--------------------

____________________

 

 

 



Sardynia i Korsyka - dlaczego warto tam jechać?

163 wpisów / 0 nowych
Ostatni wpis
Strony
apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 6 miesięcy 3 tygodnie temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Fragola, to podobną trasę miałyśmy.

Po zwiedzeniu Bastii zjeżdżamy na południe wzdłuż wschodniego wybrzeża.

Jeszcze tylko kawałek ( niestety!!!!) jedziemy wśród górskich pejzaży, a potem nadmorskimi nizinami.

Ostatnie pożegnanie z najwyższymi korsykańskimi górami i zjazd w dolinki.

Po drodze mijamy liczne kurorty, ale wiele z nich jest na płaskim terenie, a ja lubię górki na zapleczu.

Zatrzymujemy się dopiero w Porto Vecchio na południowym wschodzie wyspy. Część kurortu z plażami, hotelami i kempingami usytuowana jest na dole, tuż przy plaży, a samo miasteczko na wzgórzu. Ładna zielona okolica, piaszczysta plaża, a po bokach skałki.

 W górnym miasteczku tradycyjne kamienne domy, stary kosciół - jakże to inna architektura niz letniskowe domy na dole, przy morzu.

 

Całkiem przyjemnie.... Jemy tutaj lanczyk, bo do końca podróży jeszcze spory kawałek.

Po dwugodzinnym postoju ruszamy do Bonifacio. Ostatnie spojrzenie na Korsykę i to piękne miasteczko usytuowane na stromym klifie w zachodzącym słońcu. A nad górami znów wiszą chmury....

Prom wiezie nas z powrotem na Sardynię, następnie przez Santa Teresa Di Gallure do naszej stałej bazy hotelowej w Tempio Pausania.

Po przyjeździe czeka nas kolacja i basenik

I tak oto skończyła się pierwsza część naszej wycieczki – objazdówka po dwóch wyspach.

Zdecydowana większość grupy kończy już swą przygodę wakacyjną, no to mamy bankiecik pożegnalny z występami artystycznymi jakiegoś lokalnego zespołu i dużą ilością winka, które dotąd było extra płatne przy kolacji.

Mariola

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 6 miesięcy 3 tygodnie temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Następnego dnia – tuż po śniadaniu - część osób, która zostaje na drugi wypoczynkowy tydzień rozwożona jest do wybranych przez siebie hoteli. Ponieważ my wybraliśmy hotel na wschodnim wybrzeżu jedziemy z grupą odlatującą do kraju na lotnisko w Obii i tam z samolotu, przylatującego z nowymi turystami, którzy wybrali ten sam hotel co my – pojedziemy do Cala Gonone na wypoczynek po intensywnym zwiedzaniu.

Trochę czekamy na samolot z Warszawy, a gdy przylatuje – okazuje się, że dołączy do nas tylko jedna para. Ojjjj, coś nie tak z tym hotelem, że tak mało osób się na niego decyduje?????

Jedziemy znaną nam już autostradą wzdłuż wschodniego wybrzeża, nie mogąc się doczekać widoku samej miejscowości oraz wybranego hotelu.

W końcu skręcamy z głównej drogi w lewo, ku morzu. Ale morza nie widać, bo zasłonięte jest sporą górą. U podnóża tej góry leży niewielka miejscowość Dorgali, dość senna i raczej nie turystyczna. A tuż za nią wjeżdżamy w długi tunel przekopany przez górę oddzielająca Dorgali od morza. Kiedyś, gdy nie było tego tunelu dojazd do Cala Gonone był bardzo utrudniony – na mułach przez góry - a w zasadzie możliwe było dostanie się tam tylko drogą morską.

Po wyjeździe z tunelu wyłania się wspaniały widok na opadające ku morzu zielone zbocze porośniete oliwkami, figowcami i winoroślą, nieco niżej widać niewielkie domki i wille na wynajem, na samym wybrzeżu jest nieco bardziej zwarta zabudowa, potem ciąg plaż i błękitne morze. Żadnych wielkich blokowisk ani dużych hoteli – fantastycznie!!!!

Niby widziałam setki zdjęć w interenecie, ale często w rzeczywistości to wszystko trochę inaczej wygląda. Raz lepiej, a raz gorzej....

Zjeżdżamy serpentynami ku miasteczku i już jesteśmy przy naszym hotelu Cala Gonone Beach Village. Jest to resort położony na obrzeżach kurortu, w spokojnej okolicy, nieco dalej od morza, ale za to z pięknym widokiem.

Podjeżdżamy pod recepcję. Okazuje się, że tylko nasza czwórka jest z Polski, 90 procent gości stanowią Włosi, jest kilka osób z Niemiec, Anglii i Szwecji. Dostajemy zieloniutkie opaski ALL i

jedziemy wózkiem golfowym do naszego domku. Domki usytuowane są na łagodnym wzgórzu wśród bujnej roślinności. Pokoje i łazienki nie są zbyt duże, ale za to domki mają spore tarasy.

Rzucamy bagaże, przebieranko i szybko na plażę. Ale nie tak znów szybko, do plaży jest 800 metrów.. Z górki fajnie się zbiega, nieco gorzej z powrotem w upale pod górę. Ale i na to jest sposób. Pomiedzy hotelem a plażą kursuje hotelowa ciuchcia.

Teraz z niej nie korzystamy, tyle żeśmy się wysiedzieli w busiku i na lotnisku, że z przyjemnością przejdziemy się.

Wychodzimy z naszego ogromnego hotelowego terenu, przechodzimy przez mało uczęszczaną lokalną drogę i między oleandrami, palmami  i agawami docieramy na plażę.

Jest tu nasza hotelowa plaża, stoją na niej łóżka do opalania i parasole, można wypożyczyć sprzęt wodny. Wszystko to w ramach ALL, nie ma jednak żadnego barku.

 Fotki były robione któregoś dnia skoro świt, dlatego nie widać ludzi....

 Tuż za naszą hotelową plażą jest plaża ogólnodostępna, ale niewiele na niej ludzi. Z centrum kurortu nie chce im się tu przychodzić, a w pobliżu nie ma innych hoteli....

Piasek typu drobny żwirek, ale bardzo miałki i miękki, bo na niektórych plażach widywaliśmy takie twarde, zbite żwirowate klepisko.

Leżaków nigdy nie brakuje, ale kto później przychodzi, nie załapuje się już na pierwszą linię brzegową. Woda w morzu cudowna, czysta,cieplutka i przezroczysta.

W końcu możemy się nacieszyć tym morzem. Przez tydzień, tyle się na niego napatrzyliśmy, ale na kąpiele było bardzo mało czasu. Współczuję tym osobom, które przyjechały tylko na objazdówkę i nie miały okazji skorzystać z tego wspaniałego morza!!!!

Mariola

Plumeria
Obrazek użytkownika Plumeria
Offline
Ostatnio: 2 lata 3 miesiące temu
Rejestracja: 04 wrz 2013

Apisku, suuuper ta Wasza "miejscówka" !!!

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 6 miesięcy 3 tygodnie temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Plumeria, i hotel i miejscowość bardzo fajne. Poza tym dobry punkt na wypady w górskie rejony.

Ale długo i my się dziś plażą i morzem nie nacieszyliśmy. Lancz jest od 12 do 14, a więc to już najwyższa pora, by się na niego załapać.Idziemy na małe rondo, by wrócić ciuchcią. Czeka tu już sporo osób z naszego hotelu. Dajemy szanse tym z dziećmi i sami drałujemy na piechotkę. Nie jest źle, trochę się zazipaliśmy, ale przy tym ALL dobrze nam to zrobi na linię.

Restauracja obszerna, można jeść w klimatyzowanych wnętrzach, ale my wolimy na zacienionym tarasie przy basenie.

Wszystko serwowane jestw ramach bufetu. Jest kilka rodzajów pizzy świeżo pieczonej w prawdziwym piecu do pizzy ( Włochom nie wcisną chyba pizzy z mikrofali????) oraz różne makarony z sosami – to dla Włochów konieczna przystawka. Potem bufet z zimnymi przekąskami, mięsami, sałatkami. Grillowane mięsa i ryby, ryż, frytki – to znów podstawa wyżywienia dla dzieci i młodzieży, których tu mnóstwo, na deser duży wybór ciast, lodów i owoców. Automaty z różnymi napojami, piwo oraz białe i czerwone wino, które nalewa się z beczek do dzbanków różnych rozmiarów.

Oboje lubimy włoską kuchnię, to nam to wszystko pasuje. A że tu prawie sami Włosi, to nie silą się nawet na jakieś kuchnie niemieckie czy angielskie.

Po obiedzie robimy wizję lokalną hotelowych włości, mąż po raz pierwszy to wszystko ogląda, dla mnie to znajome miejsca – tyle się zawsze naczytam opinii i naoglądam zdjęć przed wyborem hotelu.

Jest kilka rodzajów domków, część parterowych, są również dwupoziomowe dla większych rodzin włoskich - często przyjeżdżają tu rodziny trzypokoleniowe i wszyscy się dobrze ze sobą bawią....

 Ten jest nasz

 

Spacer po całym terenie resortu, obejrzenie basenu ( ponad 1000 m kw.) barów, amfiteatru, gdzie odbywają się animacje, terenów sportowych i placu zabaw, no i idziemy trochę odpocząć do domku, bo upał niesamowity.

Mariola

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 6 miesięcy 3 tygodnie temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Po krótkiej drzemce idziemy na rekonesans do centrum. Schodzimy nad morze na bulwar wysadzany palmami, z jednej strony plaża, dość mocno jeszcze zatłoczona, a z drugiej wille i niewielkie pensjonaty, dużo knajpek, pizzerii, lodziarni, trochę sklepów z pamiątkami.

 

Po kilkunastominutowym spacerze dochodzimy do portu, a tutaj ruch jak w Rzymie. Wpływają i wypływaja rozmaite łodzie, jachty, pontony, stateczki wycieczkowe. Nic dziwnego, dla Włochów to szczyt sezonu, a ich tu jest zdecydowanie najwięcej.

A za portem już prawie koniec kurortu, całkiem niewielki, tak jak lubimy. Bardzo nam się tu podoba, cieszę się że i mąż jest w pełni zadowolony – bo zawsze na mnie spada cała odpowiedzialność!!!! On nie jest zainteresowany przed wyjazdem ani hotelem, ani miejscowością. Wracamy drogą równoległą, nieco dalej od morza, to właśnie ta, która biegnie przy naszym hotelu.

Tuż przed kolacją idziemy na naszą plażę na wieczorną kąpiel morską....

Kolacje serwowane są od 20 do 22, Włosi zazwyczaj jadają późno. Jedzenie praktycznie podobne jak w czasie lanczu, tylko inny asortyment. Posiłki je się tu długo, nikomu się nie śpieszy, nawet kilkuletnie dzieci dalej szaleją przy basenie, a rodzice spokojnie delektują się kolacyjką. Nikt tu nie dostaje histerii, ze się potopią... To mnie czasem dech w piersiach zamiera, jak widzę takiego szkraba samotnie wędrującego po mostku przerzuconym przez basen.

Po kolacji wszyscy przenoszą się do barku przy basenie na drinki.

A to widoczek z jednego z barów

Włosi są głośni, weseli, rozentuzjazmowani i choć niewielu z nich mówi dobrze po angielsku, próbują z nami nawiązać kontakt.

Potem są animacje dla dzieci, a na koniec dla dorosłych. Ale w tych ostatnich dzieci również licznie uczestniczą, choć te młodsze śpią nierzadko na kolanach rodziców lub na krzesełkach.

Animacje też oczywiście pod Włochów, prowadzący z rzadka coś mówią po angielsku lub po niemiecku. Fajnie się słucha różnych włoskich piosenek, ale jak coś opowiadają, czy są jakieś zabawy lub konkursy, to już nic nie kumamy.

Bardzo nam się tu podoba po tym pierwszym dniu bez konieczności stałego kontrolowania ile czasu zostało nam do jakiejś zbiórki czy spotkania.

Mariola

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 6 miesięcy 3 tygodnie temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

W drugim dniu pobytu wstajemy wcześnie. Śniadanko dość obfite, jak na włoskie warunki, bo Włosi z reguły piją tylko kawkę i zjadają jakiegoś rogalika. Tu na szczęście wybór jest większy, choć nie ma tak popularnych na całym świecie angielskich śniadań. Jest dużo soków, owoców i warzyw,omlety, jajka w różnych postaciach robione na zamówienie, jakieś gofry i naleśniki uwielbiane przez dzieci, wędliny, między innymi typu prosciutto. Wina niestety nie ma...

Tak wygląda recepcja, gdzie można sobie zamówić pojazd dowożący pod domek.

Idziemy na plażę i załapujemy się na łóżka w pierwszej linii, tuż przy wodzie. Większość czasu spędzamy w morzu, trochę leżymy, czytamy lub gadamy z polską parą. Potem idziemy na spacer plażą wzdłuż morza w kierunku centrum. Na naszej plaży hotelowej nie jest zbyt tłoczno, choć każdy może tu przyjść, tylko nie może bez opaski ALL korzystać z łóżek i parasoli. Ale już gdzieś dalej można rozłożyć swe leżaki i parasol. Natomiast plaże w centrum są strasznie zatłoczone, nawet dziwię się ludzim, że nie chce im się przejść 300-400 metrów i leżeć w luźniejszym miejscu.

No, ale pewnie lubią się tak tloczyć.

Wprawdzie nie ma na plaży żadnego barku w ramach ALL, to jednak codziennie organizowane są jakieś poczęstunki. Raz jest to szampan serwowany w plastykowych kubeczkach, kiedy indziej lody, dość często arbuzy lub melony.

Dziś na lancz jemy trochę mniej, wczoraj chcieliśmy wszystkiego popróbować, a dziś już jesteśmy przejedzeni.

I wracamy na sjestę na plażę. Włosi po lanczu raczej nie wracają na plażę, tylko śpią w swoich klimatyzowanych domkach. Przychodzą jeszcze raz późnym popołudniem....Ale my z zimnych krajów rozkoszujemy się ciepełkiem.

Przed kolacją siedzimy nad basenem, gdzie puszczają stare włoskie szlagiery. 

 Włoskie bambini

 Przystojniak - mafiozo

 W wodnym żywiole

O dziwo, jest trochę dzieciaków, ale pomimo to można wytrzymać. Pijemy winko i patrzymy na morze. Niestety nie widzimy tu zachodów słońca, bo znajdujemy się na wschodnim wybrzeżu....

W końcu należał nam się taki spokojny i na luzie dzionek....

Mariola

Nel
Obrazek użytkownika Nel
Offline
Ostatnio: 6 godzin 1 min temu
admin
Rejestracja: 04 wrz 2013

Apisku, bardzo fajny ten hotelik Smile kameralny, ładny, fajnie położony ,czuc fajna atmosferę i super jedzonko Wacko

No trip no life

Plumeria
Obrazek użytkownika Plumeria
Offline
Ostatnio: 2 lata 3 miesiące temu
Rejestracja: 04 wrz 2013

Strzał w 10 z tym hotelem, no baaardzo mi się podoba !!

Makono
Obrazek użytkownika Makono
Offline
Ostatnio: 3 lata 7 miesięcy temu
Rejestracja: 11 gru 2013

Mi też hotelik się bardzo podoba. Niskie małe budynki, fajny basen 

Bez podróży się duszę....
http://kolekcjonujacchwile.blogspot.com/

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 6 miesięcy 3 tygodnie temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Nelcia, Plumeria, Makono, dzięki

Kolejnego dnia rezygnujemy z biernego wypoczynku, postanawiamy się ruszyć i rozejrzeć po okolicznych plażach, które są podobno bardzo ładne. Idziemy mało uczęszczaną drogą na południe, czyli w kierunku odwrotnym niż centrum. Mijamy jeszcze kilka willi i pensjonatów i wchodzimy w tereny niezamieszkałe. Po drodze spotykamy nielicznych ludzi, cicho tu i spokojnie, rzadko przejedzie jakiś samochód. Cały czas z lewej strony towarzyszy nam morze. Gdy kończy się nasza hotelowa plaża o wdzięcznej nazwie Dolores, zaczynają się klify. W niektórych miejscach są strome i wysokie, nieco dalej nższe, łagodniejsze, porośnięte roślinnością. Od czasu do czasu są kameralne kamieniste plaże.

Po jakiś 4 kilometrach droga się kończy niespodziewanie. Nie ma tu parkingu, a samochody stoją na poboczach.

W dole widać niewielką plażę, na którą trzeba zejść po stromych schodkach.

Jest to Cala Fiuli pierwsza z całego ciągu plaż leżących na przestrzeni około 20 kilometrów.

Jest ona malownicza, choć kamienista i dość zatłoczona. Po prostu bardzo łatwo tu się dostać, można pieszo z miasteczka, można samochodem, wystarczy potem zejść po schodach. Nie dociera tu jednak żaden publiczny środkek transportu. Do dalszych plaż można dotrzeć jedynie drogą wodną lub szlakiem górskim.

My – jako ambitne sztuki lubiące wędrówki– nie zamierzamy tutaj zakończyć naszej wycieczki. Idziemy dalej, kierując się strzałkami na kolejną plażę Cala Luna. Szlak ten prowadzi wąską ścieżką i dojście do Cala Luny zajmuje ponad 2 godziny. Kamienista dróżka pełna ruchomych kamieni, nierzadko biegnąca tuż nad morzem jest trochę niebezpieczna, szczególnie gdy ktoś – tak jak ja – wybierze się tam w japonkach. No, ale już nie ma odwrotu, trzeba brnąć dalej...

W dole pozostawiamy grotę Bue Marino, która ciągnie się 15 km wgłąb wyspy podziemnymi korytarzami, przy czym wpłynąć można do niej łodzią nie tak głęboko. Zostawimy ją sobie na inną okazję...

I faktycznie po blisko 2 godzinach docieramy do Cala Luny. Nazwę swą wzięłą od księżyca, gdyż leży w zatoce o kształcie półksiężyca. Otoczona jest białymi wapiennymi skałami, z góry zwiesza się roślinność, ana plaży gruboziarnisty piach i lazurowe morze.

Jest tu znacznie mniej ludzi niż na Cala Fiuli, ale co chwilę przypływają łódki, motorówki i pontony, więc wkrótce i tu się zaludni.

Plaża jest o wiele większa niż poprzednia, odchodzi od niej wąwóz, którym można się do plaży dostać szlakiem górskim, ale jest on bardzo trudny i wędrówka trwa około 5 godzin w jedną stronę.

Na plaży jest niewielka malownicza laguna i kwitną różowe oleandry. W pewnym oddaleniu od plaży jest knajpka, gdzie można się czegoś napić.. Spacerujemy wąwozem, nawet odkrywamy schowany głęboko w gęstych krzakach chyba nielegalny???? - bo to przecież Park Narodowy – kemping. Grupka młodych ludzi rozbiła sobie tu kilka namiotów i nawet pichcą sobie jakieś jedzonko.

Z przyjemnością spędzamy kilka godzin w tej okolicy.

Mariola

Strony

Wyszukaj w trip4cheap