No tak Basiu, ja swoją GC robiłem ładnych kilka lat temu, ale pamiętam, że Arucas nie obfitowało specjalnie w lokale gastronomiczne .... powodem pewnie jest to, że to takie miejsce, gdzie turysta wpada na 2-3h, robi okolice katedry, punkt widokowy na górze i tyle.
Bardzo możliwe, choć chyba dość popularna jest trasa wycieczkowa Arucas-Moya-Guia-Galdar-Agaete-Puerto de las Nieves a w Agaete też na przykład kiepsko z tym, żeby obiad zjeść... w Tejedzie też niewiele miejsc, dziwne bym powiedziała
No to ostatnia wycieczka, ostatni dzień spędzony poza Las Palmas. Jedziemy do Teroru, czyli w miejsce, gdzie mama chciała jechać od samego początku (a właściwie mojego pobytu rok wcześniej, bo się tutaj naczytała), a my byliśmy ciekawi czy każdy targ jest tak samo słaby jak ten tydzień wcześniej w San Mateo.
Pogoda była dość... przeciętna, trochę wiało, trochę było chmur, ale koniec końców było bardzo ładnie.
Wszystkie przewodniki od razu mówiły, że nie ma się co bawić w szukanie wolnego miejsca parkingowego w miasteczku, tylko trzeba poszukać parkingu. Ruch w niedzielę okazał się być wielki, ale parkingów też trochę było i parkujemy w końcu całkiem blisko centrum, które jest wyznaczane przez bazylikę Najświętszej Marii Sosnowej i tam też, tak jak przewidywaliśmy był targ.
Targ zupełnie, zupełnie inny niż hale w San Mateo, nie tylko ze względu na stragany rozłożone na ulicy, ale także asortyment. Było sporo rękodzieła, miejscowe perfumy (na które się skusiłam i są piękne), trochę ubrań, trochę tandety, trochę jedzenia, owoców, pieczywa... generalnie dużo ciekawsze niż poprzedni targ.
Zbyt wiele miasteczka poza tym ścisłym centrum nie widzieliśmy, ale to co widzieliśmy wyglądało uroczo
Na miejscu spróbowaliśmy bułki z chorizo (w paście) z serem (chyba kozim) - bułka wielkości poslskiego bochenka kosztowala 3.5 e i była... no, dość oryginalna. Nie moje smaki, ale na 3 osoby na przekąskę akurat. Jest to coś często spotykane bo było wiele stoisk czy to w Terorze, czy w San Mateo, ale także można było kupić napój z trzciny cukrowej, oliwki i tak dalej. Oprócz tego, w uliczkach znajdowały się ciekawe sklepiki, niektóre bardziej regionalne, inne mniej, było także trochę kanajpek, gdzie można było sobie usiąść i zjeść różne specjały, w tym lody z koziego mleka.
Co do samego kościoła, to zdjęcia ma chyba mama.... Ciekawe było że na mszę która się tam odbywała szło wiele osób, które mijaliśmy po drodze. Widać to jedyna i dość popularna trasa z okolicznych miasteczek.
Coś chciałam jeszcze na pewno napisać, ale kompletnie wyleciało mi to z głowy. Jak sobie przypomnę to napiszę, a mama pewnie jeszcze doklei jakieś zdjecia... A tak to wygląda że to koniec naszej relacji z GC.
Pamiętam dzień targowy w Teror ... też byliśmy zadowoleni, pyszne sery tam kupiliśmy i kiełbasę chorizo. Kwaterowaliśmy w jednym z hoteli RIU i mieliśmy All Inklusiv, przychodzimy na kolację z wałówką i prosimy kelnera, aby może zaniósł to na kuchnię, że by nam to pokroili i póżniej poda nam to na stół, przyszła Pani dyrektor hotel i pyta nas, czy aby na pewno nam smakuje kuchnia hotelowa, my zdziwieni potwierdzamy, że wszystko jest OK, tylko chcemy zjeść trochę lokalnych produktów,które przywieźliśmy z targu. Od następnego taki sam ser był podawany na kolację w bufecie ... to było na prawdę miłe.
my serem się raczyliśmy w San Mateo, kupionym na migi, nie wiedząc konkretnie z czego jest, ani za ile go kupimy, tutaj już sobie darowaliśmy oprócz tej kanapki. A tak to, że stołowaliśmy się we własnym zakresie, kupowaliśmy jamon serrano w paczkach w plastrach za 1e dostępne w każdym markecie
Teror jak już Basia pisała, chciałam koniecznie zobaczyć – czytałam o nim w innych relacjach i wpadł mi w oko. Miejsce na pewno warte zobaczenia. Targ ma swój klimacik. Wiele osób tam ściąga w niedziele na mszę do kościoła i na zakupy.
Hej, doczytane i nadrobione .... wydaje mi się, że jedliśmy w tej samej knajpce w Arucas
bardzo możliwe, rzuca się w oczy jako jedna z naprawdę niewielu miejsc obiadowych
Brawo, piękna relacja.
No tak Basiu, ja swoją GC robiłem ładnych kilka lat temu, ale pamiętam, że Arucas nie obfitowało specjalnie w lokale gastronomiczne .... powodem pewnie jest to, że to takie miejsce, gdzie turysta wpada na 2-3h, robi okolice katedry, punkt widokowy na górze i tyle.
Bardzo możliwe, choć chyba dość popularna jest trasa wycieczkowa Arucas-Moya-Guia-Galdar-Agaete-Puerto de las Nieves a w Agaete też na przykład kiepsko z tym, żeby obiad zjeść... w Tejedzie też niewiele miejsc, dziwne bym powiedziała
No to ostatnia wycieczka, ostatni dzień spędzony poza Las Palmas. Jedziemy do Teroru, czyli w miejsce, gdzie mama chciała jechać od samego początku (a właściwie mojego pobytu rok wcześniej, bo się tutaj naczytała), a my byliśmy ciekawi czy każdy targ jest tak samo słaby jak ten tydzień wcześniej w San Mateo.
Pogoda była dość... przeciętna, trochę wiało, trochę było chmur, ale koniec końców było bardzo ładnie.
Wszystkie przewodniki od razu mówiły, że nie ma się co bawić w szukanie wolnego miejsca parkingowego w miasteczku, tylko trzeba poszukać parkingu. Ruch w niedzielę okazał się być wielki, ale parkingów też trochę było i parkujemy w końcu całkiem blisko centrum, które jest wyznaczane przez bazylikę Najświętszej Marii Sosnowej i tam też, tak jak przewidywaliśmy był targ.
Targ zupełnie, zupełnie inny niż hale w San Mateo, nie tylko ze względu na stragany rozłożone na ulicy, ale także asortyment. Było sporo rękodzieła, miejscowe perfumy (na które się skusiłam i są piękne), trochę ubrań, trochę tandety, trochę jedzenia, owoców, pieczywa... generalnie dużo ciekawsze niż poprzedni targ.
Zbyt wiele miasteczka poza tym ścisłym centrum nie widzieliśmy, ale to co widzieliśmy wyglądało uroczo
Na miejscu spróbowaliśmy bułki z chorizo (w paście) z serem (chyba kozim) - bułka wielkości poslskiego bochenka kosztowala 3.5 e i była... no, dość oryginalna. Nie moje smaki, ale na 3 osoby na przekąskę akurat. Jest to coś często spotykane bo było wiele stoisk czy to w Terorze, czy w San Mateo, ale także można było kupić napój z trzciny cukrowej, oliwki i tak dalej. Oprócz tego, w uliczkach znajdowały się ciekawe sklepiki, niektóre bardziej regionalne, inne mniej, było także trochę kanajpek, gdzie można było sobie usiąść i zjeść różne specjały, w tym lody z koziego mleka.
Co do samego kościoła, to zdjęcia ma chyba mama.... Ciekawe było że na mszę która się tam odbywała szło wiele osób, które mijaliśmy po drodze. Widać to jedyna i dość popularna trasa z okolicznych miasteczek.
Coś chciałam jeszcze na pewno napisać, ale kompletnie wyleciało mi to z głowy. Jak sobie przypomnę to napiszę, a mama pewnie jeszcze doklei jakieś zdjecia... A tak to wygląda że to koniec naszej relacji z GC.
Pamiętam dzień targowy w Teror ... też byliśmy zadowoleni, pyszne sery tam kupiliśmy i kiełbasę chorizo. Kwaterowaliśmy w jednym z hoteli RIU i mieliśmy All Inklusiv, przychodzimy na kolację z wałówką i prosimy kelnera, aby może zaniósł to na kuchnię, że by nam to pokroili i póżniej poda nam to na stół, przyszła Pani dyrektor hotel i pyta nas, czy aby na pewno nam smakuje kuchnia hotelowa, my zdziwieni potwierdzamy, że wszystko jest OK, tylko chcemy zjeść trochę lokalnych produktów,które przywieźliśmy z targu. Od następnego taki sam ser był podawany na kolację w bufecie ... to było na prawdę miłe.
my serem się raczyliśmy w San Mateo, kupionym na migi, nie wiedząc konkretnie z czego jest, ani za ile go kupimy, tutaj już sobie darowaliśmy oprócz tej kanapki. A tak to, że stołowaliśmy się we własnym zakresie, kupowaliśmy jamon serrano w paczkach w plastrach za 1e dostępne w każdym markecie
Teror jak już Basia pisała, chciałam koniecznie zobaczyć – czytałam o nim w innych relacjach i wpadł mi w oko. Miejsce na pewno warte zobaczenia. Targ ma swój klimacik. Wiele osób tam ściąga w niedziele na mszę do kościoła i na zakupy.
Bazylika Matki Boskiej Sosnowej
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!