Wiecie na co zwróciłam uwagę podczas rejsu? Na ciszę /no...oprócz wieczorów, kiedy to na pokładzie odbywały się dyskoteki/
Ta cisza, mgła nadawała temu miejscu magii.. Pamiętam jak obudziłam się rano, nic nie słyszalam, żadnych odgłosow, wyjrzałam przez okno, a tu mleko! Dżonka stała zakotwiczona, wokół nic nie było widać - niesamowite uczucie. Dodam jeszcze troszkę widoczków "po drodze"
Następnego dnia popłynęliśmy do Parku Narodowego Cat Ba. Żeby podpłynąć bliżej wysp, musieliśmy się przesiąść do mniejszej dżonki, a taką "taksowką" przemieszczaliśmy się między dżonkami i podpływaliśmy do wysp
to zdjęcie było robione na tej mniejszej dżonce
skąd one się tam wzięły?
i dopływamy do Parku CatBa
na miejscu czekaly na nas rowery i skutery,można było wybrać. Do przejechania był spory kawałek - ja oczywiście wybrałam rower
Chwilka przerwy na oddech. Rowery zostawialiśmy i czekała nas piesza wędrowka. Pierwotnie mieliśmy obejść górę...w rezultacie wspinaliśmy się na tą górę.
Pisałam na początku, że wyjazd był sponsorowany. Firma przeznaczyła naprawdę dużo kasy na ten wyjazd. Nie płaciliśmy za nic. Wcześniej w hotelu wypijaliśmy wszystko z lodówki i też za free. Te dwie dżonki, którymi pływaliśmy to najlepsze dżonki w Wietnamie /podobno/. Hehe - uśmialiśmy się, bo obsługiwał nas syn jakiegoś lorda, którego ojciec wygnał na roboty Facet był bardzo oryginalny, rudy, wesoły i świetnie tańczył
Poinformowano nas, że wieczorem czeka nas uroczysta kolacja w jaskini. Już kiedyś w którymś wątku o tym wspominałam - było już ciemno, byla mgła i słychać było zbliżajace się odgłosy bębnów. Nasłuchiwaliśmy, wypatrywaliśmy, ale nic nie było widać. Podpływamy bliżej, przesiadamy się do naszej "taksówki" i płyniemy. Odgłosy są coraz głośniejsze...no mówię Wam - jeszcze tam King Konga brakowało Atmosfera nieziemska! W koncu dopłynęliśmy
To widok z poziomu wody, do jaskini, a raczej groty trzeba było wejść po schodkach
a w środku okrągłe stoły przepięknie nakryte, caly rząd żarełka, osobne stoliki z napojami %, faceci grający na bebnach, cała grota oświetlona świeczkami - BAJKA!
jakość zdjęć niestety tylko taka
Po kolacji była oczywiście dyskoteka Każdy w dowolnej chwili mógł wrócić do łódź
Witaj Bea - no nie wszystko, zaledwie maleńki kawałeczek
Każdy ma swój kawałek świata, który go woła...
W kolejnym dniu musieliśmy się spakować i wymeldować z hotelu. Wyruszyliśmy autokarami do Zatoki Ha Long
Po drodze zatrzymaliśmy się przy takiej jakby hurtowni
no i docieramy do portu
zaokrętowali nas na dwóch dżonkach Paradise Cruises
każdy wchodzący na pokład był obsypywany płatkami kwiatów
Co do tych dżonek...luksus niesamowity! Było pięknie!
oto moja kajuta
Każdy ma swój kawałek świata, który go woła...
Dodam, że rejs trwał 3 dni. Jedzonko było rewelacyjne!
Każdy ma swój kawałek świata, który go woła...
Po drodze mijaliśmy inne dżonki
i widoczki po drodze...pogoda jak widzicie - mgła, pochmurno
w czasie rejsu do naszej dżonki podpływały różne łodzie z handlującymi, bardzo często dziećmi
dopłynęliśmy do pływającej wioski
przesiedliśmy się do takich łódek
Każdy ma swój kawałek świata, który go woła...
Wiecie na co zwróciłam uwagę podczas rejsu? Na ciszę /no...oprócz wieczorów, kiedy to na pokładzie odbywały się dyskoteki/
Ta cisza, mgła nadawała temu miejscu magii.. Pamiętam jak obudziłam się rano, nic nie słyszalam, żadnych odgłosow, wyjrzałam przez okno, a tu mleko! Dżonka stała zakotwiczona, wokół nic nie było widać - niesamowite uczucie. Dodam jeszcze troszkę widoczków "po drodze"
Każdy ma swój kawałek świata, który go woła...
Następnego dnia popłynęliśmy do Parku Narodowego Cat Ba. Żeby podpłynąć bliżej wysp, musieliśmy się przesiąść do mniejszej dżonki, a taką "taksowką" przemieszczaliśmy się między dżonkami i podpływaliśmy do wysp
to zdjęcie było robione na tej mniejszej dżonce
skąd one się tam wzięły?
i dopływamy do Parku CatBa
na miejscu czekaly na nas rowery i skutery,można było wybrać. Do przejechania był spory kawałek - ja oczywiście wybrałam rower
Chwilka przerwy na oddech. Rowery zostawialiśmy i czekała nas piesza wędrowka. Pierwotnie mieliśmy obejść górę...w rezultacie wspinaliśmy się na tą górę.
Oj - ciężko było
i jesteśmu znowu na dole
Każdy ma swój kawałek świata, który go woła...
Kolka, wioska i pola ryżowe niesamowite!! A Wasza łajba też niczego sobie szkoda, że nie mieliście pogody bo wtedy to już wtedy byłby raj
http://corazdalej.pl/
Elu - ale wtedy nie byłoby tak magicznie!
Każdy ma swój kawałek świata, który go woła...
Pisałam na początku, że wyjazd był sponsorowany. Firma przeznaczyła naprawdę dużo kasy na ten wyjazd. Nie płaciliśmy za nic. Wcześniej w hotelu wypijaliśmy wszystko z lodówki i też za free. Te dwie dżonki, którymi pływaliśmy to najlepsze dżonki w Wietnamie /podobno/. Hehe - uśmialiśmy się, bo obsługiwał nas syn jakiegoś lorda, którego ojciec wygnał na roboty Facet był bardzo oryginalny, rudy, wesoły i świetnie tańczył
Każdy ma swój kawałek świata, który go woła...
Poinformowano nas, że wieczorem czeka nas uroczysta kolacja w jaskini. Już kiedyś w którymś wątku o tym wspominałam - było już ciemno, byla mgła i słychać było zbliżajace się odgłosy bębnów. Nasłuchiwaliśmy, wypatrywaliśmy, ale nic nie było widać. Podpływamy bliżej, przesiadamy się do naszej "taksówki" i płyniemy. Odgłosy są coraz głośniejsze...no mówię Wam - jeszcze tam King Konga brakowało Atmosfera nieziemska! W koncu dopłynęliśmy
To widok z poziomu wody, do jaskini, a raczej groty trzeba było wejść po schodkach
a w środku okrągłe stoły przepięknie nakryte, caly rząd żarełka, osobne stoliki z napojami %, faceci grający na bebnach, cała grota oświetlona świeczkami - BAJKA!
jakość zdjęć niestety tylko taka
Po kolacji była oczywiście dyskoteka Każdy w dowolnej chwili mógł wrócić do łódź
Każdy ma swój kawałek świata, który go woła...