mijagi - co jest, ze nic nie ma? Jutro bylo przedwczoraj.
Proszę bardzo jedziemy dalej
@dzioby125 - witaj
Dzień 5:
Tego dnia rano wyjechaliśmy busem z Phnom Penh do Siem Reap. Droga to była kasakra. W Kambodży nie ma praktycznie dróg. Ze stolicy prowadziła szutrowo-asfaltowa droga. Jechaliśmy chyba koło 7 godzin oczywiście z przystankami. Wytrzęsło nami nimiłosiernie. Jechaliśmy powiedzmy kilometr asfaltem, nastepne 10 to polna droga z dziurami i tak w kółko Ale widoczki za oknem były niesamowite, to rekompensowało trudy podróży.Pierwszy przystanek mieliśmy na targu, gdzie można było zjęć różne dziwne rzeczy. Bardzo polecam prażone pająki, czy przepiórcze jajka Kilka fotek z tego miejsca:
Kolejny przystanek to obiad w mega klimatycznej knajpce nad jeziorem:
Pożeracz resztek rybnych, których miałem masę. Zamowiłem (nie pamiętam nazwy) małe podłużne rybki właśnie z tego jeziora. Grillowane rybki były podawane w całości, łącznie z głową i wnętrznościami po kilku sztukach nabrałem wprawy i jedzenie już jakoś szło.
Zbliżamy się więc i piwo odpowiednie
W oddali zaczęło padać, chwilę później wyszła tęcza. Słabo widać, bo fotka robiona z busa.
Był to jedyny moment, gdy w czasie naszej wyparwy pokropiło. Chciałem bardzo przeżyć taką prawdziwą tropikalną ulewę, ale nie dane mi było
I w końcu dojechaliśmy, droga była dość męcząca, ale w hotelu szybkie zakwaterowanie i w miasto. Bardzo nas urzekło Siem Reap. Miast wg mnie z niesamowitym klimatem, Phnom Penh może się schować
Kilka fotek z hotelu:
Pochodziliśmy po Night Markecie, kupiliśmy koszulki, pamiątki, ceny bardzo niskie. Za 2 t-shirty płaciliśmy 5$. Zjedliśmy kolajcę, później jeszcze pankejki, które są inne niż w Taj. W Kambo jest mniej chrupki ciasto i jest ona zawijane w rulon, a następnie w kartkę papieru. Niewygodnie się jadło, a i w smaku odbiegały od tych z Bkk. jak się później okazało, najlepsze i największe były na Koh Chang :)Idziemy dość wcześnie spać, bo jutro pobudka o 4 i jedziemy do....
Wstajemy skoro świt, nie nie, wstaemy znacznie wcześniej... żeby zobaczyć jeden z piękniejszych spektaklów na świecie i powiem wam WARTO było
Odkąd wiem co to jest Angkor Wat, odtąd moim marzeniem bylo, żeby to miejsce kiedyś zobaczyć na własne oczy. Nie przypuszczałem, że uda mi się to zrealizować tak szybko Zresztą co ja będę pisał, popatrzcie sami. Dodam tylko, że zdjęcia nie oddają tego, jak w tym miejscu było w rzeczywistości. Mistycyzm, magia, tajemnoczość... jak ja bym chciał tam wrócić... Zdjęć samego angkoru o wschodzi jest kilka, bo kombinowałem z ustawieniami aparatu, mam nadzieję, że wybaczycie
Dodam tylko, że na miejscu byliśmy około 4.30 z tego co pamiętam i już był ogromny tłum ludzi. Był problem, żeby gdzieś się z aparatem ustawić. Niestety też taki urok tego miejsca, każdy chce obejrzeć masakryczny spektakl
Będzie jeszcze jeden punkt "must see" - Ta Prohm i mała świątynia przy drodze, której nazwy za Chiny nie mogę sobie przypomnieć. Marinik zna wszytskie więc może pomoże. Ta Prohm osobiście podobała mi się najbardziej. W dżugli, z wdzierającą się ze wszytskich stron roślinnością i z wszechobecnymi, ogłuszającymi cykadami. Aha to ta gdzie Angelina Jolie kręciła Tomb Raidera
Marinik ?
Po zwiedzaniu, zmęczeni, ale mega szczęśliwi pojechaliśmy do hotelu. Tam szybkie ogarnięcie i w miasto, bo każdej minuty szkoda. Trafiliśmy do tradycyjnej khmerskiej knajpki, gdzie jedliśmy przepyszne dania, m.in. grillowane żabki - palce lizać
A popijaliśmy tym co zwykle
Później była jeszcze impreza na Pub Street do późnych godzin nocnych, ale fotek z tego wydarzenia nie będę publikował, mam nadzieję, że rozumiecie
Hm, jakby tu ten teges.... no wiecie, co tu mowic - DUPA BLADA - czyli - nie wiem. I na 100% tam nie bylem.
Trudno
Dzień 7
Po szaleństwach nocy wstać się nie chciało, ale wiedzieliśmy, że dziś znów moc atrakcji, więc śniadnie i do busa. Tego dnia mieliśmy wizytę na lokalnym targu. Nie było tam kompletnie turystów, a miejscowi patrzyli na nas jakby dłuższy czas białego człowieka nie widzieli. Oczyiście wszysc byli bardzo mili i uśmiechnięci. Przewodnik poopowiadał nam o najrożniejszych warzywach czy przyprawach.
Tu spróbowaliśmy soku wyciskanego z trzciny cukrowej - mega słodki i raczej mdły...
Tonle Sap
To jest niewiarygodne, że ludzie mieszkają w takim miejscu
Po dopłynięciu do "przystani" wsiedliśmy do małej łodeczki i popłynęliśmy do lasu, piękne widoki, niesamowita atmosfera...
Skoro Kambodża to i balut, którego nie omieszkałem sprobować
Później przyjechała pani i przywiozła równie ciekawe rzeczy
Spróbowaliśmy zarówno węża jak i krwi. Krew można przyrównać do wątróbki drobiowej czyli raczej średnia, ale za to wąż bardzo smaczny
Dzień nam się strasznie podobał. Tonle Sap polecam z całą stanowczością. Niestety był to nasz ostatni dzień w Kambodży, która nas bardzo urzekła. Ludzie przemili i wiecznie uśmiechnięci, chyba nawet bardziej niż w Taj. Pyszna kuchnia, bardzo nam smakował np. amok. Wydaje mi się, że Kambo nie jest jeszcze tak skażona masową turystyką, jest bardziej dzika niż Taj.
Następnego dnia rano wyjeżdzamy w stronę granicy, praktycznie caly dzień zszedł nam na przedostaniu się z Siem Reap na Koh Chang
Ludzie przez granicę przewozili towary dosłownie na wszytskie sposoby.
A to już zachód słońca, który zastał nas na promie w drodze na wyspę
Dziś i pewnie już przed świętami nie dam rady nic więcej dorzucić, ale oczywiście moja relacja jeszcze do końca nie dobiegła. Na wyspie też sporo się działo, więc zapraszam po świętach. Przy okazji - Zdrowych, Pogodnych Świąt życzę wszytskim, którzy czytają moją relację
juz wyniuchane
super relacja jak ja tęsknie za BKK
Proszę bardzo jedziemy dalej
@dzioby125 - witaj
Dzień 5:
Tego dnia rano wyjechaliśmy busem z Phnom Penh do Siem Reap. Droga to była kasakra. W Kambodży nie ma praktycznie dróg. Ze stolicy prowadziła szutrowo-asfaltowa droga. Jechaliśmy chyba koło 7 godzin oczywiście z przystankami. Wytrzęsło nami nimiłosiernie. Jechaliśmy powiedzmy kilometr asfaltem, nastepne 10 to polna droga z dziurami i tak w kółko Ale widoczki za oknem były niesamowite, to rekompensowało trudy podróży.Pierwszy przystanek mieliśmy na targu, gdzie można było zjęć różne dziwne rzeczy. Bardzo polecam prażone pająki, czy przepiórcze jajka Kilka fotek z tego miejsca:
Kolejny przystanek to obiad w mega klimatycznej knajpce nad jeziorem:
Pożeracz resztek rybnych, których miałem masę. Zamowiłem (nie pamiętam nazwy) małe podłużne rybki właśnie z tego jeziora. Grillowane rybki były podawane w całości, łącznie z głową i wnętrznościami po kilku sztukach nabrałem wprawy i jedzenie już jakoś szło.
Zbliżamy się więc i piwo odpowiednie
W oddali zaczęło padać, chwilę później wyszła tęcza. Słabo widać, bo fotka robiona z busa.
Był to jedyny moment, gdy w czasie naszej wyparwy pokropiło. Chciałem bardzo przeżyć taką prawdziwą tropikalną ulewę, ale nie dane mi było
I w końcu dojechaliśmy, droga była dość męcząca, ale w hotelu szybkie zakwaterowanie i w miasto. Bardzo nas urzekło Siem Reap. Miast wg mnie z niesamowitym klimatem, Phnom Penh może się schować
Kilka fotek z hotelu:
Pochodziliśmy po Night Markecie, kupiliśmy koszulki, pamiątki, ceny bardzo niskie. Za 2 t-shirty płaciliśmy 5$. Zjedliśmy kolajcę, później jeszcze pankejki, które są inne niż w Taj. W Kambo jest mniej chrupki ciasto i jest ona zawijane w rulon, a następnie w kartkę papieru. Niewygodnie się jadło, a i w smaku odbiegały od tych z Bkk. jak się później okazało, najlepsze i największe były na Koh Chang :)Idziemy dość wcześnie spać, bo jutro pobudka o 4 i jedziemy do....
Dzień 6
Wstajemy skoro świt, nie nie, wstaemy znacznie wcześniej... żeby zobaczyć jeden z piękniejszych spektaklów na świecie i powiem wam WARTO było
Odkąd wiem co to jest Angkor Wat, odtąd moim marzeniem bylo, żeby to miejsce kiedyś zobaczyć na własne oczy. Nie przypuszczałem, że uda mi się to zrealizować tak szybko Zresztą co ja będę pisał, popatrzcie sami. Dodam tylko, że zdjęcia nie oddają tego, jak w tym miejscu było w rzeczywistości. Mistycyzm, magia, tajemnoczość... jak ja bym chciał tam wrócić... Zdjęć samego angkoru o wschodzi jest kilka, bo kombinowałem z ustawieniami aparatu, mam nadzieję, że wybaczycie
Dodam tylko, że na miejscu byliśmy około 4.30 z tego co pamiętam i już był ogromny tłum ludzi. Był problem, żeby gdzieś się z aparatem ustawić. Niestety też taki urok tego miejsca, każdy chce obejrzeć masakryczny spektakl
Słońce wstało, więc zaczęliśmy zwiedzanie.
Tłumek już zdecydowanie mniejszy
cdn. - chyba, że już wam starczy kamieni ?
Mijagi ,ale MAGIA pieknie jest ...jedziemy dalej
No trip no life
Jakie starczy, jakie starczy !!!!!!!!!!!
Magiczne wspomniania mi wracaja, wiec osobiscie - poprosze kamole w duzych ilosciach
Moje Pstrykanie i nie tylko
Koło 9 wróciliśmy do hotelu na szybkie śniadanie i kawe i czym prędzej wracam do miejsca docelowego
Na szybko - budowa nowego pewnie hotelu. Nie powiem, nawet szybko im praca szła.
W drodze do Bayon Wat
I jak tu nie kupić czegokolwiek...
Będzie jeszcze jeden punkt "must see" - Ta Prohm i mała świątynia przy drodze, której nazwy za Chiny nie mogę sobie przypomnieć. Marinik zna wszytskie więc może pomoże. Ta Prohm osobiście podobała mi się najbardziej. W dżugli, z wdzierającą się ze wszytskich stron roślinnością i z wszechobecnymi, ogłuszającymi cykadami. Aha to ta gdzie Angelina Jolie kręciła Tomb Raidera
Marinik ?
Po zwiedzaniu, zmęczeni, ale mega szczęśliwi pojechaliśmy do hotelu. Tam szybkie ogarnięcie i w miasto, bo każdej minuty szkoda. Trafiliśmy do tradycyjnej khmerskiej knajpki, gdzie jedliśmy przepyszne dania, m.in. grillowane żabki - palce lizać
A popijaliśmy tym co zwykle
Później była jeszcze impreza na Pub Street do późnych godzin nocnych, ale fotek z tego wydarzenia nie będę publikował, mam nadzieję, że rozumiecie
Hm, jakby tu ten teges.... no wiecie, co tu mowic - DUPA BLADA - czyli - nie wiem. I na 100% tam nie bylem.
Wiem - Prasat Kravan - ta mała. W Bayonie zadziwiajaco malo luda. I Baphuon rozpoznałem (choc malo go pokazaels mijagi) i brame do Angkor Thom
Moje Pstrykanie i nie tylko
Trudno
Dzień 7
Po szaleństwach nocy wstać się nie chciało, ale wiedzieliśmy, że dziś znów moc atrakcji, więc śniadnie i do busa. Tego dnia mieliśmy wizytę na lokalnym targu. Nie było tam kompletnie turystów, a miejscowi patrzyli na nas jakby dłuższy czas białego człowieka nie widzieli. Oczyiście wszysc byli bardzo mili i uśmiechnięci. Przewodnik poopowiadał nam o najrożniejszych warzywach czy przyprawach.
Tu spróbowaliśmy soku wyciskanego z trzciny cukrowej - mega słodki i raczej mdły...
Tonle Sap
To jest niewiarygodne, że ludzie mieszkają w takim miejscu
Po dopłynięciu do "przystani" wsiedliśmy do małej łodeczki i popłynęliśmy do lasu, piękne widoki, niesamowita atmosfera...
Skoro Kambodża to i balut, którego nie omieszkałem sprobować
Później przyjechała pani i przywiozła równie ciekawe rzeczy
Spróbowaliśmy zarówno węża jak i krwi. Krew można przyrównać do wątróbki drobiowej czyli raczej średnia, ale za to wąż bardzo smaczny
Dzień nam się strasznie podobał. Tonle Sap polecam z całą stanowczością. Niestety był to nasz ostatni dzień w Kambodży, która nas bardzo urzekła. Ludzie przemili i wiecznie uśmiechnięci, chyba nawet bardziej niż w Taj. Pyszna kuchnia, bardzo nam smakował np. amok. Wydaje mi się, że Kambo nie jest jeszcze tak skażona masową turystyką, jest bardziej dzika niż Taj.
Następnego dnia rano wyjeżdzamy w stronę granicy, praktycznie caly dzień zszedł nam na przedostaniu się z Siem Reap na Koh Chang
Ludzie przez granicę przewozili towary dosłownie na wszytskie sposoby.
A to już zachód słońca, który zastał nas na promie w drodze na wyspę
Dziś i pewnie już przed świętami nie dam rady nic więcej dorzucić, ale oczywiście moja relacja jeszcze do końca nie dobiegła. Na wyspie też sporo się działo, więc zapraszam po świętach. Przy okazji - Zdrowych, Pogodnych Świąt życzę wszytskim, którzy czytają moją relację
mijagi - dzieki i wzajemnie
Moje Pstrykanie i nie tylko