--------------------

____________________

 

 

 



ALASKA - dlaczego warto tam jechać?

285 posts / 0 nowych
Ostatni wpis
Strony
Antenka
Obrazek użytkownika Antenka
Offline
Ostatnio: 5 lat 1 tydzień temu
Rejestracja: 23 paź 2013

Pisz,pisz - interesują i to bardzo Smile

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 6 miesięcy 2 dni temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Dziewczyny, ta nazwa już tam praktycznie od dawna egzystuje. Nikt na Alasce nie mówi o Parku, czy o górze inaczej niż Denali.

Myślę, że może chodzi o jakieś oficjalne usankcjonowanie tej dawno już funkcjonującej nazwy....

Mariola

Antenka
Obrazek użytkownika Antenka
Offline
Ostatnio: 5 lat 1 tydzień temu
Rejestracja: 23 paź 2013

Apisku- dokładnie tak Smile

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 6 miesięcy 2 dni temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Ładną pogodą wita nas następny dzień w Parku Narodowym Denali.

Trochę nam się program zwiedzania poprzestawiał, bo dziś dopiero mieliśmy jechać na całodniową zorganizowaną wycieczkę, a wczoraj oblukać jedynie dobrze zagospodarowane tereny wokół wejścia do parku.

Ale w sumie co za różnica????

Na śniadanko mamy jeszcze swoje produkty, ale brakuje pieczywa. Co ja się z małżonkiem naużerałam, żeby zrobić zakupy w Anchorage na kilkudniowy wypad w dzicz!!!!

On – jak uparty kozioł – twierdził, że skoro tam mieszkają ludzie to będą sklepy i nie warto robić zapasów. Ja tam miałam zaczerpnięte z netu informacje, że zarówno ze stacjami benzynowymi, jak i zaopatrzeniem w żywność w okolicach Denali nie jest za dobrze.

W końcu postawiłam na swoim, zrobiliśmy spore zapasy – szczególnie serów, owoców i warzyw – natomiast pieczywka kupiliśmy za mało. Też wyszłam z założenia, że czego, jak czego, ale chleba to nawet tam nie zabraknie.

Tak więc wstajemy raniuteńko i panią w recepcji pytamy gdzie tu jest najbliższy sklep. Już dokładnie nie precyzujemy o jaki asortyment nam chodzi, bo pani odesłałaby nas z pewnością do hotelowej restauracji. A tam ceny jak za zboże !!!!

Recepcjoniska mówi, że za około 8 mil (13 km) jest Denali Village, stoi tam kilka pensjonatów i tam będzie sklepik.

No to się ładujemy do auta...

OK, jedziemy szutrową drogą  wypatrując osiedla. W tej tajdze trudno o pomyłkę, domów jak na lekarstwo....

 A po drodze takie widoczki....

Wreszcie widzimy kilka drewnianych – nawet piętrowych!!!! - domów.

Okazuje się, że Denali Village to spory ośrodek dla turystów, a nie wioska, choć nazwa to sugeruje. Jest dość wcześnie, więc jeszcze pusto. Tuż obok przepływa rzeka Nenana i jacyś faceci podjechali właśnie z przyczepą załadowaną pontonami na rafting.

Wskazują nam budynek, gdzie jest sklep.

Idziemy tam, i owszem jest sklepik, ale z pamiątkami. Można sobie kupić widokówki, książki o Alasce, t-shirty z Alaski, płyty DVD, kubki do kawy z górą Denali, maskotkę misia grizzli, ale chleba – niet.

To się pytamy, gdzie można kupić chleb????

Pani kieruje nas w tym samym kierunku skąd przyjechaliśmy, tylko jeszcze dwa razy dalej. Tu odległości liczy się inaczej....

Mąż już chce kupować gotowe trójkątne kanapki w plastikowych pojemniczkach z dwutygodniowym terminem przydatności do spożycia w. jakimś tutejszym fast foodzie

Ale mnie już mdli na sam ich widok, a co dopiero jak miałabym je jeść. Mogę zjeść samą chrupiącą POLSKĄ bagietkę, ale nie taką kanapkę.

Obchodzimy wokół włości Denali Village, ale nam się tu zdecydowanie nie podoba. Niby niczego zarzucić nie można, ale miejsce nieporównywalne do naszych leśnych chatek.

Zawracamy i po około 30 km dojeżdżamy do głównego centrum rozrywkowo – turystycznego w rejonie Parku Narodowego Denali.

Dużo się o nim naczytałam, i z fotografii oraz zamieszczonych opisów mam o tym miejscu jak najgorsze wyobrażenie.

Ale i tak chciałam je zobaczyć, bo – przyznaję bez bicia – czasem moje wyobrażenia są mylne.

Mariola

Nel
Obrazek użytkownika Nel
Offline
Ostatnio: 21 godzin 31 minut temu
admin
Rejestracja: 04 wrz 2013

Apisku, a j to bym mogla tam jechac choćby zaraz, tak tam pieknie..i dziko i natualnie ..

No trip no life

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 6 miesięcy 2 dni temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Przy autostradzie zmierzającej na północ do Fairbanks stoją wielkie hotelowce. Fakt, że nawet architektonicznie nie wygląda to źle, takie coś jakby górskie drewniane schroniska , tylko 10 razy większe od naszych. 

Ale znajdą się też maszkaronki murowane, które mają udawać bardziej komfortowe hotele niż te drewniane.

Wokół nich mnóstwo innych bud, budyneczków, baraków, domów, a w nich knajpki, restauracje, puby, lodziarnie, hot dogi i hamburgery, fish and chips, słodycze itp smakołyki.

Kolejną grupę stanowią firmy świadczące usługi turystyczne. Jest w czym wybierać!!!!

Loty samolocikami nad najwyższą górą, wyprawa quadami lub samochodami terenowymi po bezdrożach tajgi i tundry, wędkowanie, polowanie, obserwowanie niedźwiedzi i orłów, spływy kajakowe i raftingi po górskich rzekach, jazda psimi zaprzęgami, i pewnie wiele innych.

Pewno jakby się dobrze przyjrzeć to i kasyno oraz dyskoteka by się znalazła – ale teraz to żart!!!! Chyba jednak nie ma...

Na parkingach luksusowe autokary, które dowiozły tu tłumek pasażerów z wycieczkowców, którym zamarzyło się zobaczenie dzikiej przyrody przez parę godzin.

Czemu wcale się nie dziwię, bo mi się też marzyło.

Tylko zupełnie nie w takich warunkach.

Kolejne tłumy wysypują się z turystycznego pociągu Alaskan Express, przejazd którym też jest nie lada atrakcją.

Teraz cieszę się podwójnie, że tu nie zabukowałam noclegów. Choć hotelowe warunki byłyby z pewnością lepsze niż nasze drewniane domki, no ale nie ten klimacik!!!

 

Chcę najpierw zobaczyć ten duży hotel Mc Kinley Challet, który powinien znajdować się gdzieś w pobliżu wjazdu do parku. Widzimy główny budynek z restauracją, niezbyt ciekawie to wygląda, a jeszcze w dodatku wokół trwa budowa, chyba powstaną tu nowe hotele, sklepy i knajpy.

Niestety taki trend światowy – gdzie jest pięknie, ciągną turyści, których trzeba dopieścić!!!!!

Na zboczu góry porozrzucane są mniejsze drewniane pawilony. Fakt, że z niektórych domków to trzeba drałować dość daleko do restauracji, lobby lub na parking, ale widzę, że jeżdżą autobusiki shutlle.

Tu już mi się bardziej podoba. A jeszcze w dodatku nie ma wcale tłumów ludzi, albo jeszcze nie dojechały autokary zwożące turystów rejsowych, albo już po noclegu zdążyli wyjechać na wycieczki.

Mariola

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 6 miesięcy 2 dni temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Ale mąż mnie już ciągnie do sklepiku, pewno zdążył zgłodnieć.

Na tą całą masę ludzi – a przecież są też miejscowi – jest jeden niewielki sklepik o wdzięcznej nazwie Park Mart Store - typu szwarc, mydło i powidło.

Prawda jest taka, że na ogół turyści jadają w restauracjach, a tylko takie głupki jak my szukają tu sklepu z żarciem.

W niewielkim sklepiku siedzi przy kasie znudzona panienka, bo i asortyment tu ubogi...

Serów żadnych, z owoców tylko banany i pomarańcze.

Ale jest w nim chleb, a nawet dwa jego rodzaje. Oba zafoliowane, pokrojone, leciutkie jak wata. Jeden biały, a drugi ciemny. Ten biały za 3,50$, a ciemny za 7,99$.

Mąż oczywiście łapie ciemny, bo na ogół taki właśnie jadamy, a ten jeszcze ma na sobie kilka ziarenek dyni i słonecznika. No prawdziwy rarytas, ale ja tam mam podejrzenia....

I miałam rację, że nie wierzyłam w tą "razowość" chlebka!!!!

Bo to było takie samo ligninowate goowno, jak to białe pieczywo tostowe , tylko z dodatkiem jakiegoś barwnika, no i żeby zdrowiej wyglądało, to posypano to coś z rzadka dynią i słonecznikiem.

A w smaku to było chyba jeszcze gorsze niż to białe, bo nie dość, że brunatne w kolorze, to jeszcze słodkawe.

No i osiągnęłam swoje....mąż mi przyznał rację, że jednak miałam dobry pomysł z tymi zakupami w Anchorage!!!!

A tego chleba po którego jechaliśmy łącznie 60 kilometrów tam i spowrotem i zapłaciliśmy 7,99$ czyli około 30 zł, to i tak mało co zjedliśmy, ale mewom smakował....

Tak więc oprócz kupionego chlebka, zaliczyliśmy centrum Denali, gdzie w jednym miejscu zatrzymuje się większość turystów zwiedzających Park Narodowy na zorganizowanych wycieczkach.

Dla indywidualnych turystów jest sporo małych domków i pensjonatów rozrzuconych w lesie.

I wydaje mi się to o wiele lepszym rozwiazaniem.

Ale przy okazji zwiedziliśmy sobie okolicę.

Mariola

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 6 miesięcy 2 dni temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

difm, nienawidzę amerykańskich kanapek, muffinów, hamburgerów i hot dogów. Nie jestem specjalnie wymagająca jedzeniowo, ale amerykańskiej kuchni - z małymi wyjątkami - nie trawię.

Byłam w Subwayu w Denali Village i raczej nic mi tam smakowicie nie wyglądało, a tak w ogóle to nie lubimy fast foodów.

Natomiast w Safewayu można kupić całkiem fajne żarełko i to zarówno w Anchorage, jak i Seward. I wolę sobie sama przygotować kanapki z tym, co mi odpowiada, niż jeść jakąś masówkę.No, niestety nie ma go w rejonie Denali.

Choć czasami i z fast foodów korzystaliśmy. Np gdy żal nam było marnować czas w rejonie Denali Visitors Center poszliśmy do Mc Donalda...

A jeśli chodzi o twoje rady, to czy wybrałam trasę nie taką jak sugerowałeś???? Bo za bardzo nie wiem o co chodzi???

Mariola

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 6 miesięcy 2 dni temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Po śniadaniu wybieramy się na szlak turystyczny prowadzący wokół jeziora Horseshoe Lake.

Bardzo podobają mi się alaskańskie jeziora i mam nadzieję, że to również przypadnie mi do gustu.

Podjeżdżamy do Visitors Center, gdzie zostawiamy na parkingu auto i piechotką wyruszamy na szlak. A że wczoraj wykupiliśmy bilet wstępu do parku uprawniający do wchodzenia tu przez 7 dni, wszelkie formalne sprawy mamy z głowy.

Początkowo trasa wiedzie przez łąki porośniete polnymi kwiatami. Najbardziej popularna jest ciemnoróżowa wierzbówka, która tworzy wielkie kolorowe łany.

Wchodzimy do lasu i ścieżka wspina się ostro w górę. Co chwilę ostrzeżenia o grasujących tu niedźwiedziach i rady jak się zachować w czasie ewentualnego spotkania.

Pewnie gdzieś tu są, bo wczoraj w czasie wycieczki widzieliśmy cztery w różnych zakątkach parku.

Nam się jednak żaden nie trafia...Trochę szkoda, bo to by była dopiero przygoda, ale może i lepiej????

Gdy docieramy na szczyt góry nagrodą jest roztaczający się stąd widok.

W głębokiej kotlinie leży błękitne jezioro w kształcie podkowy ( stąd ta nazwa "horseshoe") otoczone świerkowym lasem z górami w tle. Nieco dalej płynie górska rzeka Nenana.

Schodzenie w dół do jeziora znacznie szybciej nam idzie. Przyjemny las, cień, droga niezbyt stroma wije się po zboczu góry.

Wreszcie dochodzimy do poziomu jeziora. Jest spore i bardzo ładne. Z jednej strony opadają do niego strome skały, z pozostałych jest łagodne zejście porośnięte trawą i jakąś bagienną roślinnością.

Tu po raz pierwszy widzę dziko rosnące nasze ogrodowe pięciorniki. Czyżby przywędrowały z Alaski???? Później będzie ich więcej, nie są zbyt dorodne, okazałe, ale przecież to zupełnie inny klimat niż nasz!!!!

 A tu jakieś dziwne drobnolistne alaskańskie paprocie

Mariola

sigma001
Obrazek użytkownika sigma001
Offline
Ostatnio: 3 lata 1 miesiąc temu
Rejestracja: 03 paź 2013

W końcu doczytałem - fantastyczna przygoda I-m so happy

Strony

Wyszukaj w trip4cheap