Odnośnie plemion w skansenie Lesedi, to z tego, co wyczytałem w programie Rainbow, to są tam przedstawiciele następujących plemion zamieszkujących RPA: Zulusów, Pedi, Ndebele, Basotho i Khosa. Tak przy okazji zapytam czy przedstawicielom tych plemion można było robić zdjęcia w cenie biletu do skansenu czy może domagali się dodatkowych opłat za fotografowanie?
"... Zwiedzanie rozpoczyna się części plemienia Ndebele, w której wprowadzenie do informacji kulturowych poprzedza multimedialna prezentacja na temat historii i pochodzenia dzisiejszego Narodu Tęczy. Następnie idziemy do pozostałych czterech domostw etnicznych - Zulu, Basotho, Xhosa i Pedi. Na zakończenie wycieczki goście są odprowadzani do Boma na tradycyjne śpiewy i tańce (turyści mogą brać udział). Folklor przedstawia historię, sięgającą do czasów przodków.
Zwiedzanie Lesedi kończy się obiadem w formie bufetu w restauracji Nyama Choma - "Najwspanialsza Uczta Afryki!!..."
Chyba rozgryzłem zwiedzanie Lesedi. Powyżej macie - Zulu, Basotho, Xhosa i Pedi. Wracając na pokaz tańców mijaliśmy z prawej strony olbrzymie pogorzelisko. Pilot tłumaczył o wielkich stratach w wyniku pożaru buszu. Dokładnie nie słuchałem, ale zapewne chodziło o pierwszą wioskę plemienia Ndebele, której chwilowo nie ma.
Następnego dnia przejeżdżamy jeszcze przez Johannesburg. Po drodze mijamy Pomnik Katyński. Miło zobaczyć ślady polskości na końcu świata, pomimo że przypominają o belesnych kartach naszej historii.
No i jak się domyślam, teraz zacznie się ciekawsza część, czyli zwierzaki.
Wizyta w prywatnym rezerwacie lwów, gdzie ze specjalnie zbudowanych samochodów obejrzeliśmy kilka rodzin lwów (w tym rodzina białych lwów), gepardy i likaony.
Do rezerwatu można wjeżdżać prywatnym samochodem, tylko wtedy szyby są zaklejane taśmą. A to dlatego, że pół roku wcześniej Amerykanka wjechała do białych lwów z otwartym oknem. No i ją pożarły.
Po tym krótkim safari sesja zdjęciowa z małymi lewkami. Są kochane. Lepiej nie dotykać głowy, ale nizianie po plecach i brzuszku jak najbardziej wskazane
I w tym rezerwacie jeszcze spotkanie z żyrafą, strusiem, a nawet hieną centkowaną. Żyrafy były niedawno dwie, ale podczas burzy piorun tak uderzył w drzewo, że konar przebił szyję jednej z nich.
Jorguś, nie wiem czym miałeś styczność z zulusową fają.. ja pamiętam, że jak wziąłem kilka buchów od wodza... to przez godzinę widziałem wzystko pod kątem 45 ° ale to satre dzieje... 2003 rok nie wiem czy teraz częstują takimi atrakcjami
Jorguś, nie wiem czym miałeś styczność z zulusową fają.. ja pamiętam, że jak wziąłem kilka buchów od wodza... to przez godzinę widziałem wzystko pod kątem 45 ° ale to satre dzieje... 2003 rok nie wiem czy teraz częstują takimi atrakcjami
Niestety, nie ma już takich atrakcji, choć podobno prawie każdy pali w tym kraju marychę.
Ściągnięte ze strony http://www.africangamesafari.com/
"... Zwiedzanie rozpoczyna się części plemienia Ndebele, w której wprowadzenie do informacji kulturowych poprzedza multimedialna prezentacja na temat historii i pochodzenia dzisiejszego Narodu Tęczy. Następnie idziemy do pozostałych czterech domostw etnicznych - Zulu, Basotho, Xhosa i Pedi. Na zakończenie wycieczki goście są odprowadzani do Boma na tradycyjne śpiewy i tańce (turyści mogą brać udział). Folklor przedstawia historię, sięgającą do czasów przodków.
Zwiedzanie Lesedi kończy się obiadem w formie bufetu w restauracji Nyama Choma - "Najwspanialsza Uczta Afryki!!..."
Chyba rozgryzłem zwiedzanie Lesedi. Powyżej macie - Zulu, Basotho, Xhosa i Pedi. Wracając na pokaz tańców mijaliśmy z prawej strony olbrzymie pogorzelisko. Pilot tłumaczył o wielkich stratach w wyniku pożaru buszu. Dokładnie nie słuchałem, ale zapewne chodziło o pierwszą wioskę plemienia Ndebele, której chwilowo nie ma.
Jorguś
Następnego dnia przejeżdżamy jeszcze przez Johannesburg. Po drodze mijamy Pomnik Katyński. Miło zobaczyć ślady polskości na końcu świata, pomimo że przypominają o belesnych kartach naszej historii.
Jorguś
Zatrzymujemy się na jakieś 30 minut przy centrum handlowym. Przed nim znajduje się gigantyczny pomnik Mandeli.
Jorguś
No i jak się domyślam, teraz zacznie się ciekawsza część, czyli zwierzaki.
Wizyta w prywatnym rezerwacie lwów, gdzie ze specjalnie zbudowanych samochodów obejrzeliśmy kilka rodzin lwów (w tym rodzina białych lwów), gepardy i likaony.
Do rezerwatu można wjeżdżać prywatnym samochodem, tylko wtedy szyby są zaklejane taśmą. A to dlatego, że pół roku wcześniej Amerykanka wjechała do białych lwów z otwartym oknem. No i ją pożarły.
Jorguś
Po tym krótkim safari sesja zdjęciowa z małymi lewkami. Są kochane. Lepiej nie dotykać głowy, ale nizianie po plecach i brzuszku jak najbardziej wskazane
Jorguś
I w tym rezerwacie jeszcze spotkanie z żyrafą, strusiem, a nawet hieną centkowaną. Żyrafy były niedawno dwie, ale podczas burzy piorun tak uderzył w drzewo, że konar przebił szyję jednej z nich.
Jorguś
ale pieszczoch !!!! i słodziak
No trip no life
Jorguś, nie wiem czym miałeś styczność z zulusową fają.. ja pamiętam, że jak wziąłem kilka buchów od wodza... to przez godzinę widziałem wzystko pod kątem 45 ° ale to satre dzieje... 2003 rok nie wiem czy teraz częstują takimi atrakcjami
www.foto-tarkowski.com
a robota to prymitywny sposób spędzania wolnego czasu...
Niestety, nie ma już takich atrakcji, choć podobno prawie każdy pali w tym kraju marychę.
Jorguś
Stroje dla dziewczyn całkiem sexy