Nelcia, pamiętam tory kolejki wąskotorowej cały czas towarzyszące nam na tej trasie. A więc widoczki miałyśmy takie same.
Za nic nie pamiętam ile trwała ta podróż - to już tak dawno!!! - ale dla mnie ile by nie trwała, to i tak zbyt krótko!!!!
Kiwi, mnie też bardziej podobała się Korsyka. Ale tak jak pisałam wyżej, nie bardzo umiem sama sobie wytłumaczyć dlaczego właśnie ona, a nie Sardynia....
W wielu relacjach, które czytałam, ludzie też zdecydowanie częściej stawiają na Korsykę.
Będzie jeszcze jedna przerwa w podróży. Wkrótce zjeżdżamy serpentynami w dolinę i już widzimy to CUDO, bo dla mnie Corte, to taka perełka – najpiękniejsza miejscowość, jaką widziałam w trakcie całej wycieczki, zarówno na Sardynii, jak i Korsyce.
Już z daleka Corte wygląda zachwycająco
Z dna głębokiej doliny streczą wysokie skały na których przycupnęła ta mała mieścina. Na wyższej skale wznoszącej się na 100 metrów ponad miasteczkiem góruje majestatyczna cytadela, nieco niżej w jej cieniu stoją zbudowane z szarego granitu domki.
Uliczki są wąskie i kręte, często nieprzejezdne, bo kończą się schodkami. Jest tu także jedna główna ulica o nazwie Cours Paoli z licznymi kawiarniami, naleśnikarniami i lodziarniami, która dochodzi do reprezentacyjnego placyku zabudowanego stylowymi kamienicami.
Przy placu tym stoi oczywiście katedra.
I znów z niżej położonego parkingu wjeżdżamy ciuchcią do położonej wyżej starówki. Po zwiedzeniu z przewodniczką mamy trochę wolnego czasu, więc towarzystwo rozchodzi się po małej, spokojnej mieścinie.
Z przyjemnością snujemy się po tych ukwieconych, kamiennych stromych uliczkach, co rusz spogladając na otaczające nas ze wszystkich stron góry.
Corte ma położenie wręcz bajkowe!!!!
Zaglądamy do tak popularnych we wszystkich korsykańskich wsiach i miasteczkach małych sklepików, gdzie można kupić oliwę, wino, wędzone szynki i kiełbasy oraz moje ukochane rozliczne gatunki serów – wszystko domowej roboty!!!
Jak się na to żarełko napatrzyliśmy to nas głód chwycił. Skończyło się na skromnej pizzy, bo powiem szczerze - ceny dość porażające. Jeszcze raz potwierdza się nasze wcześniejsze spostrzeżenie, że generalnie to Korsyka jest o wiele droższa niż Sardynia. Właśnie zobaczyłam, że w tegorocznej ofercie tejże objazdówki skrócono o jeden dzień pobyt na wyspie – wypadła Bastia i właśnie przejazd przez te wspaniałe góry – no, cóż, tną koszty ....
Dochodzimy do położonego w centrum placu z katedrą, ale okazuje się, że nie możemy jej obejrzeć, gdyż odbywa się tam smutna ceremonia pogrzebowa – musimy poczekać. W kilka osób zasiadamy w ogródku lodziarni, by zgodnie stwierdzić, że lody to jednak lepsze na Sardynii. Wkrótce pogrzeb się kończy, biją dzwony, karawan zabiera trumnę, a za nią ustawia się kondukt żałobny. Wszyscy ubrani elegancko na czarno. Wychodzi też szczuplutki, malutki ksiądz w nieco przechodzonej sutannie i zmierza do zaparkowanego w pobliżu zdezelowanego, poobijanego na tych górskich drogach tico. Jedna z babeczek z naszego stolika na jego widok rzecze coś w tym stylu, że u nas taki wiejski księżulo to by był upasiony i miał elegancką furę, a nie takiego gruchota. A w tym momencie mijający nas ksiądz uśmiechając się odzywa się idealną polszczyzną: Oj ładnie to tak naigrywać się z biednego księdza?
Fakt, że nas nieco zamurowało, żeby w takiej mieścinie otoczonej górami trafić na rodaka?????? Ale widać, że księżulo miał poczucie humoru, albo chęć pogadania w rodzimym języku, bo jeszcze z nami chwilę porozmawiał zanim wsiadł do swego wehikułu. Powiedział nam, że obecne ciche i spokojne, jakby senne Corte w połowie 18 wieku było ważnym ośrodkiem – stolicą niepodległej Korsyki, a jednocześnie centrum nacjonalizmu korsykańskiego. Tu również powstała w tym okresie pierwsza na wyspie wyższa uczelnia.
Z żalem opuszczam to klimatyczne miasteczko. Oj, poszwendałabym się zarówno w samej mieścinie, jak i w okolicy dłużej. No, ale takie są uroki zorganizowanej wycieczki, niestety. Wszystko ma swoje plusy i minusy....
Późnym wieczorem dobijamy do hotelu na przedmieściach Bastii i z przyjemnością przed kolacją korzystamy z hotelowego basenu, bo do plaży za daleko.
Następnego dnia zwiedzamy Bastię. To drugie co do wielkości miasto Korsyki położone na północy wyspy. Z okolic naszego hotelu miasto tak się prezentuje, przy czym z tej strony to były raczej nowoczesne przedmieścia mieszkaniowe.
Miasto składa się z usytuowanego tuż nad morzem Nowego Miasta z eleganckimi szerokimi ulicami i reprezentacyjnymi placami dochodzącymi aż do portu oraz położonego nieco wyżej Starego Miasta otaczającego nieduży port, w którym cumują głównie łodzie rybackie. Stoi tu także trochę jachcików....
Zwiedzanie zaczynamy od tego nowszego miasta, a następnie wchodzimy schodami w pobliżu portu rybackiego na starówkę.
Porcik jest bardzo sympatyczny, na wodzie kołyszą sie kolorowe łódeczki z suszącymi się sieciami, a wokół są małe sklepiki z suwenirami i skromniejsze knajpki niż te na nabrzeżnym reprezentacyjnym bulwarze.
Tutaj też znajduje się piękny barokowy kościół pod wezwaniem Jeana Babtisty, w którym niegdyś modlili się rybacy i zeglarze przed wypłynięciem w morze.
A na starówce labirynt wąskich uliczek, mnóstwo zaułków, placyków – wszystko to trochę bardziej zapuszczone, a kamieniczki z lekka nadgryzione zębem czasu, ale też pełne uroku.
Ze starego miasta rozciąga się fajny widok na leżcy w dole port oraz marinę z jachtami.
Muszę przyznać, że oba korsykańskie miasta bardzo mi się spodobały, nie mówiąc już o małych miasteczkach i wioskach - bo te to są wręcz urocze.
Apiskuuu.... Ja bym się popłakała w Corte, gdyby tak szybko przyszło mi opuszczac to miejsce.....ale pięĸna mieścina, jak z filmów!!! Wpisuje na karteczkę i wrzucam do mojej skarboni marzeń....rany alez tam bajkowoooo i jeszcze ta miła pogawędka z księdzem.....zazdroszczę!
Objechałam całą Sardynię 6 lat temu, na Korsyce byłam tylko w Bonifacio i chciałabym też przejechać całą wyspę. Teraz postawiłam na dalsze kierunki, ale moim zdaniem najpiękniejsza jest włoska i francuska prowincja np. Langwedocja i Perigord, prawdziwa Prowansja.
To maleńkie Corte otoczone górami - to kwintesencja tego, co najbardziej lubię: małe, senne, stare, ciche, kamienne, ukwiecone, z kameralnymi knajpkami, z pysznym, acz prostym jedzonkiem mieściny. No, jeszcze bym do tego dodała fajną zatoczkę z zachodzącym słońcem....
A czasu na Korsykę było stanowczo za mało....
Fragola, w pełni się z tobą zgadzam!!! Tak niedaleko mamy piękne miejsca, a szwędamy się po tak odległych krajach. Ale to prawda, wszędzie jest coś ciekawego, tak że i ta egzotyka też kusi.... A gdzie byłaś na Sardynii?
Na Sardynii byłam w Alghero (w okolicy przepiękny kościółek Santa Trinata do Saccargia), Oristano, Norze:), Cagliari, Su Nuraxi, Orgosolo, Nuoro, Costa Smeralda,Caprera, La Madallena no i przepłynęłam promem do Bonifacio na Korsyce.
Nelcia, pamiętam tory kolejki wąskotorowej cały czas towarzyszące nam na tej trasie. A więc widoczki miałyśmy takie same.
Za nic nie pamiętam ile trwała ta podróż - to już tak dawno!!! - ale dla mnie ile by nie trwała, to i tak zbyt krótko!!!!
Kiwi, mnie też bardziej podobała się Korsyka. Ale tak jak pisałam wyżej, nie bardzo umiem sama sobie wytłumaczyć dlaczego właśnie ona, a nie Sardynia....
W wielu relacjach, które czytałam, ludzie też zdecydowanie częściej stawiają na Korsykę.
Ma ona jakąś niewytłumaczalną magiczną moc!!!!
Mariola
Będzie jeszcze jedna przerwa w podróży. Wkrótce zjeżdżamy serpentynami w dolinę i już widzimy to CUDO, bo dla mnie Corte, to taka perełka – najpiękniejsza miejscowość, jaką widziałam w trakcie całej wycieczki, zarówno na Sardynii, jak i Korsyce.
Już z daleka Corte wygląda zachwycająco
Z dna głębokiej doliny streczą wysokie skały na których przycupnęła ta mała mieścina. Na wyższej skale wznoszącej się na 100 metrów ponad miasteczkiem góruje majestatyczna cytadela, nieco niżej w jej cieniu stoją zbudowane z szarego granitu domki.
Uliczki są wąskie i kręte, często nieprzejezdne, bo kończą się schodkami. Jest tu także jedna główna ulica o nazwie Cours Paoli z licznymi kawiarniami, naleśnikarniami i lodziarniami, która dochodzi do reprezentacyjnego placyku zabudowanego stylowymi kamienicami.
Przy placu tym stoi oczywiście katedra.
I znów z niżej położonego parkingu wjeżdżamy ciuchcią do położonej wyżej starówki. Po zwiedzeniu z przewodniczką mamy trochę wolnego czasu, więc towarzystwo rozchodzi się po małej, spokojnej mieścinie.
Z przyjemnością snujemy się po tych ukwieconych, kamiennych stromych uliczkach, co rusz spogladając na otaczające nas ze wszystkich stron góry.
Corte ma położenie wręcz bajkowe!!!!
Zaglądamy do tak popularnych we wszystkich korsykańskich wsiach i miasteczkach małych sklepików, gdzie można kupić oliwę, wino, wędzone szynki i kiełbasy oraz moje ukochane rozliczne gatunki serów – wszystko domowej roboty!!!
Jak się na to żarełko napatrzyliśmy to nas głód chwycił. Skończyło się na skromnej pizzy, bo powiem szczerze - ceny dość porażające. Jeszcze raz potwierdza się nasze wcześniejsze spostrzeżenie, że generalnie to Korsyka jest o wiele droższa niż Sardynia. Właśnie zobaczyłam, że w tegorocznej ofercie tejże objazdówki skrócono o jeden dzień pobyt na wyspie – wypadła Bastia i właśnie przejazd przez te wspaniałe góry – no, cóż, tną koszty ....
Dochodzimy do położonego w centrum placu z katedrą, ale okazuje się, że nie możemy jej obejrzeć, gdyż odbywa się tam smutna ceremonia pogrzebowa – musimy poczekać. W kilka osób zasiadamy w ogródku lodziarni, by zgodnie stwierdzić, że lody to jednak lepsze na Sardynii. Wkrótce pogrzeb się kończy, biją dzwony, karawan zabiera trumnę, a za nią ustawia się kondukt żałobny. Wszyscy ubrani elegancko na czarno. Wychodzi też szczuplutki, malutki ksiądz w nieco przechodzonej sutannie i zmierza do zaparkowanego w pobliżu zdezelowanego, poobijanego na tych górskich drogach tico. Jedna z babeczek z naszego stolika na jego widok rzecze coś w tym stylu, że u nas taki wiejski księżulo to by był upasiony i miał elegancką furę, a nie takiego gruchota. A w tym momencie mijający nas ksiądz uśmiechając się odzywa się idealną polszczyzną: Oj ładnie to tak naigrywać się z biednego księdza?
Fakt, że nas nieco zamurowało, żeby w takiej mieścinie otoczonej górami trafić na rodaka?????? Ale widać, że księżulo miał poczucie humoru, albo chęć pogadania w rodzimym języku, bo jeszcze z nami chwilę porozmawiał zanim wsiadł do swego wehikułu. Powiedział nam, że obecne ciche i spokojne, jakby senne Corte w połowie 18 wieku było ważnym ośrodkiem – stolicą niepodległej Korsyki, a jednocześnie centrum nacjonalizmu korsykańskiego. Tu również powstała w tym okresie pierwsza na wyspie wyższa uczelnia.
Z żalem opuszczam to klimatyczne miasteczko. Oj, poszwendałabym się zarówno w samej mieścinie, jak i w okolicy dłużej. No, ale takie są uroki zorganizowanej wycieczki, niestety. Wszystko ma swoje plusy i minusy....
Późnym wieczorem dobijamy do hotelu na przedmieściach Bastii i z przyjemnością przed kolacją korzystamy z hotelowego basenu, bo do plaży za daleko.
Mariola
Następnego dnia zwiedzamy Bastię. To drugie co do wielkości miasto Korsyki położone na północy wyspy. Z okolic naszego hotelu miasto tak się prezentuje, przy czym z tej strony to były raczej nowoczesne przedmieścia mieszkaniowe.
Miasto składa się z usytuowanego tuż nad morzem Nowego Miasta z eleganckimi szerokimi ulicami i reprezentacyjnymi placami dochodzącymi aż do portu oraz położonego nieco wyżej Starego Miasta otaczającego nieduży port, w którym cumują głównie łodzie rybackie. Stoi tu także trochę jachcików....
Zwiedzanie zaczynamy od tego nowszego miasta, a następnie wchodzimy schodami w pobliżu portu rybackiego na starówkę.
Porcik jest bardzo sympatyczny, na wodzie kołyszą sie kolorowe łódeczki z suszącymi się sieciami, a wokół są małe sklepiki z suwenirami i skromniejsze knajpki niż te na nabrzeżnym reprezentacyjnym bulwarze.
Tutaj też znajduje się piękny barokowy kościół pod wezwaniem Jeana Babtisty, w którym niegdyś modlili się rybacy i zeglarze przed wypłynięciem w morze.
A na starówce labirynt wąskich uliczek, mnóstwo zaułków, placyków – wszystko to trochę bardziej zapuszczone, a kamieniczki z lekka nadgryzione zębem czasu, ale też pełne uroku.
Ze starego miasta rozciąga się fajny widok na leżcy w dole port oraz marinę z jachtami.
Muszę przyznać, że oba korsykańskie miasta bardzo mi się spodobały, nie mówiąc już o małych miasteczkach i wioskach - bo te to są wręcz urocze.
Mariola
Corte bardzo mi się podoba.
Pięknie tam - takie połaczenie Prowansji i Lazurowego Wybrzeża
Bez podróży się duszę....
http://kolekcjonujacchwile.blogspot.com/
Apiskuuu.... Ja bym się popłakała w Corte, gdyby tak szybko przyszło mi opuszczac to miejsce.....ale pięĸna mieścina, jak z filmów!!! Wpisuje na karteczkę i wrzucam do mojej skarboni marzeń....rany alez tam bajkowoooo i jeszcze ta miła pogawędka z księdzem.....zazdroszczę!
http://sznupkowiewpodrozyzycia.blogspot.co.uk/
Objechałam całą Sardynię 6 lat temu, na Korsyce byłam tylko w Bonifacio i chciałabym też przejechać całą wyspę. Teraz postawiłam na dalsze kierunki, ale moim zdaniem najpiękniejsza jest włoska i francuska prowincja np. Langwedocja i Perigord, prawdziwa Prowansja.
Apisku, Corta przepiękna perełka Bastia na twoich fotkach też mi się nawet podoba
No trip no life
Dziewczyny, dzięki....
To maleńkie Corte otoczone górami - to kwintesencja tego, co najbardziej lubię: małe, senne, stare, ciche, kamienne, ukwiecone, z kameralnymi knajpkami, z pysznym, acz prostym jedzonkiem mieściny. No, jeszcze bym do tego dodała fajną zatoczkę z zachodzącym słońcem....
A czasu na Korsykę było stanowczo za mało....
Fragola, w pełni się z tobą zgadzam!!! Tak niedaleko mamy piękne miejsca, a szwędamy się po tak odległych krajach. Ale to prawda, wszędzie jest coś ciekawego, tak że i ta egzotyka też kusi.... A gdzie byłaś na Sardynii?
Mariola
Na Sardynii byłam w Alghero (w okolicy przepiękny kościółek Santa Trinata do Saccargia), Oristano, Norze:), Cagliari, Su Nuraxi, Orgosolo, Nuoro, Costa Smeralda,Caprera, La Madallena no i przepłynęłam promem do Bonifacio na Korsyce.