Witaj Alusia ; mnie Włochy "ciągle i bezustannie chodzą po głowie" i nie wiem czy w końcu w - akcie desperacji - się czasem nie wkurzę i nie wybiorę ( są regiony południowe Włoch, gdzie obecnie można jechać bez żadnych testów i szczepień, ale ... mamy obecnie właśnie trzecią falę i coraz więcej tych zachorowań , więc nie wiadomo czy do maja czegoś znowu nie zmienią i nie zaostrzą! - normalnie idzie zwariować! , a ja też juz bardzo mocno tęsknię za Bella Italią
to jeszcze kilka pstryków z Werony , bo z rozpędu zapomniałam pokazać symbol miasta, czyli Arenę
Rzymski Amfiteatr w Weronie - zwany po prostu Arena di Cerona - to prawdziwy symbol miasta, ; wybudowany blisko 2000 lat temu - wciąż zachwyca!.
To trzeci największy amfiteatr we Włoszech, ustępuje wielkością jedynie rzymskiemu Colloseum i amfiteatrowi w Capui - niedaleko Neapolu;
Dawniej mógł pomieścić całą ludnośc Werony , czyli ok 30 000 osób; dziś jest wykorzystywany w celach turystycznych i kulturowych, wciąż wystawiane są tu spektakle operowe, musicale i koncerty
wszelkie koncerty i spektakle operowe odbywające się tutaj- to doprawdy prawdziwe widowiska!
(fotka sieciowa)
he he... tutaj nawet z jakimś egipskim Tutanhamonem
oprócz egipskiego Faraona, kręci się tu też jakis Rzymianin
Tego dnia bylismy jeszcze w jakiejs wytwórni oliwy, serów, gdzie degustowaliśmy i kupowalismy pyszne lokalne produkty a potem program przwidywał wizytę w jakieś winiarni, więc sporo tego winka tam było ...., ale nie wiem dlaczego nie mam stamtąd zdjęć....? , pewnie cykałam je telefonem, którego dawno już nie mam i nie mam zielonego pojęcia gdzie je zgrałam? ( jak kiedyś znajdę, to uzupełnię)
i dalej pognalismy na nocleg do kolejnego hotelu gdzieś w okolice Milano
Kolejny dzień to całodniowe zwiedzanie Mediolanu; ale to "całodniowe" okazało się fragmentaryczne i poszarpane..... pamiętam, że kiepsko ten dzień nam wyszedł organizacyjnie ...., zwiedzaliśmy oczywiście sztandarowe miejsca , ale pilotka bez przerwy co godzinę, co 40 minut - dawała nam czas wolny i ludzie błąkali się nie bardzo wiedząc gdzie iść i co zobaczyć...? , więc wszyscy kręciliśmy się po prostu po mieście to tu to tam..... nie lubię takiego zwiedzania, z reguły na wycieczkach jest konkretny program, miejsca które wspólnie z pilotem zwiedzamy, itd....a tutaj było to jakoś "poszarpane" ; a czas wolny pomiedzy kolejnymi atrakcjami był zbyt krótki, żeby gdzieś zdążyć samemu .... więc takie to było trochę bez sensu.... (ludzie później "napadli" na pilotkę, mieli pretensję, składali reklamację, itd..., a okazało się, że coś się przydarzyło pilotce, i cały dzień "przewisiała" na telefonie, rozmawiając z kimś z rodziny; nie wiem juz dokładnie o co chodziło....ale coś się stało z jej mamą, miała jakies telefony od rodziny...ze szpitala... od lekarza itd i cały dzień "wisiała" na telefonie (zresztą zapłakana) - no bardzo przykra sprawa, wiadomo, trzeba zrozumieć takie sytuacje, ale żal, że trafiło akurat na nas, bo przez to nasze zwiedzanie Mediolanu nie było zrealizowane i kilka punktów w mieście po prostu - nam wypadło z programu..... ; no trudno... c'est la vie....
zatem na wstępie- Mediolan na kilku moich "starych pocztówkach" w sepii
Fajna kolejna odsłona północnych Włoch z wieloma znanymi mi miejscami. Warto dodać, że Salo było siedzibą władz tzw. Włoskiej Republiki Socjalnej, utworzonej przez Mussoliniego po uwolnieniu go przez niemieckich komandosów Otto Skorzenego. W pobliżu jeziora Garda godne uwagi jest też urokliwe miasto Desenzano del Garda. I drobne sprostowanie odnośnie Domu Julii w Weronie. Prezentowany słynny balkon nie jest - w odróżnieniu od samego domu - budowlą średniowieczną, został on dobudowany w I połowie XX wieku. W dawnej Weronie faktycznie mieszkały dwie kupieckie rodziny o podobnych do szekspirowskich bohaterów nazwiskach, uczestniczące w walkach o kontrolę nad miastem, aczkolwiek nie ma wiadomości, mówiących o ich wzajemnej rywalizacji. Były to rodziny Cappellich, którzy mieszkałali w obecnym "domu Julii" (Casa di Giulietta), co poświadcza herb umieszczony na zworniku łuku na dziedzińcu budynku. Rzeczony dom jest więc faktycznym domem Capulettich (Cappellich), nawet jeśli miłosna historia jest tylko owocem fantazji Szekspira. Inne obiekty - jak np. dom Romea, czy grób Julii - prezentowane, jako związane z parą legendarnych kochanków są już tylko wytworem fantazji. Są to po prostu średniowieczne budowle, którym - dla ich uatrakcyjnienia wśród turystów - przydano nieco legendy. Realnym natomiast świadectwem istnienia rodu Montecchich może być nazwa podwerońskiej miejscowości Montecchio, którą mija się jadąc autostradą Mediolan-Wenecja. Pozdrawiam.
To jeszcze dodam, że "Salò, czyli 120 dni Sodomy" to ostatni film reżysera Piera Paolo Pasoliniego zrealizowany w 1975. Jest oparty na powieści markiza de Sade, ale akcja została przeniesiona do 1944 roku.
Nel, a mnie dla odmiany Mediolan nie zachwycił... Katedra oczywiście tak , ale miasto jako miasto - jakoś nie specjalnie.... jakieś takie chaotyczne, za głośne, za tłumne... za duży rwetes...
Archernar, dzięki wielkie za dodanie szczegółów o domu Julii; wydawało mi się to tak oczywiste, że wszyscy wiedzą o fantazjach Szekspira w jego dramacie , że to pominęłam....
Jorguś, tego filmu nie pamiętam więc pewnie go nie oglądałam, ale dzięki za wzmiankę, postaram się to nadrobić
************************
To wracając do Mediolanu.... pominę wiadomości historyczne, które w zasadzie z reguły pomijam w swoich Relacjach ograniczając sie tylko do krótkich informacji, uznając, że to co opisuje Wikipedia - zainteresowani sami sobie znajdą i doczytają wszelkie interesujące ich opisy; ja wolę tzw: przemyślenia własne
To na początek spacerek w stronę flagowego zabytku tego miasta - przecudnej Katedry...
Mark Twain nazwał tą Katedrę "Arcydziełem w marmurze"! i ja się bardzo z opinią Pana Twaina zgadzam, bo mediolańska Duomo - po prostu oszałamia rozmachem, kunsztem i wielkością! ( Archernar podał w swojej włoskiej Relacji, że to największa gotycka katedra na świecie... ? nie będę się spierać, ale wydawało mi się że miano "Naj" nr 1 - dzierży jednak Katedra w Sewilli ; tak czy siak - ta w Mediolanie jest doprawdy przeogromna!!!
zachwycająca ....
wnętrza są tak olbrzymie, że ciężko ogarnąc je wzrokiem....
(niestety ciemności w środku i mój ówczesny aparat - nie dały rady ze światłem, więc jest jak jest.... czyli bardzo kiepsko )
w dodatku prace wewnątrz Katedry i jakies maszyny-podnośniki jeżdżące wśród oglądających - nie dodawały uroku tej świątyni
jak zapewne wiecie - wnętrza tego kościoła są wprost naszpikowane masą bezcennych dzieł, arcydzieł i zabytków klasy zerowej!, ale na mnie największe wrażenie zrobił makabryczny posąg Świętego Bartłomieja - średniowieczne dzieło z 1562 roku - trzymającego własną skórę! ; tego Świętego zamęczono poprzez obdarcie z niego skóry na żywca!!! no straszne...
zdjęcia są fatalne, bo nie dość że ciemno i niewyraźnie to jeszcze poruszone, no ale innych nie mam , a sieciowych wklejać nie będę
tak jak Mark Twain i wielu jemu podobnych zachwycało się mediolańską Duomo, tak Oskar Wilde - wręcz przeciwnie - mocno ją skrytykował pisząc, że to "okropna klapa!"
pisarz oglądając to cudo- zarzucił, że jest (cyt): "zbyt monstrualna i nieartystyczna, a przesadnie wypracpowane szczegóły tkwią wysoko na górze i nikt nie może ich zobaczyć i wszystko to dlatego jest podłe..." ;
no cóż... domyślam, że Pan Oskar nie skorzystał z mozliwości wejścia na dach tej niesamowitej budowli , i choć z pewnością w czasach jego żywota (1854-1900) windy na dach Katedry jeszcze z pewnością nie było, ale kamienne schody, którymi mozna się wspiąć na sam szczyt były i są tam od średniowiecza! ) więc zanim skrytykował, mógł się nieco wysilić i wejść sobie na górę, aby móc zobaczyć wszystko to, czego przez ogrom budowli - z dołu ujrzeć rzecz jasna - nie mógł
w czasie wolnym więc fundujemy sobie takie wejście ( a raczej wjazd windą ) co jest znacznie szybsze i wygodniejsze , mimo, że ta przyjemność kosztowała coś w granicach chyba z 10 ojro (a to Makaroniarze, zdziercy!!!)
za to widoki na górze na te wszystkie maswerki, rzygacze, posągi, gargulce.... pozwalaja poprzyglądać się temu wszystkiemu dokładnie, czego z dołu kompletnie nie widać! ( tak jak Pan Oskar )
Witaj Alusia ; mnie Włochy "ciągle i bezustannie chodzą po głowie" i nie wiem czy w końcu w - akcie desperacji - się czasem nie wkurzę i nie wybiorę ( są regiony południowe Włoch, gdzie obecnie można jechać bez żadnych testów i szczepień, ale ... mamy obecnie właśnie trzecią falę i coraz więcej tych zachorowań , więc nie wiadomo czy do maja czegoś znowu nie zmienią i nie zaostrzą! - normalnie idzie zwariować! , a ja też juz bardzo mocno tęsknię za Bella Italią
Piea
to jeszcze kilka pstryków z Werony , bo z rozpędu zapomniałam pokazać symbol miasta, czyli Arenę
Rzymski Amfiteatr w Weronie - zwany po prostu Arena di Cerona - to prawdziwy symbol miasta, ; wybudowany blisko 2000 lat temu - wciąż zachwyca!.
To trzeci największy amfiteatr we Włoszech, ustępuje wielkością jedynie rzymskiemu Colloseum i amfiteatrowi w Capui - niedaleko Neapolu;
Dawniej mógł pomieścić całą ludnośc Werony , czyli ok 30 000 osób; dziś jest wykorzystywany w celach turystycznych i kulturowych, wciąż wystawiane są tu spektakle operowe, musicale i koncerty
wszelkie koncerty i spektakle operowe odbywające się tutaj- to doprawdy prawdziwe widowiska!
(fotka sieciowa)
he he... tutaj nawet z jakimś egipskim Tutanhamonem
oprócz egipskiego Faraona, kręci się tu też jakis Rzymianin
AVE CESAR!!!
Piea
Kto nie słyszał o Julii i słynnym balkonie he he ?
ale o domu Romeo za to nie słyszałam nic a nic. To może byc ciekawa atrakcja , bo domek fajnie wygląda
No trip no life
Nel, no fakt.... jakoś ten Romeo został tam zbyt zdominowany przez Julię...
a kończąc już wizytę w Weronie - piękna panorama na miasto (fotka z internetu):
Piea
Tego dnia bylismy jeszcze w jakiejs wytwórni oliwy, serów, gdzie degustowaliśmy i kupowalismy pyszne lokalne produkty a potem program przwidywał wizytę w jakieś winiarni, więc sporo tego winka tam było ...., ale nie wiem dlaczego nie mam stamtąd zdjęć....? , pewnie cykałam je telefonem, którego dawno już nie mam i nie mam zielonego pojęcia gdzie je zgrałam? ( jak kiedyś znajdę, to uzupełnię)
i dalej pognalismy na nocleg do kolejnego hotelu gdzieś w okolice Milano
Kolejny dzień to całodniowe zwiedzanie Mediolanu; ale to "całodniowe" okazało się fragmentaryczne i poszarpane..... pamiętam, że kiepsko ten dzień nam wyszedł organizacyjnie ...., zwiedzaliśmy oczywiście sztandarowe miejsca , ale pilotka bez przerwy co godzinę, co 40 minut - dawała nam czas wolny i ludzie błąkali się nie bardzo wiedząc gdzie iść i co zobaczyć...? , więc wszyscy kręciliśmy się po prostu po mieście to tu to tam..... nie lubię takiego zwiedzania, z reguły na wycieczkach jest konkretny program, miejsca które wspólnie z pilotem zwiedzamy, itd....a tutaj było to jakoś "poszarpane" ; a czas wolny pomiedzy kolejnymi atrakcjami był zbyt krótki, żeby gdzieś zdążyć samemu .... więc takie to było trochę bez sensu.... (ludzie później "napadli" na pilotkę, mieli pretensję, składali reklamację, itd..., a okazało się, że coś się przydarzyło pilotce, i cały dzień "przewisiała" na telefonie, rozmawiając z kimś z rodziny; nie wiem juz dokładnie o co chodziło....ale coś się stało z jej mamą, miała jakies telefony od rodziny...ze szpitala... od lekarza itd i cały dzień "wisiała" na telefonie (zresztą zapłakana) - no bardzo przykra sprawa, wiadomo, trzeba zrozumieć takie sytuacje, ale żal, że trafiło akurat na nas, bo przez to nasze zwiedzanie Mediolanu nie było zrealizowane i kilka punktów w mieście po prostu - nam wypadło z programu..... ; no trudno... c'est la vie....
zatem na wstępie- Mediolan na kilku moich "starych pocztówkach" w sepii
(zdjęcia są moje własne)
Piea
Milano... bardzo mi sie katedra podobała , robi wrażenie . Galeria obok zresztą też . No i te sklepy modowe ...
Fotki oryginalnej barwy
No trip no life
Fajna kolejna odsłona północnych Włoch z wieloma znanymi mi miejscami. Warto dodać, że Salo było siedzibą władz tzw. Włoskiej Republiki Socjalnej, utworzonej przez Mussoliniego po uwolnieniu go przez niemieckich komandosów Otto Skorzenego. W pobliżu jeziora Garda godne uwagi jest też urokliwe miasto Desenzano del Garda. I drobne sprostowanie odnośnie Domu Julii w Weronie. Prezentowany słynny balkon nie jest - w odróżnieniu od samego domu - budowlą średniowieczną, został on dobudowany w I połowie XX wieku. W dawnej Weronie faktycznie mieszkały dwie kupieckie rodziny o podobnych do szekspirowskich bohaterów nazwiskach, uczestniczące w walkach o kontrolę nad miastem, aczkolwiek nie ma wiadomości, mówiących o ich wzajemnej rywalizacji. Były to rodziny Cappellich, którzy mieszkałali w obecnym "domu Julii" (Casa di Giulietta), co poświadcza herb umieszczony na zworniku łuku na dziedzińcu budynku. Rzeczony dom jest więc faktycznym domem Capulettich (Cappellich), nawet jeśli miłosna historia jest tylko owocem fantazji Szekspira. Inne obiekty - jak np. dom Romea, czy grób Julii - prezentowane, jako związane z parą legendarnych kochanków są już tylko wytworem fantazji. Są to po prostu średniowieczne budowle, którym - dla ich uatrakcyjnienia wśród turystów - przydano nieco legendy. Realnym natomiast świadectwem istnienia rodu Montecchich może być nazwa podwerońskiej miejscowości Montecchio, którą mija się jadąc autostradą Mediolan-Wenecja. Pozdrawiam.
To jeszcze dodam, że "Salò, czyli 120 dni Sodomy" to ostatni film reżysera Piera Paolo Pasoliniego zrealizowany w 1975. Jest oparty na powieści markiza de Sade, ale akcja została przeniesiona do 1944 roku.
Jorguś
Witajcie, Nel i Chłopaki
Nel, a mnie dla odmiany Mediolan nie zachwycił... Katedra oczywiście tak , ale miasto jako miasto - jakoś nie specjalnie.... jakieś takie chaotyczne, za głośne, za tłumne... za duży rwetes...
Archernar, dzięki wielkie za dodanie szczegółów o domu Julii; wydawało mi się to tak oczywiste, że wszyscy wiedzą o fantazjach Szekspira w jego dramacie , że to pominęłam....
Jorguś, tego filmu nie pamiętam więc pewnie go nie oglądałam, ale dzięki za wzmiankę, postaram się to nadrobić
************************
To wracając do Mediolanu.... pominę wiadomości historyczne, które w zasadzie z reguły pomijam w swoich Relacjach ograniczając sie tylko do krótkich informacji, uznając, że to co opisuje Wikipedia - zainteresowani sami sobie znajdą i doczytają wszelkie interesujące ich opisy; ja wolę tzw: przemyślenia własne
To na początek spacerek w stronę flagowego zabytku tego miasta - przecudnej Katedry...
Mark Twain nazwał tą Katedrę "Arcydziełem w marmurze"! i ja się bardzo z opinią Pana Twaina zgadzam, bo mediolańska Duomo - po prostu oszałamia rozmachem, kunsztem i wielkością! ( Archernar podał w swojej włoskiej Relacji, że to największa gotycka katedra na świecie... ? nie będę się spierać, ale wydawało mi się że miano "Naj" nr 1 - dzierży jednak Katedra w Sewilli ; tak czy siak - ta w Mediolanie jest doprawdy przeogromna!!!
zachwycająca ....
wnętrza są tak olbrzymie, że ciężko ogarnąc je wzrokiem....
(niestety ciemności w środku i mój ówczesny aparat - nie dały rady ze światłem, więc jest jak jest.... czyli bardzo kiepsko )
w dodatku prace wewnątrz Katedry i jakies maszyny-podnośniki jeżdżące wśród oglądających - nie dodawały uroku tej świątyni
jak zapewne wiecie - wnętrza tego kościoła są wprost naszpikowane masą bezcennych dzieł, arcydzieł i zabytków klasy zerowej!, ale na mnie największe wrażenie zrobił makabryczny posąg Świętego Bartłomieja - średniowieczne dzieło z 1562 roku - trzymającego własną skórę! ; tego Świętego zamęczono poprzez obdarcie z niego skóry na żywca!!! no straszne...
zdjęcia są fatalne, bo nie dość że ciemno i niewyraźnie to jeszcze poruszone, no ale innych nie mam , a sieciowych wklejać nie będę
tak jak Mark Twain i wielu jemu podobnych zachwycało się mediolańską Duomo, tak Oskar Wilde - wręcz przeciwnie - mocno ją skrytykował pisząc, że to "okropna klapa!"
pisarz oglądając to cudo- zarzucił, że jest (cyt): "zbyt monstrualna i nieartystyczna, a przesadnie wypracpowane szczegóły tkwią wysoko na górze i nikt nie może ich zobaczyć i wszystko to dlatego jest podłe..." ;
no cóż... domyślam, że Pan Oskar nie skorzystał z mozliwości wejścia na dach tej niesamowitej budowli , i choć z pewnością w czasach jego żywota (1854-1900) windy na dach Katedry jeszcze z pewnością nie było, ale kamienne schody, którymi mozna się wspiąć na sam szczyt były i są tam od średniowiecza! ) więc zanim skrytykował, mógł się nieco wysilić i wejść sobie na górę, aby móc zobaczyć wszystko to, czego przez ogrom budowli - z dołu ujrzeć rzecz jasna - nie mógł
w czasie wolnym więc fundujemy sobie takie wejście ( a raczej wjazd windą ) co jest znacznie szybsze i wygodniejsze , mimo, że ta przyjemność kosztowała coś w granicach chyba z 10 ojro (a to Makaroniarze, zdziercy!!!)
za to widoki na górze na te wszystkie maswerki, rzygacze, posągi, gargulce.... pozwalaja poprzyglądać się temu wszystkiemu dokładnie, czego z dołu kompletnie nie widać! ( tak jak Pan Oskar )
Piea
Byłem, byłem też na dachu.
Katedra jest piękna !!!
Jorguś