy wracali z tego punktu. Poznać ich było niezmiernie łatwo- cali jak stali, łącznie z pełnymi butami trekkingowi wchodzili do morza i próbowali zmyć z siebie gliniaste błoto
Pewnie straciliśmy niezły widok ale bylismy zdecydoanie nieprzygotowani
W końcu docieramy do słynnej plazy i slynnej jaskini
Jeśli ktoś się wspina tuż koło jaskinii jest imponująco wyglądająca skała do wspinania
No nam się tu zdecydowanie podobało choć przyznam, że akurat na tej plazy ludzi było sporo
Warto też zboczyć w lewo od zejścia, do małej "jaskini" w skałach, za jaskinią księżniczki... tak w ramach spaceru po plaży.
Witam serdecznie:) zaraz sie zdublujemy, własnie pisze swoja fotorelacje, mam dokładnie te same fotki z tych samych miejsc z Ao Nangu, nawet ten ciagnik żesmy tak samo obfociły, hehehehe
Wrócić musilismy tak samo jak przyjechaliśmy. W przypadku Railay nie umawiasz się ze swoim sternikiem łodki a po prost wracasz na przystanek i bierzesz pierwszego lepszego longtaila- pokazując Panu bilety z rana. Na innych wyspach- dalej położnych wracasz tą samą łódką- umawiasz się na konkretną godzinę i czekasz aż po Ciebie wrócą- jeśli nie, no coż czeka Cię noc w raju na plaży hehe oczywiście żartuję nigdy nie mieliśmy z tym żadnego problemu
Zaczeliśmy się zatem zbierać. W drodze powrotnej mój M się zakochał Dostał buziaka i przepadł okazało się jednak, że nawet w raju nie ma nic za darmo.....
Spotkaliśmy po drodze te cudne małpki
a tak zaczęła się miłość- M dostał prawdziwego buziaka w policzek od koleżanki
Druga- zazdrosna- też przyleciała...
Jednak jak zawsze chodziło o coś... usilnie próbowała uzyskać zapłatę w postaci okularów...
hahahaha nie mogę na wspomnienie tego śmieje się sama do siebie
Jego miłość mimo wszystko przetrwała do końca wakacji i myślę, że uaktywni się na nowo przy kolejnym wyjeździe w tropiki
Zegnamy Railay przy znacznie lepszej pogodzie, z nadzieją na pełne słońce następnego dnia
a tu jeszcze nasz hotel widziany od tyłu. Tuż za hotelem- za basenem dokładnie- były takie dziwne mokradła... wieczorami odgłosy dochodziły przerózne stamtąd ale nigdy żadnego podjerzanego zwierza nie udało nam się dojrzeć.
Droga, z której jest zdjęcie i którą idziemy na wieczornego drinka- zaczyna się kawałek przed naszym hotel- jest też skrótem dzieki, któremu omijamy całe centrum Aonang i docieramy prosto na koniec plaży- do baru Fishermana- ale bez porządnego repelantu radze się na nią nie zapuszczać Za to żywej duszy oprócz nas tam nie spotkaliśmy
Zachód słońca- słaby na zdjęciu bo słabe umiejętności fotografa ale będą jeszcze lepsze i uwierzcie na słowo- że pięknie tam jest wieczorami i warto tak kończyć tam dzień
a i tak też warto kończyć dzień w Taj- i to nawet każdy Stali bywalcy dobrze wiedzą, że to najlepsze na świecie panckakes z bananami i czekoladą- pychaaaaa
Wracając do tematu- ostatni etap podróży AoNang i byczenie
Noclegi mielismy przez całe 10 dni w tym hotelu
http://www.tripadvisor.com/Hotel_Review-g1507054-d546570-Reviews-Aonang_Paradise_Resort-Ao_Nang_Krabi_Town_Krabi_Province.html
i zdecydowanie polecam. Hotel położony około 10 min spacerkiem od plaży. Bardzo cichy i spokojny. Podobno był pełen, ale gości naprawdę nie było nigdzie widać. Na basenie zawsze wolne leżaki- chyba po prostu zbyt pięknie było w okolicy aby spędzać tam więcej czasu niż noc i poranek ze śniadaniem
Hotel składał się głównie z ładnych, czystych i komfortowo urządzonych podwójnych domków. Dodatkowo był jeden równie ładny pawilon z pokojami.
Śniadania dobre- taki typowy standard tajski czyli omlety na kilka sposobów, parówki, pyszne placuszki bananowe, jogurty, miód, płatki, owoce itp. Zawsze też było coś na ciepło typu ryż z warzywami ale to mi akurat na śniadanie zdecydowanie nie pasowało
Nad basenem bar z drinkami i przekąskami. Co dzień organizowane happy hours a co kilka dni całkiem dobry grill- za rozsądną cenę można było zjeść przyzwoity obiad, jeśli ktoś już nie miał siły szlajać się po okolicy po wyczerpującym dniu- my raz skorzystaliśmy
Obsługa w hotelu na 5- codziennie sprzątane pokoje, ręczniki wymieniane zgodnie z naszymi potrzebami. W pokoju też były lodówki, co jest dużym plusem, bo jest gdzie chłodzić Changi
Jedna ze ścieżek nad basen, po bokach domki hotelowe
Nad basenem totalna cisza i spokój i taki piękny widok
Bar przy basanie
Nasz pokój
jakie fajne łóżka nad basenem!
Każdy ma swój kawałek świata, który go woła...
Dobra to tyle o hotelu. Samo AoNang nie ma w sobie nic olśniewającego- ot zwykłe turystyczne miasteczko, pełne restauracji, barów, sklepików i biur podróży. Jednak jego zalety to przede wszystkim fakt, że jest super bazą wypadową oraz ma mnóstwo knajpek z pysznym jedzeniem.
Plaża w AoNang nie powaliła mnie na kolana w ciągu dnia- ma dość brzydki ciemnawy piasek, jest wąska a kolor wody przypomina trochę nasz Bałtyk Za to wieczorami jest PRZEPIEKNA- co wieczór możemy oglądać piękne zachody słońca a dodatkowego uroku dodają longtaile, które za dnia pełnią rolę taxi boatów a wieczorami po prostu cumują na plaży.
Ulice Aonang
To ulica wzdłuż plazy- w prawo od taxi boatów
Widok na centralną część plaży Aonang- no dobra przesadziłam trochę lepsza jest ta plaża od naszego Bałtyku ??
Stojąc w centralnym punkcie plaży AoNang (powiedzmy, że jest to koło punktu zbierania się chętnych do wynajęcia taxi boatów) a później zmierzając w lewo możemy dojść do punktów masażu na plaży, których jest tam ogrom- masaże są super, ceny rewelacyjne a piwo najtańsze- nawet, jeśli nie idziesz na masaż możesz usiąść u nich z widokiem na zachód słońca i po prostu delektować się piwkiem i widokiem pasaż kończy się bardzo klimatycznym barem na plaży- fisherman coś tam
Dalej już tylko plaża oraz bardzo interesująca ścieżka zbudowana z bali prowadząca do hotelu Centrala Grand Beach resort. Zanim nigdzie dalej już nie pójdziemy bo hotel z 3 stron otoczony jest górami a z czwartej morzem- goście dowożeni są łódkami- może kogoś skusi
Warto wybrać się tam na spacer, bo główną atrakcją są małpki, których jest tam po prostu od groma. Przyzwyczajone do ludzi- nie dadzą Wam spokoju, więc jak ktoś ma niedosyt obcowania z tymi zwierzątkami- zadowolenie gwarantowane
Kolka łóżka były wypasione, mega wygodne i zawsze wolne do tego ten widok i chill out z głośników- bajka aaaa no i oczywiście odpowiedni drink do tego
Tajlandia to po prostu raj dla każdego, kto chce spróbować tych wszystkich rozsławionych w filmach drinków na całym świecie- nie płaci się za to 30-40 pln jak a u nas a 10 czy 15- nie załowaliśmy sobie
Idąc z kolei na prawo od punktu centralnego plazy dochodzimy do znacznie ładniejszej części plaży w AoNang. Co prawda to spacerek na jakieś 30 min, ale warto się tam przejść na przykład w pierwszym dniu w celu zapoznania się z okolicą- my tak właśnie uczyniliśmy. Gdyby ktoś się zmęczył to w drodze powrotnej może skorzystać z tuk- tuka- kawałek dalej za tą plażą i kanałem jest ich postój.
Nie mam wiele zdjęć z tej plaży ale musicie uwierzyć, że warto pójśc tam na spacer pierwszego dnia- bo oczywiście później po wszystkich rajskich wysepkach w około cięzko będzie przebić wspomnienie o nich czymś innym
Srednio ciekawy kanał za którym są zabudowania i przystanek tuk tuków- dalej nie doszliśmy. Po długim leżakowaniu i spacerze przyszedł czas na obiad
Pierwszy dzień minął nam na poznawaniu miasteczka, okolic i możliwości podróżowania z niego w dalszych kierunkach.
W drugim dniu wybraliśmy się na stacje taxi boat’ów i ruszyliśmy do Railay beach west & east. West to najbliższy kierunek jaki oferują tutejsze taksówki- 10 min i jesteśmy na miejscu.
Taxi boat w to miejsce kosztował wówczas 100bth dla jednej osoby. Wystarczyło zapłacić, usiąść i poczekać aż uzbierają się 4 do 6 osób- w zależności od kierunku.
Niestety drugiego dnia słońce nas nie rozpieszczało. Gorąco było ale wiadomo bez słońca lazur to nie lazur a ja osobiście byłam już na tym etapie lazurów spragniona także zdjęcie nie oddają zapewne uroku tego miejsca w słoneczny dzień ale my poznaliśmy tylko takie Railay.
Nasz środek lokomocji z super nowoczsnych dieslowskim napędem
Widoczki po drodze- po tych samych miejscach mozna sobie popływać samemu wypożyczając kajak- zarówno na plaży w Anang, jak i Railay
A tu już Railway beach west- tylko na tę stronę dopłyniemy taksówką. Na east trzeba sie przejść na piechotkę- po drodze zwiedzając rózne ciekawe miejsca na tym półwyspie
My ruszyliśmy najpierw na spacer w stronę Railay East, które wywarło na nas mieszane odczucia a nastepnie na Pranang Beach Cave- która nas osobiście zachwyciła.
Musze powiedzieć, że kolejność zwiedzania, która wybraliśmy w okolicach AoNang- przez przypadek zresztą- była najlepsza.
Dlaczego? bo zdecydowanie stopniowalismy sobie miejsca pod względem atrakcyjności krajobrazowej- od tych najslabszych do najbardziej zapierających dech w piersiach.
Zaczeliśmy od plazy po prawej stronie w AoNang- wydała nam się bardzo ładna!
Następnie Pranang Brach Cave- jest w koncu trafiliśmy na to czego szukamy- w końcu jakiś lazur i biały piaseczek!!!
I tak każdego dnia wierzylismy, że to co dzis zobaczyliśmy było ŁAŁ!!! i już lepiej być nie może a było i pewnie gdybyśmy kolejność zwiedzania odwrócili bylibysmy zdecydowanie zawiedzeni
To wciąż railay beach west
A teraz wchodzimy w głab- po drodze jest trochę sklepów, barów także spokojnie mozna sie zaopatrzeć w jedzenie i picie. Zresztą na railay nigdzie nie trzeba się o to martwić
Przedziarając się przez środek półwyspu napotykamy rózne formacje skalne i jaskinie
W jaskinie nietoperki- w pewnych ciemnych miejscach było słychać ich piki i czuło się, że jest ich nad tobą znacznie więcej niż na zdjęciu. Niestety oprócz nich pełno było też ich guano- marzyłam, żeby wyjść z tej jaskinii bez tej pamiątki
Docieramy do Railay beach East. Jest ładnie, jest ciekawie, jest inaczej ale lazurów i piaseczku to tu nie ma
Trafiliśmy akurat na moment odpływu i plaza niestetymiejscami była nie tyle co brzydka a nawet pełna śmieci z tego co widziałam na zdjęciach przy przypływie plaza jest bardzo wąziutka i siedzi się/idzie praktycznie nad wodą, a drzewa są w niej zanurzone- co też ma swój urok
i tak naprawdę wyglądało o tej porze dnia- czyli gdzieś koło południa Railay East
a tym przywiezli turystów do hotelu
Mimo to i tak warto zobaczyć to miejsce krzepimy się Changiem w jednej z knajpek i ruszamy w stronę Pranang Beach Cave. Po drodze znów rózne ciekawe krajobrazy przyjemna, powolna wycieczka
Po drodze jest dla chętnych opcja wdrapania się do Princess Lagoon i punktu widokowego. Zastanawialiśmy się nad tym, ale gdy zobaczyliśmy tylko pierwsze podejście- zwykłe liny na sliskim rudym błocie i nasze buty- japonki stwierdziliśmy, że odpuszczamy. pierwsze podejscie nie wyglądało najgorzej. Miałam jednak info, z tego forum, że póxniej naprawdę są pionowe ściany i trzeba się natrudzić więc dalismy sobie spokój. Pózniej na plaży widzielismy ludzi, którzy wracali z tego punktu. Poznać ich było niezmiernie łatwo- cali jak stali, łącznie z pełnymi butami trekkingowi wchodzili do morza i próbowali zmyć z siebie gliniaste błoto
Pewnie straciliśmy niezły widok ale bylismy zdecydoanie nieprzygotowani
W końcu docieramy do słynnej plazy i slynnej jaskini
Jeśli ktoś się wspina tuż koło jaskinii jest imponująco wyglądająca skała do wspinania
No nam się tu zdecydowanie podobało choć przyznam, że akurat na tej plazy ludzi było sporo
Warto też zboczyć w lewo od zejścia, do małej "jaskini" w skałach, za jaskinią księżniczki... tak w ramach spaceru po plaży.
Witam serdecznie:) zaraz sie zdublujemy, własnie pisze swoja fotorelacje, mam dokładnie te same fotki z tych samych miejsc z Ao Nangu, nawet ten ciagnik żesmy tak samo obfociły, hehehehe
życie to nieustająca podróż
Wrócić musilismy tak samo jak przyjechaliśmy. W przypadku Railay nie umawiasz się ze swoim sternikiem łodki a po prost wracasz na przystanek i bierzesz pierwszego lepszego longtaila- pokazując Panu bilety z rana. Na innych wyspach- dalej położnych wracasz tą samą łódką- umawiasz się na konkretną godzinę i czekasz aż po Ciebie wrócą- jeśli nie, no coż czeka Cię noc w raju na plaży hehe oczywiście żartuję nigdy nie mieliśmy z tym żadnego problemu
Zaczeliśmy się zatem zbierać. W drodze powrotnej mój M się zakochał Dostał buziaka i przepadł okazało się jednak, że nawet w raju nie ma nic za darmo.....
Spotkaliśmy po drodze te cudne małpki
a tak zaczęła się miłość- M dostał prawdziwego buziaka w policzek od koleżanki
Druga- zazdrosna- też przyleciała...
Jednak jak zawsze chodziło o coś... usilnie próbowała uzyskać zapłatę w postaci okularów...
hahahaha nie mogę na wspomnienie tego śmieje się sama do siebie
Jego miłość mimo wszystko przetrwała do końca wakacji i myślę, że uaktywni się na nowo przy kolejnym wyjeździe w tropiki
Zegnamy Railay przy znacznie lepszej pogodzie, z nadzieją na pełne słońce następnego dnia
a tu jeszcze nasz hotel widziany od tyłu. Tuż za hotelem- za basenem dokładnie- były takie dziwne mokradła... wieczorami odgłosy dochodziły przerózne stamtąd ale nigdy żadnego podjerzanego zwierza nie udało nam się dojrzeć.
Droga, z której jest zdjęcie i którą idziemy na wieczornego drinka- zaczyna się kawałek przed naszym hotel- jest też skrótem dzieki, któremu omijamy całe centrum Aonang i docieramy prosto na koniec plaży- do baru Fishermana- ale bez porządnego repelantu radze się na nią nie zapuszczać Za to żywej duszy oprócz nas tam nie spotkaliśmy
Zachód słońca- słaby na zdjęciu bo słabe umiejętności fotografa ale będą jeszcze lepsze i uwierzcie na słowo- że pięknie tam jest wieczorami i warto tak kończyć tam dzień
a i tak też warto kończyć dzień w Taj- i to nawet każdy Stali bywalcy dobrze wiedzą, że to najlepsze na świecie panckakes z bananami i czekoladą- pychaaaaa
i tak miło skończył się drugi dzień w AoNang