(Nel, woda była podobno ciepła; ja się nie kąpałam, tylko wlazłam raz po kolana), ale Ci co weszli "po uszy" mówili, że cieplutka (po tych wczesniejszych upałach 45-47C które nawiedziły wyspę to chyba nie dziwne, że morze się nagrzało, szybciej niż zazwyczaj:))
my udajemy się do jednej z kilku znajdujących się tutaj tawern wspomnianych p/ naszego pilota (przy okazji : świetny, młody chłopak z serii prawdziwych pasjonatów!)
ja zamawiam grilowaną rybę (doradę) z warzywami; moja psiapsióła jakąś bruchettę ; a było to tak smaczne żarcie że do dziś pamiętam ten smak; hmmm... mniam! czasami w takich skleconych z niczego budach "pod gołym niebem" karmią smaczniej niż w restauracjach z * Michellina:))) a z pewnością jest taniej i duuużo więcej na talerzu
dalej buszujemy po straganikach sprzedawców; nawet coś tutaj kupiłyśmy jakies "straszydła na ścianę" :)), bo sporo tutaj mają słynnych sardyńskich masek w cenach nieco korzystniejszych jak w sklepach, no i można się nawet targować:)
Radek, Kasia - no taka cepeliada faktycznie, aczkolwiek mimo podobieństw - nie ma to wiele wspólnego z Afryką
Na Sardynii maski są elementem tej wyspy- i nie jako takie stricte turystyczne pamiątki (choc to oczywiscie też) ale jest to wazny element tutejszego karnawału;
chodzi głównie o maski "zwierzęce" co ma silny związek z pasterskim obliczem wyspy ale i z tutejszymi obrzędami, widocznymi na Sardynii głównie w okresie karnawału, który podobno jest tu niewykle barwny i ciekawy (choc zupełnie pozbawiony rozgłosu i sławy); my rzecz jasna karnawałowych pochodów nie doświadczyłysmy tu w czerwcu:) ale nasz pilot sporo nam o tym opowiadał róznych ciekawostek;
w okresie karnawału w wielu sardyńskich miasteczkach ulice zamieniają się w sceny tańca i pochodów, w głośnych brzęczących dźwiękach setek dzwonków, przywieszonych do piersi i pleców tajemniczych postaci mamuthones wyglądających jak czarne bestie
bywają też mamuthones w jasnych baranich skórach i w bardziej zwierzęcych maskach
Mamuthones w pasterskich kurtach z runa owczego z włosiem na zewnątrz trochę przypominają owce i barany .; noszą czarne maski wykonane z drewna a ich kształt nadaje twarzy wyraz mocno diaboliczny
ja na tym "kolorowym" straganie niczego nie kupiłam (ale moja kumpela już tak ; osobiscie nie przepadam za pstrokatymi ozdobami, ale ponieważ mam w domu całkiem już pokaźną kolekcję masek zwożonych od lat z róznych wyjazdów , to skusiłam sie i tutaj i nabyłam na straganiku obok maskę bardziej stonowaną w kolorystyce (jest z drewna gruszowego) w typowej styloistyce "zwierzęcej" maski mamuthones o, tak wygląda mój sardyński łup (jest średniej wielkości- od brody po czubek rogów ma 27 cm):
dalej z płw. Sinis zaglądamy jeszcze do małej wioski San Giovanni di Sinis, znajdującej się nieopodal ruin miasta Tharros- gdzie znajduje sie najstarszy kosciół (ek) na całej Sardynii, jest przeciekawy i dosłownie uroczy!
(nasz pilot Kuba zaprasza do srodka)
ten mały, kamienny kościółek Św. Jana di Sinis datowany jest na VI wiek;
zbudowany na planie krzyża greckiego i przebudowany w wiekach późniejszych na kształt krzyża łacińskiego
stareńkie jak świat wnętrze zachwyca prostotą i spokojem
do budowy tego kościoła użyto kamiennych bloków z pobliskiego fenickiego Tharros
mury, kopuły, sklepienia....
to wszystko w ciszy kamienia,
omszałą patyną czas zrosił,
i wiatr do środka zaprosił ,
czasem jakiś liść zbłądzi i zaszeleści
i duchy tych, którzy już stąd odeszli...
(twórczość własna
i 1000-letnie aspresorium z chrześcijańskim znakiem w środku
miejsce to dosłownie mnie urzekło; może dlatego że cały mrok i klimat (mimo, ze za dnia) tego miejsca potegowała niesłychana cisza i tylko ten świszczący wiatr....
dalej jedziemy już na miejsce kolejnego noclegu ; po drodze pelne zaskoczenie:
mijamy pola ryżowe! (zdjęcia kiepskie, bo p/ szybe i w dodatku podczas jazdy) ; ale już samo występowanie upraw ryżu na Sardynii mocno mnie zaskoczyło:))
a kolejną miejscówką na nocleg jest urocze miasteczko Oristano;
i nasz niewielki ale kameralny i przyjemny hotelik "Villa delle Rosa" - będziemy tu spać 2 noce
no to i moje trzy grosze Kościółek fantastyczny, autentyczny i imponujący, wiekiem również. Maseczka-pamiąteczka super Jeśli karnawałowe - mogą być kolorowe. też mi się rymło (a może rymnęło??) Co do twórczości, to uważam, że powinnaś spróbować rymów na przemian a b a b ...
Papuas, ale ze mnie żadna poetka, więc rymki częstochowskie jako mały przerywnik- w niczym mi nie przeszkadzają , choć "przerobienie" tego na rymy a b a b nie stanowi dla mnie jakiejś wielkiej trudnosci, ale jednak te banalne brzmią bardziej "piosenkowo, operetkowo"
*********
Hotelik Villa delle Rosa - tak jak pisałam, niewielki, ale kameralny, dośc przytulny i jak na standardy objazdówkowe- całkiem przyzwoity i jego największy atut to lokalizacja: w uroczym miasteczku Oristano, którego nie było w programie zwiedzania, ale który dzięki bliskości od centro storico dawał mozliwość wieczornych spacerków;
idziemy w Oristano...
tutaj wieża Mariano II zwana tez wieżą św. Krzysztofa- wzniesiona w 1291 roku i jest jedyna pozostałością murów obronnych Oristano
ta sama wieża w nocnej odsłonie
wieczorne uliczki...
Ratusz na Rynku w dawnym klasztorze Pijarów
i sam Rynek główny
przed ratuszem w Orisatno stoi pomnik księżnej Eleonory de Arborea, która w XIV wieku ujednoliciła prawo, co miało duże znaczenie dla przyszłości narodu sardyńskiego
neoklasyczna fasada kościoła Św. Franciszka z Asyżu; w tym miejscu istniał już kościoł w XIII wieku
dzwonnica Katedry NMP z Oristano
szwędaczka po zakamarkach Oristano;
spacerujemy, zaglądamy w zaułki, przysiadamy na aperol, chłoniemy atmosferę ciepłego wieczoru w uroczym, historycznym miasteczku....
Hej, Witam Was moi "czytaczo-oglądacze"
(Nel, woda była podobno ciepła; ja się nie kąpałam, tylko wlazłam raz po kolana), ale Ci co weszli "po uszy" mówili, że cieplutka (po tych wczesniejszych upałach 45-47C które nawiedziły wyspę to chyba nie dziwne, że morze się nagrzało, szybciej niż zazwyczaj:))
Piea
my udajemy się do jednej z kilku znajdujących się tutaj tawern wspomnianych p/ naszego pilota (przy okazji : świetny, młody chłopak z serii prawdziwych pasjonatów!)
ja zamawiam grilowaną rybę (doradę) z warzywami; moja psiapsióła jakąś bruchettę ; a było to tak smaczne żarcie że do dziś pamiętam ten smak; hmmm... mniam!
czasami w takich skleconych z niczego budach "pod gołym niebem" karmią smaczniej niż w restauracjach z * Michellina:))) a z pewnością jest taniej i duuużo więcej na talerzu
dalej buszujemy po straganikach sprzedawców; nawet coś tutaj kupiłyśmy jakies "straszydła na ścianę" :)), bo sporo tutaj mają słynnych sardyńskich masek w cenach nieco korzystniejszych jak w sklepach, no i można się nawet targować:)
Piea
Przepysznie wygląda ta rybka i bakłażany i cukinia .. mniam . I jeszcze jakieś białe winko było ?
No trip no life
...taaa, jedzonko bardzo "swojskie" a "cepeliada" taka..afrykańska stylowo ; )
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
Miałam to samo napisać ))
Witajcie moi wierni zaglądacze:)
Radek, Kasia - no taka cepeliada faktycznie, aczkolwiek mimo podobieństw - nie ma to wiele wspólnego z Afryką
Na Sardynii maski są elementem tej wyspy- i nie jako takie stricte turystyczne pamiątki (choc to oczywiscie też) ale jest to wazny element tutejszego karnawału;
chodzi głównie o maski "zwierzęce" co ma silny związek z pasterskim obliczem wyspy ale i z tutejszymi obrzędami, widocznymi na Sardynii głównie w okresie karnawału, który podobno jest tu niewykle barwny i ciekawy (choc zupełnie pozbawiony rozgłosu i sławy); my rzecz jasna karnawałowych pochodów nie doświadczyłysmy tu w czerwcu:) ale nasz pilot sporo nam o tym opowiadał róznych ciekawostek;
w okresie karnawału w wielu sardyńskich miasteczkach ulice zamieniają się w sceny tańca i pochodów, w głośnych brzęczących dźwiękach setek dzwonków, przywieszonych do piersi i pleców tajemniczych postaci mamuthones wyglądających jak czarne bestie
bywają też mamuthones w jasnych baranich skórach i w bardziej zwierzęcych maskach
Mamuthones w pasterskich kurtach z runa owczego z włosiem na zewnątrz trochę przypominają owce i barany
.; noszą czarne maski wykonane z drewna a ich kształt nadaje twarzy wyraz mocno diaboliczny 
ja na tym "kolorowym" straganie niczego nie kupiłam (ale moja kumpela już tak
; osobiscie nie przepadam za pstrokatymi ozdobami, ale ponieważ mam w domu całkiem już pokaźną kolekcję masek zwożonych od lat z róznych wyjazdów , to skusiłam sie i tutaj
i nabyłam na straganiku obok maskę bardziej stonowaną w kolorystyce (jest z drewna gruszowego) w typowej styloistyce "zwierzęcej" maski mamuthones
o, tak wygląda mój sardyński łup
(jest średniej wielkości- od brody po czubek rogów ma 27 cm):
dalej z płw. Sinis zaglądamy jeszcze do małej wioski San Giovanni di Sinis, znajdującej się nieopodal ruin miasta Tharros- gdzie znajduje sie najstarszy kosciół (ek) na całej Sardynii, jest przeciekawy i dosłownie uroczy!
(nasz pilot Kuba zaprasza do srodka)
ten mały, kamienny kościółek Św. Jana di Sinis datowany jest na VI wiek;
zbudowany na planie krzyża greckiego i przebudowany w wiekach późniejszych na kształt krzyża łacińskiego
stareńkie jak świat wnętrze zachwyca prostotą i spokojem
do budowy tego kościoła użyto kamiennych bloków z pobliskiego fenickiego Tharros
mury, kopuły, sklepienia....
to wszystko w ciszy kamienia,
omszałą patyną czas zrosił,
i wiatr do środka zaprosił ,
czasem jakiś liść zbłądzi i zaszeleści
i duchy tych, którzy już stąd odeszli...
(twórczość własna
i 1000-letnie aspresorium z chrześcijańskim znakiem w środku
miejsce to dosłownie mnie urzekło; może dlatego że cały mrok i klimat (mimo, ze za dnia) tego miejsca potegowała niesłychana cisza i tylko ten świszczący wiatr....
dalej jedziemy już na miejsce kolejnego noclegu ; po drodze pelne zaskoczenie:
mijamy pola ryżowe!
(zdjęcia kiepskie, bo p/ szybe i w dodatku podczas jazdy) ; ale już samo występowanie upraw ryżu na Sardynii mocno mnie zaskoczyło:))
a kolejną miejscówką na nocleg jest urocze miasteczko Oristano;
i nasz niewielki ale kameralny i przyjemny hotelik "Villa delle Rosa" - będziemy tu spać 2 noce
Piea
Wnętrze kościoła robi wrażenie właśnie dzięki temu "zazielenieniu", a maska kupiona dużo autentyczniejsza od tych kolorowych
Pola ryżowe....faktycznie zaskoczenie
no to i moje trzy grosze Kościółek fantastyczny, autentyczny i imponujący, wiekiem również. Maseczka-pamiąteczka super Jeśli karnawałowe - mogą być kolorowe. też mi się rymło (a może rymnęło??)
Co do twórczości, to uważam, że powinnaś spróbować rymów na przemian a b a b ...
papuas
Papuas, ale ze mnie żadna poetka, więc rymki częstochowskie jako mały przerywnik- w niczym mi nie przeszkadzają
, choć "przerobienie" tego na rymy a b a b nie stanowi dla mnie jakiejś wielkiej trudnosci, ale jednak te banalne brzmią bardziej "piosenkowo, operetkowo"
*********
Hotelik Villa delle Rosa - tak jak pisałam, niewielki, ale kameralny, dośc przytulny i jak na standardy objazdówkowe- całkiem przyzwoity i jego największy atut to lokalizacja: w uroczym miasteczku Oristano, którego nie było w programie zwiedzania, ale który dzięki bliskości od centro storico dawał mozliwość wieczornych spacerków;
idziemy w Oristano...
tutaj wieża Mariano II zwana tez wieżą św. Krzysztofa- wzniesiona w 1291 roku i jest jedyna pozostałością murów obronnych Oristano
ta sama wieża w nocnej odsłonie
wieczorne uliczki...
Ratusz na Rynku w dawnym klasztorze Pijarów
i sam Rynek główny
przed ratuszem w Orisatno stoi pomnik księżnej Eleonory de Arborea, która w XIV wieku ujednoliciła prawo, co miało duże znaczenie dla przyszłości narodu sardyńskiego
neoklasyczna fasada kościoła Św. Franciszka z Asyżu; w tym miejscu istniał już kościoł w XIII wieku
dzwonnica Katedry NMP z Oristano
szwędaczka po zakamarkach Oristano;
spacerujemy, zaglądamy w zaułki, przysiadamy na aperol, chłoniemy atmosferę ciepłego wieczoru w uroczym, historycznym miasteczku....
i tak przełaziłyśmy tu dwa wieczory....
Piea