--------------------

____________________

 

 

 



Ględzenie staruszki, czyli "Trzy kontynenty w tydzień" - rejs w październiku 1996

45 posts / 0 nowych
Ostatni wpis
Strony
KIWI
Obrazek użytkownika KIWI
Offline
Ostatnio: 8 lat 7 miesięcy temu
Rejestracja: 05 wrz 2013

Ale jaja ROFL .Super piszesz Clapping .Fotki mega !Ale relacja Yahoo

- Kocham ptaszki i podróże, te małe i duże ...

hyde
Obrazek użytkownika hyde
Offline
Ostatnio: 8 lat 2 miesiące temu
Rejestracja: 25 lut 2014

Pana z pomponami dzisiaj dojrzalam Yahoo

auokar to sfotografowała a na widoczki to szkoda kliszy Acute Mosking

czekam na cd Biggrin

Explore. Dream. Discover.

Mamadacha
Obrazek użytkownika Mamadacha
Offline
Ostatnio: 8 lat 6 miesięcy temu
Rejestracja: 07 paź 2014

Już lecę się wytłumaczyć!

To, co zostało ze zdjęć, to rozpacz i beznadzieja Bad

Pociemniały, zzieleniały, poprzyklejały się do folii z albumu (który zresztą cały się potargał przy wyjmowaniu tej ocalałej resztki) . Zeskanowałam to, co nadaje się do użytku, resztę trzymam przez sentyment, ale pana, który te zdjęcia wywoływał, to .... do  Diablo posyłam.

mamadacha

hyde
Obrazek użytkownika hyde
Offline
Ostatnio: 8 lat 2 miesiące temu
Rejestracja: 25 lut 2014

Mama a kliszy nie masz? Może z kliszy by ktoś Ci wywolał Scratch one-s head

i już nie mówię o forum tylko dla Ciebie bo to jednak wspomnienia i jakie fajne Biggrin

Explore. Dream. Discover.

lamia
Obrazek użytkownika lamia
Offline
Ostatnio: 1 rok 5 miesięcy temu
Rejestracja: 27 wrz 2013

Mama, chcę więcej! Powiem wręcz tak - ŻĄDAM więcej. Co za styl! Shok Są gdzieś inne Twoje relacje - łyknę każdą bez wyjątku! Preved

Podróż to jedyny zakup, który czyni Cię bogatszym.

Mamadacha
Obrazek użytkownika Mamadacha
Offline
Ostatnio: 8 lat 6 miesięcy temu
Rejestracja: 07 paź 2014

Hyde, o te pompony Ci chodzi?

Bo nad nimi to już całkiem, całkiem Man in love

Co do kliszy, to teraz czeka mnie niezła praca, ale że mnie grypsko dopadło, to czas mam - i zaczynam szukać starych filmów !( w międzyczasie była przeprowadzka) Wacko

 

Lamia, ja debiutantką jestem! Skusiłam się na relację z tego rejsu, bo obfitował w przygody wręcz niewiarygodnie. No taki samograj Dirol

"Podróż to jedyny zakup, który czyni Cię bogatszym." - oj popieram Yes 3

mamadacha

Noemi
Obrazek użytkownika Noemi
Offline
Ostatnio: 8 lat 5 miesięcy temu
Rejestracja: 14 paź 2013

Mamadacha, zazdroszczę lekkości pióra Good  Ciebie i Apiska, mogę czytać i czytać Clapping

Super debiut i wehikuł czasu Dance 4

Z każdym dniem bliżej...

Mamadacha
Obrazek użytkownika Mamadacha
Offline
Ostatnio: 8 lat 6 miesięcy temu
Rejestracja: 07 paź 2014

                  Znowu pobudka przed świtem. Tym razem przed zejściem na ląd, oprócz śniadania, czeka nas rozmowa z izraelskim urzędnikiem. Dostajemy instrukcje jak się zachowywać, co mówić. Emocje rosną, bardzo chcemy zwiedzić Jerozolimę i Betlejem. W paszporcie amerykańska wiza. Czy ktoś wie, jakie ostatnio panują stosunki między tymi krajami? Nikt nic nie wie, ludzie nerwowo wertują swoje paszporty. Ostatecznie na ląd nie schodzi para z wbitymi w paszport egipskimi wizami, nasza czwórka z ulgą wsiada do autobusu. Czeka na nas Dawid, piękny chłopiec urodzony w Polsce, opowiada, tłumaczy, wyjaśnia. Mówi z humorem o rzeczach trudnych, emanuje patriotyzmem.

 

        Nie możemy uwierzyć, że tu jesteśmy.  Wychowani za szczelnymi granicami socjalistycznej ojczyzny wciąż z niedowierzaniem przyjmujemy fakt, że ot tak, po prostu,  jesteśmy sobie na wycieczce w Izraelu, w Egipcie. Nie musimy sprzedawać Zenithów ani lnianych obrusów żeby mieć na jedzenie. Jesteśmy normalnymi turystami.

 

      Ściana Płaczu. W szczeliny wielkich kamieni, wzorem innych pielgrzymów,  wciskamy karteczki z prośbami. A nuż się spełni?  Moja się spełniła : po paru latach po naszym domu biega Synuś, chociaż lekarze odmawiali nam nadziei …

Oczywiście i tu jest podział na męską i kobiecą część; rozbawiona obserwuję  rząd stołeczków wzdłuż płotu. Stoją na nich kobiety i podglądają modlących się, czytających czy dyskutujących mężczyzn.  Mąż zaczyna coś na temat babskiej natury, ale szybciutko milknie.

A kiedy znika po męskiej stronie, ja wdrapuję się na krzesełko i robię szpiegowskie fotki.

      

        Bazylika Świętego Grobu. Podziwiam wystrój i niespokojnie zerkam na męża. Coś ze mną nie tak? W mniej znacznych miejscach odczuwałam o wiele większe wzruszenie niż tutaj. Patrzę na Ołtarz Ukrzyżowania, próbuję wymacać drzazgi po krzyżu, przed wejściem do Grobu Pańskiego owijam szalem ramiona …  czuję ciekawość, radość, ale gdzie spodziewane uniesienie?   Kurczę, ładnie tu, ale sądziłem, że będę bardziej poruszony – szepcze bezradnie mój małżonek. Natykamy się na nasze dziewczyny i wspólnie dochodzimy do wniosku, że podświadomie oczekiwaliśmy, że w tym miejscu znajdziemy coś , co podkreślałoby tego miejsca wyjątkową wagę. Że będzie inaczej niż wszędzie indziej. Dlatego  przepyszna bazylika z mozaikami, lampeczkami, obrazami wydaje się nam zbyt … no właśnie. Normalna? Piękna, ale w końcu podobna do wielu innych świątyń na świecie?  Część grupy odniosła podobne jak my wrażenia, część jest uniesiona, oczy błyszczą, usta szepczą modlitwy i zachwyty. Trochę im zazdrościmy.

To pocztówka

  I to też pocztówka.

  No i nie wymacał drzazg

  Zwieńczenie wejścia do Grobu Pańskiego

       Jedziemy do Betlejem, na granicy bacznie przyglądają się nam palestyńscy żołnierze, ale docieramy bez przeszkód.

Betlejem. Dawid mówi, że po hebrajsku znaczy to dom chleba, po arabsku – dom mięsa. Wejścia do Bazyliki Narodzenia Pańskiego strzeże żołnierz OWP.  Tutaj jesteśmy już mądrzejsi, nie oczekujemy realistycznego odtworzenia scenerii, jak to chyba było w Jerozolimie. Po prostu cieszymy się, że jesteśmy w tym miejscu.

Zachwyca nas kunsztownie rzeźbiony, drewniany ołtarz.

- Jakże daleko tej grocie do naszej zaśnieżonej stajenki! – słyszymy obok. A jednak, nie da się uciec od zakorzenionych w głowie obrazów.

         W drodze powrotnej autobusy stają przed sklepem fabrycznym kopalni diamentów. Oglądamy film o ich wydobyciu, obróbce itd - aż nastepuje kuliminacyjny moment : zostajemy wypuszczeni  na zakupy. Chodzimy między gablotami, zachwycamy się śliczną biżuterią ...  nagle mój Mąż podchodzi do sprzedawcy. Chcę kupić żonie diament! – oznajmia i zostajemy zaprowadzeni do kanciapki, w której czeka już na nas specjalista ds. sprzedaży. Pokazuje nam kamienie różnej wielkości, o różnym stopniu zanieczyszczenia, sięga po coraz mniejsze, Oglądają, cmokają, targują się jak nakręceni, a mnie coraz bardziej boli głowa.  Czy on oszalał?  Ja chcę stąd wyjść, mnie nie było stać na kawę na Rodos, a nagle stać mnie na diament? Otwierają się drzwi i ukazuje się głowa Dawida : Długo jeszcze? Bo chcielibyśmy jechać – pyta.

Nie nie, już dobiliśmy targu – uspokaja sprzedawca a mój szalony Mąż wypala : Ale moja żona chce kolczyki, potrzebuję drugi kamień!

Głowa mi pęka, serce bije niespokojnie. Zwariował, ani chybi zwariował!

Panowie targują się w najlepsze, Dawid bezskutecznie próbuje ich pośpieszać. Inne autobusy już odjechały, nasi, znudzeni czekaniem, siedzą przed sklepem. Jest! Kupił! W cenie dostajemy złote sztyfty, do których mocują błyszczące kamienie.

Sprzedawca wstaje, podaje Mężowi rękę : Gratulacje! Jeżeli kiedyś będziesz szukał pracy – zapraszamy. Wspaniały z ciebie negocjator!

Chcemy płacić kartą, ale to są czasy tzw. żelazek, nie ma terminali, okazuje się, że nie honorują kart debetowych. Nie mam tyle pieniędzy na karcie kredytowej – stropił się mąż, jakby je miał na debetowej. Matuś moja najmileńsza.

Ważny Pan przygląda się nam bystro, puka paznokciem w kartę i sięga po telefon. Skronie mi pulsują. Dzwoni gdzieś, wymienia nasze nazwisko i numer karty. Kiwa głową  : - OK, Visa mówi, że jesteście wypłacalni i możemy podzielić wam płatność.

Dobrze, ale przynajmniej na cztery części! – wypalił mój Mąż.

Dawid prawie płacze, że dzwonią z promu, że chcą odpływać. Ważny Pan wzdycha, kręci głową : co mam z wami zrobić, dobry jesteś – docenia kupiecki talent mojego Męża. Wyciąga „żelazko” i czterokrotnie przeciąga nad kartą. Podpisujemy cztery kopie zgody na obciążenie naszego konta w comiesięcznych terminach, wkręcam kolczyki w uszy i biegiem do autobusu. Dawid łypie w naszą stronę, ale  w końcu to nie my prosiliśmy się o zawiezienie do tego sklepu? Wzruszamy ramionami, emocje powolutku zaczynają opadać. Dziewczyny jak sroki zaglądają mi w uszy szukając błyskotek. Autobus gna jak szalony, jest Hajfa! Biegniemy na prom, który natychmiast odbija od brzegu.

Nasze sublokatorki, podczas rozmowy, zamiast patrzeć mi w oczy, zezują w stronę uszu, komplementują  blask mojej nowej biżuterii. Dopiero teraz zaczynam się tak naprawdę, po babsku cieszyć.

 

 

mamadacha

Kolka
Obrazek użytkownika Kolka
Offline
Ostatnio: 8 lat 4 miesiące temu
Rejestracja: 09 wrz 2013

Clapping cieszę się z Tobą, ze sie udało! Hehe - czuję sie jakabym to ja kupowala Biggrin

Każdy ma swój kawałek świata, który go woła...

Mamadacha
Obrazek użytkownika Mamadacha
Offline
Ostatnio: 8 lat 6 miesięcy temu
Rejestracja: 07 paź 2014

Imieniny spędzam w Kairze. Autobusy zawożą nas w kierunku piramid. Właściciele wielbłądów namawiają nas do przejażdżki i mój Mąż daje się skusić. Już po paru minutach bardzo tego żałuje : zapach bijący od zmęczonych zwierząt zabija wszelkie inne doznania.

Wzorem wszystkich turystów gimnastykuję się mocno, żeby zrobić zdjęcie dające wrażenie, że jesteśmy na pustyni. Wychodzi nieźle, pobliskie zabudowania nie wchodzą w kadr. Ot, takie sztuczki usprawiedliwione w naszym przypadku, niestety często stosowane w folderach biur turystycznych.

       Piramidy robią wrażenie, oczywiście, jednak nie dajemy się namówić na przejście korytarzem, ukrytym w jednej z nich – czego później gratulują nam ci, którzy namówić się dali.

Jeszcze większe robi na mnie Sfinks oraz świadomość, że granit asuański, którego ogromne bloki tu oglądamy, występuje 1000 km stąd.  Ale autentyczne wzruszenie przeżywam w Muzeum Kairskim, kiedy oglądam skarby wydobyte z grobowca Tutenchamona. Rozczula mnie piękny tron z wizerunkiem faraona z żoną. Ich związek i  miłość miały być tak silne, że dla zobrazowania ich uczuć, artysta ubrał władcę i jego żonę we wspólną parę butów : każde z nich ma ubrany jeden bucik. No słodkie. Piękno i precyzja wykonania starożytnych wyrobów ustawia współczesnego człowieka do pionu :wrażliwość na piękno nie jest wytworem naszej cywilizacji. Patrząc na wystawy sklepów, o straganach nie wspomnę, mam wrażenie, że właśnie poczucie piękna zatracamy…

Jak nieprzytomna łażę między eksponatami, nie mogę się nazachwycać. Z żalem daję się zaprowadzić do autobusu : czas na część komercyjną. Jedziemy do wytwórni papirusu. Mężowi robi się niewygodnie w plecy, tak wszyscy wbijają w niego wzrok z cichą pogróżką, żeby nawet nie próbował targować się o cenę jakiegokolwiek obrazka. Skruszony stoi z boczku i w końcu śliczny papirus przywiozę sobie dopiero parę lat później, z egipskich wakacji.

  No kurczę, nie widać papućków Sad

Jeszcze spacer po starej części Kairu i wracamy. Po drodze mijamy tzw. Miasto Umarłych, nekropolię, w grobowcach której mieszka (dane na rok 1995) 500 tys. ludzi. No horror jakiś!

            Wyruszamy do Aten, wg programu imprezy Kair ma być ostatnim portem, do którego mieliśmy zawinąć. Pogoda nagle się załamuje, morze zaczyna bawić się naszą łupinką. Mąż ma atak choroby morskiej (Kaput? – spyta Gospoś), ja dostaję ataku paniki. Mam w pamięci niedawne katastrofy promów na Bałtyku : Kopernika i Heweliusza. Nie mogę spać, boję się, czy aby do nich nie zechce dołączyć nasza Sea Harmony II.  Nasłuchuję , czy tiry w ładowni się nie przesuwają, czy nie szumi wdzierająca się na prom woda …

Za drzwiami tupot biedaków biegnących ze swoją chorobą morską do toalet, nie każdemu udaje się trafić do muszli, wyjaśnia się brak kratek, o którym pisałam na początku. Rankiem zrobienie siku wymaga wycieczki w poszukiwaniu czystej kabiny. Na szczęście burza łagodnieje, fale robią się coraz mniejsze, a my ciągle unosimy się na powierzchni morza.   Uch, jaka ulga!

Kiedy myślimy, że to już koniec przygód,  prom późną nocą przybija do brzegów wyspy Tinos, na której w roku 1822  Św.Pelagia znalazła cudowny obraz Matki Boskiej. Czy raczej ikonę, datowaną na XV wiek. Po prostu przyśniło się jej, gdzie szukać. Kiedy miejscowi dali się przekonać do poszukiwań, faktycznie znaleźli  obraz we wskazanym miejscu, pod trzcinami. Przybywają tu liczne pielgrzymki, zostawiają wota, kupują pamiątki. Kiedy nasz prom przypłynął, wielu sprzedawców, mimo późnej pory, otworzyło kramy w nadziei, że zechcemy wydać u nich resztki waluty.

Miło stąpać po stałym lądzie, ale postój jest krótki i chyba po godzinie wracamy na morze. Następny port – Pireus.

mamadacha

Strony

Wyszukaj w trip4cheap