Asia, Nel, dokładnie tak, zgadza się... kiedyś, w czasach słusznie minionych - znacznie więcej się szyło i nawet nie stricte dla samej elegancji i podkreślenia indywidualności - co bardziej ze zwykłej potrzeby i braku mozliwości łatwego dostępu do konfekcji wszelakiej ; dzisiaj krawcowych jest juz jak na lekarstwo ( podobnie jak pań gorseciarek, parasolkarzy, kapeluszników, szewców i całego mnóstwa tego typu rzemieślników); dziś zalała nas chińszczyzna i sieciowa taniocha ; ale ja nadal bardzo lubię tzw "szyte na miarę" i na szczęście mam dwie dobre koleżanki które mają pojęcie o krawiectwie (choć też są samoukami) - zwłaszcza, że jestem "niewymiarowa" i zawsze gotowizna jak "dobrze leży" na górze to za duża jest na dole i odwrotnie : jak dół ok, to góra za ciasna!
Fragola, ja poza tą Galerią ( w której kręci się naprawdę sporo eleganckich przystojniaków w równie eleganckich garniakach) nie spotkałam we Włoszech jakoś nad wyraz rzucających się w oczy elegancko ubranych ludzi jak z żurnala... owszem mija się wokół rzesze zwłaszcza - szykownych kobiet, ale nie są to kreacje "z tej półki" z jakich słyną Włochy, raczej "współczesne, normalne ciuchy" takie same jak w Warszawie, Barcelonie, czy w Budapeszcie.... ; chodziło mi raczej o podkreślenie, że ta "sława" modowa o zwykłych włochach to po prostu stereotyp i tyle...
Fragola, ja poza tą Galerią nie spotkałam we Włoszech jakoś nad wyraz rzucających się w oczy elegancko ubranych ludzi jak z żurnala...
No, ale rzucają się w oczy inne typy ubioru, elegancja niekoniecznie. Ja zawsze widzę czy we Francji czy we Włoszech masę ludzi z takim właśnie stylem. To nie bije po oczach:)
Co do Polek to faktycznie w czasach minionych były wspaniale ubrane, szykowne, mimo biedy, ale przecież działały krawcowe szyjące na wymiar czyli w obecnych czasach coś ekskluzywnego.
Piea, Jorguś ma rację niestety.. nie widać fotek,ale tylko co ciekawe na stronie 1, 3 i 4 . Czy wszystkie zdjęcia są z tego samego albumu ? jesli tak , to udostępnij albym jeszcze raz,,
trochę nam się "tematyka" rozjechała... , więc wracam do Mediolanu
W wolnym czasie, którego w Mediolanie mieliśmy „aż nadto” idziemy w kierunku najsłynniejszego Teatru Operowego świata – słynnej La Scalli !
I szczerze mówiąc to, jak dla mnie - kolejne wielkie rozczarowanie… bowiem z zewnątrz to naprawdę nic ciekawego - budynek pospolity i powtarzalny jakich wiele…, więc myślę, ze choćby z racji sławy La Scali – i faktu, że ten kraj- to jakby nie patrzeć - miejsce narodzin opery - Włosi powinni się bardziej postarać i coś z tym jednak zrobić - szkoda wielka że w latach 2000-2004 kiedy to dokonano w La Scali bardzo kosztownej renowacji, na którą poszło leciutką ręką prawie 62 miliony Euro! nie ogłosili przy okazji jakiegoś konkursu architektonicznego na bardziej urodziwą fasadę elewacji frontowej tego gmachu?
Gmach teatru został wybudowany w latach 1776–1778 w miejscu stojącego tu wcześniej XIV-wiecznego kościoła Santa Maria alla Scala i zaprojektowany przez architekta Giuseppe piermarini'ego który z racji czasów w których żył nie mógł widzieć prawdziwie cudnych gmachów operowych Europy, które powstały ponad 100 lat później, takich jak te słynne i naprawdę piekne Opery w Paryżu, Lwowie, Wiedniu, Petersburgu czy nawet nasze operowe gmachy jak np. Opera Śląska w Bytomiu czy ta we Wrocławiu ale to nie tłumaczy wcale - dlaczego takiej wielkiej skali i znaczenia Teatr Operowy jest taki…. no może nie brzydki – ale baaaardzo nijaki! – w każdym razie spodziewałam się po La Scali – wielkiego Łał! – a było wielkie Łeł !
w sepii nieco lepiej ...
pomnik mistrza Leonardo tuż obok
bardzo mnie "intrygowały" te garnki na głowach funkcjonariuszy Policia Municipale
wracając jeszcze do La Scali: – za brak "urody zewnętrznej" – za to wnętrza nadrabiają z nawiązką! , bo są doprawdy imponujące, a piękne loże i galerie to dzieło, które sfinansowali bogaci mieszkańcy!
Jako ciekawostkę warto dodać, że kosztami podzieliło się 90 ówczesnych włoskich milionerów, którzy w zamian otrzymali do wyłącznej dyspozycji własne loże i mogli je sobie „umeblować i ozdobić” według własnego uznania ; a dla mniej zamożnych mieszkańców Mediolanu pozostał parter, na którym w ogóle nie było siedzeń i przedstawienia oglądało się stojąc.
my jednak nie dostąpilismy przyjemności rzucenia choćby okiem na te wnętrza nawet na stojąco! , bo Pan który pilnował "wrót Opery" w środku - nam niestety nie pozwolił
Prosto z La Scali zmierzamy ulicą Via Dante w stronę kolejnej atrakcji tego miasta - przed nami słynne, XV- wieczne ogromne zamczysko - mediolański Castello Sforzesco - Zamek potężnego rodu Sforzów
oszczędzę Wam długie i zawiłe wiadomości encyklopedyczno-historyczne na temat tego zamku i pomijam je celowo , bo wszak nie będę Wam przecież przepisywać tu Wikipedii! - (choć ja sama historię uwielbiam od zawsze, ale oczywiście nie te nudne zawiłości polityczne w formie suchych faktów encyklopedycznych czy durne wkuwanie dat, tylko taką historię bardziej jak opowieści z dawnych czasów... ze wszystkimi smaczkami obyczajowymi, dworskimi, intrygami politycznymi a nawet i ze szczegółami nieco pikantnymi , no ale nie wszyscy muszą to lubić, więc żebyście tu nie pozasypiali z nudów , odpuszczamy informacje wszelakie które zainteresowani sami sobie znajdą i poczytają wedle własnego uznania
pod samym Zamkiem - bardzo ładna i całkiem spora fontanna ! ale co najważniejsze - działająca i tryskająca (wspominam o tym, bo często oglądam różne znane fontanny wyłączone (pechol jakiś czy jak? )
to po prostu Fontana di Piazza Castello
urocza fontanna w kształcie tortu zbudowana w latach 30-tych XX wieku z okazji wizyty Duce (Mussoliniego) w Mediolanie
wieża zegarowa - która mieści bramę, przez którą wejdziemy na zamek ( takich bram wejściowych zdaje się jest tu cztery, o ile dobrze pamiętam)
To potężne, średniowieczne zamczysko z czerwonej cegły otoczone blankami i basztami – początkowo było siedzibą rodu Viscontich (oczywiście zamek za ich panowania nie był jeszcze aż taki wielki!, rozbudowa nastąpiła znacznie później, gdzie niekoniecznie uczciwą drogą, bo podłym podstępem i za pomocą zdrady – Francesco I Sforza stał się pierwszym księciem Mediolanu i w zasadzie od razu przystąpił do przebudowy nowej, przejętej (a z zasadzie to zagrabionej) po Viscontich siedziby ;
Zamek ten przez całe lata był rozbudowywany, a każdy kolejny panujący Sforza dokładał tu "swoją cegiełkę" i zatrudniając kolejnych architektów zamczysko z czasem zmieniało się z form gotyckich bardziej we florencki renesans, aż w końcu po 150 latach panowania Sforzów w wyniku licznych wojen, intryg, konfliktów politycznych i zbrojnych doszło do upadku tego potężnego rodu i zamek przestał już pełnić funkcje rezydencji zamieniając się bardziej w militarną siedzibę kolejnych panujących: Francuzów, Hiszpanów, Austriaków,
na wielkim dziedzińcu wewnątrz-pałacowym
sucha fosa w której kiedyś płynęła woda, dziś porasta ją już tylko trawa...
Wszyscy wiemy, że mądra kobieta, jaką była Królowa Bona (choć niezbyt ówcześnie lubiana, bo posiadająca mnóstwo wad postrzeganych wówczas u kobiety inaczej niz dzisiaj za bardzo rozumna, za przedsiebiorcza, zbyt inteligentna, ze zbyt silną osobowością, no i miała "łeb" do polityki! ... ) pochodziła właśnie z tego mediolańskiego rodu Sforzów, ale czas jaki spędziła w dzieciństwie w tym zamku był bardzo krótki, bo jej matka niedługo po śmierci męża (prawdopodobnie otrutego zresztą przez żądnego władzy i bezwzględnego wuja Ludovica Sforzy (który był niezłym "bandziorem" ) zabrała dzieci wraz z malutką Boną i udała się do bardzo oddalonego od Mediolanu - Bari, gdzie młoda Bona spędziła większą część swojego życia zanim trafiła do Polski , ale wszyscy to wiemy...
podoba Wam się ten zamek? tak pod względem wizualnym?
szczerze mówiąc Castello Sforzesco nie należy do jakichś specjalnie pięknych, przytłacza wielkością , i jest taki ..."zbyt militarny" , ale to moje zdanie, ale znam fanów tego zamku, którym się bardzo podobał! no cóż... de gustibus non disputandum est , zapewne jest odzwierciedleniem ówczesnej architektury i przeznaczenia oraz funkcji jakie pełnił przez wieki , ale mimo tych florenckich akcentów - no mnie jakoś nie zachwycił, chociaż w odróżnieniu od Mediolanu- osobiście we Florencji i atmosferze tego miasta jestem zakochana na zabój!
wieża - Torre del Filarete , z drugiej strony
zapomniałam wspomnieć oczywistą oczywistość , że zamek ten dziś pełni funkcje muzealno- kulturalno-wystawiennicze
Polizia Locale (w odróżnieniu od tej Comunale) ma jakies takie ładniejsze nakrycia głowy, niż te białe garnki, które noszą "Miejscy"
w herbie rodu Sforzów jest smok w kształcie węża, baaaardzo wymowny... i pasujący do bezwzględnej natury Sforzów (ród potężny, silny i siejący grozę - jak smok i jednocześnie przebiegły i jadowity - jak wąż!)
(większość z tej "miłej rodzinki" Sforzów - to byli najzwyklejsi mordercy i zwyrodnialcy - truciciele i bezwzględni zabójcy! , podobnie jak zresztą inne im podobne " takie misiaczki" z potężnych i rywalizujących ze sobą rodów tamtych czasów (Borgiowie, Medyceusze, D'Este, Orsini, itd..) no ale takie to były czasy... tłukli się o władzę i przywilieje bezpardonowo, metodami dziś uznanymi za psychopatyczne, wtedy jednak będącymi "normą" , bo wszelkie noże, szpady, dzidy - były w użyciu na porządku dziennym , a takimi wymyślnymi dodatkami do dań i napojów - jak cykuta czy arszenik - dość często częstowano ówczesnych "gości"! )
Asia, Nel, dokładnie tak, zgadza się... kiedyś, w czasach słusznie minionych - znacznie więcej się szyło i nawet nie stricte dla samej elegancji i podkreślenia indywidualności - co bardziej ze zwykłej potrzeby i braku mozliwości łatwego dostępu do konfekcji wszelakiej ; dzisiaj krawcowych jest juz jak na lekarstwo ( podobnie jak pań gorseciarek, parasolkarzy, kapeluszników, szewców i całego mnóstwa tego typu rzemieślników); dziś zalała nas chińszczyzna i sieciowa taniocha ; ale ja nadal bardzo lubię tzw "szyte na miarę" i na szczęście mam dwie dobre koleżanki które mają pojęcie o krawiectwie (choć też są samoukami) - zwłaszcza, że jestem "niewymiarowa" i zawsze gotowizna jak "dobrze leży" na górze to za duża jest na dole i odwrotnie : jak dół ok, to góra za ciasna!
Fragola, ja poza tą Galerią ( w której kręci się naprawdę sporo eleganckich przystojniaków w równie eleganckich garniakach) nie spotkałam we Włoszech jakoś nad wyraz rzucających się w oczy elegancko ubranych ludzi jak z żurnala... owszem mija się wokół rzesze zwłaszcza - szykownych kobiet, ale nie są to kreacje "z tej półki" z jakich słyną Włochy, raczej "współczesne, normalne ciuchy" takie same jak w Warszawie, Barcelonie, czy w Budapeszcie.... ; chodziło mi raczej o podkreślenie, że ta "sława" modowa o zwykłych włochach to po prostu stereotyp i tyle...
Piea
Ja dzisiaj nie widzę zdjęć, a wczoraj były.
Sporo nowych komentarzy, a nikt nie wspomina o tym. Czyli ze mną coś nie tak???
Jorguś
o kurka! !
Jorguś, a możesz podać w którym poście (nr) ?
Piea
Ja widzę fotki.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
No, ale rzucają się w oczy inne typy ubioru, elegancja niekoniecznie. Ja zawsze widzę czy we Francji czy we Włoszech masę ludzi z takim właśnie stylem. To nie bije po oczach:)
Co do Polek to faktycznie w czasach minionych były wspaniale ubrane, szykowne, mimo biedy, ale przecież działały krawcowe szyjące na wymiar czyli w obecnych czasach coś ekskluzywnego.
Piea, Jorguś ma rację niestety.. nie widać fotek,ale tylko co ciekawe na stronie 1, 3 i 4 . Czy wszystkie zdjęcia są z tego samego albumu ? jesli tak , to udostępnij albym jeszcze raz,,
No trip no life
#1-10, 30-35, 44 i 46
Jorguś
no trochę namieszałam mea culpa! , ale juz powinno byc widać
Piea
trochę nam się "tematyka" rozjechała... , więc wracam do Mediolanu
W wolnym czasie, którego w Mediolanie mieliśmy „aż nadto” idziemy w kierunku najsłynniejszego Teatru Operowego świata – słynnej La Scalli !
I szczerze mówiąc to, jak dla mnie - kolejne wielkie rozczarowanie… bowiem z zewnątrz to naprawdę nic ciekawego - budynek pospolity i powtarzalny jakich wiele…, więc myślę, ze choćby z racji sławy La Scali – i faktu, że ten kraj- to jakby nie patrzeć - miejsce narodzin opery - Włosi powinni się bardziej postarać i coś z tym jednak zrobić - szkoda wielka że w latach 2000-2004 kiedy to dokonano w La Scali bardzo kosztownej renowacji, na którą poszło leciutką ręką prawie 62 miliony Euro! nie ogłosili przy okazji jakiegoś konkursu architektonicznego na bardziej urodziwą fasadę elewacji frontowej tego gmachu?
Gmach teatru został wybudowany w latach 1776–1778 w miejscu stojącego tu wcześniej XIV-wiecznego kościoła Santa Maria alla Scala i zaprojektowany przez architekta Giuseppe piermarini'ego który z racji czasów w których żył nie mógł widzieć prawdziwie cudnych gmachów operowych Europy, które powstały ponad 100 lat później, takich jak te słynne i naprawdę piekne Opery w Paryżu, Lwowie, Wiedniu, Petersburgu czy nawet nasze operowe gmachy jak np. Opera Śląska w Bytomiu czy ta we Wrocławiu ale to nie tłumaczy wcale - dlaczego takiej wielkiej skali i znaczenia Teatr Operowy jest taki…. no może nie brzydki – ale baaaardzo nijaki! – w każdym razie spodziewałam się po La Scali – wielkiego Łał! – a było wielkie Łeł !
w sepii nieco lepiej ...
pomnik mistrza Leonardo tuż obok
bardzo mnie "intrygowały" te garnki na głowach funkcjonariuszy Policia Municipale
wracając jeszcze do La Scali: – za brak "urody zewnętrznej" – za to wnętrza nadrabiają z nawiązką! , bo są doprawdy imponujące, a piękne loże i galerie to dzieło, które sfinansowali bogaci mieszkańcy!
Jako ciekawostkę warto dodać, że kosztami podzieliło się 90 ówczesnych włoskich milionerów, którzy w zamian otrzymali do wyłącznej dyspozycji własne loże i mogli je sobie „umeblować i ozdobić” według własnego uznania ; a dla mniej zamożnych mieszkańców Mediolanu pozostał parter, na którym w ogóle nie było siedzeń i przedstawienia oglądało się stojąc.
my jednak nie dostąpilismy przyjemności rzucenia choćby okiem na te wnętrza nawet na stojąco! , bo Pan który pilnował "wrót Opery" w środku - nam niestety nie pozwolił
(2 fotki wnętrza opery są sieciowe)
Piea
Prosto z La Scali zmierzamy ulicą Via Dante w stronę kolejnej atrakcji tego miasta - przed nami słynne, XV- wieczne ogromne zamczysko - mediolański Castello Sforzesco - Zamek potężnego rodu Sforzów
oszczędzę Wam długie i zawiłe wiadomości encyklopedyczno-historyczne na temat tego zamku i pomijam je celowo , bo wszak nie będę Wam przecież przepisywać tu Wikipedii! - (choć ja sama historię uwielbiam od zawsze, ale oczywiście nie te nudne zawiłości polityczne w formie suchych faktów encyklopedycznych czy durne wkuwanie dat, tylko taką historię bardziej jak opowieści z dawnych czasów... ze wszystkimi smaczkami obyczajowymi, dworskimi, intrygami politycznymi a nawet i ze szczegółami nieco pikantnymi , no ale nie wszyscy muszą to lubić, więc żebyście tu nie pozasypiali z nudów , odpuszczamy informacje wszelakie które zainteresowani sami sobie znajdą i poczytają wedle własnego uznania
pod samym Zamkiem - bardzo ładna i całkiem spora fontanna ! ale co najważniejsze - działająca i tryskająca (wspominam o tym, bo często oglądam różne znane fontanny wyłączone (pechol jakiś czy jak? )
to po prostu Fontana di Piazza Castello
urocza fontanna w kształcie tortu zbudowana w latach 30-tych XX wieku z okazji wizyty Duce (Mussoliniego) w Mediolanie
wieża zegarowa - która mieści bramę, przez którą wejdziemy na zamek ( takich bram wejściowych zdaje się jest tu cztery, o ile dobrze pamiętam)
To potężne, średniowieczne zamczysko z czerwonej cegły otoczone blankami i basztami – początkowo było siedzibą rodu Viscontich (oczywiście zamek za ich panowania nie był jeszcze aż taki wielki!, rozbudowa nastąpiła znacznie później, gdzie niekoniecznie uczciwą drogą, bo podłym podstępem i za pomocą zdrady – Francesco I Sforza stał się pierwszym księciem Mediolanu i w zasadzie od razu przystąpił do przebudowy nowej, przejętej (a z zasadzie to zagrabionej) po Viscontich siedziby ;
Zamek ten przez całe lata był rozbudowywany, a każdy kolejny panujący Sforza dokładał tu "swoją cegiełkę" i zatrudniając kolejnych architektów zamczysko z czasem zmieniało się z form gotyckich bardziej we florencki renesans, aż w końcu po 150 latach panowania Sforzów w wyniku licznych wojen, intryg, konfliktów politycznych i zbrojnych doszło do upadku tego potężnego rodu i zamek przestał już pełnić funkcje rezydencji zamieniając się bardziej w militarną siedzibę kolejnych panujących: Francuzów, Hiszpanów, Austriaków,
na wielkim dziedzińcu wewnątrz-pałacowym
sucha fosa w której kiedyś płynęła woda, dziś porasta ją już tylko trawa...
Wszyscy wiemy, że mądra kobieta, jaką była Królowa Bona (choć niezbyt ówcześnie lubiana, bo posiadająca mnóstwo wad postrzeganych wówczas u kobiety inaczej niz dzisiaj za bardzo rozumna, za przedsiebiorcza, zbyt inteligentna, ze zbyt silną osobowością, no i miała "łeb" do polityki! ... ) pochodziła właśnie z tego mediolańskiego rodu Sforzów, ale czas jaki spędziła w dzieciństwie w tym zamku był bardzo krótki, bo jej matka niedługo po śmierci męża (prawdopodobnie otrutego zresztą przez żądnego władzy i bezwzględnego wuja Ludovica Sforzy (który był niezłym "bandziorem" ) zabrała dzieci wraz z malutką Boną i udała się do bardzo oddalonego od Mediolanu - Bari, gdzie młoda Bona spędziła większą część swojego życia zanim trafiła do Polski , ale wszyscy to wiemy...
podoba Wam się ten zamek? tak pod względem wizualnym?
szczerze mówiąc Castello Sforzesco nie należy do jakichś specjalnie pięknych, przytłacza wielkością , i jest taki ..."zbyt militarny" , ale to moje zdanie, ale znam fanów tego zamku, którym się bardzo podobał! no cóż... de gustibus non disputandum est , zapewne jest odzwierciedleniem ówczesnej architektury i przeznaczenia oraz funkcji jakie pełnił przez wieki , ale mimo tych florenckich akcentów - no mnie jakoś nie zachwycił, chociaż w odróżnieniu od Mediolanu- osobiście we Florencji i atmosferze tego miasta jestem zakochana na zabój!
wieża - Torre del Filarete , z drugiej strony
zapomniałam wspomnieć oczywistą oczywistość , że zamek ten dziś pełni funkcje muzealno- kulturalno-wystawiennicze
Polizia Locale (w odróżnieniu od tej Comunale) ma jakies takie ładniejsze nakrycia głowy, niż te białe garnki, które noszą "Miejscy"
w herbie rodu Sforzów jest smok w kształcie węża, baaaardzo wymowny... i pasujący do bezwzględnej natury Sforzów (ród potężny, silny i siejący grozę - jak smok i jednocześnie przebiegły i jadowity - jak wąż!)
(większość z tej "miłej rodzinki" Sforzów - to byli najzwyklejsi mordercy i zwyrodnialcy - truciciele i bezwzględni zabójcy! , podobnie jak zresztą inne im podobne " takie misiaczki" z potężnych i rywalizujących ze sobą rodów tamtych czasów (Borgiowie, Medyceusze, D'Este, Orsini, itd..) no ale takie to były czasy... tłukli się o władzę i przywilieje bezpardonowo, metodami dziś uznanymi za psychopatyczne, wtedy jednak będącymi "normą" , bo wszelkie noże, szpady, dzidy - były w użyciu na porządku dziennym , a takimi wymyślnymi dodatkami do dań i napojów - jak cykuta czy arszenik - dość często częstowano ówczesnych "gości"! )
Piea