Teren hotelu spory ale tutaj już bardziej płasko niz w Diamondsie.
W bujnych ogrodach porozkłądane wille różnej kategorii...wiadomo te najlepsze prawie nad oceanem...tam też znajdowały się dwie wille z prywatnymi basenami.Sprawdzilismy przed przyjazden do tego hotelu,że są wolne...mieliśmy nawet w planie przenieśc się do takiej willi po dniu pobytu ale najpierw postanowiliśmy iść tam na rekonesans czy faktycznie wato bedzie dopłacić.
Willi wewnątrz nie widzieliśmy ale jej położenie ,gdzieś na zadupiu przy murze i średnio zadbanym ogrodzie zniechęciło nas do przeprowadzki.
Ale wszysko po kolei...zaraz tam dojdziemy...
W hotelu jest tez jedna ładna część hotelowa Boudeni...z basenem i restauracją ale ....o tym nie wiedzieliśmy bo nigdzie taka informacja nie była zapisana....była ta część właśnie w remoncie.Pewnie i tak byśmy tam nie siedzieli,bo jest troszkę na uboczu a my przy willi mieliśmy basenik ale o takich sprawach powinno się gdzieś informować.Dzięki temu alebo przez to odpadła jedna restauracja i jeden basenowy bar
To teraz spacer ogrodami ,wśród różnych domków w kierunku plaży....
Widok na remontowaną częśc)))
No i dochodzimy do willi z BASENAMI...niestety czar prysnął i zostalismy w swojej masajskiej wiosce
Chociaż sam ogród za ogrodzeniem za willami był bardzo zielony ....ale nie dla ogrodu chcieliśmy zmienić wille
Plaża przy hotelu nawet podczas przypływu była dosyć szeroka...ale podaczs odpływu bez butów lepiej tam nie wchodzić
Było tu pełno ostrej rafy a żeby tego było mało to jeżowiec na jeżowcu...i tak mniej więcej w odległosci ze sto metrów w jedną i dugą stronę.
Super rozwiązanie na plaży był długaśny most wchodzący w głąb oceanu...podczas odpływu mozna było nim dojść do głębin ale jak zaczynał się przypływ to powrót był dość uciążliwy bo pomost był z kamieni...i było cholernie ślisko)))
Ogród był...wille były no to teraz skoro doszliśmy do plaży będzie basen ten drugi czynny
Basen spory,pięknie położony praktycznie nad brzegiem oceanu z cudownym widokiem w każdym kierunku,z fajnym barem ze stołkami w wodzie i z mnóstwem leżaków,które generalnie oprócz pierwszego dnia były w większości wolne.
Ale niestety tak juz mam ,że pierwszy widok,pierwsze wrażenie z danego miejsca bardzo potęgują u mnie na przyszłość a wiecie jakie było moje spojrzenie w tym kierunku...i to nie koniec-pewnie do materacy w basenie i ogromu ludzi bym się szybko przyzwyczaiła ale do "stada" wydzierających mordy naszych rodaków i puszczających żenująca muzykę adekwatnie do swojego darcia -jak się potem okazało przybyłych tu na szkolenie -ciężko było się przekonać "na końcu świata"
Macie coś takiego,że w takich momentach lepiej się nie przyznawać do "swoich"????
No to troszkę sobie posiedzielismy na tym basnie...troszkę posłuchalismy i poobserwowaliśmy-poczulismy się jak na najtańszych wczasach w Egipcie i przenieśliśmy się do spokojnego basenu w hotelowym SPA....
Ale nim tam pójdziemy jeszcze mimo wszystko troszkę fotek z tego basenu...ale już robionych w inne dni,wtedy kiedy mozna było tam poleżeć przy cichej muzyce dobiegającej z baru
Skoro basen...skoro ma bar to są i drinki....wybór spory-drinków ze dwadzieścia ale same ulepki praktycznie żadnego nie dało rady pić po trzech wziętych na próbę byłam juz tak zasłodzona,że basenowo praktycznie do końca wyjazdu piliśmy już tylko gin z tonikiem albo rum z colą -podanie takiego drinka było dla obsługi wielkim problemem-odbiór każdego drinka trzeba było podpisać a takich w karcie nie było-długo się główkowali jak to ująć na kwitku tym bardziej ,że bylismy świadkami jak przychodził menager i sprawdzał te wszystkie kwitki z zawartością butelek na każdej butelce był wyznacznik ilości zużytego alkoholu wpostaci opaski,którą barman przesuwał w dół wraz z nalaniem odmierzonego alkoholu
Dobrze,że chociaż wieczorkiem w lobby mozna było zamówić coś normalnego-nie to,żeby te lux drinki były w cenie ale chociaż były...podobnie jak kilka rodzai kaw
No ale jeszcze basenowo.......i basen o różnych porach)))
I malutki kawałek plazy zaraz przy basenie.....tutaj często podchodzili miejscowi oferując swoje towary....a skoro już sami podchodzili i ceny za towary bez targowania się były malinowe więć musielimy znów zakupić jakieś zanzibarskie pierdoły
Asiu..w Bułgari bylam sto lat temu jak jeszcze jezdzili tam nieliczni wiec takich obrazków nie pamiętam-bardziej skojarzyło mi sie to z opwieściami ludzi jak za 1000 zł na all do Egiptu jeżdżą i po powrocie mało co pamiętają-włąściwie to chyba drogę do basenu bo i powrotniej już nie....
No ale jak widać świat się zmienia i wszędzie nas taka sytuacja może zastać powiem szczerze,że pewnie gdyby nie było to darcie Polaków to jakoś inaczej bym na to patrzyła chociaz do tej pory to wydawało mi się,że w takich krajach i dosyć dobrych hotelach to jednak kultura będzie ale jak widać Polak wszedzie potrafi się pokazać
Hotelowe lobby że ponure kuz wiadomo ale wszystko się wokoło niego dzieje ))
Stąd jest wyjscie do hotelowych butików,na basen,stąd jest wejscie do baru i tutaj też jest główne wejście do głównej restauracji położonej nad basenem.
W gruncie rzeczy jak się dokładniej przyjrzeć to nawet tutaj jest przyjemnie a szczególnie wieczorami...muzuka na żywo,dobre drinki mimo tego,ze dodatkowo płatne-zawsze można pic ulepki albo zimne piwko,którego na szczęście były trzy gatunki.
Jest bar Shisha i bardzo przyjemna obsługa a przyjemniejsza jeszcze tym bardziej ,że kilku dodatkowo płatnie napoi w tym przepysznych kaw nie doliczyli nam do rachunku
Restauracje były cztery z czego dwie a"la carte-jedna gdzieś w ogrodach a druga przy samym SPA na klifie.Niestety tradycyjnie nie skorzystaliśmy...zawsze mamy zbyt mało czasu a jedzenie w głównej restauracji było bardzo dobre i było w czym wybierać.Tutaj było sniadanie,lunch i kolacja powiem szczerze,że nawet nie wiemy gdzie były przekąski bo praktycznie całymi cały czas byliśmy poza hotelem niekiedy tylko maż zahaczył o lunch.
Restauracja główna duża z wilekim tarasem z widokiem na ogród i ocean i tutaj tez jedliśmy bo wnętrez było jakieś bardzo ponure a i tak bez klimatyzacji tylko w wiatrakami na suficie więc woleliśmy chłodna bryze od oceanu i posiłki na tarasie pod parasolem.
O ile w barze obsługa była bardzo miła to w restauracji robili wrażenie,że pracują za karę co było wielkim minusen dla tego hotelu.
Z pokoju wyjscie na malutki taras,z któreo tylko krok na basen.
Na tarasie stolik z krzesłami i wygodna sofa ,na której póznym popołudniem i wieczorkiem sączylismy drinki niejednokrotnie w wesołym towarzystwie
Teren hotelu spory ale tutaj już bardziej płasko niz w Diamondsie.
W bujnych ogrodach porozkłądane wille różnej kategorii...wiadomo te najlepsze prawie nad oceanem...tam też znajdowały się dwie wille z prywatnymi basenami.Sprawdzilismy przed przyjazden do tego hotelu,że są wolne...mieliśmy nawet w planie przenieśc się do takiej willi po dniu pobytu ale najpierw postanowiliśmy iść tam na rekonesans czy faktycznie wato bedzie dopłacić.
Willi wewnątrz nie widzieliśmy ale jej położenie ,gdzieś na zadupiu przy murze i średnio zadbanym ogrodzie zniechęciło nas do przeprowadzki.
Ale wszysko po kolei...zaraz tam dojdziemy...
W hotelu jest tez jedna ładna część hotelowa Boudeni...z basenem i restauracją ale ....o tym nie wiedzieliśmy bo nigdzie taka informacja nie była zapisana....była ta część właśnie w remoncie.Pewnie i tak byśmy tam nie siedzieli,bo jest troszkę na uboczu a my przy willi mieliśmy basenik ale o takich sprawach powinno się gdzieś informować.Dzięki temu alebo przez to odpadła jedna restauracja i jeden basenowy bar
To teraz spacer ogrodami ,wśród różnych domków w kierunku plaży....
Widok na remontowaną częśc)))
No i dochodzimy do willi z BASENAMI...niestety czar prysnął i zostalismy w swojej masajskiej wiosce
Chociaż sam ogród za ogrodzeniem za willami był bardzo zielony ....ale nie dla ogrodu chcieliśmy zmienić wille
I jeszcze widok na wille z plaży)))
Plaża przy hotelu nawet podczas przypływu była dosyć szeroka...ale podaczs odpływu bez butów lepiej tam nie wchodzić
Było tu pełno ostrej rafy a żeby tego było mało to jeżowiec na jeżowcu...i tak mniej więcej w odległosci ze sto metrów w jedną i dugą stronę.
Super rozwiązanie na plaży był długaśny most wchodzący w głąb oceanu...podczas odpływu mozna było nim dojść do głębin ale jak zaczynał się przypływ to powrót był dość uciążliwy bo pomost był z kamieni...i było cholernie ślisko)))
Piękny ten Zanzibar...
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
Zdjęcie super świetne
Ogród był...wille były no to teraz skoro doszliśmy do plaży będzie basen ten drugi czynny
Basen spory,pięknie położony praktycznie nad brzegiem oceanu z cudownym widokiem w każdym kierunku,z fajnym barem ze stołkami w wodzie i z mnóstwem leżaków,które generalnie oprócz pierwszego dnia były w większości wolne.
Ale niestety tak juz mam ,że pierwszy widok,pierwsze wrażenie z danego miejsca bardzo potęgują u mnie na przyszłość a wiecie jakie było moje spojrzenie w tym kierunku...i to nie koniec-pewnie do materacy w basenie i ogromu ludzi bym się szybko przyzwyczaiła ale do "stada" wydzierających mordy naszych rodaków i puszczających żenująca muzykę adekwatnie do swojego darcia -jak się potem okazało przybyłych tu na szkolenie -ciężko było się przekonać "na końcu świata"
Macie coś takiego,że w takich momentach lepiej się nie przyznawać do "swoich"????
No to troszkę sobie posiedzielismy na tym basnie...troszkę posłuchalismy i poobserwowaliśmy-poczulismy się jak na najtańszych wczasach w Egipcie i przenieśliśmy się do spokojnego basenu w hotelowym SPA....
Ale nim tam pójdziemy jeszcze mimo wszystko troszkę fotek z tego basenu...ale już robionych w inne dni,wtedy kiedy mozna było tam poleżeć przy cichej muzyce dobiegającej z baru
Skoro basen...skoro ma bar to są i drinki....wybór spory-drinków ze dwadzieścia ale same ulepki praktycznie żadnego nie dało rady pić po trzech wziętych na próbę byłam juz tak zasłodzona,że basenowo praktycznie do końca wyjazdu piliśmy już tylko gin z tonikiem albo rum z colą -podanie takiego drinka było dla obsługi wielkim problemem-odbiór każdego drinka trzeba było podpisać a takich w karcie nie było-długo się główkowali jak to ująć na kwitku tym bardziej ,że bylismy świadkami jak przychodził menager i sprawdzał te wszystkie kwitki z zawartością butelek na każdej butelce był wyznacznik ilości zużytego alkoholu wpostaci opaski,którą barman przesuwał w dół wraz z nalaniem odmierzonego alkoholu
Dobrze,że chociaż wieczorkiem w lobby mozna było zamówić coś normalnego-nie to,żeby te lux drinki były w cenie ale chociaż były...podobnie jak kilka rodzai kaw
No ale jeszcze basenowo.......i basen o różnych porach)))
I malutki kawałek plazy zaraz przy basenie.....tutaj często podchodzili miejscowi oferując swoje towary....a skoro już sami podchodzili i ceny za towary bez targowania się były malinowe więć musielimy znów zakupić jakieś zanzibarskie pierdoły
Żelku jesli się chce spędzić urlop z tłumem pijących i słuchajacych disco polo rodaków to bardziej polecam Bułgarie niż Egipt.
Ta fotka superkowa.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
Asiu..w Bułgari bylam sto lat temu jak jeszcze jezdzili tam nieliczni wiec takich obrazków nie pamiętam-bardziej skojarzyło mi sie to z opwieściami ludzi jak za 1000 zł na all do Egiptu jeżdżą i po powrocie mało co pamiętają-włąściwie to chyba drogę do basenu bo i powrotniej już nie....
No ale jak widać świat się zmienia i wszędzie nas taka sytuacja może zastać powiem szczerze,że pewnie gdyby nie było to darcie Polaków to jakoś inaczej bym na to patrzyła chociaz do tej pory to wydawało mi się,że w takich krajach i dosyć dobrych hotelach to jednak kultura będzie ale jak widać Polak wszedzie potrafi się pokazać
Hotelowe lobby że ponure kuz wiadomo ale wszystko się wokoło niego dzieje ))
Stąd jest wyjscie do hotelowych butików,na basen,stąd jest wejscie do baru i tutaj też jest główne wejście do głównej restauracji położonej nad basenem.
W gruncie rzeczy jak się dokładniej przyjrzeć to nawet tutaj jest przyjemnie a szczególnie wieczorami...muzuka na żywo,dobre drinki mimo tego,ze dodatkowo płatne-zawsze można pic ulepki albo zimne piwko,którego na szczęście były trzy gatunki.
Jest bar Shisha i bardzo przyjemna obsługa a przyjemniejsza jeszcze tym bardziej ,że kilku dodatkowo płatnie napoi w tym przepysznych kaw nie doliczyli nam do rachunku
Restauracje były cztery z czego dwie a"la carte-jedna gdzieś w ogrodach a druga przy samym SPA na klifie.Niestety tradycyjnie nie skorzystaliśmy...zawsze mamy zbyt mało czasu a jedzenie w głównej restauracji było bardzo dobre i było w czym wybierać.Tutaj było sniadanie,lunch i kolacja powiem szczerze,że nawet nie wiemy gdzie były przekąski bo praktycznie całymi cały czas byliśmy poza hotelem niekiedy tylko maż zahaczył o lunch.
Restauracja główna duża z wilekim tarasem z widokiem na ogród i ocean i tutaj tez jedliśmy bo wnętrez było jakieś bardzo ponure a i tak bez klimatyzacji tylko w wiatrakami na suficie więc woleliśmy chłodna bryze od oceanu i posiłki na tarasie pod parasolem.
O ile w barze obsługa była bardzo miła to w restauracji robili wrażenie,że pracują za karę co było wielkim minusen dla tego hotelu.