Po południu przejeżdżamy do Soweto, wielomilionowego miasta zamieszkałego wyłącznie przez ludność murzyńską. Mijamy jeden z największych na południowej półkuli - szpital Baragwanah, uniwersytet, osiedla domów mieszkalnych, aż dojeżdżamy do domu należącego do Nelsona Mandeli, w którym obecnie znajduje sie małe muzeum pierwszego prezydenta RPA, wybranego w wolnych wyborach w 1994 roku.
Szpital nosi obecnie nazwę Chris Hani Baragwanah
I tutaj pora na polonica.
Chris Hani był liderem Południowoafrykańskiej Partii Komunistycznej. Po szkoleniu zbrojnym w ZSRR zakładał bojówki (dzisiaj mówimy terrorystyczne) w Zimbabwe i Zambii. Chris Hani został zabity strzałami w głowe przez Janusza Walusia 10 kwietnia 1993 r. przed swoim domem.
Janusz Waluś - góral z Zakopanego, skoczek narciarski i kierowca rajdowy, zwolennik skrajnej prawicy - przyznał sie do zabójstwa i został skazany na karę śmierci, a po jej zniesieniu na dożywocie.
Sprawa zabójstwa jest niejednoznaczna, ponieważ nie wiadomo dlaczego Waluś nie odjechał z miejsca zabójstwa, tylko dał sie złapać w samochodzie kilka przecznic dalej i to godzinę po morderstwie. Dlaczego nie wyrzucił choćby do kanalizacji pistoletu?
Faktem jest, że w obliczu wyborów prezydenckich nie doszło do wojny domowej, a Mandela nie miał groźnego rywala.
10 marca 2016 roku Sąd w Republice Południowej Afryki orzekł, że Janusz Waluś powinien w ciągu 14 dni, po ustaleniu wysokości kaucji, zostać zwolnionym warunkowo z więzienia. Z uwagi na apelację na razie siedzi.
Szukamy parkingu i na sąsiedniej uliczce jest dom Nelsona Mandeli.
I oczywiście sprzedawcy pamiątek, ponieważ sporo turystów tutaj przyjeżdża.
Mandela, po rozwodzie ze swoją żoną morderczynią nie mieszkał na tym osiedlu, tylko w jednej z dzielnic w centrum Johannesburga, gdzie zmarł 5 grudnia 2013 r. w wieku 95 lat.
Przejeżdżaliśmy pod tym domem następnego dnia, ale zdjęcie wklejam poniżej by zamknąć ten wątek.
Po południu kontynuujemy poznawanie zwyczajów afrykańskich w wiosce folklorystycznej Lesedi (taka Cepelia jak ktoś pamięta). Oglądamy tradycyjne domostwa i zwyczaje czterech plemion zamieszkujących RPA. Zapamiętałem tylko Zulu i Koza.
Dla Panów
Dla Pań
I wchodzimy do wiosek (acha, Mandela był Koza)
Następnie zwiedzający (3 małe grupki) mieli pokaz tańców regionalnych. Były tak dynamiczne, że wykonawcy rozmywali się na zdjęciach. Nie przewidziałem, że trzeba zmienić tryb na jakiś z ruchem. Lepiej było telefonem.
Najpierw w ostatniej wiosce poczęstowano nas prażonymi dżdżownicami. Musiałem z ciekawości spróbować. Były słone i podobne w smaku do chipsów.
Po tańcach poczęstunek z grilla. Były 4 pieczenie - cziken, baran, struś (na zdjęciu dół z prawej) i krokodyl (dół z lewej). Kurczak najsłabszy. Struś - ciemne mięso, ale smaczne. Najbardziej smakował mi krokodyl. mięsko delikatne, jak lekko słodki kurczak. Nie przypominał czegoś z wody. Ciekawe doznania, bo trzeba się przemóc by ugryźć. Mieliśmy mieć jeszcze następnego dnia stek z antylopy, ale chyba nie dowieźli.
Dodatkowo grilowana wołowina i miejscowy (afrykanerski) przysmak, który otrzymywaliśmy wszędzie przez cały czas wycieczki, często także na śniadanie. Z wyglądu i sposobu przygotowania przypominała niemiecki biały wurst, ale miała jakiś dodatek, bardzo intensywne zioło. Nie wszystkim to smakowało.
I pozostał jeszcze późny powrót na nocleg do Johannesburga.
Odnośnie plemion w skansenie Lesedi, to z tego, co wyczytałem w programie Rainbow, to są tam przedstawiciele następujących plemion zamieszkujących RPA: Zulusów, Pedi, Ndebele, Basotho i Khosa. Tak przy okazji zapytam czy przedstawicielom tych plemion można było robić zdjęcia w cenie biletu do skansenu czy może domagali się dodatkowych opłat za fotografowanie?
Potwierdzam
Jorguś
Super, pisz dalej
Johanesburg chyba nie jest wybitnie atrakcyjnym miastem ? Ciekawe jest to potem ocenisz vs Cape Town.
No trip no life
Po południu przejeżdżamy do Soweto, wielomilionowego miasta zamieszkałego wyłącznie przez ludność murzyńską. Mijamy jeden z największych na południowej półkuli - szpital Baragwanah, uniwersytet, osiedla domów mieszkalnych, aż dojeżdżamy do domu należącego do Nelsona Mandeli, w którym obecnie znajduje sie małe muzeum pierwszego prezydenta RPA, wybranego w wolnych wyborach w 1994 roku.
Szpital nosi obecnie nazwę Chris Hani Baragwanah
I tutaj pora na polonica.
Chris Hani był liderem Południowoafrykańskiej Partii Komunistycznej. Po szkoleniu zbrojnym w ZSRR zakładał bojówki (dzisiaj mówimy terrorystyczne) w Zimbabwe i Zambii. Chris Hani został zabity strzałami w głowe przez Janusza Walusia 10 kwietnia 1993 r. przed swoim domem.
Janusz Waluś - góral z Zakopanego, skoczek narciarski i kierowca rajdowy, zwolennik skrajnej prawicy - przyznał sie do zabójstwa i został skazany na karę śmierci, a po jej zniesieniu na dożywocie.
Sprawa zabójstwa jest niejednoznaczna, ponieważ nie wiadomo dlaczego Waluś nie odjechał z miejsca zabójstwa, tylko dał sie złapać w samochodzie kilka przecznic dalej i to godzinę po morderstwie. Dlaczego nie wyrzucił choćby do kanalizacji pistoletu?
Faktem jest, że w obliczu wyborów prezydenckich nie doszło do wojny domowej, a Mandela nie miał groźnego rywala.
10 marca 2016 roku Sąd w Republice Południowej Afryki orzekł, że Janusz Waluś powinien w ciągu 14 dni, po ustaleniu wysokości kaucji, zostać zwolnionym warunkowo z więzienia. Z uwagi na apelację na razie siedzi.
Jorguś
Jorguś,
No to jesteśmy w RPA...
Jedziemy do Soweto.
Uniwersytet
Aż dojeżdzamy do domu biskupa Desmonda Tutu
Jorguś
Szukamy parkingu i na sąsiedniej uliczce jest dom Nelsona Mandeli.
I oczywiście sprzedawcy pamiątek, ponieważ sporo turystów tutaj przyjeżdża.
Mandela, po rozwodzie ze swoją żoną morderczynią nie mieszkał na tym osiedlu, tylko w jednej z dzielnic w centrum Johannesburga, gdzie zmarł 5 grudnia 2013 r. w wieku 95 lat.
Przejeżdżaliśmy pod tym domem następnego dnia, ale zdjęcie wklejam poniżej by zamknąć ten wątek.
Jorguś
Po południu kontynuujemy poznawanie zwyczajów afrykańskich w wiosce folklorystycznej Lesedi (taka Cepelia jak ktoś pamięta). Oglądamy tradycyjne domostwa i zwyczaje czterech plemion zamieszkujących RPA. Zapamiętałem tylko Zulu i Koza.
Dla Panów
Dla Pań
I wchodzimy do wiosek (acha, Mandela był Koza)
Następnie zwiedzający (3 małe grupki) mieli pokaz tańców regionalnych. Były tak dynamiczne, że wykonawcy rozmywali się na zdjęciach. Nie przewidziałem, że trzeba zmienić tryb na jakiś z ruchem. Lepiej było telefonem.
Jorguś
No i przyszła pora na jedzonko.
Najpierw w ostatniej wiosce poczęstowano nas prażonymi dżdżownicami. Musiałem z ciekawości spróbować. Były słone i podobne w smaku do chipsów.
Po tańcach poczęstunek z grilla. Były 4 pieczenie - cziken, baran, struś (na zdjęciu dół z prawej) i krokodyl (dół z lewej). Kurczak najsłabszy. Struś - ciemne mięso, ale smaczne. Najbardziej smakował mi krokodyl. mięsko delikatne, jak lekko słodki kurczak. Nie przypominał czegoś z wody. Ciekawe doznania, bo trzeba się przemóc by ugryźć. Mieliśmy mieć jeszcze następnego dnia stek z antylopy, ale chyba nie dowieźli.
Dodatkowo grilowana wołowina i miejscowy (afrykanerski) przysmak, który otrzymywaliśmy wszędzie przez cały czas wycieczki, często także na śniadanie. Z wyglądu i sposobu przygotowania przypominała niemiecki biały wurst, ale miała jakiś dodatek, bardzo intensywne zioło. Nie wszystkim to smakowało.
I pozostał jeszcze późny powrót na nocleg do Johannesburga.
Jorguś
noooo bardzo oryginalne to jeddzonko he he
No trip no life
Odnośnie plemion w skansenie Lesedi, to z tego, co wyczytałem w programie Rainbow, to są tam przedstawiciele następujących plemion zamieszkujących RPA: Zulusów, Pedi, Ndebele, Basotho i Khosa. Tak przy okazji zapytam czy przedstawicielom tych plemion można było robić zdjęcia w cenie biletu do skansenu czy może domagali się dodatkowych opłat za fotografowanie?