--------------------

____________________

 

 

 



Wakacje na Phuket - czy to stracony czas?

112 posts / 0 nowych
Ostatni wpis
Strony
karisss
Obrazek użytkownika karisss
Offline
Ostatnio: 4 lata 6 miesięcy temu
Rejestracja: 04 wrz 2013

a można było tam kupić orchidee,były jakoś zapakowane sensownie ,żeby nie zniszczyć w samolocie ? Żaluję bardzo,że tam nie dotarłam

malaria (nieaktywny)
Obrazek użytkownika malaria

Nie wiem co mi się bardziej podoba...kwiaty czy żarcie Smile

Jednak najbardziej podchodzą mi ceny z wózeczków Biggrin I weź się tu odchudzaj Dash 1 Chociaż nie widzę Tajów grubasków Biggrin

Duży Zając
Obrazek użytkownika Duży Zając
Offline
Ostatnio: 3 lata 3 miesiące temu
Rejestracja: 21 sty 2014

Wielki Budda to gigantyczny projekt. Na jednym z najwyższych wzniesień na wyspie powstaje marmurowy posąg. 

Bloki białego marmuru, po części darowane przez Króla obrabiane są na miejscu i wbudowywane w posąg...

Powstają z nich elementy, z których każdy może sobje kupić coś i w ten sposób zasponsorować budowę...

Zające decydują się na niewielką płytkę, na odwrocie której wpisują swoje życzenia - Koszt 100 THB - przyjemność ogromna...

Na tarasie poniżej posągu stoi oczywiście pomnik Króla...

Jest też odlany już dzwon...

oraz tajski gong, który przy odpowiednim pocieraniu wydaje głęboki dźwięk... Miejscowym wychodzi to bez większego wysiłku - Zające podejmują liczne próby "na sucho" i "na mokro", ale niestety bez większych rezultatów...

Przez tymczasową Świątynię, w której gromadzone są elementy na wyposażenie Świątyni udajemy się na górny taras, na którym stoi posąg...

Ten kot zapewne zna już na pamięć wszystkie modlitwy...

Po drodze mijamy kolejne posągi...

Jest wśród nich wcześniejszy Wielki Budda. Jest bez porównania mniejszy od obecnie tworzonego...

Jest też i nasz ulubiony Ganesh ze swoim sługą Szczurkiem

Wokół podstawy Wielkiego Posągu, który w środku mieści ogromną, jeszcze zupełnie niewykończoną salę rozstawione są posągi Buddy odpowiadające dniom tygodnia. Każdy ma swój posąg odpowiadający dacie urodzenia... I niesprawiedliwość - Dla dnia urodzin Małego Zająca są aż dwa posągi...

Oczywiście i tu musi być miejsce dla Króla i Królowej

Z góry roztacza się bardzo daleki widok ale niestety robi się już coraz później i przy dość dużym zachmurzeniu widoczność nie jest zbyt dobra - ale widać Zatokę Chalong...

Widać też Świątynię w której niedawno byliśmy...

Na tarasie są też drzewka, na których wierni zawieszają dzwoneczki-intencje...

I jeszcze Wielki Budda w zbliżeniu profilowym... i biegniemy do samochodu, żeby zdążyć przed zachodem słońca na punkt widokowy...

Z parkingu widać toczące się pracę i wejście do Świątyni, która pomieści się wewnątrz posągu

Duży Zając

Duży Zając
Obrazek użytkownika Duży Zając
Offline
Ostatnio: 3 lata 3 miesiące temu
Rejestracja: 21 sty 2014

Karisss - opakowanie nie jest problemem. Zawsze można opakować odpowiednio do transportu. Problemem są przepisy fitosanitarne. Zabraniają przewożenia przez granice roślin bez certyfikatu fitosanitarnego. Kara to w najlepszym wypadku konfiskata i zniszczenie (roślina mogła być chora, zakażona, mieć pasożyty...). W najgorszym do konfiskaty dochodzi grzywna...

Anulko, cany na takim bazarze, jak i na nocnym targu, który pokaże później są takie jak lub niższe niż na wózkach a wybór, szczególnie na nocnym targu bywa oszałamiający. Tajowie nie są grubi (w większości) bo to jedzenie nie jest zbyt wysokokaloryczne. Poza tym w większości nie gotują w domach i żywią się "na mieście" więc ceny są dopasowane raczej do tajskiej kieszeni a nie ustawiane spekulacyjnie pod turystów. Dlatego backpackerzy uważają, że w Taj daje się przeżyć za 10 $ dziennie... 

Duży Zając

karisss
Obrazek użytkownika karisss
Offline
Ostatnio: 4 lata 6 miesięcy temu
Rejestracja: 04 wrz 2013

Duży Zając :

Karisss - opakowanie nie jest problemem. Zawsze można opakować odpowiednio do transportu. Problemem są przepisy fitosanitarne. Zabraniają przewożenia przez granice roślin bez certyfikatu fitosanitarnego. Kara to w najlepszym wypadku konfiskata i zniszczenie (roślina mogła być chora, zakażona, mieć pasożyty...). W najgorszym do konfiskaty dochodzi grzywna...

wiem właśnie,ale po pworocie słyszałam,że można właśnie NIBY tam kupić orchidee z certyfikatrem,stąd moje pytanie,czy można itd.,ale z tego co rozumiem to nie można i źle słyszałam

Duży Zając
Obrazek użytkownika Duży Zając
Offline
Ostatnio: 3 lata 3 miesiące temu
Rejestracja: 21 sty 2014

Kariss, można kupić storczyki z certyfikatami ale z pewnością nie na targu... Certyfikat fitosanitarny jest jednorazowy dla danej partii, więc jego uzyskanie chwilę trwa...

Duży Zając

karisss
Obrazek użytkownika karisss
Offline
Ostatnio: 4 lata 6 miesięcy temu
Rejestracja: 04 wrz 2013

Duży Zając :

Kariss, można kupić storczyki z certyfikatami ale z pewnością nie na targu... Certyfikat fitosanitarny jest jednorazowy dla danej partii, więc jego uzyskanie chwilę trwa...

aa rozumiem

Duży Zając
Obrazek użytkownika Duży Zając
Offline
Ostatnio: 3 lata 3 miesiące temu
Rejestracja: 21 sty 2014

Ostatnim punktem tego dnia jest Promthep Cape - punkt widokowy oferujący w dobry dzień wspaniałe zachody słońca. Dojeżdżamy niestety nieco zbyt późno. Biegiem z parkingu... i docieramy właściwie na gaszenie świeczek... Ale i tak tego dnia zachód nie był zbyt piękny...

Wprawdzie zatoka przy Rawai Beach wygląda całkiem...

zachód słońca był jakiś taki "rozmazany"...

Oczywiście obejrzeliśmy Świątynię Słoni... Tu także miejscowi złocą wybrane figury i palą światła...

Tutaj też znajduje się latarnia morska oraz Pomnik Ofiar Tsunami z niewielką wystawą poświęconą tej tragedii. No i czywiście jest i pomnik Króla...

 Wracamy już po ciemaku do hotelu i idziemy na obiadek...

Dzisiaj w menu krewetki w tempurze z ostrym sosem...

wieprzowinka z warzywkami...

i kokosowa zupka... Pyszotka...

No i na ukoronowanie obiadu ryba pieczona z czosnkiem i kolendrą... Żyć nie umierać - tylko czemu przy okazji tyć???

Po kolacji krótki spacerek i wypoczynek, bo jutro w planie Similany...

Duży Zając

malaria (nieaktywny)
Obrazek użytkownika malaria

Similiany Yahoo Yahoo Yahoo Będzie lazur!!! Będzie moc!!! 

Od 8.00 z rańca będę czekać Biggrin

Ta fota...KOZAK!

Duży Zając
Obrazek użytkownika Duży Zając
Offline
Ostatnio: 3 lata 3 miesiące temu
Rejestracja: 21 sty 2014

Wstajemy bladym świtem - gdzieś koło 4 nad ranem bo około 5 ma przyjechać busik i zabrać nas na wycieczkę. Kawka dla Małego...

I nagle Mały zwija się z bólu - Ząb... zachciało mu się.... Ale zawalczymy z gadem - Ketonal raz...

Po pół godzinie nic lepiej - ketonal 2

Przyjeżdża busik... No i jak Zającu, jedziemy??? Ketonal 3 jedziemy

Przez całą drogę do odpłynięcia Mały cierpi potwornie... Skończyło się na ketonalu razy sześć...

To może jednak nie płyniemy??? Płyniemy!

W planie 4 wyspy. Zobaczymy co z tego wyjdzie. Płyną głównie Rosjanie i Chińczycy... A płyniemy tam...

Wypływamy szybkim ścigaczem z portu mijając kutry krewetkowe...

W pewnym momencie kapitan mówi, że będzie duża fala. Wydaje polecenie, żeby schować torby i ubrania pod pokład i założyć kamizelki....

I w tym momencie Zajęczy ząb jak ręką odjął - Nie odezwał się gadzina do końca wyjazdu...

Kapitan odpuścił pierwszą wyspę z powodu zbyt dużej fali, więc snorkowania z żółwiami nie było. Wysiadamy od razu na drugim punkcie programu...

Najpierw pokapuje, ale za chwilę przejaśnia się, i do końca dnia (prawie) panuje świetna pogoda.

Nasza przewodniczka nazywa znajdującą się w tle Sail Rock - Skałą Kaczora Donalda...

Ale lazurki są...

Wąską scieżką pniemy się pod Sail Rock podziwiać widoki z góry... Droga mokra, więc jest piekielnie ślisko, ale co tam...

Widoki na górze i z góry są faktycznie świetne...

Można było zobaczyć zatokę, w której mieliśmy snorkować z żółwiami (łodzie stojące tam przypłynęły znacznie później niż my)...

 Po nacieszeniu oczu widokami trzeba było zejść na plażę po nadal bardzo śliskiej ścieżce...

Jeszcze trochę czasu na dole i płyniemy na kolejną wyspę...

Pogoda niby fajna, widoczki "serceszczipatielnyje" ale coś w tej pogodzie jest niepokojącego...

 Czy to domek letniskowy, czy chatka Robinsona prześwituje przez liście...?

Na drugiej wyspie postanawiamy przejść na przeciwległą stronę względem plaży, do której dopłynęliśmy. Całkiem fajna i krótka przeprawa przez dżunglę...

Docieramy na plażę o przepięknych widokach, wspaniałym piaseczku i opartą o prawdziwe lazurki... Bajka...

Niby pięknie, ale jakoś tak... dziwnie...

Po miłym pobycie na wyspie wsiadamy na łódź i zaczynamy wracać...

Tylko nasz "kapitano" ma jakąś niejasną minę... 

Najpierw zaczął rozbierać radio i chować poszczególne części do worków plastikowych, później coś wspomniał o pochowaniu ubrań do toreb i założeniu kamizelek...

I wreszcie jakiś kilometr przed dobiciem do celu jak lunęło... Nie dało się schować przed deszczem nigdzie na łodzi. Nasze oberwanie chmury przy tym deszczu, to mżawka...

Łodzie przybijały po kolei do części nabrzeża znajdującej się pod zadaszeniem... Masakra jakaś...

Te białe kreski na zdjęciach to strugi deszczu. Wtedy zrozumiałem co naprawdę oznacza pojęcie "string rain"... Sznurkowy deszcz - bo nie spadają z nieba krople tylko woda leje się jak gdyby ktoś znalazł się między sznurkami wody - jak z prysznica pod niezłym ciśnieniem...

W deszczu wyruszyliśmy z przystani do hotelu i... I okazało się, że w Patong nie było żadnego deszczu, przez cały dzień świeciło mniej lub bardziej intensywnie słoneczko...

Jest więc powód, żeby wrócić na Similany...

Dla pomyślnego zakończenia dnia udaliśmy się na kolację...

Rybka w sosie przygotowana na parze to jedno z najlepszych tajskich dań dostępnych w tylu wariantach ile w Taj jest restauracji... Mięciutka, pikantna ale i łagodna, wspaniale aromatyczna...

A i jeszcze cała mątwa w warzywnym bulionie - trochę inna w smaku (nieco bardziej gumowata) niż kalmary - również wybierana na wagę...

Zając Mały o bólu zęba już zapomniał i ochoczo zabrał się do rozprawiczania głowonoga o dziewięciu ramionach...

No a jako deserek krewetki w tempurze... I czegóż więcej do szczęścia potrzeba człowiekowi... 

Duży Zając

Strony

Wyszukaj w trip4cheap