--------------------

____________________

 

 

 



Kalifornia i Arizona – Wild Wild West z Rainbow wrzesień 2022

370 posts / 0 nowych
Ostatni wpis
Strony
cienkibolek
Obrazek użytkownika cienkibolek
Offline
Ostatnio: 23 godziny 29 minut temu
Rejestracja: 26 wrz 2013
Kalifornia i Arizona – Wild Wild West z Rainbow wrzesień 2022

Ostatnio korzystałem z relacji i informacji od jorgusia dotyczących wycieczki do Korei Południowej. Gdy po powrocie zobaczyłem, że jorguś wybiera się do USA na wycieczkę, na której ja byłem 3 lata temu, to stwierdziłem, że się zrewanżuję. Zrobię zatem ekspresową relację z tej wycieczki, żeby jorguś zdążył zobaczyć, co go czeka.

cienkibolek
Obrazek użytkownika cienkibolek
Offline
Ostatnio: 23 godziny 29 minut temu
Rejestracja: 26 wrz 2013

Moja wycieczka miała miejsce w terminie 18.09 – 01.10.2022. Na początek garść informacji ogólnych.

Jeśli idzie o pogodę, to generalnie było bardzo ciepło, temperatury przekraczały od dwudziestu kilku do blisko 40 stopni. W 2 dni pojawiły się też opady deszczu, ale niezbyt mocne i nie utrudniły one zwiedzania.

W części objazdowej nocowaliśmy w 11 różnych hotelach (tylko w jednym z nich spędziliśmy 2 kolejne noce):

Poniżej lista hoteli:

Best Western Plus South Bay – Lawndale – Los Angeles

https://www.bestwestern.pl/booking-path/hotel-details/best-western-plus-south-bay-hotel-lawndale-5336

Na wyposażeniu był m.in. telewizor, lodówka, ekspres do kawy, sejf, żelazko i deska do prasowania, suszarka, kosmetyki do mycia. Przy recepcji była też dostępna kuchenka mikrofalowa. W hotelu był również basen.

Holiday Inn Express Hotel & Suites – Escondido

https://www.hiexpress.com/hotels/us/en/escondido/escca/hoteldetail?fromRedirect=true&qSrt=sBR&qIta=03717490&icdv=03717490&gclid=EAIaIQobChMIub2_qYjO-gIVMECRBR1XsQiKEAAYASAAEgLOcPD_BwE

Na wyposażeniu był m.in. telewizor, lodówka, kuchenka mikrofalowa, ekspres do kawy, żelazko i deska do prasowania, suszarka, kosmetyki do mycia. W hotelu był również basen.

Sleep Inn – Scottsdale

https://sleepinnscottsdale.com/

Na wyposażeniu był m.in. telewizor, lodówka, kuchenka mikrofalowa, ekspres do kawy, żelazko, suszarka, kosmetyki do mycia. W hotelu był również basen.

Howard Johnson – Flagstaff

https://www.guestreservations.com/howard-johnson-flagstaff-i-40-east-lucky-lane/booking?gclid=EAIaIQobChMI5JDv5onO-gIVDt-yCh3sbQdGEAAYASAAEgLhBPD_BwE

Na wyposażeniu był m.in. telewizor, lodówka, kuchenka mikrofalowa, ekspres do kawy, żelazko i deska do prasowania, suszarka, kosmetyki do mycia. W hotelu był również basen.

Best Western View of lake Powell – Page

https://bestwesternviewoflakepowellhotel.reservationstays.com/requests/sd7EZUsGeGWJVmTQ34WlKQ/hotels/RG6RVKkG?expand_params=true

W tym hotelu, jako jedynym, spędziliśmy 2 noce. Na wyposażeniu był m.in. telewizor, lodówka, kuchenka mikrofalowa, ekspres do kawy, żelazko i deska do prasowania, suszarka, kosmetyki do mycia. W hotelu był również basen.

Quality Inn – Cedar City

https://www.bookonline.com/hotel/quality-inn-cedar-city---university-area?gclid=EAIaIQobChMIoeSQrYrO-gIVidKyCh3lmwhgEAAYAyAAEgIOevD_BwE#room-types

Na wyposażeniu był m.in. telewizor, lodówka, kuchenka mikrofalowa, ekspres do kawy, żelazko, suszarka, kosmetyki do mycia.

Circus Circus – Las Vegas

https://www.guestreservations.com/circus-circus/booking?gclid=EAIaIQobChMIqpX2qYvO-gIV4QbmCh06wQozEAAYASAAEgJ14vD_BwE

Na wyposażeniu był m.in. telewizor, suszarka i kosmetyki do mycia (niestety brak lodówki, eskpresu do kawy czy kuchenki mikrofalowej). W hotelu było też kasyno, sklepy i basen. Miałem pokój na 17 piętrze, niestety szyby były bardzo brudne (a okien nie dało się otworzyć), więc nie można było zrobić zdjęć z ładnym widokiem na miasto. W pokoju był też nieprzyjemny zapach papierosów (i być może innych używek).

Bishop 395 Inn – Bishop

http://www.bishop395inn.com/#/

Na wyposażeniu był m.in. telewizor, lodówka, kuchenka mikrofalowa, ekspres do kawy, suszarka, kosmetyki do mycia.

Baymont inn & Suites – Modesto

https://www.wyndhamhotels.com/baymont/modesto-california/baymont-inn-and-suite-modesto-salida/overview?iata=99922675&gclid=EAIaIQobChMI_JL9_YvO-gIVEgfmCh1isAKbEAAYASAAEgKcFvD_BwE

Na wyposażeniu był m.in. telewizor, lodówka, kuchenka mikrofalowa, ekspres do kawy, żelazko i deska do prasowania, suszarka, kosmetyki do mycia.

Sam Wong – San Francisco

https://www.swhotel.com/

Pokój był w tym hotelu bardzo mały. Na wyposażeniu był m.in. telewizor, suszarka i kosmetyki do mycia (niestety brak lodówki, eskpresu do kawy czy kuchenki mikrofalowej). Przypadkiem dowiedziałem się od uczestników mojej wycieczki (bo pilot o tym nie wiedział), że na moim piętrze dostępna jest kuchnia, w której były m.in. dwie kuchenki mikrofalowe, z których goście hotelu mogą korzystać.

Quality Inn – Buellton

https://www.choicehotels.com/en-uk/california/buellton/quality-inn-hotels/ca238?checkInDate=2022-10-07&checkOutDate=2022-10-08

Na wyposażeniu był m.in. telewizor, lodówka, kuchenka mikrofalowa, ekspres do kawy, żelazko i deska do prasowania, suszarka, kosmetyki do mycia.

We wszystkich hotelach w pokojach było dostępne Wi-Fi. Zazwyczaj były też kubki z tworzywa, kawa czy kubełek do lodu. Z basenów w praktyce nie było kiedy skorzystać. Dodam jeszcze, że łóżka w hotelach były szerokie i wygodne, do tego zazwyczaj zaopatrzone w kilka dużych wygodnych poduszek, więc spało się dobrze.

Jeśli idzie o wyżywienie, to w cenie wycieczki objazdowej mieliśmy jedynie śniadania. W jednym przypadku (w hotelu w San Francisco) dostaliśmy śniadanie w recepcji w formie pudełkowej. Ta wersja była bardzo skromna, składała się z muffinka, croissanta, jabłka i soku jabłkowego. W dwóch przypadkach mieliśmy śniadania serwowane w restauracjach poza naszymi miejscami noclegu. W restauracji w Flagstaff zaserwowano nam jajecznicę, bekon, bułkę, masło, dżem, herbatę lub kawę (wedle wyboru). W restauracji IHOP w Las Vegas zaserwowano nam naleśniki (do ich polania był syrop), jajecznicę, kiełbaski, jakieś danie z ziemniaków, surówkę, bekon, herbatę lub kawę (wedle wyboru) i sok jabłkowy. W pozostałych przypadkach śniadania były w formie bufetu z mniejszym lub większym wyborem. Poza napojami (kawa, herbata, mleko, soki) pojawiały się takie produkty jak: różnego rodzaju płatki (raz była też owsianka), jajecznica (oczywiście jak to w USA z proszku), omlety, jajka na twardo (oczywiście jak to w USA obrane ze skorupki), kiełbaski, bekon, wędlina na ciepło, mięso (jak do hamburgera), pieczone ziemniaki, ser biały (tylko raz), dżemy, muffinki, ciastka, pieczywo (chleb tostowy, bułki), masło, naleśniki, gofry, jogurty, owoce (banany, pomarańcze, mandarynki, jabłka, gruszki). Ogólnie, jeśli ktoś nie wybrzydzał, to na ogół można się było najeść do syta. Reszta posiłków była już we własnym zakresie, pomijając lunch u Indian Navajo wliczony w cenę wycieczki (podano tam smaczne placki z warzywami). Raz zawitaliśmy wspólnie do restauracji sieci „Golden Corral”, w której za jedyne 16 USD można się było najeść i napić do woli korzystając z bogatego „szwedzkiego stołu”. Ja miałem sporo prowiantu zabranego z Polski, zaopatrywałem się też w amerykańskich hipermarketach (m.in. w pieczywo i dania gotowe do odgrzania w kuchence mikrofalowej).

Nasza grupa liczyła 35 osób. Wiek uczestników był zróżnicowany, poczynając od osób w wieku szkolnym i studenckim), na emerytach kończąc. W grupie nie było notorycznych spóźnialskich czy jakichś innych bardziej uciążliwych osób. Dodam, że oprócz naszej, była jeszcze druga grupa (o zbliżonej liczbie uczestników) Rainbow na takiej samej trasie w tym samym terminie. Prowadziła ją doświadczona na amerykańskich trasach pilotka Rainbow – Katarzyna Napiórkowska.

Jeśli idzie o transport lądowy, to pominąwszy pierwszy przejazd transferowy z lotniska do hotelu w Los Angeles, podróżowaliśmy jednym autokarem marki Prevost. Jak dla mnie, było w nim trochę mało miejsca na nogi, ale na szczęście było w nim dużo więcej miejsc niż uczestników wycieczki, więc ja (podobnie jak wielu innych uczestników wycieczki) miałem do dyspozycji 2 miejsca, co nieco poprawiło komfort podróży. Klimatyzacja działała sprawnie. Naszym kierowcą był Borys (z pochodzenia Ormianin). Choć jeździł bezpiecznie, to mógłby nieco szybciej. Dla przykładu autokar drugiej grupy Rainbow (prowadzony przez Afroamerykankę), choć wyjechał z Simi Valley wcześniej od nas, to na lotnisko w Los Angeles dotarł przed nami. Na plus kierowcy można zapisać to, że pomagał przy ładowaniu i wyładowywaniu bagaży z autokaru, ale ogólnie był raczej mrukliwy i nie zawsze dogadywał się z naszym pilotem (np. mimo jego sugestii nie chciał puszczać muzyki w autokarze, filmy też zresztą nie były puszczane, ale tych pilot też nie miał). Nie znał też dobrze naszej trasy czy hoteli, w których nocowaliśmy i zdarzało mu się pobłądzić czy długo szukać miejsca do zaparkowania. Autokar miał tylko jedne drzwi, co mocno wydłużało czas wyjścia (i wejścia) z niego wszystkich uczestników. Na końcu autokaru była toaleta, z której można było skorzystać w awaryjnych sytuacjach.

W Monument Valley i przy Kanionie Antylopy mieliśmy przejazdy jeepami prowadzonymi przez Indian Navajo. Przebiegły bez zarzutu. Podobnie jak przejazdy meleksami przy jeziorze Powella.

Jeśli idzie o transport wodny, to zaliczyliśmy rejs po jeziorze Powell i po zatoce Golden Gate. Odbyły się bez problemów i w dobrych warunkach.

Jeśli idzie o transport powietrzny, to zaliczyłem przelot helikopterem z młodą, atrakcyjną pilotką azjatyckiego pochodzenia. Tu też wszystko przebiegło bez zarzutu, ale lot na Wielkim Kanionem dostarczył wspaniałych wrażeń. Poza tym oczywiście były przeloty między Polską i USA zrealizowane samolotem Boeing 787-800 Dreamliner (z układem siedzeń 3+3+3) należącym do naszego narodowego lotniczego przewoźnika - LOT-u. W cenie przelotu były 2 posiłki, pomiędzy nimi można było dodatkowo bez ograniczeń korzystać z dostępnych napojów. Na wyposażeniu był koc, poduszka i słuchawki umożliwiające korzystanie z indywidualnego centrum rozrywki z filmami, muzyką itd. Lot do USA był nieco opóźniony (ogólnie trwał blisko 12 godzin), za to z powrotem przylecieliśmy nawet trochę przed planowanym czasem (i lot trwał krócej – poniżej 11 godzin). Ogólnie mimo, że loty były długie, to jakoś bardzo mnie nie zmęczyły.

Jeśli idzie o naszego pilota (Andrzej Kulbida), to trudno mi go jednoznacznie ocenić. Z jednej strony to osoba dość sympatyczna (spełniał prośby o rozszerzenie oficjalnego programu czy dłuższy postój w niektórych miejscach, dzięki czemu zazwyczaj nie dojeżdżaliśmy do hoteli o jakichś niepotrzebnie wczesnych godzinach), zapalony podróżnik o dość szerokich horyzontach umysłowych, autor 4 książek dot. podróży po Bliskim Wschodzie (pewnie lepiej by się sprawdził na tych kierunkach, bo na naszej trasie nie miał tak dużego doświadczenia, jak prowadząca w tym samym terminie drugą grupę Rainbow pani Katarzyna). Z drugiej strony wydaje się, że wiek emerytalny pana Andrzeja trochę już ogranicza jego możliwości percepcyjne. Bardzo często „zawieszał się” w trakcie mówienia próbując przypomnieć sobie brakujące mu słowa czy nazwy, wielokrotnie przekręcał różne nazwy (dla przykładu Griffith Observatory uparcie nazywał Griffin Observatory), zdarzało mu się też podawać całkowicie błędne informacje (ze 2 razy sam je prostowałem i przyznawał mi rację). Mógłby też sobie lepiej radzić z niektórymi sprawami organizacyjnymi. Największym jednak moim zastrzeżeniem wobec pana Andrzeja jest to, że nie zabrał nas do Doliny Śmierci twierdząc, że nie ma do niej możliwości żadnego dostępu (bo albo droga zniszczona albo coś tam jeszcze). O tym, że była to nieprawda dowiedzieliśmy się od wracających z nami samolotem uczestników grupy z biura Logos Tour, która bez problemu do Doliny Śmierci wjechała. Zresztą jeden z uczestników naszej wycieczki też mu wcześniej pokazywał (na podstawie informacji z Internetu), że jest możliwość dojazdu, ale zostało to zignorowane. Dodam jeszcze, że pan Andrzej dość słabo radził z systemem Tour Guide System, przez co czasem zupełnie nie dało się go słuchać (nawiasem mówiąc system ten był dość rzadko używany).

Loty helikopterem nad Wielkim Kanionem:

Papillon Grand Canyon Helicopters

https://www.papillon.com/

Stawki Sales Tax

Kalifornia – 7,25% stanowy, 0-3,25% lokalne

Arizona – 5,50% stanowy, 0-7,30% lokalne

Nevada – 6,85%, 0-1,525% lokalne

Utah – 4,85%, 1-7,5% lokalne

Czas:

Kalifornia -9 godz.

Arizona -9 godz.

Nevada -9 godz.

Utah -8 godz.

cienkibolek
Obrazek użytkownika cienkibolek
Offline
Ostatnio: 23 godziny 29 minut temu
Rejestracja: 26 wrz 2013

Dzień 1 18.09.2022 (niedziela)


Zbiórkę na lotnisku w Warszawie wyznaczono nam na 13:45 (czyli trzy godziny przed planowanym odlotem). Przed odprawą odwiedziłem stanowisko Rainbow na lotnisku, gdzie dostałem bilety lotnicze, wydrukowany formularz ESTA, listę hoteli na trasie wycieczki oraz akcesoria do odbiorników Tour Guide System (same odbiorniki dostaliśmy już w USA). Przy stanowisku Rainbow poznałem też naszego pilota – Andrzeja Kulbidę, który przekazał kilka pierwszych informacji. Potem udałem się już do stanowisk odprawy. Przeszedłem stosowne procedury (sprawdzano m.in. certyfikaty potwierdzające szczepienie przeciwko COVID-19) i oczekiwałem na wylot do USA, który zaplanowano na 16:45.Nasz samolot oderwał się ostatecznie od ziemi dopiero o 17:38. Lot był rejsowy, lecieliśmy samolotem Boeing 787-800 Dreamliner (z układem siedzeń 3+3+3) należącym do naszego narodowego lotniczego przewoźnika - LOT-u. W cenie przelotu były 2 posiłki, pomiędzy nimi można było dodatkowo bez ograniczeń korzystać z dostępnych napojów. Na wyposażeniu każdy pasażer miał koc, poduszkę, a także słuchawki umożliwiające korzystanie z indywidualnego centrum rozrywki. Dostępne w nim były m.in. filmy, muzyka i informacje nt. lotu. Ja w trakcie lotu obejrzałem 2 filmy fabularne. Potem udało mi się trochę pospać. Na lotnisku w Los Angeles wylądowaliśmy ostatecznie z półgodzinnym opóźnieniem o 5:30 czasu polskiego (czyli 20:30 czasu kalifornijskiego). Dodam jeszcze, że ku mojemu zaskoczeniu w samolocie nie rozdawano do wypełnienia deklaracji celnych, jak się okazało ten obowiązek został zniesiony. Na lotnisku czekała mnie najpierw rozmowa z urzędnikiem imigracyjnym. Byłem pytany m.in. innymi o to czy jestem pierwszy raz w USA, gdzie będę nocował, do kiedy pozostanę w USA oraz czy przewożę jakąś żywność (w tym mięso). Gdy powiedziałem, jaką żywność przewożę i że mam ją w bagażu głównym, to urzędnik nie potrafił odpowiedzieć czy mogę wwieźć to, co przywiozłem. Wezwał zatem innego urzędnika, który udał się ze mną do miejsca odbioru bagażu. Po odbiorze bagażu poszliśmy do miejsca kontroli bagażu, gdzie został on najpierw prześwietlony, a potem musiałem go otworzyć i pokazać jaką żywność przewożę. Ostatecznie niczego mi nie skonfiskowano, wszystkie produkty które przywiozłem zostały uznane za dopuszczalne i wraz z grupą i pilotem mogłem opuścić lotnisko. Na zewnątrz podjechał autokar transferowy, którym o 22:20 czasu kalifornijskiego ruszyliśmy do hotelu. Dotarliśmy do niego po nieco ponad 20 minutach. Był to hotel „Best Western Plus – South Bay” w Los Angeles. Po zakwaterowaniu mogliśmy w końcu odpocząć, niestety z uwagi na jet lag był problem ze spaniem podczas tej pierwszej nocy w USA.

cienkibolek
Obrazek użytkownika cienkibolek
Offline
Ostatnio: 23 godziny 29 minut temu
Rejestracja: 26 wrz 2013

Tak wyglądał pokój w naszym hotelu:

cienkibolek
Obrazek użytkownika cienkibolek
Offline
Ostatnio: 23 godziny 29 minut temu
Rejestracja: 26 wrz 2013

Był w nim też basen, ale nie było czasu z niego skorzystać

cienkibolek
Obrazek użytkownika cienkibolek
Offline
Ostatnio: 23 godziny 29 minut temu
Rejestracja: 26 wrz 2013

Dzień 2 19.09.2022 (poniedziałek)

O 7:00 mieliśmy śniadanie w hotelu. Zbiórka z bagażami przed wyjazdem została wyznaczona na 8:30. Kilka minut później zapakowaliśmy się do naszego docelowego autokaru z kierowcą Borysem (z pochodzenia Ormianinem) i wyruszyliśmy w drogę do Santa Monica. Najpierw odbyliśmy krótki wspólny spacer z pilotem, a potem mieliśmy czas wolny do 11:30. W trakcie pobytu zobaczyliśmy m.in. wybudowane w 1912 r. molo, znaki pokazujące koniec słynnej drogi "Route 66", ławeczkę i restaurację znane z filmu "Forrest Gump" i „diabelski młyn” na molo (z 1996 r.). Jest to jedyny na świecie „diabelski młyn” zasilany przez energię słoneczną. Z mola mogliśmy też podziwiać ładne widoki na wybrzeże i wzgórza Los Angeles. Był też czas by trochę pochodzić po plaży. Następnie pojechaliśmy do Beverly Hills, które choć jest otoczone przez Los Angeles, formalnie pozostało samodzielnym miastem. Jest to jedno z najbardziej ekskluzywnych miast w USA, z szerokimi alejami wysadzanymi palmami, eukaliptusami i akacjami. Mieszka tam lub mieszkało wiele osobistości, szczególnie z Hollywood. My odbyliśmy tam najpierw krótki wspólny spacer docierając m.in. do słynnej alei Rodeo Drive pełnej luksusowych sklepów bardzo drogich marek. W filmie „Pretty Woman”, to właśnie na tej ulicy zakupy robiła bohaterka grana przez Julię Roberts. Potem mieliśmy jeszcze trochę czasu wolnego (do 12:30). Następnie przejechaliśmy autokarem do słynnej alei gwiazd – Hollywood Boulevard z wmurowanymi pięcioramiennymi gwiazdami sław kina, muzyki i telewizji. Najpierw odbyliśmy tam krótki wspólny spacer, a potem mieliśmy tam jeszcze czas wolny do 14:20. Poza wspomnianymi gwiazdami na chodniku zobaczyłem m.in. trzy (spośród kilkunastu) miejsca, w których wręczano Oscary czyli słynne nagrody Amerykańskiej Akademii Filmowej. Pierwsze to wybudowany w 1927 r. hotel „Roosevelt”, gościł on pierwszą galę rozdania Oscarów w 1929 r. Drugi to Grauman’s Chinese Theatre też zbudowany w 1927 r. Odbyły się w nim 3 kolejne gale rozdania Oscarów w latach 1944-46. Przed teatrem znajdują się odciski stóp i rąk, a także autografy i wpisy prawie 200 kinowych sław. Trzecie wreszcie, to otwarty w 2001 r. Dolby Theatre, który do dziś jest miejscem corocznej gali wręczania Oscarów (po raz pierwszy wręczano je w tym miejscu w 2002 r.). To w tym miejscu po czerwonym dywanie przechadzają się najsłynniejsze osobistości kina. Teatr ten jest częścią większego kompleksu Hollywood & Higland, z jego tarasów można też było zobaczyć w oddali słynne, stojące na zboczu pobliskiego wzgórza, bielejące litery napisu "Hollywood". Kolejny punktem naszego zwiedzania było właśnie to wzgórze – Mount Hollywood, na którym znajduje się Griffith Park. Wjechaliśmy na nie autokarem i dostaliśmy 15 minut na zdjęcia (do 15:00). Poza wspomnianym napisem zobaczyliśmy tam pomnik James’a Deana, a także zbudowany w stylu art deco budynek Griffith Observatory. Obserwatorium to zostało oddane do użytku w 1935 r. Ze wzgórza mogliśmy także podziwiać rozległe widoki na miasto Los Angeles. Mogliśmy też zrobić sobie pamiątkowe zdjęcia jako „anioły” przy instalacji ze „skrzydłami aniołów”. Po zjechaniu w dół zrobiliśmy jeszcze krótki przystanek na zdjęcia przy futurystycznej hali koncertowej Walta Disney’a. To konstrukcja z drewna i stali zaprojektowana przez Franka Gehry’ego, została ukończona w 2003 r. po 16 latach prac. Na koniec zwiedzania Los Angeles przejechaliśmy do najstarszej części miasta, dawnej misji z czasów meksykańskich. W 1781 r. grupa 44 osadników, znanych jako „Los Pobladores”, założyła tam pueblo „La Reyna de los Angeles”. Upamiętnia to pięknie zdobiony drewniany krzyż u początku ulicy Olvera. Na początek odbyliśmy krótki wspólny spacer. Najpierw minęliśmy duży okrągły plac z rotundą (charakterystyczną dla centrum miast w Meksyku) pośrodku oraz pomnikami Felipe de Neve (hiszpańskiego żołnierza, który został gubernatorem Kalifornii) i Carlosa III (króla Hiszpanii, który zarządził utworzenie osady, która stała się kolebką miasta Los Angeles). W otoczeniu placu zobaczyliśmy m.in. katolicki kościół Nuestra Senora Reina de Los Angeles (zbudowany w 1781 r.), świątynię Zjednoczonego Kościoła Metodystycznego (zbudowaną w latach 1925-26), budynek konsulatu Meksyku, Pico House (zabytkowy budynek w stylu wiktoriańskim z 1869 r.) oraz budynek Muzeum Chińsko-Amerykańskiego. Przespacerowaliśmy się też wspólnie wspomnianą ulicą Olvera otoczoną budynkami pochodzącymi w większości z II poł. XIX w. Wśród nich jest Avila Adobe – najstarszy budynek w mieście, zbudowany w 1818 r., należał do rodziny Avila, która wzbogaciła się na handlu skórami i meblami. Ulicę wypełniają liczne, kolorowe stragany z ceramiką, obrazami i różnymi pamiątkami. Po wspólnym spacerze dostaliśmy jeszcze czas wolny do 17:00. Ja w jego ramach odwiedziłem m.in. zabytkową stację kolejową Union Station. Jest to imponujący biały budynek pokryty czerwoną dachówką, nosi cechy neokolonialnego stylu hiszpańskiego. Został ukończony w 1939 r. Obejrzałem także piękne wnętrza tego obiektu. Hall jest ozdobiony marmurowymi mozaikami i pięknymi żyrandolami. Potem ruszyliśmy już autokarem w dalszą drogę. W jej trakcie pilot zebrał po 490 USD od osoby na bilety wstępu, przewodników i inne obowiązkowe opłaty. Dodatkowo chętni (ja byłem wśród nich) wpłacili po 249 USD za wycieczkę fakultatywną w postaci lotu nad Wielkim Kanionem. Ok. 19:30 zrobiliśmy jeszcze postój przy hipermarkecie sieci Albertsons, w którym mieliśmy możliwość zrobienia zakupów spożywczych. Potem ruszyliśmy jeszcze do naszego kolejnego miejsca zakwaterowania, którym był hotel Holiday Inn Express w miejscowości Escondido (położonym w zespole miejskim San Diego). Do hotelu dotarliśmy o 20:20 i po zakwaterowaniu udaliśmy się na spoczynek.

cienkibolek
Obrazek użytkownika cienkibolek
Offline
Ostatnio: 23 godziny 29 minut temu
Rejestracja: 26 wrz 2013

Tak nasz pierwszy hotel prezentował się za dnia

cienkibolek
Obrazek użytkownika cienkibolek
Offline
Ostatnio: 23 godziny 29 minut temu
Rejestracja: 26 wrz 2013

A tak wygladał nasz środek transportu na wycieczce, ciekawe czy Leon XIV ma coś wspólnego z jego producentem Biggrin

cienkibolek
Obrazek użytkownika cienkibolek
Offline
Ostatnio: 23 godziny 29 minut temu
Rejestracja: 26 wrz 2013

A to już Santa Monica

cienkibolek
Obrazek użytkownika cienkibolek
Offline
Ostatnio: 23 godziny 29 minut temu
Rejestracja: 26 wrz 2013

Restauracja związana ze znamy filmem "Forrest Gump"

Wesołe miasteczko na molo

cienkibolek
Obrazek użytkownika cienkibolek
Offline
Ostatnio: 23 godziny 29 minut temu
Rejestracja: 26 wrz 2013

Plaża

Strony

Wyszukaj w trip4cheap