--------------------

____________________

 

 

 



Fiordy Norweskie na statku - maj 2018

60 posts / 0 nowych
Ostatni wpis
Strony
Nel
Obrazek użytkownika Nel
Offline
Ostatnio: 11 godzin 16 minut temu
admin
Rejestracja: 04 wrz 2013

To chyba rzadkośc żeby rejs miał tyle czasu na postój w Bergen. Super,świetnie wykorzystałeś czas, tyle udało ci się zobaczyć.

Ja tych pieknych jezior na górze w ogóle nie widziałam, a szkoda

No trip no life

mabro
Obrazek użytkownika mabro
Online
Ostatnio: 2 minuty 58 sekund temu
Rejestracja: 26 wrz 2013

Miałeś przepiękną pogodę w Bergen a nie zdarza się to często. Ja byłam w Bergen dwa razy i pogodę miałam tylko raz i to dopiero późnym popołudniem. Miasto w słońcu wygląda wspaniale Biggrin No i ta trasa z Ulriken na Floyen z super widoczkami na jeziorka Good Fajnie, że pokazujesz miejsca, do których nie dotarłam. Ciekawa jestem co jeszcze nam zaprezentujesz Biggrin

greg2014
Obrazek użytkownika greg2014
Offline
Ostatnio: 4 lata 8 miesięcy temu
Rejestracja: 29 lip 2017

Mabro - cieszę się, że się podoba. W Bergen pozostał nam jeszcze jeden dzień - zaraz wrzucę ciąg dalszy:-)

greg2014
Obrazek użytkownika greg2014
Offline
Ostatnio: 4 lata 8 miesięcy temu
Rejestracja: 29 lip 2017

Pobyt w Bergen powoli dobiega końca. Na ostatni dzień zaplanowałem spacerek po mieście.

Idąc od miejsca, w którym cumował nasz statek, zacząłem od najstarszej części miasta - twierdzy "Bergenhus Festning", której niektóre obiekty do dnia dzisiejszego zajmuje norweska marynarka wojenna. Warto wspomnieć, że jest to najstarsza i najlepiej zachowana twierdza w Norwegii. Składa się ona z kilku części widocznych na poniższej mapce:

Twierdzę częściowo otaczają mury – być może wystarczające kiedyś, dzisiaj sprawiające raczej wrażenie co najwyżej średniego ogrodzenia.

Większość budynków zlokalizowanych jest w najstarszej części twierdzy:

Wśród nich dominuje Sala Hakkona IV pochodząca z XIII wieku:

Na uwagę zwraca również "zielony domek" czyli dawny bunkier (do dziś zajmowany zresztą przez wojsko):

Praktycznie po sąsiedzku położona jest chyba najbardziej "pocztówkowa" część Bergen – dzielnica Bryggen będąca pewnego rodzaju skansenem niezwykłych drewnianych domków (bo chyba nie można powiedzieć "kamieniczek" Smile ):

Warto wejść pomiędzy budynki. Są one bardzo długie z wąskimi przejściami prowadzącymi do sklepów, knajpek czy małych galerii:

Swoją drogą aż trudno uwierzyć, że przez tyle lat nie naruszył ich żaden pożar.

Nieco dalej, idąc w głąb zatoki Vagen, minąłem rasowe już kamienice z pięknymi fasadami:

Będąc w tej okolicy, warto jeszcze zobaczyć kościół św. Marii, którego początki sięgają XII wieku:

…oraz Bryggens Muzeum prezentujące m.in. początki Bergen:

Punktem obowiązkowym jeśli chodzi o spacer po Bergen jest odwiedzenie otwartego targu rybnego zlokalizowanego u podstawy zatoki Vagen:

Można tutaj zarówno zakupić owoce morza (w mniej lub bardziej przetworzonej postaci) jak również skosztować przygotowywanych na miejscu specjałów:

Umowne centrum miasta stanowi park Byparken ze zjawiskową altanką:

…w pobliżu, której zlokalizowany jest główny budynek Muzeum Sztuki KODE:

W tej okolicy znajduje się również duży staw miejski z fontanną:

…wokół którego można znaleźć pozostałe budynki Muzeum KODE, w tym ten, w którym można zobaczyć zbiór dzieł Muncha:

Uwagę przyciąga również znajdujący się w okolicy budynek teatru (Den Nationale Scene):

…przed którym można zobaczyć kilka pomników, w tym Henrika Ibsena. Jak dla mnie Ibsen jest tutaj wyraźnie czymś poruszony lub przerażony…czyżby jakąś sztuką wystawianą w teatrze ? Smile

Cały czas pozostając w tej samej okolicy, nie sposób nie zauważyć również znajdującego się na wzniesieniu ceglanego kościoła św. Jana:

Spacerując po Bergen cały czas słyszałem dochodzący ze wszystkich stron dźwięk werbli. Akurat będąc w okolicy kościoła św. Jana wyjaśniło się skąd on pochodzi. Otóż akurat w tym dniu, w Bergen obchodzone było święto kadetów (skautów), którego kulminacją jest przemarsz iluś oddziałów chłopców i dziewcząt przez miasto (przy dźwięku werbli oczywiście) uzbrojonych w halabardy, muszkiety, kusze, łuki lub jeszcze coś innego na centralny plac w okolicy Byparken. Święto to jest organizowane raz na 4 lata i ma swoje korzenie w historii miasta.

Pierwszą taką drużynę spotkałem w okolicy kościoła św. Jana:

Z czasem na plac dochodziły maszerujące z różnych stron miasta kolejne oddziały – każda ze swoim sztandarem oraz w innym umundurowaniu – przy warkocie werbli oczywiście. Aktualnie w Bergen jest 12 zespołów chłopięcych i 3 dla dziewcząt więc zajęło to trochę czasu:

Imprezę zamykał konkurs (turniej ?) werblistów, którzy prezentowali swoje umiejętności na scenie oceniani przez jury.

Ze względu na ograniczenia czasowe opuściłem imprezę skautów i wybrałem się jeszcze w kierunku półwyspu położonego naprzeciw Bryggen, gdzie przy Klosterhaugen oraz nieco dalej – w okolicy kościoła Nykirken można zobaczyć dzielnice starych drewnianych domków:

W tej okolicy zlokalizowana jest również twierdza Frediksberg:

…a także bardzo popularne wśród turystów Akwarium (Akvariet Bergen).

W drodze powrotnej na statek spotkałem ponownie skautów, którzy po zakończonej imprezie rozchodzili się do swoich baz:

A tymczasem pobyt w Bergen dobiegł końca i statek wyruszył w stronę następnego naszego celu – Flam. Po drodze minęliśmy kilka malowniczych wysepek:

Ponieważ było dopiero późne popołudnie, a przy tym bardzo słonecznie, w statkowych basenach i jakuzzi zrobiło się naprawdę tłoczno:

…a wygłodzeni po intensywnym zwiedzaniu miasta pasażerowie mogli skorzystać z kolejnego bufetu tematycznego (tym razem mięsnego) przygotowanego przez statkowych kucharzy:

Dzień zakończyło show taneczno-wokalne zatytułowane "Casino":

Pobyt w Bergen trwał jak na rejs statkiem dość długo jednak pomimo tego mówiąc szczerze pozostawił jakiś niedosyt. Z racji tego, że pierwsze dwa dni poświęciłem w zdecydowanej większości na atrakcje położone raczej poza miastem, samo zwiedzanie Bergen pozostało mi na ostatni dzień i jak widać powyżej odbyło się w dość szybkim tempie. Na pewno jest powód, aby tu jeszcze wrócić Smile

A tymczasem na horyzoncie kolejny fiord i położony na jego końcu Flam wraz ze słynną na cały świat i jedyną w swoim rodzaju koleją o nazwie Flamsbana Smile

Nel
Obrazek użytkownika Nel
Offline
Ostatnio: 11 godzin 16 minut temu
admin
Rejestracja: 04 wrz 2013

W Bryggen niezły tłumek,ale tam chyba zawsze dużo ludków.Następnym razem polecam to muzeum z czasów Hanzy. Łózka w szufladach są niezłe Biggrin

.We Flam nie byłam więc chetnie zobaczę. O kolejce czytalam oczywiście, ale jeszcze przede mna

No trip no life

greg2014
Obrazek użytkownika greg2014
Offline
Ostatnio: 4 lata 8 miesięcy temu
Rejestracja: 29 lip 2017

Flam (lub Flaam – w obiegu są dwie wersje, ja będę trzymał się tej krótszej nazwy) to kolejne miejsce na naszej trasie warte obszerniejszego komentarza. Niewielka wioska (ok. 350 mieszkańców) położona jest na końcu Aurlandsfjordu, będącego z kolei odnogą najdłuższego (ok. 208 km) i najgłębszego (ok. 1300 m) fiordu w Norwegii - Sognefjordu, zwanego również królem norweskich fiordów.

Flam pojawiło się na horyzoncie po 7 rano. Ze statku roztaczał się widok na malowniczą dolinę o długości blisko 20 km oraz okoliczną zabudowę:

Po dokładniejszej eksploracji okazało się później, że widoczna ze statku zabudowa związana jest praktycznie głównie z obiektami portowymi oraz stacją kolejową, którym towarzyszą rozstrzelone po całej okolicy domki. W rzeczywistości jest to jednak tzw. "nowe Flam". "Stare" Flam, z będącym kiedyś centrum wioski kościołem znajduje się ok. 3 km dalej – w głębi doliny.

Po zejściu ze statku przywitał nas oczywiście jeden z licznych trolli strzegących sklepów z pamiątkami:

Wracając do Flam, absolutnie największą jego atrakcją jest linia kolejowa Flamsbana, będąca odnogą linii Oslo-Bergen, uważana za jedną z najbardziej widowiskowych linii kolejowych na świecie. Na odcinku ok. 20 km wyrusza ona praktycznie z poziomu morza, aby po około godzinie dotrzeć do stacji Myrdal na wysokości 866 metrów. Nawet przy dzisiejszym poziomie techniki trudno sobie wyobrazić jak była ona budowana – samych tuneli jest 20, z których większość była kopana ręcznie. Warto przy tym dodać, że w jednym z nich linia zakręca o 180 stopni, a oprócz tuneli dla pociągu wybudowano kilka tuneli wodnych (do których przerzucono bieg rzeki). Biorąc pod uwagę, że linię zaczęto budować około 100 lat temu , to naprawdę aż w trudno uwierzyć jak się to odbywało.

Poniżej przedstawione są główne parametry linii z ulotki dostępnej na dworcu:

Dworzec kolejowy w zasadzie jest dominującą budowlą w "nowym" Flam i po zejściu ze statku nie ma szans, aby do niego nie trafić (pomijając, że prawie wszyscy tam idą Smile ) – jest to zresztą max. 300-400 metrów od nabrzeża.

Na miejscu warto zaopatrzyć się w ulotkę z mapką (jest kilka wersji wielojęzycznych – w tym jedna zawierająca również informacje po polsku):

Co do biletów, kosztują one 390 koron w jedną i 550 koron w dwie strony. Dla dzieci i młodzieży w wieku 4-15 lat jest to odpowiednio 195 i 274 korony.

Samych pociągów w ciągu dnia w sezonie jest sporo:

Każdy pociąg liczy po kilkanaście wagonów czyli na pozór sporo, jednak w praktyce okazało się, że w wolnej sprzedaży jest (w zależności od godziny) nieco mniej biletów – pozostała część jest rezerwowana wcześniej przez grupy (nie tylko statkowe, również zorganizowane wycieczki autobusowe). Akurat w "moim" pociągu jechała bardzo duża grupa Azjatów, których zresztą we Flam była zauważalna nadreprezentacja.

Jeszcze jedna uwaga praktyczna: jeśli ktoś zszedł ze statku od razu po wpłynięciu do portu, nie tylko nie miał problemu z zakupem biletu ale także nie musiał stać praktycznie w żadnej kolejce. W ciągu dnia było już gorzej – ale w godzinach popołudniowych, gdy wracałem (ok. 14-15) pociągi odjeżdżały z dużą ilością wolnych miejsc. Z moich obserwacji wynika zatem, że internetowe legendy mówiące o prawie komitetach kolejkowych za biletami są chyba jedynie legendami Smile Zresztą bilety (ale tylko w jedną stronę) można rezerwować również przez internet – jak się przekonałem później, moim zdaniem dla kogoś, kto chce naprawdę zobaczyć piękno doliny Flam to optymalna opcja. Dlaczego, o tym napiszę nieco dalej.

Oczywiście mój pobyt we Flam musiał obejmować przejażdżkę Flamsbaną – ale ponieważ nie miałem ochoty na sam przejazd pociągiem tam i z powrotem, od samego początku planowałem, że część (lub całość) trasy powrotnej przejdę na piechotę. Mając z kolei na uwadze to, że cały czas pozostała mi do wykorzystania spora część pieniężnego giftu od Costy, który mogłem wydać tylko na statku, a akurat jedna z organizowanych wycieczek wpisywała się w mój plan, nie organizowałem nic samemu tylko poszedłem na łatwiznę i wziąłem wycieczkę ze statku z przewodnikiem.

Po zejściu ze statku, prowadzeni prawie za rączkę dotarliśmy do peronu Flamsbany, gdzie wydzielone były trzy ścieżki: dla grup ze statku, dla pozostałych grup oraz dla klientów zorganizowanych (zdęcie wykonałem po powrocie, stąd podział na ścieżki jest nieco inny):

Miejsca w wagonach mają układ 2+3:

Jeśli chodzi o kwestie praktyczne to jadąc od Flam w kierunku Myrdal, najładniejsze widoki (poza pierwszymi kilkoma kilometrami) są po lewej stronie. Jeśli ktoś się nastawia na robienie zdjęć powinien wziąć pod uwagę dwie kwestie. Po pierwsze, w przypadku wyjazdu z Flam rankiem z lewej strony będzie świeciło słońce i raczej żadne zdjęcie nie wyjdzie. Po drugie, warto usiąść przy oknach, które można otworzyć (w każdym wagonie jest ich tylko kilka-zwykle obok drzwi) – ponieważ w pociągu cały czas świecą się silne lampy, robienie zdjęć przez szybę jest bez sensu bo wyjdą na nich refleksy.

Plan naszej wycieczki był taki, że pociągiem przemieszczamy się z Flam do Vatna-Halsen – ostatniej stacji przez końcowym Myrdal, a następnie schodzimy drogą (nic po niej praktycznie nie jeździ – pełni raczej funkcję szlaku turystycznego) do stacji Berekvam położonej mniej więcej w połowie trasy Flamsbany i tam wsiadamy do pociągu powrotnego do Flam.

Pociąg po drodze zatrzymuje się na kilku przystankach ale aż do Vatna-Halsen nikt (przynajmniej podczas naszej wycieczki) na nich nie wsiadał ani nie wysiadał.

W trakcie podróży, w pociągu były odtwarzane zapowiedzi (w języku angielskim, niemieckim oraz norweskim) nt. tego, co pociąg właśnie mija lub co można zobaczyć po której stronie. Pomocne informacje są również wyświetlane na ekranach umieszczonych w każdym wagonie.

Po mniej więcej 40-u minutach podróży, zapowiedziano że zbliżamy się do wodospadu Kjos, przy którym pociąg ma zaplanowany 5-minutowy postój, podczas którego można wyjść na platformę widokową i zrobić zdjęcia. Jest to o tyle ciekawe miejsce, że początek i koniec pociągu stoją w tunelach (tam też można wysiąść i przejść wąskim peronem do platformy), jedynie z kilka wagonów w środku składu jest bezpośredni widok na wodospad:

Sam wodospad robi spore wrażenie. Warto wspomnieć, że to co widać to końcowy jego stopień. Sam wodospad zaczyna się około 100 metrów wyżej – wypływa on z górskiego jeziora Reinunga, a następnie wpada do podziemnego tunelu, gdzie woda napędza turbiny elektrowni wodnej.

Dodatkową atrakcją był połączony z muzyką (którą ledwo było słychać – szum wodospadu był nieprawdopodobny) taniec ubranej na czerwono nimfy:

Drobna uwaga praktyczna dla tych, którzy mając ograniczoną ilość czasu mogą się spieszyć: na platformie jest baaaardzo ślisko i trzeba się tam liczyć z mżawką – prysznicem. Trzeba po prostu uważać – ale naprawdę warto Smile

Flamsbana w większości miejsc (będzie to widać na dalszych zdjęciach) porusza się brzegiem zbocza, często bezpośrednio przy klifie – niemal na krawędzi skały:

Poniżej załączam kilka zdjęć pociągu na trasie:

W miejscach niebezpiecznych (np. zagrożonych lawinami), Flamsbana porusza się z kolei w specjalnych galeryjkach (takich niby-tunelach) – co ciekawe, w większości drewnianych:

Po około 50 minutach dotarliśmy do przystanku docelowego naszej wycieczki - Vatna-Halsen:

Vatna-Halsen jest przystankiem położonym na wysokości 811 metrów, zatem łatwo się domyślić, że idąc w stronę Flam można schodzić tylko w dół Smile

Nazwanie trasy spacerową nie oddaje moim zdaniem stopnia jej łatwości. Praktycznie na całym odcinku (w sumie do Berekvam przeszliśmy ok. 11 km) droga schodzi mniej lub bardziej łagodnie w dół a szlak prowadzi utwardzoną drogą dostępną wyłącznie dla służb technicznych oraz nielicznych mieszkańców:

Na całym odcinku był tylko jeden fragment, gdzie konieczne było podejście w górę – maksymalnie do wysokości pierwszego piętra – i tylko po to, aby pokonać wjazd do tunelu Flamsbany.

Warto jeszcze wspomnieć, że na sporym odcinku nasza wędrówka nie biegła wzdłuż trasy, którą wcześniej pokonaliśmy pociągiem – w związku z tym widoki są inne niż te, które widać podróżując Flamsbaną.

Zaraz po wyjściu z Vatna-Halsen ukazała się pierwsza, dosłownie zapierająca dech w piersiach panorama doliny Flam:

…oraz pierwszy odcinek schodzącej do doliny zakosami drogi, po której była poprowadzona nasza trasa:

Kilka dni wcześniej, płynąc przez fiord Geiranger pisałem, że ilość strumieni i wodospadów w tym fiordzie jest niepoliczalna i trudno sobie wyobrazić większą. Po wizycie w dolinie Flam mogę powiedzieć, że są miejsca, w których jest ich jeszcze więcej i takim miejscem na pewno jest wspomniana dolina. Niektóre z wodospadów mają wysokość kilkuset metrów a rekordzista ma swój pierwszy stopień na wysokości ok. 1600 metrów. Wszystkie wcześniej czy później wpadają do biegnącej doliną rzeki:

Wodospad wodospadowi jest oczywiście nierówny i każdy może tworzyć swój ranking. Mi najbardziej podobał się ten:

Mniej więcej w połowie drogi, dotarliśmy do wielkiej hali (oczywiście z dziesiątkami spadającymi do niej strumieni i wodospadów):

Nasz punkt końcowy – przystanek Berekvam był coraz bliżej:

Cała wędrówka w bardzo spokojnym tempie (przewodnicy nie narzucali tempa, całość wycieczki rozciągnęła się na jakieś 2 km) zajęła nam niespełna 3 godziny, po których dotarliśmy do Berekvam:

Berekvam na trasie Flamsbany pełni szczególną rolę: to jedyne miejsce, gdzie wybudowano dwa tory, dzięki czemu na tym przystanku mogą minąć się dwa pociągi zmierzające w przeciwnych kierunkach:

Jeszcze jeden widok na dolinę Flam – już na końcowym odcinku z okna pociągu:

Do "starego" Flam można wybrać się pieszo z portu. Na poniższych fotkach można zobaczyć jego panoramę – z kościołem i niezbyt intensywną zabudową:

Po dotarciu do Flam i zakończeniu naszej wycieczki rozejrzałem się jeszcze po samej wiosce. Jedyne, o czym warto wspomnieć, to informacja, że praktycznie naprzeciwko statku obok dużego pola kempingowego znajduje się plaża, na którą akurat w tym dniu wybrało się sporo osób:

Po 18 wypłynęliśmy z Flam – rozpoczęła się żegluga wspomnianym na wstępie Aurlandsfjordem a następnie Sognefjordem:

Na koniec jeszcze kilka zdań o statkowych atrakcjach zaplanowanych na ten dzień.

Akurat wieczora, kiedy wypływaliśmy z Flam, na statku była organizowana tradycyjna "biała noc" z pokazem rzeźbienia w lodzie i dużą imprezą. Była ona o tyle nietypowa, że pomimo, że zaczęła się o 23, było jeszcze całkiem jasno…

Pokaz rzeźbienia w lodzie jest swojego rodzaju tradycją na statkach Costy. Kucharz w ciągu 15 minut zamienia bryłę lodu w mniej lub bardziej udaną rzeźbę:

Ta była na pewno bardziej udana Smile

A tymczasem na pokładzie basenowym (i w barach na dole) rozpoczęła się "białonocna" impreza:

Wracając do Flam: jest to miejsce absolutnie warte zobaczenia. Widoki, które można zobaczyć po drodze (zarówno podczas podróży pociągiem jak również wędrówki doliną) są trudne do uwiecznienia najlepszym nawet aparatem. Następnym razem (wierzę, że taki będzie) wybiorę się na podobną wycieczkę z tą drobną korektą, że podjadę do końcowego przystanku – stacji Myrdal, skąd wrócę pieszo do Flam. Nie mam najmniejszych wątpliwości, że warto Smile

A tymczasem płyniemy dalej.

Kolejny przystanek na naszej trasie to Haugesund, które odwiedziliśmy po raz pierwszy nieco ponad tydzień wcześniej.

_Huragan_
Obrazek użytkownika _Huragan_
Offline
Ostatnio: 1 tydzień 1 dzień temu
Rejestracja: 13 cze 2015

Odnosnie biletow na kolejke we Flam musisz wziasc jednak pod uwage,ze byles tam przed wlasciwym sezonem i pewnie dlatego nie bylo problemow ze zdobyciem miejsc.Ja bylem tam dwa razy-w 2013 i w 2015 w sierpniu.Za pierwszmym razem tez jak ty przyplynalem statkiem i jako jeden z pierwszych zszedlem ze statku lecac kupic sobie bilet.Niestety zastalem info,ze najwczesniej moglem chyba o 16.00 pojechac na gore,bo wszystkie inne wczesniejsze kursy byly juz wykupione.Co mijalo sie z celem,bo statek odplywal o 17.00.

W 2015 bylem tam samochodem i nocowalem na campingu,wiec z samego ranka zaatakowalem kase z biletami.Tym razem sie udalo i pierwszym kursem pojechalem na gore.Jak wrocilem kolo 11.00 to z ciekawosci odwiedzilem dworzec jeszcze raz i tez na ten dzien juz biletow nie bylo.Tak,ze w lipcu czy sierpniu kupno biletow tam moze byc problemem

Swoja droga to widze,ze Norwegowie niezle ceny podniesli za ta atrakcje-jak w 2015 w dwie strony placilem 420 koron

https://marzycielskapoczta.pl/

Napisz pocztowke ze swoich podrozy do chorych dzieci

greg2014
Obrazek użytkownika greg2014
Offline
Ostatnio: 4 lata 8 miesięcy temu
Rejestracja: 29 lip 2017

_Huragan_ - faktycznie, możesz mieć rację. Rozkład jazdy i ceny są co prawda już takie jak w sezonie ale ruch zapewne jeszcze nie. 

A ceny podnieśli bo pewnie i tak się sprzedadzą Smile 

Nel
Obrazek użytkownika Nel
Offline
Ostatnio: 11 godzin 16 minut temu
admin
Rejestracja: 04 wrz 2013

Alez pogoda niesamowita Ludzie w kostiumach latają jak to było morze śródziemne Yahoo

Pociąg super, fajne widoczki Good

No trip no life

greg2014
Obrazek użytkownika greg2014
Offline
Ostatnio: 4 lata 8 miesięcy temu
Rejestracja: 29 lip 2017

_Huragan_ - niestety miałeś rację. Dziś biletów na Flamsbamę nie było już o 9 (informacja od znajomego, który tam akurat jest)

Strony

Wyszukaj w trip4cheap