Dobrze znać historię z policjantami. Jednak lepiej wynajac autko z kierowca, nie trzeba się martwić o predkosc, parkowanie i mozna piwka się napić! Ale wyprawa świetna.
Podziwiam Was wszystkich za to, że piszecie swoje relacje jednym ciągiem niemalże. Ja to muszę się zastanowić, muszę mieć natchnienie, odpowiednio dużo czasu. Więc podziwiam.
Podziwiam Was wszystkich za to, że piszecie swoje relacje jednym ciągiem niemalże. Ja to muszę się zastanowić, muszę mieć natchnienie, odpowiednio dużo czasu. Więc podziwiam.
Ale dziś coś napisze.
Pereira, dobrze że to napisałaś. Jeśli potrzebujesz więcej czasu, weny etc każdy zrozumie. Pisz swoim tempem , tak aby sprawiało ci to przyjemność
Podziwiam Was wszystkich za to, że piszecie swoje relacje jednym ciągiem niemalże. Ja to muszę się zastanowić, muszę mieć natchnienie, odpowiednio dużo czasu. Więc podziwiam.
Ale dziś coś napisze.
Kochana...masz już to natchnienie??? mój wyjazd nadchodzi wielkimi krokami i czekam na Twoje wspomnienia-może mnie jeszcze do czegoś zmobilizują)))
No to lecę z tym koksem. Choć Żeluś, Wy jesteście stare wyjadacze wczasowe, nie wiem czy uda mi się czymś zaskoczyć jeszcze
DZIEŃ 3
Ten dzień sponsoruje literka Z jak zwierzaki.
W planie motyle, małpy i delfiny.
Wyruszamy znowu zaraz po śniadaniu, tym razem na południe.
Po drodze mijamy uniwersytet. Ciekawe czy mają jakieś wymiany studenckie..
I minaret. Co kawałek były
I oczywiście piękne widoki z drogi
Docieramy do motylków.
Na parkingu nikogo nie ma. Okazuje się, że innych zwiedzających też nie ma. Ale ogólnie nigdzie nie ma ludzi za wiele i to bardzo a bardzo mi się podoba.
Cena 24000tsh od głowy. Pan przewodnik zasiada z nami przy stoliku i opowiada nam o motylach, jak się rozmnażają, co jedzą, pokazuje wszystko: jajka, gąsienice, kokony. Opowiada, że centrum płaci miejscowym za przyniesione jajeczka (za szutke płacą 500tsh, więc majątku na tym nikt nie zrobił). Można podpytywać, jest wesoło i informacyjnie.
Potem pan prowadzi do "motylarni", to po prostu ogrodzony siatką mały ogród. Na wejściu jest wylęgarnia. Motyle jak i my rodzą się mokre, a jak są mokre to nie potrafią latać. Więc siedzą sobie w wylęgarni i czekają aż wyschną. Uciekło mi z pamięci jak długo to trwa.
Jajeczka
Wylęgarnia. Nogi są zatopione w oleju silnikowym, żeby mrówki nie właziły.
A potem już tylko motylki i kwiatki i okazjonalny zwierzak
Na koniec odkrywamy, że kokony są lepione do patyków ordynarnym butaprenem
Jest też kącik rekreacyjno-wypoczynkowy. Pleciona bananowa toaleta i ławeczka pod parasolem
Cała impreza zajmuje pół godzinki. Żegnają nas małpa i robal
A ja juz się z auta wyleczyłam))) dam zarobic kierowcy a nie policjantowi
Klimaty cudne....
Uff.... za Żelkiem.
Tez się wyleczyłem z samodzielnego prowadzenia auta. Normalnie wkurw by mi nie opadł do końca imprezy
Moje zdjęcia z różnych, dziwnych miejsc http://tom-gdynia.jalbum.net/
Dobrze znać historię z policjantami. Jednak lepiej wynajac autko z kierowca, nie trzeba się martwić o predkosc, parkowanie i mozna piwka się napić! Ale wyprawa świetna.
Bea
a tu znowu cisza, a takie piękne miejsce .....
Bea
Pereira, dawaj dalej Zanzi
No trip no life
ta wyprawa będzi edługo trwała, oj wiele kwadransów
Bea
Podziwiam Was wszystkich za to, że piszecie swoje relacje jednym ciągiem niemalże. Ja to muszę się zastanowić, muszę mieć natchnienie, odpowiednio dużo czasu. Więc podziwiam.
Ale dziś coś napisze.
Pereira, dobrze że to napisałaś. Jeśli potrzebujesz więcej czasu, weny etc każdy zrozumie. Pisz swoim tempem , tak aby sprawiało ci to przyjemność
A my spokojnie poczekamy.
No trip no life
Kochana...masz już to natchnienie??? mój wyjazd nadchodzi wielkimi krokami i czekam na Twoje wspomnienia-może mnie jeszcze do czegoś zmobilizują)))
No to lecę z tym koksem. Choć Żeluś, Wy jesteście stare wyjadacze wczasowe, nie wiem czy uda mi się czymś zaskoczyć jeszcze
DZIEŃ 3
Ten dzień sponsoruje literka Z jak zwierzaki.
W planie motyle, małpy i delfiny.
Wyruszamy znowu zaraz po śniadaniu, tym razem na południe.
Po drodze mijamy uniwersytet. Ciekawe czy mają jakieś wymiany studenckie..
I minaret. Co kawałek były
I oczywiście piękne widoki z drogi
Docieramy do motylków.
Na parkingu nikogo nie ma. Okazuje się, że innych zwiedzających też nie ma. Ale ogólnie nigdzie nie ma ludzi za wiele i to bardzo a bardzo mi się podoba.
Cena 24000tsh od głowy. Pan przewodnik zasiada z nami przy stoliku i opowiada nam o motylach, jak się rozmnażają, co jedzą, pokazuje wszystko: jajka, gąsienice, kokony. Opowiada, że centrum płaci miejscowym za przyniesione jajeczka (za szutke płacą 500tsh, więc majątku na tym nikt nie zrobił). Można podpytywać, jest wesoło i informacyjnie.
Potem pan prowadzi do "motylarni", to po prostu ogrodzony siatką mały ogród. Na wejściu jest wylęgarnia. Motyle jak i my rodzą się mokre, a jak są mokre to nie potrafią latać. Więc siedzą sobie w wylęgarni i czekają aż wyschną. Uciekło mi z pamięci jak długo to trwa.
Jajeczka
Wylęgarnia. Nogi są zatopione w oleju silnikowym, żeby mrówki nie właziły.
A potem już tylko motylki i kwiatki i okazjonalny zwierzak
Na koniec odkrywamy, że kokony są lepione do patyków ordynarnym butaprenem
Jest też kącik rekreacyjno-wypoczynkowy. Pleciona bananowa toaleta i ławeczka pod parasolem
Cała impreza zajmuje pół godzinki. Żegnają nas małpa i robal