Sorry, ze tak zwalniam relacje...ale w dni, kiedy pracuję nie ma szans zebym cos napisała.
Parrot Ville Bird Park, króry odwiedzilismy na St Maarten nie jest duży. Znajduje się tam tylko około 70 ptaków, przedstawicieli 17 gatunków.
Przy wejsciu zostalismy poinformowani przez Georga,/ jednego z włascicieli/ co mozemy tam zobaczyc i jak sie zachowywac. Kazdy z nas dostał do ręki "karmnik" pełen różnych ziaren....i juz po chwili mielismy niezwykłą przyjemnośc karmic papugi. Musze przyznac, że miejsce jest bardzo zadbane a ptaki niezwykle przyjazne.
Na zwiedzajacych, w cenie biletu, czeka równiez Heritage Museum i ogród z ziołami.
Niestety, to juz nie była dla nas atrakcja porównywalna z parkiem ptaków, chociaz George bardzo ciekawie opowiadał o swojej prywatnej kolekcji/ parę starych żelazek, parę naczyń, jakis młynek do kawy.../ . Ot, coś takiego, jak w co drugiej polskiej gminie/. W ogródku z ziołami tez niewiele roślin, ale trzeba przyznac, że George i w tej dziedzinie wykazał się dużą wiedzą.
A....to iguana, powiedział Alain, jak by patrzył na bezdomnego psa.
Może spotkamy jeszcze, mruknął, usmiechając się
Zamiast Orient Beach postanowiliśmy zajrzeć na plażę Baie Rouge. To był dobry pomysł, plaza ładna i z pewnością nie tak zatłoczona, jak Orient.
Jedziemy tam...ale w pewnym momencie Alain zatrzymuje auto...i prosi Agnieszkę, zeby mu podała lunch box leżący z tyłu.
No nie, pomyślałam sobie/ jak sie później okazało, wszyscy sobie to pomysleliśmy :D/...będzie teraz lunch jadł? jak my mamy juz tak mało czasu, a jeszcze tyle do zobaczenia????
Alain rozdrobnił jakis owoc...i zaczął wyrzucac po kawałku przez okno. Tu zazwyczaj przychodzą iguany...stwierdził.
Otworzyliśmy okna...naszykowalismy aparaty...czekaliśmy w napięciu.
Alain szybko się zorientował, ze jego opowieści o ilości hoteli i restauracji nie robią na nas większego wrażenia. Byliśmy dla niego pewnego rodzaju dziwolągami. Nie dośc, że każdy dzierży w dłoni aparat może troche odbiegający od przecietnej komórki... to jeszcze zdjęc robimy wiecej i w dodatku nie tam, gdzie wiekszosc turystów robi.
Nie zdziwił się jednak, ze chcemy jechać na Maho Beach.
Zanim jednak tam dotarlismy, znów zatrzymał sie, nie wiedziec czemu, w środku niczego. Ot pare drzew na poboczu... Wysiedliśmy...
A tutaj mistrz kamuflażu Ale mamy go
Takie okazy po prostu wypoczywaja sobie na przydrożnych drzewach.
Na Maho Beach mieliśmy 25 min...i świadomośc, że nic może tam juz dzisiaj nie ladować
Do października 2016 to miejsce w St. Maarten miało wielu zwolenników, ale my wiedzielismy, ze jumbo jety już tam nie lądują. Nie mniej jednak, skoro juz tam bylismy, chcielismy sfotografować cokolwiek, co tam wyląduje
Po kilkugodzinnej wycieczce miałam problem czego potrzebuje bardziej...czy zdjecia lądującego samolotu...czy toalety. Do tego stopnia, ze wszelkie ogłoszenia
typu "room to let" odczytywałam jako "room toilet"
- Ula...mówie. Idziemy?
-Nie, nie...czuje, że juz sie zbliża...
Zimny "Desperados" w przyzwoitej cenie robił swoje. teżżżż czułam, że sie zbliża...chociaz niekoniecznie samolot.
No przyleciał...
Taki tam malenki...ale lepszy taki, niż żaden
Ula, idziemy???
Jeszcze chwila, czuje, ze za moment przyleci
Obliczyłam, ze do toalety mam 17 kroków
'
Przyleciał nastepny...ech znów takie maleństwo...ale ok...niech będzie...
Doczekalisy większego cudu... Boeing 737-700 West Jet Wszyscy mamy zdjęcia, jest film ...ale Ula zrobiła najlepsze
W programie Rainbow była farma motyli. Na spotkaniu pilot omawiając wycieczki z górzy zaznaczył że nie ma możliwości zobaczenia tej farmy, ponieważ niedawni została zniszczona przez huragan. Nasz kierowca Alain, zapytany o zniszczoną farmę fotyli zrobił wielce zdziwioną minę, przecież ona jest, tylko nie przuy wybrzeżu tylko w środku wyspy
Ale, to nie był nasz problem. My St. Marteen robilismy sami.
Parę fotek z drogi, celem uzupełnienia
Sama okolica Oriental Beach i Village
Faktycznie Alain dowiózł nas na fajny punkt widokowy.
Zobaczylismy w sumie 3 plaże na początek pierwsza.
Nie zrobiła na nas jakiegoś wielkiego wrażenia.
Póżniej dojeżdżamy do Cupecoy Beach. Korki na wyspie coraz większe, jesteśmy już po stronie holenderskiej.
W końcu dojeżdżamy do Maho Beach.
Pędzimy do Sunset Bar and Grill podobno najlepsze miejsce do zrobienia fajnych zdjęć. Dziewczyny cały czas myślą o toalecie. Ale o tym pisała już Danusia. Cent piwa Desperados 3-4 dolary dokładnie nie pamiętam.
Stoliki z widokiem na nadlatujące samoloty ............
Sama plaża, niezbyt ciekawa .
Na początku jakieś małe popierdułki o których pisała Danusia.
Ale nadlatuje coś większego.
Finałowe zdjęcie zamieściła juz Danusia.
Korki jak diabli, baliśmy się czy zdążymy przed odpłynięciem. Ale bylismy 20 minut przed czasem.
Dana, Sigma- zwiedzamy dalej!!! Papugi - Piszcie pls
Sorry, ze tak zwalniam relacje...ale w dni, kiedy pracuję nie ma szans zebym cos napisała.
Parrot Ville Bird Park, króry odwiedzilismy na St Maarten nie jest duży. Znajduje się tam tylko około 70 ptaków, przedstawicieli 17 gatunków.
Przy wejsciu zostalismy poinformowani przez Georga,/ jednego z włascicieli/ co mozemy tam zobaczyc i jak sie zachowywac. Kazdy z nas dostał do ręki "karmnik" pełen różnych ziaren....i juz po chwili mielismy niezwykłą przyjemnośc karmic papugi. Musze przyznac, że miejsce jest bardzo zadbane a ptaki niezwykle przyjazne.
Na zwiedzajacych, w cenie biletu, czeka równiez Heritage Museum i ogród z ziołami.
Niestety, to juz nie była dla nas atrakcja porównywalna z parkiem ptaków, chociaz George bardzo ciekawie opowiadał o swojej prywatnej kolekcji/ parę starych żelazek, parę naczyń, jakis młynek do kawy.../ . Ot, coś takiego, jak w co drugiej polskiej gminie/. W ogródku z ziołami tez niewiele roślin, ale trzeba przyznac, że George i w tej dziedzinie wykazał się dużą wiedzą.
Taka panorama zrobiona ze statku, jak dobilismy do portu
Naszym przewodnikiem po St. Maarten był Alain. Francuz, sympatyczny człowiek, starajacy sie zaspokoic wszystkie nasze oczekiwania.
Kiedy ustalalismy trase wycieczki, od razu powiedzieliśmy, że nie chcemy jechac do Orient Beach.
Wszyscy się dziwili. Mówili:
- Przecież to najpopularniejsza plaża tutaj...dlaczego nie chcecie tam jechać ?
- no właśnie DLATEGO :-)... odpowiadalismy.
Alain zawiózł nas w miejsce, skąd z góry mozna było podziwiać Orient Beach i Orient Village.
Kiedy jechaliśmy dalej, zobaczyłam takie małe zielone "coś" przez okno. Ładne było.. Krzyknęłam do Alaina: "Stooooop".
Popatrzył na mnie jak na świra...ale sie zatrzymał.
Ale zanim sie zatrzymał...zanim wycofał...zanim sie wygrzebalismy z samochodu...ładne, zielone "coś "przelazło za płot...i łypało jednym okiem
A....to iguana, powiedział Alain, jak by patrzył na bezdomnego psa.
Może spotkamy jeszcze, mruknął, usmiechając się
Zamiast Orient Beach postanowiliśmy zajrzeć na plażę Baie Rouge. To był dobry pomysł, plaza ładna i z pewnością nie tak zatłoczona, jak Orient.
Jedziemy tam...ale w pewnym momencie Alain zatrzymuje auto...i prosi Agnieszkę, zeby mu podała lunch box leżący z tyłu.
No nie, pomyślałam sobie/ jak sie później okazało, wszyscy sobie to pomysleliśmy :D/...będzie teraz lunch jadł? jak my mamy juz tak mało czasu, a jeszcze tyle do zobaczenia????
Alain rozdrobnił jakis owoc...i zaczął wyrzucac po kawałku przez okno. Tu zazwyczaj przychodzą iguany...stwierdził.
Otworzyliśmy okna...naszykowalismy aparaty...czekaliśmy w napięciu.
NIE PRZYSZŁY...pewnie je ktoś wczesniej nakarmił
Plaża Baie Rouge
Alain szybko się zorientował, ze jego opowieści o ilości hoteli i restauracji nie robią na nas większego wrażenia. Byliśmy dla niego pewnego rodzaju dziwolągami. Nie dośc, że każdy dzierży w dłoni aparat może troche odbiegający od przecietnej komórki... to jeszcze zdjęc robimy wiecej i w dodatku nie tam, gdzie wiekszosc turystów robi.
Nie zdziwił się jednak, ze chcemy jechać na Maho Beach.
Zanim jednak tam dotarlismy, znów zatrzymał sie, nie wiedziec czemu, w środku niczego. Ot pare drzew na poboczu... Wysiedliśmy...
A tutaj mistrz kamuflażu Ale mamy go
Takie okazy po prostu wypoczywaja sobie na przydrożnych drzewach.
Na Maho Beach mieliśmy 25 min...i świadomośc, że nic może tam juz dzisiaj nie ladować
Do października 2016 to miejsce w St. Maarten miało wielu zwolenników, ale my wiedzielismy, ze jumbo jety już tam nie lądują. Nie mniej jednak, skoro juz tam bylismy, chcielismy sfotografować cokolwiek, co tam wyląduje
Po kilkugodzinnej wycieczce miałam problem czego potrzebuje bardziej...czy zdjecia lądującego samolotu...czy toalety. Do tego stopnia, ze wszelkie ogłoszenia
typu "room to let" odczytywałam jako "room toilet"
- Ula...mówie. Idziemy?
-Nie, nie...czuje, że juz sie zbliża...
Zimny "Desperados" w przyzwoitej cenie robił swoje. teżżżż czułam, że sie zbliża...chociaz niekoniecznie samolot.
No przyleciał...
Taki tam malenki...ale lepszy taki, niż żaden
Ula, idziemy???
Jeszcze chwila, czuje, ze za moment przyleci
Obliczyłam, ze do toalety mam 17 kroków
'
Przyleciał nastepny...ech znów takie maleństwo...ale ok...niech będzie...
Doczekalisy większego cudu... Boeing 737-700 West Jet Wszyscy mamy zdjęcia, jest film ...ale Ula zrobiła najlepsze
Szesnaście...piętnaście...czterna... itd
Świat jest piekny
Czytam, czekam na dalsze zdjecia. Cudne samoloty na tle chmur i plaży.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
Danuś, jak zwykle wspaniale.
Tak jak obiecałem dokładam coś od siebie.
W programie Rainbow była farma motyli. Na spotkaniu pilot omawiając wycieczki z górzy zaznaczył że nie ma możliwości zobaczenia tej farmy, ponieważ niedawni została zniszczona przez huragan. Nasz kierowca Alain, zapytany o zniszczoną farmę fotyli zrobił wielce zdziwioną minę, przecież ona jest, tylko nie przuy wybrzeżu tylko w środku wyspy
Ale, to nie był nasz problem. My St. Marteen robilismy sami.
Parę fotek z drogi, celem uzupełnienia
Sama okolica Oriental Beach i Village
Faktycznie Alain dowiózł nas na fajny punkt widokowy.
Cisza i spokój prawie nie było nikogo
Jedziemy dalej bo czas nagli. Sporo czasu poświęcilimy na farmie ptaków.
Alain zatrzymuje się w następnym miejscu. My stajemy a autokary ze statku jadą dalej.
Fajne miejsce z widokiem na Oriental Village.
Jedziemy dalej parę fotek z samochodu.
Dojeżdżamy do Mariny.
Wszędzie gęsta zabudowa i bardzo duży ruch. To powoduje że St. Marteen robi różne wrażenie.
Zobaczylismy w sumie 3 plaże na początek pierwsza.
Nie zrobiła na nas jakiegoś wielkiego wrażenia.
Póżniej dojeżdżamy do Cupecoy Beach. Korki na wyspie coraz większe, jesteśmy już po stronie holenderskiej.
W końcu dojeżdżamy do Maho Beach.
Pędzimy do Sunset Bar and Grill podobno najlepsze miejsce do zrobienia fajnych zdjęć. Dziewczyny cały czas myślą o toalecie. Ale o tym pisała już Danusia. Cent piwa Desperados 3-4 dolary dokładnie nie pamiętam.
Stoliki z widokiem na nadlatujące samoloty ............
Sama plaża, niezbyt ciekawa .
Na początku jakieś małe popierdułki o których pisała Danusia.
Ale nadlatuje coś większego.
Finałowe zdjęcie zamieściła juz Danusia.
Korki jak diabli, baliśmy się czy zdążymy przed odpłynięciem. Ale bylismy 20 minut przed czasem.
Jeszcze widok z oddali na nasz statek.
Pora na Danę
,